Grama to drama: Zaimek
Dotąd poznaliśmy dwie kluczowe części mowy: rzeczownik i przymiotnik. Poznaliśmy deklinację mocną i słabą oraz użycie tej drugiej w tworzeniu formy określonej. Mamy to? No to poznajmy jeszcze zaimki dzierżawcze, które też wymuszają formę określoną przymiotnika (jego odmianę według deklinacji słabej):
W powyższej tabeli zaprezentowana jest odmiana zaimków “mój, moja, moje…”, “twój, twoja, twoje…” oraz “swój, swoja, swoje”… Kto bystry, dopatrzy się dużego podobieństwa z rodzajnikiem określonym. Różnica zachodzi tylko w użyciu “í” w niektórych formach.
Przykład użycia całej formy:
mín langa saga – moja długa historia
Pozostałe zaimki dzierżawcze – szczęśliwie dla nas – są nieodmienne (poza liczbą oczywiście):
- hann (jego) – hans (jego dla liczby mnogiej)
- hún* (jej) – hennar (jej dla liczby mnogiej)
- það** (tego) – þess (tego dla liczby mnogiej)
- víð (nasze) – okkar (nasze dla liczby mnogiej)
- þíð (wasze) – ykkar (wasze dla liczby mnogiej)
- þeir, þær, þau (ich dla rodzaju: męskiego, żeńskiego, nijakiego) – þeir(r)a (w liczbie mnogiej)
*To jest pisownia dla nowoislandzkiego. W staroislandzkim byłoby hon.
**To jest pisownia dla nowoislandzkiego. W staroislandzkim byłoby þat.
A na deser coś, bez czego nie da się chyba uczyć żadnego języka obcego, czyli zaimki osobowe 😉
Wkradła mi się w tabelę forma þít, czyli – jak się domyślamy – staroislandzka pisownia þið. Inne stare formy to np. ék, mik, þík, i tak dalej. Natomiast (r) w trzecich osobach liczby mnogiej oznacza tylko tyle, że spotyka się obie formy: þeirra i þeira.
To tyle na teraz! W następnym odcinku opiszę czasownik.
Grama to drama: Forma określona
Gotowi na formę określoną? Ci, którzy uczą się języków skandynawskich, znają już magiczną receptę na jej tworzenie. Ważnym składnikiem będzie dla nas rodzajnik określony, czyli wskazujący na konkretny, określony rzeczownik (prepozycja rodzajnika). Po islandzku nie ma tzw. podwójnej określoności, czyli rzeczownik nie może wystąpić w formie określonej jeśli poprzedzający go zaimek jest już określony. Rzeczownik może bowiem przyjąć przyrostek odpowiadający rodzajnikowi określonemu i w ten sposób zyskuje określenie (postpozycja rodzajnika).
Jeśli chodzi o przymiotnik, potrzebujemy deklinacji słabej: to właśnie według tej deklinacji będzie odmieniał się przymiotnik określający rzeczownik określony. Papierkiem lakmusowym będzie dla nas więc albo rodzajnik określony (pre- lub postpozycyjny) oraz zaimek dzierżawczy. Jak to w islandzkim, wszystkie zaimki odmieniają się przez osoby, rodzaje, liczby i przypadki. Występuje tu jednak pewna regularność, która ułatwia nam naukę.
Zauważyliście pewnie, że końcówki są Wam już bardzo dobrze znane*. Nie ma więc powodu, żeby je omawiać. Dowiedzmy się jednak, jak możemy ich używać.
Jak pisałam wyżej, formę określoną możemy robić na dwa sposoby:
1) za pomocą wstawienia rodzajnika określonego przed rzeczownik, przykład:
hinn víkingur – ten (konkretny) wiking (rodzaj męski)
hin borg – to (konkretne) miasto (rodzaj żeński)
hið land – ta (konkretna) ziemia (rodzaj nijaki)
2) poprzez doklejenie rodzajnika bez “h” do słowa, przykład:
hinn víkingur –> víkingurinn
hin borg –> borgin
hið land –> landið
*podaje tutaj wersje są już nowoislandzkie. W staroislandzkim zamiast “ð” występuje “t”, por. hið – hit. Stąd staroislandzka wersja landit i nowoislandzka landið. My na szczęście mamy na kursie możliwość stosowania form nowych, więc wybieram je, bo przydadzą się nam bardziej, niż niestosowane już, archaiczne wersje 😉
A co dalej? Jeśli mamy do stworzenia formę określoną rzeczownika wraz z przymiotnikiem, mamy dwie możliwości: możemy użyć pierwszego sposobu, i między rodzajnik określony a rzeczownik w formie podstawowej wstawić przymiotnik odmieniony według deklinacji słabej albo do taki przymiotnik wstawić przed rzeczownikiem z postpozycyjnym rodzajnikiem określonym. Popatrzmy:
hinn stóri víkingur = stóri víkingurinn
hin væna borg = væna borgin
hit græna land = græna landið
Dla porządku wstawiam tutaj odmianę wszystkich trzech rodzajów przez obie liczby i wszystkie przypadki:
Przeanalizujmy, co tu się zadziało. Za każdym razem wstawiamy rodzajnik określony w odpowiedniej formie, zaś w opcji postpozycyjnej doklejamy go do odmienionego już rzeczownika! Jak już wiemy, doklejamy bez “h”, czasem jednak ucinamy również “i”, a to dlatego, żeby zgadzała nam się liczba sylab. Zauważmy, że wszystkie rodzaje posiadają tę samą końcówkę w dativusie liczby mnogiej: -unum.
