Konferencja Islandia: Geografia. Kultura. Społeczeństwo

IMG_4976

Za nami już najpiękniejsze ukoronowanie 10-letniej działalności, jakie mogliśmy sobie wymarzyć. W dniach 19-20 maja odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim pierwsza ogólnopolska studencko-doktorancka konferencja w całości poświęcona Islandii. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy organizatorzy odetchnęli wreszcie z ulgą – trzeba bowiem z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że wszystko odbyło się jak należy: prelegenci stawili się na swoich wystąpieniach, publiczność dopisała, ciastka na przerwę kawową były pyszne, a drobne techniczne usterki nie zepsuły ogólnego wrażenia konferencji: BYŁO WSPANIALE!

Pierwszego dnia spotkaliśmy się wszyscy o godzinie 9:00, aby z udziałem opiekuna naszego koła – doktorem Romanem Chymkowskim – dokonać oficjalnego otwarcia naszej konferencji. Doktor wspominał o naszej dotychczasowej działalności i pogratulował nam faktu, że obchodzący w tym roku swoje 40-lecie Instytut Kultury Polskiej (pod którego auspicjami funkcjonuje nasze koło naukowe) może do swoich działań dopisać także istnienie Studenckiego Koła Islandzkiego, a nasza historia stanowi aż 1/4 historii całego Instytutu 😉 Doktor Chymkowski nie zapomniał też wspomnień, że najnowsze naukowe opracowanianaukowe opracowania dotyczące Islandii zostały wydane właśnie przez SKI, co oczywiście nie miałoby miejsca bez udziału jego członków, ale też samego doktora oraz doktora Włodzimierza Pessela. Potem prezes SKI, Emiliana Konopka, zaprezentowała ową 10-letnią działalność SKI, ilustrując nasze dzieje filmikiem ze skaczącym Islandii dla Ciebie, która wysłała nam z Islandii wielką paczkę islandzkich słodyczy dla gości konferencji.

IMG_5084IMG_5104IMG_5109

Po powitaniu gości, w tym doktora Przemysława Czarneckiego, przedstawiciela konsulatu Islandii w Warszawie, Emila Remisza oraz wieloletniego ataché na Islandii, Michała Sikorskiego, nastąpiło oficjalnie rozpoczęcie obrad. Pierwszy panel GEOGRAFIA/GEOLOGIA, moderowany przez Agatę Sutkowską, składał się z interesujących wystąpień w bardzo kompleksowy sposób opisujących wyspę pod kątem geograficznym właśnie. Dzięki wystąpieniom specjalistów, w tym dwóch członków SKI – Juliana Podgórskiego i Jagody Kobuszewskiej, publiczność miała solidny wstęp do wiedzy na temat Islandii, która przydała się w następnych panelach.

Po pierwszej dyskusji mogliśmy kontynuować rozmowy i wrażenia po porannych wystąpieniach podczas przerwy kawowej, która była nie tylko okazją do konsumowania islandzkich słodyczy, ale także oglądania przepięknej wystawy zdjęć Zuzanny Konarskiej Beyond Adaptation. Na siedmiu kwadratowych zdjęciach autorka przedstawia nam swoje subiektywne spojrzenie na Islandię, jej detale i symboliczne elementy. Wystawa towarzyszyła nam przez całą konferencję i wielu słuchaczy wprost nie mogło oderwać od niej oczu!

IMG_4988IMG_5128

Drugi panel, moderowany przez Emilianę Konopkę, traktował o LITERATURZE/HISTORII. Tę pierwszą dyscyplinę dzielnie reprezentowała nasza klubowa specjalistka od literatury staroislandzkiej, Patrycja Strzeszkowska, mogliśmy też wysłuchać dwóch referatów na temat islandzkich Wikingów, z kolei inna członkini SKI, Karolina Wojciechowska, w sposób niezwykle pociągający opowiedziała nam o podobieństwach między Islandią a Finlandią, dwóch biegunach Skandynawii.

Po przerwie obiadowej zgromadziliśmy się na ostatni panel pierwszego dnia konferencji, mianowicie SZTUKI WIZUALNE, moderowany przez Aleksandrę Wilkos. Panel ten zdominowany był przez sztuki plastyczne, bowiem dwie klubowiczki: Agata Sutkowska i Emiliana Konopka, opowiadały o reprezentacji Islandii w sztuce, ale mogliśmy także posłuchać o rozwijającym się w Reykjaviku street arcie czy socjologicznej interpretacji najnowszych filmów islandzkich.

IMG_5166IMG_5192

Pierwszy dzień obrad zakończył się wydarzeniem towarzyszącym: spotkaniem spotkaniem z doktorem Jakubem Morawcem, doktorem Przemysławem Czarneckim i Anną Kaiper, współautorami książki Sagi islandzkie. Zarys literatury staronordyckiej.

Drugi dzień konferencji był wyjątkowo intensywny, bowiem rozpoczęliśmy obrady już o 8:30. Otwierającym panelem tego dnia była KULTURA/SPOŁECZEŃSTWO, moderowany przez Aleksandrę Wilkos. W tym panelu nie brakowało najpopularniejszych skojarzeń z Islandią; członkini SKI Aneta Feręczkowska opowiadała o elfach, nie brakowało jednak również tematów islandzkiej kuchni, puryzmu językowego, skomplikowanej genealogii czy typu islandzkiego dzieciństwa. Mieliśmy też okazję posłuchać o pierwszej wiosce ekologicznej na Islandii, Sólheimar.

