Nie moja bajka

autor: Janina Ryszarda Szymkiewicz
tytułIslandia jak z bajki
rok: 2012
wydawnictwo: Arisa
liczba stron: 288

Islandzki elf o imieniu Kasia postanowił podarować mi swój egzemplarz rzadkiej książki. Pewnego dnia po prostu znalazłam ją w swojej skrzynce, reagując na paczkę jak dziecko.

Tej pozycji nie dostaniecie w Polsce. A przynajmniej nie znajdziecie jej w naszych księgarniach, bo została wydana na Islandii. W roku jej premiery można było ją kupić w niemal dowolnym punkcie na Wyspie. U nas to biały kruk i polowałam na niego od dawna, bo to na ten moment ostatnia z polskojęzycznych pozycji islandzkich, których jeszcze nie przeczytałam. “Islandia jak z bajki”, bo o tej książce mowa, zdążyła już więc w moim przeświadczeniu obrosnąć legendą. I choć co nieco o niej słyszałam, spodziewałam się literackiego Świętego Grala. Do lektury przygotowywałam się przez pół tygodnia, żeby wreszcie wygodnie usiąść z nią w fotelu podczas majówkowego weekendu. I połknąć w jeden, może dwa popołudnia.

Dobra, sama zaczynam snuć własne bajki. Tak naprawdę za lekturę zabrałam się tego samego dnia, kiedy książka do mnie dotarła. Tylko że był to już późny wieczór, a pierwsze strony były mało zachęcające. Ot, opis podróży po Islandii, pech chciał, że najbardziej klasyczny z możliwych – od Keflaviku na południe, przeciwnie z ruchem wskazówek zegara. W połowie pierwszego rozdziału ziewnęłam i zgasiłam lampkę przy łóżku. Już chciałam spisać lekturę na straty, ale obiecałam sobie, że podzielę się z Kasią moją opinią. Dlatego potrzebowałam wolnego dnia, kiedy zmęczenie nie znuży mnie bardziej niż sama opowieść. Z “Islandią jak z bajki” spędziłam więc majówkę na słonecznym balkonie:

I warto było dać książce drugą szansę. Tylko połowa wywodu to faktyczny opis podróży po Islandii. I żeby nie było: to nie jest tak, że każda relacja samochodowej rundy Jedynką jest według mnie nudna. Są ciekawie napisane książki, ale też takie, w których autora jest za dużo i jego subiektywne wtręty przeszkadzają w śledzeniu akcji. Powiedziałabym, że w powieści Janiny Ryszardy Szymkiewicz są obie te skrajności. W wielu momentach czuć lekkość pióra i czyta się tekst z ogromną przyjemnością, ale co kilka stron czekają czytelnika pewne zgrzyty, a więc to, co nazywam “wsadzaniem rozmówcom fragmentów przewodników do ust”. Jasne, możemy umówić się, że dialogi to czysta fikcja i że bohaterowie wcale nie o tym rozmawiali. Nie mamy nawet pewności, czy Janek i Hania to autorka i jej mąż, a może postaci zmyślone. Ale można pisać fikcję, która porywa. Niestety nie jest to możliwe, kiedy bohaterowie popisują się wiedzą faktograficzną i w zwykłym small-talku przy kawie rzucają datami, nazwiskami i specjalistycznymi terminami z islandzkiego. Rozumiem, że książka miała “bawić i uczyć”, czyli snuć opowieść i jednocześnie przywoływać fakty. W moim przypadku skutkowało to poczuciem irytacji, choć – gdyby wyrzucić ozdobniki i przytoczenia – dowiedzieć się można z tej pozycji naprawdę wielu ciekawych rzeczy. Nie można nie powiedzieć, że autorka nie odrobiła lekcji.