Pamiętajcie, że każdy przypadek może skrywać jakieś tajemnice! Poza obowiązkowym przegłosem w miejscach, w których wymaga tego przypadek i liczba, a także obecność a (bo inne samogłoski nie przechodzą w ö) musimy pamiętać też o zgodności liczby sylab, która może wiązać się z deformacją końcówek lub tematu. Polecam sprawdzać odmiany każdorazowo dla każdego przymiotnika i rzeczownika na Wiktionary w angielskiej wersji (polska nie ma tak rozbudowanego słownictwa).
Grama to drama: Deklinacja słaba
Poznaliśmy już deklinację mocną rzeczownika i przymiotnika, czas więc na deklinację słabą! O co właściwie chodzi? Deklinacja słaba dotyczy rzeczowników kończących się na samogłoskę (przykłady poniżej). Deklinacja słaba dotyczy również przymiotników, ale w tylko w zestawieniach z rzeczownikami słabymi oraz w formie określonej.
Tym razem podaję dwie tabele, jedną dla rzeczownika, a drugą dla przymiotnika. W obu znajduje się po jednym przykładzie dla każdego rodzaju (liczba pojedyncza i mnoga) wraz z odmianą przez przypadki:
Widzimy, że końcówki dla deklinacji słabej są całkiem przyjemne i łatwe do zapamiętania. Dla rodzaju męskiego liczby pojedynczej nominativus ma końcówkę -i, ale accusativus, dativus i genetivus dzielą tę samą końcówkę -a. W liczbie mnogiej końcówki przypominają nieco końcówki deklinacji mocnej (por. nominativus i dativus), z kolei dla accusativa i genetiva są takie same: -a. Obowiązuje oczywiście zasada przegłosu w dativie!
W rodzaju żeńskim jest podobnie; nominativus liczby pojedynczej ma końcówkę -a, a pozostałe przypadki: -u. W liczbie mnogiej zaś nominativus i accusativus ma zawszę tę samą formę, z końcówką -ur, zaś dativus jest taki sam jak w deklinacji mocnej. Wyjątkiem jest genetivus, z końcówką -na. Zwróćmy jednak uwagę na przegłos – jest on obecny wszędzie, poza nominativem liczby pojedynczej i genetivem liczby mnogiej.
Warto w tym miejscu zapoznać się z częstym rzeczownikiem kona – kobieta, który z uwagi na samogłoskę na końcu słowa odmienia się według deklinacji słabej. Odmiana przebiega dość regularnie, z wyjątkiem formy genetivu w liczbie mnogiej. Popatrzmy:
Z kolei rodzaj nijaki w liczbie pojedynczej zawsze przyjmuje końcówkę -a. W liczbie mnogiej forma nominativu i accusativu jest taka sama, w dativie mamy znane nam już -um, a w genetivie -na. Tutaj też występuje przegłos.
A teraz czas na przymiotnik:
Zauważamy, że końcówki przymiotników odmienianych według deklinacji słabej są dla liczby pojedynczej niemal identyczne z końcówkami odpowiadających im pod względem rodzaju rzeczowników w deklinacji słabej: dla męskiego kolejno, -i, -a, -a, -a, dla żeńskiego -a, -u, -u, -u, a dla nijakiego: -a, -a, -a, -a. Nowość zachodzi w liczbie mnogiej: wszystkie rodzaje we wszystkich przypadkach otrzymują tę samą końcówkę -u.
Stwórzmy więc przykładowe zestawienia przymiotnika z rzeczownikiem słabym. Można je teraz śmiało odmieniać przez wszystkie przypadki 🙂 Pamiętajmy, że nawet jeśli dotąd odmienialiśmy wybrane przymiotniki według deklinacji mocnej, w zestawieniu z rzeczownikiem słabym muszą odmieniać się według deklinacji słabej! Powodzenia.
góður + bani –> góði bani (dobra śmierć)
ríkur + kona –> ríka kona (bogata kobieta)
nýr + hjarta –> nýa hjarta (nowe serce)
Za pomocą przymiotnika w deklinacji słabej tworzymy również formę określoną. Ale do jej tworzenia potrzebujemy zaimków określonych. Te opiszę w następnym poście.