Po przerwie kawowej zabraliśmy się do drugiego panelu, EKONOMIA/TURYSTYKA, który budził wiele emocji wśród naszych słuchaczy. Moderowany przez Jagodę Kobuszewską, był okazją do zanalizowania zachowań Islandczyków po kryzysie w 2008 roku, a także rozwijania islandzkiej gospodarki drogą przemysłów kreatywnych. Nasza klubowiczka Anna Czepiel porównywała z kolei polską i islandzką kulturę polityczną. Nie zabrakło także tematów stricte poświęconych turystyce, która – jak sądzimy – zbawiła większość naszych słuchaczy 😉

IMG_5229IMG_5239

Konferencję zamknęliśmy panelem POLACY NA ISLANDII moderowanym przez Annę Czepiel, tego bowiem tematu nie mogło zabraknąć. Prelegenci pod różnymi kątami prezentowali sytuację polskich imigrantów na wyspie, ale też próbowali scharakteryzować islandzkich migrantów w ogóle. Panel ten zamknął wieloletni prezes SKI, Łukasz Bukowiecki, swoim wystąpieniem “Islandia nie dla wszystkich”. Było to znakomite podsumowanie obu dni konferencji, a także zapalnik do pasjonującej dyskusji, którą musieliśmy przenieść do pobliskiej BrowArmii, gdzie przy piwie i w dobrych humorach dyskutowaliśmy na mniej lub bardziej islandzkie tematy jeszcze przez resztę wieczoru.

IMG_5333IMG_5344

Bardzo dziękujemy wszystkim organizatorom konferencji, przede wszystkim Julkowi Podgórskiemu, Oli Wilkos, Jagodzie Kobuszewskiej, Agacie Sutkowskiej, Karolinie Wojciechowskiej i wielu innym, bez których to wspaniałe wydarzenie nie doszłoby do skutku. Dziękujemy także naszym opiekunom oraz patronom. Mamy nadzieję, że wkrótce wydamy publikację pokonferencyjną, która dla wszystkich nieobecnych będzie namiastką tych dwóch intensywnie islandzkich dni.

autorką zdjęć jest Patrycja Wojtas – TUTAJ TAM

Ta ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Spotkanie wokół sag islandzkich

Na zamknięcie pierwszego dnia konferencji “Islandia. Geografia, kultura, społeczeństwo” (19 maja) zorganizowaliśmy spotkanie wokół książki “Sagi islandzkie. Zarys dziejów literatury staronordyckiej”. Do klubu Indeks zaprosiliśmy głównych redaktorów tej publikacji: doktora Jakuba Morawca, doktora Przemysława Czarneckiego i Annę Kaiper, którzy z humorem i pasją opowiedzieli o fenomenie sag islandzkich.

IMG_1139.JPG
Słowo fenomen jest tu całkiem uzasadnione, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której malutka wyspa na Atlantyku, do końca XIX w. cierpiąca biedę, staje się centrum twórczości literackiej na niespotykaną skalę. Sagi i badania nad nimi stały się globalnym trendem, który przeciął granice kulturowe i językowe.

Goście starali się odpowiedzieć na pytanie, co jest szczególnego w islandzkich sagach i na czym polegało… szczęście Islandii do swoich zabytków literackich. Europa średniowieczna tworzyła wszystko po łacinie, a większość sag jest po islandzku, co mocno definiowało odbiorcę. Islandczycy mieli szczęście, że żyją na wyspie odizolowani od niespokojnej Europy, bo kiedy powstał  w jakimś gospodarstwie domowym manuskrypt, to z dużym prawdopodobieństwem się zachował. – Mnisi  zostawili na wyspie księgi zanim uciekli przed Norwegami – zażartował historyk Jakub Morawiec. Mieli także szczęście  do języka – współczesne sagi nie wymagają z perspektywy Islandczyka wyjaśnień i tłumaczeń językowych, bo  na przestrzeni wieków język minimalnie się zmieni.

IMG_0085

IMG_1148

Islandczycy są dumni z sag. Umiejętność zachowania tradycji okazała się receptą na zaistnienie w skandynawskim świecie. Na poezji i prozie chciano budować swój kapitał  w stosunku do króla Norwegii, a potem Danii – kultura piśmiennicza miała świadczyć o wielkości kraju. – Nie było wielkich bitew i polityków, ale byli wspaniali literaci – bohaterowie narodowi – powiedziała Anna Kaiper, która specjalizuje się w sagach legendarnych.

– Byli mistrzami pisma. Utarło się na przykład, że skald musi pochodzić z Islandii, nawet jeśli w rzeczywistości tak nie musiało być – dodał Jakub Morawiec. Dbanie o literacką tradycję u Islandczyków wzięło się więc ze świadomości odrębności i kompleksu małego narodu, który czuł potrzebę wyróżnienia się, odróżnienia od innych.

IMG_1181

IMG_0089

W książce znajdziemy szeroki podział sag, stworzony na podstawie badań. Jednym z bardziej popularnych rodzajów są sagi legendarne. Jak przyznała Anna Kaiper, są trochę kiczowate, ale trudno się przy nich nudzić. Powstały trochę później od reszty, kiedy na Islandię spadło kilka nieszczęść (mała epoka lodowcowa, choroby, nie najlepsza sytuacja ekonomiczna), więc literatura pełniła funkcję eskapistyczną od tego co się działo. Islandczycy pisali o swojej złotej erze, słynnych bohaterach, którzy mogli być ich protoplastami.

Sagi pochodzą z XIII wieku i choć stanowią ciekawy sposób, by poznać ludzi z tamtych czasów, nie można się z nich uczyć historii wcześniejszej. – Saga oryginalnie znaczy historia, ale na tym zachwyt historyka się kończy – zażartował  Jakub Morawiec.
– Na Islandii przed długi czas jest ciemno i zimno, dobrym zajęciem było więc opowiadanie sobie ciekawych historii o przodkach. To literatura rozrywkowa i tak ją trzeba traktować – dodała Anna Kaiper.
Nie możemy mówić o konkretnych autorach sag, tylko kompilatorach, którzy  pozbierali i zapisali rożne opowieści. Każda więc występuje w więcej niż jednej wersji.