Podczas gdy rozdziały z serii “W trzydzieści dni dookoła Islandii” mają udawać relację z podróży, przeplatające je rozdziały prezentują wydarzenia z przeszłości, ale też jakby mocno podkolorowanej. Niezależnie od literackiej wartości tych fragmentów, są miłym odpoczynkiem od nazw geograficznych, liczb przejechanych kilometrów i wypitych podczas przystanków kaw. W nich dowiemy się więcej o życiu Polaków na Islandii, o przyjeździe na  Vestmannaeyjar  i podjęciu pracy w przetwórni rybnej pomimo wyższego wykształcenia. W tej fragmentarycznej opowieści brakuje jednak porządku, może nawet konsekwencji. Raz bohaterowie mieszkają na Wyspach, raz w Akureyri. Raz mają problem wypowiadać islandzkie imiona, a potem bez problemu rozumieją rozmowę Björk z pracownikiem hotelu. Może to nie są ci sami ludzie? Może to reprezentacja różnych emigrantów z Polski? A jednak ma się wrażenie, że to zawsze historia tego samego małżeństwa, od lat mieszkającego i pracującego na Islandii, a więc znającego Reykjavik jak własną kieszeń. Z kolei relacja z podróży pisana jest jakby z pozycji osoby, która po raz pierwszy zwiedza Islandię. Jak to pogodzić?

A może nie należy wymagać żadnej konsekwencji. Może należy traktować powieść jak podręcznik od historii i geografii. Czytać fragmentami, przewertować do momentu, który wydaje nam się ciekawszy. Pomijać partie, w których Hania/autorka chwali się swoją wiedzą, międzynarodowymi przyjaźniami, stołowaniem w drogich restauracjach i niemal poddańczą miłością swojego męża (tego ostatniego nie dało mi się przełknąć). A całość traktować raczej z przymrużeniem oka, bo choć bezsprzecznie autorka korzystała z wiarygodnych źródeł, popełniła kilka merytorycznych błędów. Nie są one jednak na tyle poważne, żeby je tu wymieniać. Czyta się to po prostu dobrze i łatwo łaknie wiedzę. Ale nie jest to lektura wyższych lotów.

Tyle z niespodzianek na minus. A zaskoczenie na plus? Zdecydowanie fragment poświęcony Grenlandii, bo nie spodziewałam się jej w książce o Islandii. Jako że sama coraz częściej sięgam po lektury związane z tą częścią świata, czytałam to z większą przyjemnością, bo odkrywałam mniej znane tereny. Z uśmiechem na twarzy czytałam na przykład o Tupilakach, mając w pamięci obejrzany niedawno jednym tchem serial Fortitude, kręcony na Islandii, ale dziejący się na Spitsbergenie. To, co łączy wszystkie te miejsca, ale dotyczy przede wszystkim Grenlandii, to problem postkolonialnej nierówności społecznej. Ta zdaje się zaskakiwać samą autorkę, jak gdyby odkrywała Amerykę niczym Leif Eriksson.

Wyzłośliwiam się, ale niestety w wielu miejscach forma trąci manierą innej, zniesławionej już książki o Islandii. Sam już tytuł zapowiada, że Islandia jest krajem z kosmosu, najlepszym i najpiękniejszym miejscem na świecie. Autorka zachwyca się każdym kamykiem i podrywem wiatru, wybierając tylko te elementy, które pasują do idealnego obrazka. Nie ma w tym nic złego, dopóki narracja nie staje się zbyt cukierkowa. Tu jednak nie tylko Islandia podlega idealizacji, czy może nawet hiperbolizacji, ale też miłość pomiędzy bohaterami, ich wiedza na temat Islandii czy zdziwienie miejscowych taką niebywałą znajomością Wyspy. W Islandii jak z bajki wszystko jest proste i piękne, no może z wyjątkiem szutrowych dróg i nieprzyjemnego pisku w samochodzie. No i koszmarów sennych, które budzą Janka w ostatnim rozdziale książki. Ale o co dokładnie chodzi w tym wątku, nie mam najmniejszego pojęcia. Na moje oko była to ostatnia okazja do popisu wiedzą na temat mitologii nordyckiej. I niestety – znowu – poprowadzona dość niezręcznie…

Trzeba jednak zaznaczyć, że to książka z 2012 roku, a czytam ją w 2020, mając na koncie niemal wszystkie książki o Islandii napisane po polsku w ostatniej dekadzie. Jestem więc już uodporniona na “zaczarowywanie” Islandii, ten styl, który jeszcze do niedawna był w modzie. Lecz – uwaga! – o Islandii można pisać inaczej. Można pisać o wadach, trudach, deszczu, wietrze, nieprzyjemnościach. To też jest Islandia jak z bajki. Tylko nie takiej, jaką znamy z dzieciństwa.

