Z wizytą u Jóna Sigurðssona

Podczas mojego kwietniowego pobytu w Kopenhadze trochę przypadkiem natknęłam się na Jónshús, czyli dom Jóna Sigurðssona przy Øster Voldgade 12.

 

Tu właśnie żył, pracował i zmarł Jón Sigurðsson, najważniejsza postać islandzkiej walki o niepodległość. Dzień urodzin Jóna – 17 czerwca – został wybrany na datę najważniejszego islandzkiego Święta Narodowego, czyli Dnia Republiki związanego z odzyskaniem pełnej niezależności od Danii w 1944 roku. Ale dlaczego to właśnie Jón uznawany jest za ojca islandzkiej autonomii?

Urodził się w 1811 roku w Hrafnseyri w zachodniej Islandii. W wieku 18 lat przyjechał do Reykjaviku na studia, a trzy lata później – w 1833 roku – został studentem Uniwersytetu Kopenhaskiego. W tamtych czasach Islandczycy mogli uzyskać wyższe wykształcenie wyłącznie w Danii, dlatego w Kopenhadze mieszkało wielu młodych, energicznych studentów z głowami pełnymi pomysłów. Choć daleko od domu, to właśnie w stolicy Królestwa Danii zawrzały w nich uczucia patriotyczne, obserwując wydarzenia w Europie i szerzące się ruchy narodowo-wyzwoleńcze. Młodzi Islandczycy nie mieli jednak w planach wielkich rewolucji czy krwawych przewrotów – jak na studentów przystało, postanowili walczyć nie bagnetem, a piórem.

Tak powstało czasopismo Fjórnir, zrzeszające islandzkich patriotów. Ważną postacią środowiska był Jón, wówczas student filologii klasycznej i historii antycznej, który dla czasopisma pisał teksty o historii, języku i kulturze islandzkiej.  Interesował się dawną literaturą islandzką i sagami, dlatego jeszcze w Kopenhadze działał w Nordyckim Towarzystwie Starych Druków, a w 1814 roku wyjechał do Szwecji, by w archiwach Sztokholmu i Uppsali katalogować rękopisy związane z Islandią. Jako że w Kopenhadze studiował również politologię, zacząć studiować dawne islandzkie ustawodawstwo. Po powrocie do Danii założył Islandzkie Towarzystwo Literackie i zainteresował się islandzkimi rękopisami ze zbiorów Árniego Magnússona. Posiadał również własną kolekcję dokumentów i sag, które opracowywał i publikował.

Jón Sigurðsson na portrecie Þórarinna B. Þorlákssona

W 1841 roku Jón Sigurðsson założył polityczne czasopismo félagsrit, w którym pisano o Islandii i potrzebie odzyskania przez nią autonomii. Sigurðsson coraz częściej angażował się w politykę: brał udział w dyskusjach z królem Christianem IX na temat reaktywacji Althingu, islandzkiego parlamentu rozwiązanego przez Duńczyków w 1800 roku. Kiedy w 1845 roku przywrócono Althing, Jón wrócił na Islandię po 12 latach za granicą i został posłem islandzkiego parlamentu, wówczas jeszcze traktowanego jako ciało doradcze. Został członkiem islandzkiej Partii Patriotycznej i działał na rzecz uzyskania przez Islandię prawa do wolnego handlu oraz wprowadzenia reform gospodarczych i oświatowych. Silne starania Jóna i jego kolegów z partii doprowadziły m.in. do nadania Althingowi pełnej władzy ustawodawczej w 1867 roku oraz nadania Islandii konstytucji w 1874 roku. Jednak odzyskania pełnej autonomii, co nastąpiło 1 grudnia 1918 roku, Jón Sigurðsson niestety nie dożył.

Choć aktywnie działał na Islandii, będąc członkiem Althingu, na stałe mieszkał w Danii. Jeszcze przed wyjazdem do Kopenhagi na studia, zaręczył się ze swoją kuzynką, Ingibjörg Einarsdóttir, ale poślubił ją dopiero po powrocie na Islandię w 1845 roku. Od tego czasu para mieszkała w dwóch krajach na raz, przy czym do mieszkania na trzecim piętrze budynku przy Øster Voldgade 12 wprowadzili się w 1852 roku. Jón mieszkał tu aż do śmierci w 1879 roku.

Obejrzyj rolkę na moim Instagramie, żeby zobaczyć film z wnętrza domu.

Od 1966 roku budynek ten należy do islandzkiego Althingu i jest domem spotkań Islandczyków mieszkających w Kopenhadze. W 2018 roku, z okazji 100-lecia odzyskania przez Islandię autonomii, przygotowano w dawnym mieszkaniu Jóna i jego żony Ingibjörg wystawę poświęconą działalności pary na rzecz autonomii Islandii. W środku można oglądać autentyczne meble i pamiątki z lat 1860., aby poczuć domowy klimat i obecność jego dawnych właścicieli. Choć większość napisów jest po islandzku, warto tu wpaść, żeby obejrzeć pamiątki związane z najważniejszym Islandczykiem.

Na parterze znajduje się przestrzeń wspólna do spotkań i kulturalnych wydarzeń islandzkich, natomiast w piwnicy można odwiedzić islandzką bibliotekę, gdzie czekają na nas imponujące zbiory książek po islandzku oraz darmowa kawa i automat z islandzkimi słodyczami. Jeśli chcecie poczuć się jak w Islandii, ale bliżej Wam od Kopenhagi niż do Reykjaviku, jest to zdecydowanie dobry pomysł na wycieczkę. Po przekroczeniu progu Jónshús można naprawdę zapomnieć, że jest się w kraju bekonu i hygge, bo wszystko, co tu znajdziemy, jest na wskroś islandzkie.