Przemysław Czarnecki powiedział więcej o tym, na ile traci się z oryginalnego przekazu podczas tłumaczeń sag. Zgodnie podziwiano osiągnięcia Apolonii Załuskiej-Stromberg w przełożeniach językowych sag i Eddy poetyckiej, ale także i te tłumaczenia nie są wolne od błędów i wypaczeń, które powstawały czasem przez to, że chciano ułatwić odbiór utworów.
Nowe tłumaczenia wymagają nawet więcej dystansu i dozy nieufności – stwierdził Przemysław Czarnecki, który w książce odpowiada m.in. za rozdział dotyczący sag biskupich. Te wymagają dużo wytrwałości od czytelnika i “cieszą się” mniejszą liczbą edycji. Wyróżniają się za to nietypowym bohaterem.

Goście zdołali omówić też krótko sagi królewskie, rodowe i przygodowe. Wyczerpujący opis wszystkich rodzajów sag znajdziecie oczywiście w  książce “Sagi islandzkie” –  zapraszamy do księgarń! Dobrze jest przeczytać to opracowanie,  zanim sięgnie się po którekolwiek z islandzkich zabytków literackich, ale, jak podkreślali goście,  nie jest to typowa lektura do poduszki.

IMG_1169

Dodatkowe informacje o Islandii i sagach przyniosły pytania od publiczności. Można się było dowiedzieć m.in. o tym, że  Islandia miała tylko dwóch świętych, a Wikingowie dotarli także na ziemie polskie (nawiązuje do tego saga o Jomswikingach). Dumnie odnotowujemy także uwagę jednego z członków SKI o tym, że brak bariery językowej między współczesnym  a dawnym islandzkim można uznać za mit,  istnieje bowiem pewna trudność w rozumieniu. Przemysław Czarnecki w odpowiedzi wyjaśnił,  że sagi owszem są opatrzone przypisami i wyjaśnieniami, ale to z powodu nieznajomości realiów tamtych czasów. Stabilność języka islandzkiego występuje na bazie gramatyki, ale przybywają i zmieniają się słowa. Niektóre wyrazy okazują się więc nierozumiane w szerszym kontekście, używanym w średniowieczu (np. “sima” dziś oznacza telefon, a dawniej linię łączącą dwa punkty).

IMG_1149

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Premiera “Baranów” w Muranowie

12654630_563060973844213_5786331614041847555_n

W czwartek 4 lutego reprezentacja SKI miała okazję zobaczyć przedpremierowo film “Barany. Islandzka opowieść” w warszawskim kinie Muranów. Kino przygotowało z okazji promocji filmu dwie niespodzianki: stand z możliwością zrobienia sobie zdjęcia w roli głównych bohaterów (a właściwie bohaterów drugoplanowych, bo przecież najważniejsze są tytułowe barany ;)) oraz spotkanie z reżyserem czarnej komedii – Grímurem Hákonarsonem. Opowiadał on najpierw na pytania prowadzącego, w tym o genezę powstania filmu i inspiracje. Była mowa o tym, że w ostatnich latach islandzka kinematografia upodobała sobie problem relacji człowiek-zwierzę. Dwa lata temu oglądać mogliśmy film “O koniach i ludziach”, w których na pierwszy plan wychodzą słynne kuce islandzkie, z kolei “Barany” to opowieść o owcach, których populacja jest trzykrotnie większa od populacji ludzi. Zarówno konie i owce to dwa gatunki zwierząt, które przyjechały na Islandię z pierwszymi osadnikami i do dzisiaj prawo reguluje wprowadzanie na wyspę innych gatunków tych zwierząt, aby nie “zepsuć” oryginalnych ras i uniknąć problematycznych chorób. Film Hákonarsona opowiada właśnie o wielkiej tragedii, jaką przynosi do pewnej islandzkiej doliny nigdy niespotykana tam choroba owiec – trzęsawka. Dowiemy się, że wizja utraty owiec, czasem jedynych towarzyszek życia islandzkich rolników, może doprowadzić bohaterów do niecodziennych zachowań, a nawet skruszyć wieloletni lód pomiędzy dwoma braćmi.

12695851_582172798597700_449700878_n.jpg

Reżyser opowiadał, że dorastał na jednej z takich farm, gdzie codzienność wyznaczała hodowla owiec. Sam ma świetny kontakt ze swoim starszym bratem, a inspiracją do opowiedzianej historii była prawdziwa historia dwóch braci, którzy pokłócili się o kobietę. Gdy ona ostatecznie uciekła z trzecim mężczyzną, obaj zamilkli na wieki, a ich domy bez wychodzących na siebie wzajemnie okien, wybudowane na tej samej działce, można oglądać do dzisiaj. Z kolei pierwowzorem postaci byli dziadek (to między innymi jego dziwne zachowania dały początek scenie z filmu, kiedy Gummi całkowicie nagi sobie paznokcie u nóg wielkimi nożyczkami), a także sąsiad-pijak, którego awantury i skłonność do zamarzania odbijają się w postaci Kiddiego.

7720256.3.jpgRecenzję “Baranów” możecie przeczytać już w dziale Film.

O ścieżce dźwiękowej do obrazu i jej autorze, Atli Örvarssonie, przeczytacie na Stacja Islandia.

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

O magii i runach

Za nami ostatnie (przynajmniej w tym sezonie!) spotkanie cyklu Islandzkie Opowieści dla Dorosłych. 26 czerwca w półmroku, przy dźwięku stukającego o szyby deszczu, rozmawialiśmy o magii i runach. I to w całkiem licznym gronie, bo oprócz pełnej sali towarzyszyli nam jeszcze goście – swoją głęboką wiedzą o mitologii i tradycji staroskandynawskiej i germańskiej podzielili się Marcin i Magda z Asatru Polska, portalu internetowego zrzeszającego wyznawców i sympatyków germańskiego politeizmu.