Bardzo dziękuję Kasi za ten podarunek. Mam taki pomysł, żeby podzielić się z Wami tym białym krukiem w ramach akcji “Stowarzyszenie Wędrującej Książki”. Szczegóły akcji znajdziecie na moim Facebooku i Instagramie. Jeśli jesteście zainteresowani wzięciem udziału, piszcie!

Jakie książki o Islandii czytać (i gdzie je znaleźć)?

Chcecie poczytać o Islandii, ale nie wiecie jakim pozycjom zaufać? A może nie wystarczają Wam wydawnictwa popularnonaukowe i chcecie sięgnąć po tekst merytoryczny, z długą bibliografią i wiarygodny?

Często pytacie mnie o sprawdzone pozycje o Islandii. Zawsze to pytanie o rekomendację mi schlebia, bo to znaczy, że naprawdę ufacie moim wyborom. Z drugiej strony za każdym razem gdy dostaję taką wiadomość, rzucam wszystko i śpieszę z odpowiedzią, rozpisując się na temat książek, które znam. Zapominając, że mogę przecież polecić recenzje z mojej strony, albo napisać taki oto gotowiec. Dlatego właśnie go piszę.

Nie chwaląc się, mam naprawdę sporą kolekcję literatury islandzkiej i książek o Islandii. Kiedyś kupowałam wszystko, co znajdowałam na polskim rynku, w ciemno płacąc każdą cenę za cokolwiek co miało w nazwie “Islandia”. Literatura piękna, reportaże, książki z podróży, przewodniki, książki naukowe.  Polowałam na starsze pozycje w internecie, a niektóre z nich dostawałam w spadku od dawnych członków Studenckiego Klubu Islandzkiego albo w prezencie od znajomych. Z jednej islandzkiej półki w końcu zrobiły się dwie (i to z rzędami jeden za drugim!), ale wciąż moja kolekcja nie jest kompletna. Niektóre pozycje pożyczyłam znajomym i nigdy ich nie odzyskałam, inne zostały na Islandii i wciąż tam na mnie czekają. Ale pomogę Wam znaleźć te, które moim zdaniem naprawdę warto znać (post o literaturze islandzkiej w polskim tłumaczeniu powstanie przy innej okazji).

Najstarsze publikacje

Pierwszą polskojęzyczną pozycją, w której pojawia się Islandia jest Islandia álbo Krotkie opisanie Wyspy Islandiy Daniela Vettera. Możecie znaleźć go w formie papierowej chociażby w Bibliotece UW, ale wersja elektroniczna została opublikowana na portalu Iceland.pl i jest ogólnodostępna. Jej fragmenty znajdziecie także w książce Piotra Milewskiego, opisującej podróż na Wyspę zainspirowaną najstarszym polskim przewodnikiem po Islandii.

Ze znacznie późniejszych (ale z mojej perspektywy równie starych) wydawnictw najważniejsze to Materiały o Islandii wydawane w latach 70.-90. przez Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Islandzkiej. Ich pełen wykaz znajdziecie tutaj. Możecie znaleźć je w zbiorach Biblioteki Narodowej, ale część z nich również została zdigitalizowana. W swoich prywatnych zbiorach posiadam chociażby tekst Andrzeja Marcina Dąbrowskiego Sztuka Islandii. Jeśli bylibyście zainteresowani, mogę wysłać mailowo! Jeśli z kolei znajdziecie te białe kruki wydane w papierze gdzieś na aukcjach lub w antykwariatach, koniecznie mnie o tym poinformujcie!

Pozycje naukowe

Jeszcze w XX wieku Materiały… Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Islandzkiej stanowiły niemal jedyne merytoryczne i wiarygodne źródło wiedzy o Islandii. Nie można jednak pominąć tutaj bogatego dorobku języko- i literaturoznawców, w tym przede wszystkim pani Margaret Schlauch, której pozycję Stare sagi islandzkie Wiedza Powszechna, Warszawa 1976) mam w swojej biblioteczce. Znalazłam ją na Allegro w fazie pierwszej fascynacji sagami islandzkimi, a była to na ten moment jedyna pozycja, która proponowała szerokie omówienie sag. Znajdziecie tu informacje o genezie sag, analizę najpopularniejszych gatunków oraz ich wpływ na późniejszą twórczość literacką. To prawdziwa perełka!