Grama to drama: Przymiotnik
W ostatnim odcinku przybliżyłam Wam deklinację mocną rzeczownika. Teraz czas przyjrzeć się islandzkim przymiotnikom, a dokładnie deklinacji mocnej przymiotnika, bowiem deklinacji mocnej poświęcę oddzielny post. Zaczynamy!
Islandzkie przymiotniki odmieniają się przez liczby oraz rodzaje. Jak już wiemy z postu o rzeczowniku, w języku islandzkim istnieją trzy rodzaje: męski, żeński i nijaki. Wszystkie trzy mają swoje liczby mnogie, podobnie jest również z przymiotnikami. Przymiotniki odmieniają się również przez przypadki, a poniżej umieszczam tabele z przykładami przymiotników odmienionych według deklinacji mocnej. W odmianie przymiotników zachodzą te same zjawiska, np. przegłos. Dla ułatwienia umieszczam wszystkie trzy rodzaje w jednej tabeli (każda tabela to inny przypadek) i od razu obie liczby.
Zaczynamy od mianownika, czyli nominativusa. Jak widzimy, większość przykładowych przymiotników rodzaju męskiego ma tą samą końcówkę, co rzeczowniki rodzaju męskiego w liczbie pojedynczej, zaś w liczbie mnogiej dostrzegamy nową końcówkę – ir. Rodzaje żeński oraz nijaki tworzymy od formy podstawowej; odcinamy końcówkę męską mianownika (-ur) i w w przypadku rodzaju żeńskim liczby pojedynczej nie dodajemy nowej końcówki (ale zachodzi przegłos!), natomiast w liczbie mnogiej dodajemy – ar. Rodzaj nijaki w liczbie pojedynczej otrzymuje końcówkę -t, zaś w mnogiej nie ma żadnej końcówki, ale zachodzi przegłos, dlatego liczba mnoga rodzaju nijakiego wygląda jak liczba pojedyncza rodzaju żeńskiego. W przykładach góður oraz nýr dostrzegamy pewne oboczności (por. góður i gott) oraz wrostkowe “j” w nýjar (to hiatus, czyli rozziew). Natomiast odmiana przymiotnika gamall wymusza usunięcie samogłoski tworzącej dodatkową sylabę, dlatego w liczbie mnogiej mamy gamlir/ gamlar.
słowniczek: góður – dobry, ríkur – bogaty, langur – długi, vænn – przyjazny, gamall – stary, nýr – nowy.
W accusativie przymiotniki rodzaju męskiego przyjmują w liczbie pojedynczej końcówkę -an, zaś w liczbie mnogiej końcówkę -a. W rodzaju żeńskim tylko liczba pojedyncza zyskuje nową końcówkę -a (zwróćmy uwagę, że nie zachodzi tutaj przegłos!!!), liczba mnoga pozostaje taka sama. Przymiotniki nijakie są identyczne jak w nominativie, zgodnie z zasadą Nom Neutralis = Acc Pluralis, o której pisałam już w poście o rzeczowniku. Zwróćmy uwagę, że w przykładach gammlar oraz nýr zachodzą te same procesy, które dostrzegliśmy już w tworzeniu form nominativu.
W dativusie charakterystyczne jest to, że wszystkie rodzaje mają tę samą końcówkę -um w liczbie mnogiej i wszędzie zachodzi przegłos, dzięki czemu przymiotnik będzie brzmiał tak samo w każdym rodzaju. Co więcej, tak samo brzmiał będzie nawet przymiotnik rodzaju męskiego w liczbie pojedynczej. Inaczej zachowują się jednak liczby pojedyncze rodzajów żeńskiego i nijakiego; w żeńskim mamy końcówkę -ri (zwróćcie uwagę na wyjątkową formę gamalli!), a w nijakim -u. Co ciekawe, w formie nýrri dostrzegamy dodatkowe r zamiast j, ale tylko w liczbie pojedynczej rodzaju żeńskiego.
Na koniec genetivus. Tutaj w liczbie pojedynczej rodzaje męski i nijaki mają tę samą końcówkę -s. Rodzaj żeński ma natomiast końcówkę -rar. Wszystkie trzy dzielą końcówkę -ra w liczbie mnogiej, z wyjątkiem przykładu gamalla.
Teraz można już tylko zabawić się w łączenie przymiotnika z rzeczownikiem i odmianę przez wszystkie liczby, rodzaje i przypadki. Poniżej zamieszczam kilka przykładów, bawcie się dobrze 😉
djarfur víkingur – dzielny wiking
vænn fugl – przyjazny ptak
löng ferð – długa podróż
gömul borg – stare miasto
nýtt skip – nowy statek
ríkt land – bogata ziemia
Grama to drama: Rzeczownik
W dzisiejszej części mojego małego kursu języka (staro)islandzkiego, dowiemy się co nieco o islandzkim rzeczowniku. Z pewnością poznamy wiele islandzkich słówek (choć będzie to terminologia skupiająca się wokół świata wikingów), ale przede wszystkim zgłębimy fascynujące szczegóły odmiany rzeczownika przez wszystkie cztery przypadki gramatyki islandzkiej. Co więcej, dowiemy się czym jest deklinacja słaba i mocna (jestem przekonana, że ta klasyfikacja wywodzi się z wikińskiej wizji dzielenia wszystkiego i wszystkich na słabych i mocnych, tchórzliwych i dzielnych…) oraz z pewnością natkniemy się nie raz na zjawisko epentezy*.