20150626_181736

20150626_181159

Słowo runa znaczy “tajemnica”, co całkiem pasuje do tego, że była to popularna, ale nie wszystkim znana sztuka. Runy to alfabet używany do zapisu przez ludy germańskie i w tym znaczeniu nie miały wiele do czynienia z magią, za to znajdywały zastosowanie zwyczajne i prozaiczne. Kupcy używali ich na targu, by oznaczyć swoim imieniem towar, ci, którzy nauczyli się pisać, ryli je na pamiątkę (“to napisałem ja na pamiątkę, że nauczyłem się pisać”), były też np. zapisem dialogu małżeńskiego. Przypominają współczesne pisanie uczniów na ławkach, zresztą żłobiono je  często właśnie w drewnie, bo było to dużo prostsze niż rycie w kamieniu. Teksty były krótkie, bo staronordycka kultura miała charakter mówiony, wiele rzeczy przechowywano w pamięci.

20150626_18455520150626_184749

20150626_184744

Ale runy były też stosowane do magicznych celów. I tu sprawa staje się bardziej skomplikowana… Zaproszeni specjaliści  asystowali prowadzącej Emilianie i na bieżąco wyjaśniali wszelkie nieścisłości, np. skąd runy dostali bogowie, a skąd ludzie? Goście przypomnieli genezę run, a więc opowieść o tym, jak Odyn wisiał na drzewie 9 światów (Yggdrasil). Magda zaznaczyła, że ludzie dostali od Odyna swój komplet run, a np. krasnale swój. Z kolei Marcin podkreślił, że run używano do wróżenia, ale bogowie mieli w odróżnieniu od ludzi do tego też bardziej specjalistyczne metody. Runy służyły różnym celom magicznym, sprawdzały się nie tylko jako rzucanie przekleństw, lecz także i miłosnego uroku.  Saga o Egilu mówi o fatalnej pomyłce w stosowaniu run: wyryte na tabliczce sprowadziły na dziewczynę chorobę zamiast miłości. Egil po zdrapaniu run wypowiedział morał historii: run nie powinien ryć ten, kto ich nie umie czytać, można bowiem zrobić nimi szkodę, a to trudne do opanowania narzędzie.

O obyczajach związanych ze stosowaniem run jako magicznych formuł dowiadujemy się z saga i poezji skaldycznej. Utwory te mówią o efektach rozmaitych run, np. wyryte na wewnętrznej stornie tarczy miały pomagać w walce albo służyły do tego, by wygłaszać piękne przemowy. Uczestnicy próbowali zgadnąć, jak można spotęgować działanie run. Powtórzenie danej runy dodawało mocy zaklęciu, stąd inskrypcje magiczne mają powtarzane litery czy zlepki run jako symbole mocy, a nie słowa. Jeżeli sprawa była ważna sprawa, to na kamień należało natrzeć krew tego, który pisał (w innych wypadkach krew ofiarnego zwierzęcia).

20150626_185717 20150626_184616 20150626_185900

Zgodnie z założeniem Islandzkich Opowieści, skupiliśmy się na tym, jak runy wykorzystywano w popkulturze. Ku zdumieniu słuchaczy od run pochodzi np. nazistowski znak SS albo znaczek bluetooth, który stanowi połączenie dwóch run (słowo bluetooth nawiązuje do Haralda Sinozębego, skandynawskiego władcy czasów średniowiecza). Współcześnie runy stosuje się jako tatuaże (np. imiona bogów), we wróżbiarstwie i ezoteryce (czy ogólnie mówiąc paranauce). Niektóre przypadki pojmowania run i kart runicznych bywają absurdalne i uproszczone do tego stopnia, że nie mają wiele wspólnego z tradycją germańską, i tak mamy np. runy na dobry związek i internetowe wróżby runiczne. W praktykach miesza się też systemy runiczne i inne kultury czy filozofie, np. dalekowschodnie (powstała nawet joga runiczna). Typowo XX-wiecznym wynalazkiem jest też historia “pustej runy”, z którą wiążą się względy czysto ekonomiczne.

A jak runy wykorzystują asatryjczycy? Wspólnota asatryjska nie ma swojej świętej księgi, w związku z czym każda grupa wyznaje własne zasady i pomysły. Marcin i Magda przyznali, że nie posługują się magią i runami, ale popularne bywają runy na talizmanach i prezentach czy stosowane jako ornamenty. W ich społeczności można przyjąć podział na grupy, z których jedna z run wróży, chce się dowiedzieć tego, co będzie, a druga stosuje je jako zaklęcia, czyli po to, by wpłynąć na to, co tu i teraz. Większość ludzi z kręgu asatryjczyków przejawia jednak zdroworozsądkowe podejście do run i magii, hołdując bardziej tradycyjnej skandynawskiej zasadzie mówiącej o tym, że trzeba być samowystarczalnym. Odczytywanie i układanie run wykorzystuje się więc po prostu do przemyśleń, zastanowienia się nad czymś z innej strony.

Zresztą w interpretacji układów runicznych występują niemałe problemy. Jedna runa bowiem ma wielość znaczeń i odniesień do pojęć. Runę rozumie się także jako dźwięk do wypowiadania, w magii wybrzmiewają jako technika wprowadzenia w trans. Tu mogliśmy wysłuchać zespołu z Norwegii, którego twórczość nawiązuje do staroislandzkiej pieśni i który w jednym z utworów prezentuje owo galdrowanie.

20150626_193148

20150626_19320120150626_19323020150626_193226

Na spotkaniu wielokrotnie podkreślaliśmy, że wróżenie z run to nie taka prosta sprawa. Także na koniec znów pojawiła się przestroga: lepiej run nie stosować, jeśli się nie wie, jak to robić.

A odczytywać runy uczyliśmy się na koniec, kiedy jako deser na stół wjechały ciasteczka runiczne. Każdy, przed zjedzeniem, mógł poznać bogate znaczenie swojej lukrowanej runy i aby to zrobić, do Marcina i Magdy ustawiła się bardzo długa kolejka… miłośników magii i łakoci 😉

20150626_193323 20150626_194105

20150626_19334120150626_19382720150626_194017

20150626_193134

Następne spotkanie z Klubem zapowiedziały poduszkowe maskonury i torby, których nieco więcej będzie można nabyć w niedzielę 28 czerwca  w warszawskim Balbarze, gdzie będziemy świętować swoje dziesiąte urodziny!