W nowym stuleciu, wraz ze wzrostem zainteresowania literaturą staroislandzką i Wikingami, wznowiono wiele sag i wydano je z obszernymi komentarzami specjalistów. Na mojej półce znajdują się pozycje z Księgarni Armoryka, która proponuje bogaty wybór sag oraz dawnych tekstów islandzkich z komentarzem. Dawne sagi ze wstępem wydaje również Wydawnictwo Chronicon związane z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach, dlatego autorami komentarzy i analiz są znani w środowisku skandynawistycznym doktor Jakub Morawiec oraz doktor Katarzyna Anna Kapitan. Godną polecenia publikacją o sagach jest również praca zbiorowa specjalistów z całego kraju – recenzowana już przeze mnie tutaj książka Sagi islandzkie. Zarys dziejów literatury staronordyckiej pod redakcją Jakuba Morawca i Łukasza Neubauera (Wydawnictwo naukowe PWN, 2015).

Jeśli natomiast szukacie pozycji poświęconych Islandii dzisiejszej, polecam Wam trzy publikacje Uniwersytetu Warszawskiego. Pierwsza z nich – i też pierwsze takie kompendium wiedzy o Islandii wydane w Polsce – to Islandia: Wprowadzenie do wiedzy o społeczeństwie i kulturze pod redakcją doktorów Włodzimierza Pessela i Romana Chymkowskiego (Wydawnictwo Trio Collegium Civitas, Warszawa 2009). Znajdziecie w niej teksty naukowe z różnych dyscyplin i pisane przez autorów z różnych ośrodków. Drugą publikacją jest Islandia. Etos amatora wydany przez Studencki Klub Islandzki pod redakcją Łukasza Bukowieckiego, Marty Czemarmazowicz i Włodzimierza Karola Pessela (Warszawa 2011). Natomiast najnowsza pozycja to Antologia naukowa. Islandia: Język. Naród. Natura (Warszawa 2018), który gromadzi teksty studentów i doktorantów badających Islandię. Wszystkie trzy pozycje możecie pobrać ze strony SKI w wersji PDF.

Dotąd wydano naprawdę dużo artykułów naukowych o Islandii, niektóre można znajdować na platformach takich jak Academia.edu czy Research Gate. Rozprawy doktorskie w wydaniach książkowych znajdziecie również na półkach księgarni specjalistycznych, a dwie z nich – Kino Islandii Sebastiana Jakuba Konefała oraz Polacy na Islandii Magdaleny Budyty-Budzyńskiej – zrecenzowałam na swojej stronie.

Czasopisma oraz wydawnictwa publicystyczne

Jeśli szukacie periodyków wydawanych na papierze, to istnieje tylko jedno znane mi polskojęzyczne czasopismo o Islandii, czyli ROK. Choć wydawany jest rzadko i dość trudny do kupienia poza Islandią, należy śledzić media społecznościowe redakcji, żeby upolować najnowsze numery. Z polskich czasopism wydawanych na Islandii wychodziła kiedyś Wyspa, a dla zainteresowanych islandzką sceną muzyczną polecam wydawany przez Polkę – ale po angielsku – Reykjavik on stage.

O Islandii można było także poczytać w specjalnym numerze czasopisma Zupełnie Inny Świat. Bardzo dużo tekstów o różnej tematyce znajdziecie też w Zewie Północy, który (podobnie jak ZIŚ) można znaleźć w Empikach albo zamawiać z wysyłką do domu.

W tej sekcji pragnę wspomnieć także wydawnictwo Krytyki Politycznej Islandia. Przewodnik nieturystyczny (Warszawa 2010). Jest to kompendium wiedzy na temat kultury, polityki i społeczeństwa islandzkiego, w postaci artykułów autorstwa tak Polaków, jak Islandczyków. Znajdziecie tu teksty naukowe, ale również wywiady, dlatego nie zaliczyłabym tej pozycji do stricte naukowej, a raczej – jak sam tytuł wskazuje – przewodnika dla czytelnika zainteresowanego Islandią nie tylko jako destynacją turystyczną.