*Epenteza zachodzi w Nominativie rzeczowników rodzaju męskiego i zazwyczaj są to nazwy własne, np. imiona i nazwiska. Być może spotkaliście się już z dwojaką pisownią nazwisk wielkich wikingów, pierwszych osadników Islandii. Weźmy przykład Ingólfura, założyciela Reykjaviku. Współcześnie nazywamy go właśnie Ingólfurem, ale w tekstach staroislandzkich częściej znajdziemy formę Ingólfr. Dzieje się tak dlatego, że obecne na końcu wyrazu r wygłosowe z czasem wymusiło obecność epentetycznego u. To ważna informacja, bo przyda nam się na późniejszym etapie odmiany rzeczowników.
Rzeczownik islandzki odmienia się oczywiście przez liczby (pojedynczą i mnogą) oraz posiada jeden z trzech rodzajów (męski, żeński, nijaki). Ciekawe jest to, że w odróżnieniu od języka polskiego, grupy mieszanej po islandzku nie określa się w sposób męskoosobowy, ale za pomocą rodzaju nijakiego. Do innych ciekawostek należy też to (co nie zdziwi osób uczących się języków obcych), że wiele rzeczowników jest innego rodzaju, niż w języku polskim. Np. woda (vatn) jest rodzaju nijakiego, podobnie jak land (kraj, ziemia) czy statek (skip), z kolei miasto (borg) jest rodzaju żeńskiego. Ja na szczęście nie muszę uczyć się rodzajów na pamięć, a przy dłuższej nauce islandzkiego z pewnością wiedza ta wchodzi do głowy w swoim czasie, dlatego nie będziemy się tym zbytnio przejmować i pracować na wąskim zbiorze słów.
Zaczynamy od deklinacji mocnej, czyli takiej, która dotyczy większości rzeczowników: kończących się na spółgłoski.
Na początek rodzaj męski w pierwszym przypadku – nominativie. W liczbie pojedynczej zauważamy końcówki -ur, -l, -n, -ø (tak będziemy oznaczać brak końcówki). Szczęśliwie, większość rzeczowników rodzaju męskiego deklinacji mocnej w liczbie mnogiej kończyć się będzie na -ar, są jednak wyjątki, takie jak maður (mężczyzna) – menn (mężczyźni). Już od początku musimy być więc uważni, bo nawet jeśli słowo posiada regularną końcówkę w liczbie pojedynczej, może mieć specjalną formę w liczbie mnogiej. My będziemy jednak pracować na przykładach regularnych, na dole postu podaję tylko odmianę maður dla zainteresowanych.
słowniczek: víkingur – wiking, bíll – samochód, steinn – kamień, fugl – ptak, biskop – biskup.
Uwaga! Pojawiają się rzeczowniki rodzaju męskiego z inną odmianą w liczbie mnogiej, tj. ich końcówka zamiast -ar brzmi -ir. Są to:
- salur – salir (sala, hala)
- bekkur – bekkir (ławka)
- gestur – gestir (gość)
- drykkur – drykkir (napój)
- vinur – vinir (przyjaciel)
Z kolei rzeczowniki deklinacji mocnej rodzaju żeńskiego nie mają charakterystycznych końcówek z liczbie pojedynczej, natomiast w liczbie mnogiej widzimy zawsze tę samą końcówkę -ir (mowa oczywiście o nominativie!).
słowniczek: borg – miasto, ferð – podróż, leið – droga.
W rodzaju nijakim (z góry przepraszam, ale polska nazwa formy neutrum brzmi strasznie, będę się jednak jej konsekwentnie trzymać, skoro używam już “męski” i “żeński”), zarówno w liczbie pojedynczej, jak i mnogiej, nie ma specyficznych końcówek, a nawet liczba mnoga równa się liczbie pojedynczej. Jest jednak jedno ale, widzimy je podkreślone w tabeli: a zamieniło nam się na ö. Dlaczego? Nastąpił tutaj przegłos, czyli a akcentowane zmieniło się na ö. Przegłos zawsze dotyczył będzie tylko samogłoski a, ale już nie dyftongu. Co więcej, podczas gdy akcentowane (pierwsze w wyrazie) a zmienia się na ö, drugie a w kolejności zmieniłoby się na u.
słowniczek: land – ziemia, kraj, barn – dziecko, skip – statek.
Mamy to? No dobra, to czas przejść do kolejnych przypadków!