20150626_194421

20150626_194631

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Wikingowie: fakty i mity

Brudny brutal z rogatym hełmem czy schludny mężczyzna z grzebieniem, okaz zdrowia, a do tego robiący pranie co sobotę – jaki był wiking? Uwaga: popkulturowe stereotypy podsuwają błędne podpowiedzi.

W kolejnym spotkaniu z cyklu Islandzkie Opowieści dla Dorosłych, we wtorek 17 lutego, rozprawiliśmy się z szeregiem mitów na temat wikingów. Na pytanie, kto ogląda popularny serial o tym tytule podniósł się las rąk, ale na szczęście nie wszyscy dali się nabrać na wymysły scenarzystów i popkulturową wersję realiów historycznych. Niektórzy goście na widowni wręcz zadziwili swoją znajomością faktów i odkryć, czym świetnie uzupełnili temat spotkania.

Przed spotkaniem w radiu Kampus Emiliana Konopka opowiedziała, że zainteresowanie wikingami wypłynęło z samej literatury i sag islandzkich, gdzie tradycja wikingów jest wciąż żywa. Trudno jednak powiedzieć, kim byli wikingowie. Do odpowiedzi na to pytanie przybliżyło nas znacznie poprowadzone przez Emilianę wieczorne spotkanie w bibliotece Przy Zawiszy.

spotkanie wikingowie

Czasy wikingów to okres, kiedy powstawały współczesne państwa, Dania, Norwegia, Szwecja, przyjmowano chrześcijaństwo i wznoszono pierwsze miasta. Samo określenie wiking ma aż cztery źródła: osoba walcząca na morzu (vikingr), wyprawa morska (viking), ogólne określenie Skandynawów czy klasa wyższa – wojownicy.

Znamy dobrze mit łupieżcy, który gwałcił i rabował mieszkańców zamorskich krajów. Rzeczywiście wikingowie często podróżowali, zresztą przysłużyli się rozwojowi podróży statkami, ale niewielu kradło i łupiło. Na co dzień zajmowali się rodziną i gospodarstwem, chodzili na thingi i grywali w gry planszowe. A wypływali także po to, aby się uczyć na królewskim dworze, sprzedawać towary, poznawać świat. Byli żądni przygody, ziemi i wolności. I pewnie gdyby nie te cechy, nie udałoby im się dopłynąć do Ameryki przez Kolumbem. W zależności od okoliczności udawali się na Zachód i Południe w celu sezonowych pirackich grabieży, czasem dla handlu i zakładania faktorii kupieckich, a czasem wikińscy hawdingowie stawali na czele armii, by rozszerzyć zasięg panowania.

5761_grabienie-nadmorskich-osad

Nie przypominali kreskówkowego Obelixa (może poza rudymi wąsami). Byli wysocy (średnio 170 cm, czyli niemało jak na tamte czasy), zgodnie z ówczesnym kanonem męskiego piękna rozjaśniali włosy i splatali je w staranny warkocz z tyłu głowy, której wcale nie przykrywali hełmem z rogami (tak naprawdę odnaleziono tylko jeden hełm tego rodzaju). W każdą sobotę robili pranie (na Islandii sobota do dziś nazywana jest dniem prania), byli zadbani, czyści i zdrowi, a nawet odporni na choroby, także te genetyczne.

Odznaczali się także szczególnymi przymiotami charakteru: byli bardzo honorowi, hojni, gościnni i za wszelką cenę starali się nie łamać przysiąg (oznaczało to utratę honoru!). Prowadzili z reguły spokojne życie, ale nie brakowało im odwagi, siły fizycznej i bohaterskiej zdolności do niezwykłych wyczynów. Kodeks postępowania z ery wikingów zawarty był w… poematach. Jedna z części Eddy, Havamal, czyli Pieśń Najwyższego (Odyn), przekazuje w aforystyczny sposób staroskandynawską etykę, której głównymi podmiotami są germańscy wojownicy.

Wikiński sposób prowadzenia wojen i walk, a także imanie się pewnych źle widzianych praktyk (jak handel niewolnikami i niewolnicami dla usług seksualnych), były powszechne w tamtym czasie. Za to wbrew powszechnym skojarzeniom wikingowie przyznawali wysoki status i pozycję kobietom, które mogły decydować o sobie w ważnych sprawach.

Kiedy zasiadali do stołu, aby palcami jeść zakonserwowane mięso, nie popijali z ludzkiej czaszki. Choć popić piwo, miód i wino lubili, podobnie jak bawić się przy śpiewach skaldów, występach kuglarzy i akrobatów. I, co może trudno sobie wyobrazić, jeździli także na nartach.

Prawdziwi wikingowie, mimo że odbiegają od popularnych stereotypów, pozostają barwnymi postaciami. Trudno się dziwić, że ich podkoloryzowane wyprawy są dobrym tematem filmów przygodowych. Na pewno nie nadaliby się na bohaterów tragedii ani komedii romantycznych – brakowało wielkich porywów serca i walk o tą jedną jedyną ukochaną. Będąc wikingiem, postępowało się rozważnie, a troski znosiło w milczeniu.

A tutaj można obejrzeć prezentację i samemu przekonać się, czy dobrze oceniacie “fakty” i “mity” dotyczące Wikingów 😉 wikingowie

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Elfy i krasnoludki

Za nami druga odsłona cyklu “Islandzkie Opowieści dla Dorosłych”. Tematem przewodnim spotkania 16 grudnia były stworzenia, bez których trudno byłoby wyobrazić sobie nie tylko islandzką kulturę – elfy i krasnoludy.  Choć dzieliła je z pewnością uroda (na korzyść tych pierwszych), to miały one ze sobą więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać… Po mitologicznym świecie elfów i krasnoludów oprowadziła słuchaczy Emiliana Konopka.