Pozycje popularnonaukowe oraz beletrystyka

Jeśli jednak wolicie lektury prostsze i przyjemniejsze, na pewno przyda Wam się przewodnik po tym co czytać, a czego lepiej nawet nie kupować. W wysypie wydawnictw poświęconych Islandii łatwo można natknąć się na świetnie wypromowany i ładnie wydany tekst, ale wątpliwej jakości. Są też książki po prostu nudne, bo powielające znane już fakty, książki drogi bardzo osobiste (a więc sugestywne), oraz świetnie pisane reportaże, w tym najnowsza pozycja Bereniki Lenard i Piotra Mikołajczaka: Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii.

Jeśli dopiero chcecie poznać Islandię i szukacie pozycji, która w lekki sposób wprowadzi Was w ten kraj, muszę przyznać, że trudno będzie o książkę obiektywną. Na rynku znaleźć można głównie opisy podróży, które – choć okraszone dużą ilością ważnych informacji – czytelnikowi mogą wydawać się nudne, a nawet: przesadzone. Kogoś, kto zna Islandię bardzo dobrze mogą denerwować zachwyty autorów, ale jak na miłą lekturę, która pozwoli na podróż z perspektywy fotela, polecam Agnieszki Rezler Lawa, owce i lodowce. Zadziwiająca Islandia (Wydawnictwo Dolnośląskie, 2017) oraz Islandia. Czasem zielona Wyspa Wojtka Ziemnickiego (2014). Pierwsza z książek to opis podróży z rodziną, ale też pisana przyjemnie opowieść o Islandii z perspektywy turystki i miłośniczki Wyspy w jednym. Druga to zapis samotnej wyprawy rowerowej osoby zmagającej się ze stwardnieniem rozsianym. Znajdziemy tu wiele rozmyślań autora, ale też ciekawostek dotyczących Islandii.

Natomiast wśród subiektywnych opowieści o Islandii, których nigdy nie udało mi się zdobyć i przeczytać, należą:
Moja Islandia Magdaleny Anny Węcławiak (Novae Res, 2013) – dostępna podobno w polskich sklepach na Islandii oraz w księgarniach internetowych.
Islandia jak z bajki Janiny Ryszardy Szymkiewicz
(2012) – wydana na Islandii, trudno dostępna w Polsce.
Ultima Thule – głosy Islandii Krystyny Koneckiej
(Białystok 2018) – zbiór sonetów wydany po podróży autorki na Wyspę, nie znalazłam możliwości zakupu.

Edit: Prezenty urodzinowe, wśród nich kilka nowych pozycji islandzkich!

A jeśli interesuje Was opowieść z perspektywy emigranta, taką jest choćby książka Mirosława Gabrysia Islandzkie zabawki. Zapiski z Wyspy wulkanów (Pascal 2010), którą wciąż jeszcze możecie znaleźć w księgarniach. Czytałam tę książkę na początku mojej fascynacji Islandią, ale muszę przyznać, że już wtedy wydawała mi się zbyt subiektywna. Autor posługuje się specyficznym poczuciem humoru, który nie każdemu może przypaść do gustu. Jest to jednak gratka dla czytelnika ciekawego realiów pierwszej fazy polskiej emigracji na Wyspę w XXI wieku.

Z perspektywy literackiej o wiele milej czyta się natomiast książki Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Oparte na biografii autora, są jednak ciekawie konstruowaną fikcją literacką bazującą na geografii i i historii Islandii. Zaczytywałam się w Dom Róży. Krýsuvík (2006), który składa się na dwa dłuższe opowiadania, oraz w Zostawić Islandię (2016), uważane za symboliczne pożegnanie pisarza z Wyspą. 

Przewodniki

A jeśli od fantazji i lania wody wolicie suche fakty, na pewno dobrym źródłem wiedzy będą przewodniki. Ja przez lata opierałam się na jedynym dostępnym wówczas przewodniku po polsku, mianowicie wydawnictwie Pascala (Bielsko-Biała 2008). Przewodnik ten posiada bardzo solidnie opracowany wstęp, choć jest to już niestety w wielu miejscach pozycja zdezaktualizowana (na mapie Reykjaviku nie ma chociażby charakterystycznej Harpy). Obecnie na rynku znaleźć można wiele nowych wydawnictw, najnowsze to przewodnik wydany przez Bezdroża (2019).

Jeśli znacie jakieś książki, których tutaj nie wspomniałam, liczę na Wasze rekomendacje! A jeśli wiecie, gdzie znaleźć te, których szukam, również czekam na Wasze wiadomości! Miłej lektury w jesienne wieczory.