Zauważamy, że w dativie liczby pojedynczej, rodzaj męski i nijaki mają tę samą końcówkę -i, natomiast rzeczowniki rodzaju żeńskiego nie mają żadnej końcówki. Z kolei wszystkie trzy dzielą tę samą końcówkę -um w liczbie mnogiej. Tu jednak czeka nas haczyk w postaci przegłosu. Nie możemy go pominąć!!!
Co tu się nawyrabiało! W accusativie rodzaju męskiego dla liczby pojedynczej nie widzimy żadnej końcówki, a to dlatego, że zasada tworzenia odmiany tego dativusa dla tej liczby i rodzaju brzmi: odetnij końcówkę. To oznacza, że odcięliśmy -ur w víkingur, a w jarl nie było co odcinać, bo nie ma on żadnej końcówki (zawsze pracujemy na rdzeniu słowa). W liczbie mnogiej zaś rzeczowniki rodzaju męskiego otrzymują końcówkę – a. Jeśli natomiast chodzi o rodzaje żeński i nijaki, czeka nas tu miła niespodzianka: forma accussativu dla obu liczb jest taka sama jak w nominativie! (może pamiętacie to z łaciny ;)). Dlatego końcówkę żeńską zaznaczyłam na różowo, jak w nominativie, a rodzaj nijaki nie ma końcówek (ale za to przegłos!).
W genetivie rzeczowniki rodzaju męskiego i nijakiego w liczbie pojedynczej otrzymują tę samą końcówkę -s, natomiast dla rodzaju żeńskiego tej liczby zauważamy końcówkę -ar. W liczbie mnogiej wszystkie trzy rodzaje mają tę samą końcówkę -a, która – co ważne – nie powoduje żadnego przegłosu (zmiany akcentowanego a na ö).
Czas na podsumowanie: odmiana rzeczowników deklinacji mocnej polega na doklejeniu odpowiednich końcówek do rdzenia słowa. Czasem można zauważyć pewne zależności, jak podobne końcówki dla wszystkich rodzajów w liczbie mnogiej, czy szczególną zasadę dotyczącą identyczności formy Accusativus i Nominativus dla obu liczb rodzaju nijakiego oraz rodzaju żeńskiego. Musimy również pamiętać o przegłosie, czyli zmianie akcentowanego a na ö w następujących sytuacjach: Nominativus rodzaju nijakiego liczby mnogiej, Accusativus rodzaju nijakiego liczby mnogiej oraz Dativus wszystkich rodzajów liczby mnogiej.
Na deser podaję jeszcze odmianę nieregularnego maður. Zauważmy, że pomimo nieregularności w rdzeniu słowa, niektóre końcówki zachowują się tak, jak w przypadku regularnych rzeczowników tego samego rodzaju (męskiego).
Kiedy opanujemy odmianę rzeczownika w deklinacji mocnej, możemy przejść do deklinacji słabej, a to nastąpi już w drugiej części posta.
Grama to drama: Wstęp
Jak doskonale wiecie, język staroislandzki to moja pięta achillesowa. Ale najlepszym sposobem na wzięcie tego byka za rogi jest solidna praca nad gramatyką, nie wykluczająca wkuwania. Dlatego planuję napisać kilka postów podsumowujących mój semestralny kurs/ wykład języka staroislandzkiego z doktorem Przemysławem Czarneckim na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Nie jestem filologiem (a jak już to bardziej szwedzkim), więc zrobię wszystko, żeby moje posty w tym zakresie były jak najbardziej merytoryczne, ale też zrozumiałe dla tych, którzy z filologią niewiele mają wspólnego 😉 Tak więc: zaczynamy!
Język islandzki – z czym to się je?
Język islandzki to język indoeuropejski, należący do grupy języków germańskich, podgrupy języków skandynawskich, a jeszcze dokładniej: języków zachodnioskandynawskich (wraz z językiem farerskim oraz norweskim nynorsk). Z uwagi na izolację i politykę puryzmu językowego, język nowoislandzki w dużym stopniu przypomina język staroislandzki. Dlatego nauka języka islandzkiego jest o wiele bardziej wymierna i efektowna niż np. nauka innych języków klasycznych (łaciny, greki), bo opanowawszy zasady gramatyki staroislandzkiej, jesteśmy w zasadzie gotowi do używania języka nowoislandzkiego. Tym bardziej, że w przyjętym na większości szkół i uczelni kanonie, często nauka języka staroislandzkiego prowadzona jest z nowoislandzką wymową (która akurat uległa dużej zmianie), choć opiera się przede wszystkim na tekstach staroislandzkich, których słownictwo nie przyda nam się podczas zakupów spożywczych (chyba że planujemy gawędzić z kasjerką o statkach wikingów i rodzajach dawnego uzbrojenia).