10846497_10152598759342635_4881875881561995509_n

Na początku wysłuchaliśmy fragmentu Völuspy wyśpiewanej w języku islandzkim przez Annę Czepiel, która sama ułożyła melodię do tekstu (!). W tej pieśni pojawia się cały szereg imion, z których zdecydowana większość należy do karłów.

10836511_423566711124977_867868443_n

Ale możemy też usłyszeć imiona takie jak Gandalfr czy Vindalfr, które budzą skojarzenia z Alfami, zwanymi częściej elfami. Oba te rodzaje stworzeń pojawiły się na świecie w podobnym czasie. Istnieje nawet prawdopodobieństwo, że krasnoludy to po prostu inny, “ciemny” rodzaj elfów, ale o tym za chwilę…

Imion pada dużo, bo i krasnoludów żyje spora gromada. Rody karle mieszkają we wnętrzach gór i skał. Choć sami do atrakcyjnych nie należą, to potrafią tworzyć rzeczy wyjątkowo piękne.  Dzięki ich talentowi rzemieślniczemu powstały nie tylko atrybuty bogów, np. młot Thora, ale też przedmioty czysto ozdobne, których moc wcale nie była mniejsza. Jak dowiedzieliśmy się z mitu przeczytanego przez Paulinę Wisz, przekonała się o tym bogini Freya, silnie oczarowana Brisingamenem – błyszczącym naszyjnikiem wykonanym przez karły.

10872164_423566737791641_886175547_n
Z mitu wyłonił się obraz karłów, które nie lubią dawać nikomu wykonanych przez siebie skarbów, a jeśli już to robią, to za naprawdę wysoką cenę.  Stworzone przez Asów, choć na pewno nie na ich podobieństwo, krasnoludy były brzydkie, niskie, czasem garbate, kulawe, nawet podobne do zwierząt. Nie ruszą palcem, o ile nie mają w tym interesu, nawet jeśli będzie odgrywał się przed nimi Ragnarok – bitwa ostateczna. Całkiem inaczej niż waleczne krasnoludy znane z Tolkiena, które nawet przyjaźniły się z elfami. Choć w obu “wcieleniach” trudniły się kowalstwem i górnictwem. Miłośnicy fantastyki znają więc karły od dużo lepszej strony, tylko czy… prawdziwej?

Ludzka wyobraźnia nadała też wiele nowych cech mitycznemu pierwowzorowi elfów. Małe stworzonka o szpiczastych uszach ze świątecznych dekoracji nie przypominają stojącego wysoko w hierarchii rodu wysokich, pięknych, świetlistych i dumnych Alfów.  Snori Sturluson, autor Eddy prozaicznej, podzielił elfy na jasne, wymieniane wśród bogów, i ciemne, mieszkające pod ziemią. Możliwe, że tymi czarnymi elfami były właśnie karły. To by wyjaśniało pojawienie się w Voluspie ich imion obok siebie. Zaś te wspomniane bajkowe małe postacie nawiązują do wizerunku elfów w podaniach ludowych, gdzie opisywane są one jeszcze inaczej – jako ukryci ludzie. Małe, ale całkiem charakterne duszki, które podobnie jak ludzie lubią zabawę i tańce. Wychodzą ze swoich kryjówek w nocy, a jeśli natkną się wtedy na człowieka, sprawią, że ślad po nim zaginie. Nagradzają prezentami za postępowanie zgodne z ich życzeniem, a za obrazę potrafią rzucić urok. Islandczycy wiedzą, że nie warto z elfami zadzierać, dlatego uważają na te magiczne siły nawet przy tak ziemskich sprawach jak budowanie dróg.

10445128_10152598760747635_4458288410909446411_n

Po raz kolejny chcielibyśmy podziękować wszystkim przybyłym za wypełnienie sali po brzegi!
Zapraszamy na spotkanie o olbrzymach i olbrzymkach już 30 stycznia o godzinie 18:00 w tym samym miejscu 😉

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Skąd się wzięły wilkołaki na Islandii?

skąd się wzięły wilkołaki na islandii2

W chłodny, ponuro-jesienny wieczór 28 listopada w bibliotece “Przy Zawiszy” zgasło światło, zapaliły się świece (w bezpiecznej odległości od książek!) i rozpoczęła się godzina w mrocznej krainie islandzkich mitów. Odbyło się pierwsze spotkanie z cyklu “Islandzkie opowieści dla dorosłych” – opowieść o wilkołakach i motywie wilka w dawnej kulturze islandzkiej.

Grupa aktorska Mimochodem wcieliła się w członków rodu Volsungów, bohaterów sagi, w której pełno jest przygód i przede wszystkim ludzkich namiętności, pożądania, zazdrości, zemsty i siły, zwłaszcza rodzinnych więzów. Poznajemy też pradawny motyw zyskiwania przez człowieka zwierzęcej odwagi i waleczności. Signy, siostra Sigmunda, wysmarowała jego twarz miodem, aby uchronić ostatniego z synów przed pożarciem przez wilki. Zajęte smakowaniem miodu zwierzę włożyło język do ust Sigmunda, który skorzystał z okazji i go odgryzł, a następnie zabił potwora. To był zaledwie początek opowieści o zmianie Sigmunda i jego przyszłego syna w wilkołaki… 