Dzień Islandzki 2016

W piątek 17 czerwca po raz pierwszy udało nam się spotkać dokładnie w dniu þjóðhátíðardagurinn, czyli Islandzkiego Święta Narodowego, tzw. Dnia Republiki, czasem (choć niesłusznie) nazywanego Dniem Niepodległości. Jakkolwiek by się to święto nie nazywało, zebraliśmy się, aby świętować ważną rocznicę – 17 czerwca 1944 roku. Tego to właśnie dnia Islandia proklamowała się niezależną republiką i po wielu stuleciach zależności od Norwegii, a przede wszystkim Danii – zyskała całkowitą niepodległość.

O dążeniu Islandii do niepodległości opowiadała Karolina Wojciechowska. Wstępnie zarysowała okoliczności, w jakich Islandia straciła suwerenność, później zaś opisała, w jaki sposób kraj ten zyskał autonomię (po I wojnie światowej wchodzi w unię personalną z Danią w 1918 roku), a także jak doszło do przełomowej daty 17 czerwca 1944. Zacznijmy od roku: zgodnie z podpisaną z Danią unią, Islandczycy mieli po 25 latach sami zdecydować czy chcą oddzielić się od mocarstwa. I faktycznie, w czasach, kiedy Dania była zajęta działaniami podczas II wojny światowej, po 25 latach Islandczycy zdecydowali się zerwać unię. Na datę przewidzianego referendum w tej sprawie, które odbyło się w Thingvellir, wybrano 17 czerwca – datę urodzin Jóna Sigurðssona (1811-1879), postaci niezwykle ważnej dla budowania się islandzkiej tożsamości i potrzeby odzyskania niezależności.

13461367_636308896517423_2097464894_o

Imprezę zaczęliśmy z małym poślizgiem, bo choć planowaliśmy zacząć równo o 18:00, pogoda pokrzyżowała nam plany. Co prawda przez całe popołudnie i wieczór nie spadła ani kropla deszczu, a słońce pięknie świeciło, ale zrywał się porywisty wiatr (jak to na Islandii) i wichura ta wystraszyła chyba pierwszych gości, bo z początku przybywało ich niewielu. Miejscem naszej małej imprezy był jeden z domków fińskich przy Jazdów 10/8. To urocze miejsce wydawało się idealnym na czerwcowe spotkanie z grillem i muzyką, tyle tylko, że brakowało nam… prądu. Tak więc siedzieliśmy do późna oświetlając sobie drogę do łazienki świeczkami i grzejąc przy grillu (który z wielkim trudem udało się odpalić – nazwaliśmy go nawet odświętnie ReykjaGRILLEM – bo dymił nam dość intensywnie.)

O 19:44 zaśpiewaliśmy wspólne hymn islandzki w ramach akcji “Cała Polska śpiewa hymn Islandii”. Nie było łatwo, bo choć znaliśmy słowa i mieliśmy je zapisane w “uproszczonej wersji”, trudno było dorównać paniom i panom z islandzkiego chóru, których nagranie służyło nam za wzór. Tym samym trochę poczytaliśmy, trochę pofałszowaliśmy, ale koniec końców mamy nadzieję, że żaden Islandczyk nie czułby się obrażony. Cieszymy się też, że akcja miała swój efekt: otrzymaliśmy nagranie od Kuby i piękne zdjęcie Julii z flagą Islandii. Sami nawet nagraliśmy nasz występ, co (ze wstydem) prezentujemy na naszym Fanpage.

Zaraz po otrząśnięciu się z tego kulturowego szoku i posileniu się kiełbasą (serwowaliśmy także “islandzkiego” dorsza) oraz przywitaniu nowych gości, zabraliśmy się do turnieju wiedzy o Islandii “Jeden z dziesięciu”. W nawiązaniu do znanego teleturnieju, jednego z naszych ulubionych, rozegraliśmy gigantomachię (jakby powiedział Tadeusz Sznuk) – starcie gigantów, jeśli chodzi oczywiście o wiedzę na temat Islandii. Pytania były trudne, ale zawodnicy dzielnie sobie radzili i bardzo powoli dochodziliśmy do finału. Finaliści:Martyna, Piotrek i Kuba zakończyli swoją rundę dość szybko i nagrodę główną otrzymał Kuba. Potem jeszcze sprawdzaliśmy wspólne swoją wiedzę.

WP_20160617_20_14_38_Pro

Na zakończenie programu (ale nie wieczoru), Patrycja Strzeszkowska, nasza klubowa specjalistka od mitologii, zaaranżowała wspólną inscenizację kłótni Lokiego z udziałem gości. Wcielaliśmy się w różne postaci z mitologii nordyckiej, które po kolei obrażał Loki (w tej roli Piotr Piotrowicz), a choć ledwo czytaliśmy już nasze role w wieczornych ciemnościach, zachowaliśmy biesiadny charakter Lokasenny. Jak na biesiadę przystało: nie zabrakło mięsiwa i pitnego miodu (zwanego piwem), a także długich rozmów i dyskusji do północy.

13467740_636308926517420_261677583_o

Dziękujemy wszystkim przybyłym gościom oraz Towarzystwu Przyjaźni Polsko-Fińskiej za udostępnienie domku fińskiego, Adzie i Agacie ze Stacji Północ, które przekazały nam rożne fajne rzeczy na prezenty i nagrody uczestników imprezy oraz Klaudię i firmę Blue Iceberg, która ufundowała nagrodę główną w akcji “Cała Polska śpiewa hymn Islandii”.

13445890_636308503184129_1106395283_o13453145_10210062001334524_543652643_oWP_20160617_20_47_51_Pro

Ta ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.