Nauka języka islandzkiego – wszystko jedno czy staro-, czy nowoislandzkiego – zawsze zaczyna się jednak od zapoznania się z islandzkim alfabetem i wymową głosek niepojawiających się w językach, które mamy zwyczaj znać. Islandczycy mają takie literki:
Mała dygresja. Ta przypominające polskie “o z kreską” literka “ó” jest właściwie winna mojej fascynacji Islandią. Kiedy ponad 10 lat temu zapoznałam się z twórczością zespołu Sigur Rós, byłam przekonana, że to jakiś awangardowy zespół z Polski (sic!). Na szczęście szybko wyprowadzono mnie z błędu i od tego momentu zaczęłam zgłębiać kulturę dalekiej Wyspy. Właśnie tak to się zaczęło – od “ó”, które po islandzku czyta się jak [ou] lub [oł]. Każda z islandzkich samogłosek z tym znakiem diakrytycznym ma właśnie specjalną wymowę: á [au/ał], é [je], í/ý [i]*, ú [u]**. Poza tym w spisie znajdujemy jeszcze ö, które czyta się jak szwedzkie ö czy norweskie/duńskie ø oraz dyftong: æ [aj], por. Æsir (Asowie). W tym momencie warto już nadmienić, że niektóre zbitki samogłoskowe zyskują inną jakość fonetyczną; dotyczy to ei/ey [ej] oraz au [öj], por. Laugavegur (główna ulica w Reykjaviku). Pozostałe samogłoski czyta się jak w języku polskim, ale: * i oraz y czytamy [y], natomiast ** u czytamy jak niemieckie [ü].
W alfabecie islandzkim pojawiają się również tajemnicze Þ/þ oraz Ð/ð, często zastępowane w tekstach polskich/ anglosaskich dyftongiem “th”. Wymowa tych głosek przypomina właśnie angielskie “th;, w przypadku Þ/þ jest to dźwięk [θ], jak “th” w słowie “thanks”, z kolei Ð/ð bliższe jest “th” w słowie “father” (w IPA, międzynarodowym alfabecie fonetycznym ten dźwięk zapisuje się zresztą islandzką literką ð). Poza tym islandzkie spółgłoski wymawiane są bezdźwięcznie (czyli np. d lub b będzie czytane jako [t] i [p]), ale głoska g ma aż cztery wymowy (w zależności od umiejscowienia w słowie, np. na początku wyrazu czyta się jako [k], por. gamalt, ale na końcu jako [χ], czyli takie gardłowe ch, por. dag). Co więcej, niektóre zbitki spółgłosek czyta się w specjalny sposób; dotyczy to ll, czytanego jako [tl], por. Eyjafjallajökull, nn, czytanego jako [n:] lub [nn], jeśli jest po samogłoskach historycznie długich (o czym poniżej), rn czytanego jako [rtn], por. barn, oraz zbitek pp, tt, kk i p/t/k + l/m/n, czytanych z preaspiracją, czyli dodatkowym “h” przed spółgłoską, por. kappi [kahpy], vatn [vahtn]. Uwaga! Preaspiracja zachodzi tylko w przypadku tych zbitek, a nie wszystkich podwójnych spółgłosek. Nie będzie jej więc ani w zbitce ll (bo wiemy już, jak się ją czyta), ani w przypadku zbitek dźwięcznych odpowiedników p/t/k, por. pabbi (tata), czytamy bez preaspiracji. Na czerwono zaznaczam przykładowe słowa, w których zachodzi preaspiracja:
Długość samogłoski
Jeśli poddaliście się już przy zasadach wymowy islandzkiej, nie martwcie się: dalej będzie tylko gorzej! Otóż w języku islandzkim bardzo ważne są długości samogłosek, one bowiem mają decydujący wpływ na wymowę oraz fleksję. Co to znaczy, że samogłoska jest długa? W niektórych językach, np. szwedzkim, długość samogłoski zachowała się, tzn. istnieje różnica między słowami matt i mat (w drugim przypadku a jest długie). W języku islandzkim długą samogłoskę możemy jeśli jest to samogłoska akcentowana, czyli pierwsza w słowie, historycznie długa (á,é,ó,ú,ý,í), albo dyftong (æ) i nie występuje po niej więcej niż jedna samogłoska, jest ona na pewno samogłoską długą, por. ár (długa) vs. árs (krótka). Wyjątkiem jest pojawienie się samogłoski przed zbitkami p/t/k/s + r/j/v, wówczas jest długa, por. titra (długie [y]). Oto przykłady długich samogłosek:
Gramatyka islandzka – charakterystyka ogólna
Gramatyka języka islandzkiego nie należy do prostych, ale – znając zawiłości języka polskiego – przynajmniej nie zaskoczymy się istnieniem deklinacji i koniugacji. Jest tu nawet niespodzianka, bo język islandzki posiada tylko cztery przypadki, a więc o trzy mniej niż nasz język ojczysty 😉 Kto miał kiedyś styczność z łaciną, będzie mógł odnaleźć w moich materiałach znane nazwy Nominativus, Accusativus, Dativus i Genetivus, bowiem to właśnie łacińskiej terminologii używa się w większości podręczników do nauki języka islandzkiego (choć oczywiście Islandczycy mają swoje własne określenia, które stosują). Podczas tego krótkiego kursu poznamy odmianę rzeczownika, przymiotnika oraz zaimków przez wszystkie cztery przypadki oraz liczby: mnogą i pojedynczą. W języku islandzkim istnieje deklinacja mocna (obejmująca większość rzeczowników i wszystkie przymiotniki) oraz deklinacja słaba (którą wymuszają rzeczowniki słabe, czyli takie zakończone na samogłoskę, oraz forma określona).