SONY DSC

Po przedstawieniu historię motywu wilkołaka w popkulturze, a na pewno to, co stanowiło silną inspirację  dzisiejszych filmów o ludziach zamieniających się w wilki, a nawet tolkienowskiego “Hobbita”, wyjaśniła krótko Emiliana Konopka. W rzeczywistości przywdziane wilczej skóry przez bohaterów sagi i ich budząca się zwierzęca siła były bardzo…. ludzkie. Chodziło bowiem o wyzwalanie okrucieństwa w samym człowieku, dochodzeniu do głosu jego skorej do gwałtu natury. Była też mowa o berserkach, niezwykle odważnych i niepokonanych wojaków Odyna, o których czytamy w sadze o Egilu czy sadze o Njalu. Ich szał bojowy (berserkgang) powodowany urokiem boskim lub po prostu substancjami halucynogennymi sprawiał, że wyli zwierzęcym głosem, gryźli własne tarcze i zabijali wszystko, co stawało im na drodze. Nierzadko walczyli właśnie w wilczych skórach, skąd już tylko krok do interpretacji, że byli islandzkimi wilkołakami…

W drugiej części spotkania Piotr Piotrowicz przeczytał fragment mitu z Eddy o dzieciach Lokiego z pewną olbrzymką: Fenrirze, Hel i wężu Jormungandzie.  Życiu i członkom rodzin w mitologii nordyckiej daleko było jednak do normalności. Dzieci Lokiego były tak naprawdę potworami. Sam Fenrir był ogromnym wilkiem, który rósł i stawał się coraz bardziej niebezpieczny, a bogowie chcąc uniknąć problemów w przyszłości postanowili go związać pod pozorem zabawy. Wilk nie był jednak naiwny i zażądał, by jeden z bogów, Tyr, zagwarantował, że może on ufać bogom i wsadził swoją rękę do jego pyska…  Cały zbeletryzowany mit możecie przeczytać na blogu Patrycji Strzeszkowskiej.

SONY DSC

Kiedy już zebrani nie mogli nadziwić się temu, jakich dziwacznych bohaterów i ich fantastycznych przygód pełna jest literatura staroislandzka, w końcowej części, skomplikowaną i tak naprawdę ludzką naturę bogów wyjaśniła Patrycja Strzeszkowska. Ich słabości, typowo ludzkie przywary, ale i namiętne okrucieństwo, nadnaturalne moce i fantastyczne wyczyny sprawiają, że nordyccy bogowie w niczym nie przypominają, tego co znamy z chrześcijańskiego charakteru boskości. Stanowią za to doskonałą kopalnię dzisiejszych historii i motywów popkulturowych. 

SONY DSC

Wszystkich tych oryginalnych, archetypicznych historii zgormadzona tłumnie publiczność z uwagą wysłuchała i nagrodziła gromkimi brawami. Po skromnym poczęstunku i zakupie toreb z maskonurem, w których się już powoli specjalizujemy, goście zniknęli w ciemnej nocy, rozchodząc się do swoich domostw. 

10730844_10152567560972635_7510687169499101122_n

SONY DSC

Zapraszamy na następne spotkanie z cyklu! Już 16 grudnia o godzinie 18:00 w tym samym miejscu będziemy opowiadać o elfach i krasnoludkach.

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Wyjazd do stadniny Punktur

Koń islandzki to jeden z najpopularniejszych symboli Islandii. Pojechaliśmy do jedynej stadniny Icelanderów w Polsce, żeby poznać te zwierzęta bliżej.

SONY DSC

12 października 2014 roku członkinie SKI: Kasia Petruk, Aneta Feręczkowska, Paulina Wisz, Agnieszka Dziki i Emiliana Konopka udały się do Lwówka Śląskiego, a konkretniej do znajdującej się pod Lwówkiem miejscowości o przepięknej nazwie Dębowy Gaj. Naszym celem były odwiedziny w jedynej w Polsce stadninie kuców islandzkich, Punktur (http://punktur.pl/stadnina). Właściciele oprowadzili nas po stadninie, opowiedzieli nam o specyfice rasy Icelanderów, a także mieliśmy okazję wsiąść na grzbiety tych wyjątkowych koni i poznać ich chód – „tölt”.

SONY DSC

SONY DSC

Do stadniny dojechałyśmy około godziny 13:00 po długiej i męczącej podróży z Warszawy.  Przyjęto nas bardzo gościnnie i uraczono domowym poczęstunkiem, który zjadłyśmy w towarzystwie pracowników i gości stadniny. Podczas posiłku dowiedziałyśmy się trochę i historii samej stadniny – jej właściciele przyjechali do Polski z Holandii wraz z końmi, które mieli w tamtejszej stadninie, by założyć większe gospodarstwo. Specjalizują się w hodowli koni rasy Icelander i sprzedaży, a także prowadzeniu kursów jazdy na koniach. My okazałyśmy się nietypowymi gośćmi, bo pierwszymi, które chciały zobaczyć konie ze względu na samą miłość do Islandii 😉 Po poczęstunku Weronika i Łukasz zabrali nas na małą wycieczkę po rozległej stadninie.

Na początku Weronika opowiedziała nam o samych koniach ze stadniny Punktur. Właściciele przywiezli ze sobą z Holandii kilkadziesiąt okazów, a w Polsce narodziło się już nowe pokolenie. Większość koni to klacze. Nazywa je się imionami islandzkimi, w Punktur są to nazwy biorące się od gatunków kwiatów 😉

SONY DSC

Potem Łukasz pokazał nam same zwierzęta. Pierwsze spotkanie z końmi odbyło się w kameralnej atmosferze. Dzień był wyjątkowo gorący, dlatego konie – z naturalnie grubą skórą i specyficzną sierścią – schroniły się w cieniu drzew, niektóre nawet chłodziły się w niewielkim strumyku znajdującym się na ogromnych terenach stadniny. Żeby je odnaleźć musiałyśmy wraz z naszym przewodnikiem przedrzeć się przez zarośla niewykoszonego pastwiska (przecież konie muszą coś jeść!) i dostać do niewielkiego zagajnika, w którym się schowały. Konie okazały się niezwykle nieśmiałe, ale jednocześnie bardzo przyjazne. Po kilku chwilach dawały się głaskać i chętnie pozowały nam do zdjęć.

SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC

Konie obserwowały także nas.