Najmniej miejsca poświęcimy czasownikowi. W odmianie czasownika islandzkiego można jednak znaleźć echa języków germańskich, na przykład występowanie czasu perfekt albo specjalne, nieregularne formy czasu przeszłego. Jest za to w islandzkim (nowoislandzkim) wiele przydatnych i łatwych do tworzenia form, które zastępują niektóre czasy, np. czas przyszły można wyrazić za pomocą ætla að (“mieć zamiar”, przypominające angielskie going to), do którego dodajemy czasownik w bezokoliczniku, dzięki czemu można uniknąć formy czasu przyszłego (choć samo ætla odmienia się przez osoby i liczby ;)).
Myślę, że tyle na początek wystarczy. Proszę się jednak nie zrażać i nie zostawiać mnie samej z gramatyką islandzką! Każdy rodzaj wsparcia się przyda, szczególnie, że egzamin już blisko 😉
Bibliografia
Przemysław Czarnecki, Málið að fornu og nýju. O języku Islandczyków, [w:] Roman Chymkowski, Włodzimierz Karol Pessel (red.), Islandia: Wprowadzenie do wiedzy o społeczeństwie i kulturze, Warszawa 2008, s. 45-57.
Większość przykładów pochodzi z zajęć doktora Przemysława Czarneckiego (wykład z języka staroislandzkiego, semestr zimowy 2018/2019, Uniwersytet SWPS).
Łaciny też nie ogarniam
Znowu nie poszłam wczoraj na islandzki.
Trochę dlatego, że byłam w pracy, a trochę dlatego, że wstyd mi zawsze na tych zajęciach. To już trzeci rok kiedy od nowa zaczynam swoją przygodę ze staroislandzkim. Najpierw chodziłam jako wolny słuchacz, potem z nadzieją, że będę mogła zaliczyć przedmiot awansem. Nic z tego nie wyszło i musiałam poczekać z oficjalnym wpisaniem wykładu do planu zajęć na trzecim roku. No i przyszedł trzeci rok, a na ekranie znane mi bardzo dobrze slajdy i zasady, które powinnam już przecież tak dobrze znać. Co roku są nawet te same przykłady, a ja nadal nic nie pamiętam. A zazwyczaj nauka języków przychodzi mi łatwo, szybko łapię reguły, nowe słówka same wchodzą do głowy. Co więc idzie nie tak?
Na pewno problemem nie jest brak motywacji. Islandzkiego chciałam się uczyć jeszcze przed studiami. Szukałam różnych kursów, ale kto chciał nauczyć się tego języka w Warszawie wie, że nie ma zbyt wiele możliwości. Kiedyś był podobno lektorat na UW, ale studenci szybko zniechęcili się do trudnego języka i pomysł upadł. Potem islandzki pojawił się w prywatnej szkole języków północy. Zapisałam się od razu i przebierałam nóżkami na pierwsze zajęcia. Atmosfera była świetna, wszyscy członkowie niewielkiej grupy mieli mnóstwo samozaparcia, w końcu byli wśród nas zapaleni fani Islandii. Dziwnym trafem jednak z kilkunastoosobowej grupy do następnego roku utrzymało się tylko pięć osób, ledwie stworzono dla nas grupę. A i my, którzy zdecydowaliśmy się na kontynuację nauki, uświadomiliśmy sobie, że po wakacjach nie pamiętamy nic. Trzeba było zaczynać niemal od początku.
Zaczynanie od początku to była nawet moja strategia przy każdym powrocie na wykład ze staroislandzkiego. Kupowałam nowy zeszyt i przepisywałam notatki ze starego, ładniej i staranniej, obiecując sobie, że tym razem będę uczyć się częściej i sumienniej. Ale z obiecywaniem sobie zawsze kończy się tak samo; gdybym kontynuowała naukę islandzkiego przez te wszystkie lata zamiast ciągle zaczynać od nowa, to pewnie mogłabym już rozmawiać z Islandczykami na proste tematy. A tak to wciąż tkwię w podstawowych zwrotach i muszę zawsze sprawdzać, jak się tworzy żeńską wersję dla Komdu sæll og blessaður (nawet żeby napisać tę popularną frazę musiałam poprosić o pomoc Google). Co dopiero pamiętać inne zasady gramatyczne, znać odmianę przez wszystkie przypadki, liczby i rodzaje. Nie mówiąc już o wszystkich wyjątkach, o pamiętaniu reguł takich jak zmiana tematu w przypadku występowania obok siebie danych samogłosek*…
Mówi się, że staroislandzki jest jak łacina północy. Coś w tym jest, bo z nauką łaciny szło mi tak samo opornie, jak z nauką staroislandzkiego. W obu przypadkach nauka opiera się na tekstach, wkuwaniu słówek i reguł gramatycznych. W obu przypadkach poznawanego języka nie używa się w sposób czynny, chyba że w ćwiczeniach typu “zmień z liczby pojedynczej na mnogą”. No i w obu przypadkach podkochiwałam się w moich nauczycielach.