SONY DSC

SONY DSC

Inne konie ukryły się w stajni. Niektóre z nich miały objawy choroby skórnej, egzemy, która uwidocznia się poprzeć linienie sierści. Jest to związane ze zmianami klimatycznymi, do których musi dostosować się zwierzę – jeśli jest mu zbyt gorąco, jego przyzwyczajona do mrozów sierść reaguje na nadmiar ciepła. Konie islandzkie są wyjątkową rasą ze względu na to, że mieszanie osobników z przedstawicielami innej rasy jest surowo zabronione. Zwierzęta, które przyjechały na wyspę wraz z pierwszymi osadnikami Islandii w IX wieku niewiele różnią się od dzisiejszych Icelanderów chociażby ze względu na to, że przez długie stulecia nie wpuszczano na wyspę innych koni, a ten, który opuścił ją nie mógł już na nią wrócić.

Koń islandzki – jaki jest każdy widzi?

Icelandery są stosunkowo niskie i dlatego czasem nazywa się je “kucami”. Ich budowa i siła wynikają z pierwotnych zadań konia na wyspie – było to zwierzę potrzebne w gospodarstwie. Wikongowie nie wyruszali raczej na wojny na koniach, tak jak to się działo w innych państwach średniowiecznych Europy. Nie oznacza to jednak, że obecnie nie są atrakcyjne pod kątem jeździectwa – wręcz przeciwnie!

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Tölt, czyli nietypowy chód konia islandzkiego

Najpopularniejsze rasy koni, np. arabskie, charakteryzują się diagonalnym chodem, to znaczy, że nogi konia podczas kłosu występują naprzemiennie. Konie islandzkie natomiast są przedstawicielami rzadszego chodu lateralnego (jednostronnego, bocznego). W stadninie Punktur zaprezentowano nam chody Icelandera. Najbardziej znanym chodem jest tólt, który udało nam się zobaczyć na własne oczy! Dźwięk uderzeń czterech kopyt o ziemię jest niezapomniany – “pokkepokkepopokkepokke”. Sekwencja stawiania kopyt jest taka sama jak w stępie, tylko z tą róznicą , że w stępie dwa albo trzy kopyta dotykają ziemi, a w tolcie jedno lub dwa.

SONY DSCSONY DSC SONY DSC SONY DSC

Na koniec same miałyśmy okazję przekonać się, jak dosiada się islandzkiego konia. Zanim założymy siodło, trzeba go przede wszystkim porządnie wyszczotkować. Po całodziennych przebieżkach wśród zarośli w sierści pełno jest rzepów i mchu, które – niewyczesane – obtarłyby konia po założeniu siodła. Poza tym do jazdy koń, jak i jeździec, musi być elegancki!

SONY DSC

Potem kolejno wsiadałyśmy na konia. Choć są one niskie i tak niełatwo było wsiąść za pierwszym razem, szczególnie jeśli nie miało się dotychczas dużego doświadczenia z jazdą konną. Łukasz pokazywał nam chody i chociaż na początku z boku wyglądało to fajnie, każda z czas czuła trochę stresu. A kiedy wyprostujesz sylwetkę i tym samym lekko dociśniesz siodła, koń rozumie to jako komendę, więc lepiej uważać!

SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC SONY DSC

Na zakończenie wizyty jeszcze raz udałyśmy się na spacer po gospodarstwie, żeby po raz ostatni spojrzeć na konie (i pożegnać się!).

  SONY DSC

Bardzo dziękujemy pracownikom i właścicielom stadniny Punktur za wspaniały dzień!
Wszystkim gorąco polecamy wizytę w stadninie. Te konie naprawdę trzeba poznać 😉

SONY DSC

SONY DSC

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

ORT – dwa dni z Islandią w Warszawie

ort

W maju 2014 roku wzięliśmy udział w organizacji „ORT – dwa dni z Islandią w Warszawie”. Pomogliśmy Instytutowi Książki w promocji Projektu ORT Wiersze z Islandii – Wiersze z Polski, co przejawiło się m.in. wystąpieniem na antenie Radia Kampus, gdzie opowiadaliśmy nie tylko o samym projekcie, ale również o działalności SKI.

Koniecznie zajrzyjcie na http://www.ort-project.eu/ – znajdziecie tam info o wszystkich artystach biorących udział w projekcie, a także tłumaczenia wierszy.

10177516_10152396272228194_8565910946883360450_n

Byliśmy również 17 maja 2014 roku na spotkaniu z islandzką poezją w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego.

Wieczór z poezją islandzką to uwieńczenie ORT-project, mającego na celu przetłumaczenie wierszy islandzkich na polski i polskich na islandzki. Wczoraj można było posłuchać wierszy trzech pokoleń islandzkich poetek: Lindy Vilhjálmsdóttir, Kristín Svava Tómasdóttir oraz Gerður Kristný z “symultanicznym” tłumaczeniem na polski. Artystki na pytanie, dlaczego ich poezja przepełniona jest melancholią odpowiedziały krótko, że to przez pogodę. Okazało się też, że na Islandii więcej jest osób piszących wiersze niż takich, którzy faktycznie ją czytają.

DSC_0536 DSC_0540 DSC_0542 DSC_0546

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Otwarcie polskiego konsulatu islandzkiego

DSC_0378

DSC_0379

Studencki Klub Islandzki został zaproszony na ceremonię oficjalnego otwarcia polskiego honorowego konsulatu islandzkiego, które odbyło się 14 maja 2014 roku. Reprezentacja SKI – Emiliana Konopka, Anna Czepiel i Łukasz Bukowiecki – poznała osobiście ambasadora Islandii Gunnara Snorriego Gunnarssona.

Z tej okazji SKI przygotowało upominki dla konsula i ambasadora – albumy podsumowujące działania Klubu pod auspicjami Uniwersytetu Warszawskiego i Wydziału Polonistyki.

Gratulujemy Konsulowi Bogusławowi Szemiothowi i życzymy wielu sukcesów!

10339074_538219562954609_324394917_n

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.