Łacinę maglowaliśmy przez trzy lata liceum i dopiero na studiach zaczęłam porządnie się uczyć (może dlatego, że prowadząca była kobietą, a może dlatego, że koniecznie chciałam sobie udowodnić, że potrafię zmierzyć się z tabelkami wyjątków). Co z tego, skoro po obronieniu magisterki nie pamiętam już nic, a teoretycznie jako historyk sztuki powinnam łacinę znać. Tak samo jako skandynawistka powinnam znać staroislandzki, choć w odróżnieniu od moich zbuntowanych kolegów i koleżanek ze studiów, który traktują ten przedmiot jak historycy sztuki łacinę na pierwszym roku, ja naprawdę CHCĘ się go nauczyć. I już nie chodzi o tkwiące w mojej głowie przekonanie, że wykształconemu człowiekowi wypada znać języki “klasyczne”.
Raczej dlatego, że znać staroislandzki to prawie tak, jak znać nowoislandzki. Bo choć różnica między łaciną a włoskim czy francuskim jest ogromna, tak współczesny islandzki niewiele różni się od islandzkiego. Gramatyka i większość zasad dotyczących języka staroislandzkiego (a więc tego, którym posługiwano się w średniowieczu i w którym zostały spisane sagi**) dotyczy również języka nowoislandzkiego, w wielu przypadkach również słownictwo zachowało się do XXI wieku, choć czasem stare słowa otrzymują nowe znaczenia (np. kiedyś czasownik að lenda oznaczał kiedyś dopływać do brzegu, a dziś znaczy także lądować). Znajomość staroislandzkiego nie zawadza w nauce współczesnego języka Islandurów, tym bardziej, że zgodnie z przyjętymi normami wymowa tego pierwszego oparta jest na współczesnej fonetyce (trudno dowieść, jak wymawiano islandzki kiedyś, tak jak i w przypadku łaciny mądre głowy debatują między poprawnością veni, vidi, vici a łeni, łidi, łiki).
Tym samym staroislandzki ma przewagę nad łaciną, bo nie jest tak do końca językiem martwym. Łacina nie przyda nam się raczej w życiu codziennym (choć profesor od historii języka szwedzkiego może wzbudzić we mnie poczucie winy, kiedy pyta, co w XV-wiecznym dokumencie ze Sztokholmu może oznaczać łacińskie item. To jeden z tych momentów, kiedy wolę nie przyznawać się, że uczyłam się łaciny przez 5 lat swojego życia). Natomiast znajomość staroislandzkiego przyda się każdemu, kto tak jak ja próbuje zmierzyć się ze współczesnym islandzkim. Zmierzyć, bo po prześledzeniu dwóch części bezpłatnego podręcznika do islandzkiego Íslenska fyrir alla udało mi się osiągnąć tyle, że islandzki nie jest jednak dla mnie. Na ten moment zdarzają mi się momenty wielkiej radości, kiedy dzięki szwedzkiemu odszyfrowuję jakieś krótkie teksty, ale długa jeszcze droga przede mną.
Doktorat o sztuce islandzkiej to będzie kolejne wyzwanie i kolejny pretekst do nauki islandzkiego. Już w tym roku miałam “pocisnąć”, bo przecież muszę być w stanie czytać teksty w języku oryginalnym – ale jak to jest z obiecywaniem sobie, można przeczytać powyżej. Na ten moment obiecuję sobie nadrobić zaległy materiał z wykładu i zdać egzamin tak, żeby nie było mi wstyd przed prowadzącym. A potem znowu sobie obiecam…
*chodzi o zmianę a na ö w przypadku sylaby długiej (czyli akcentowanej), oraz a na u w sylabie krótkiej, np. gamall (isl. stary, mianownik liczby pojedynczej rodzaju męskiego) zamieni się na gömul (isl. stara, mianownik liczby pojedynczej rodzaju żeńskiego).
**trzeba jednak pamiętać, że błędnym jest powszechne przekonanie o tym, jakoby dzisiejsi Islandczycy swobodnie czytali XIII-wieczne sagi. Często lektura starych tekstów wymaga dodatkowego komentarza, a obecnie wydawane sagi są pisane uwspółcześnionym językiem, przy zmianie oryginalnego zapisu, np. epentetyczne u pojawia się w nazwach własnych: w starym tekście czytamy Ingólfr, obecnie zaś Ingólfur.