Koń islandzki to jeden z najpopularniejszych symboli Islandii. Pojechaliśmy do jedynej stadniny Icelanderów w Polsce, żeby poznać te zwierzęta bliżej.
12 października 2014 roku członkinie SKI: Kasia Petruk, Aneta Feręczkowska, Paulina Wisz, Agnieszka Dziki i Emiliana Konopka udały się do Lwówka Śląskiego, a konkretniej do znajdującej się pod Lwówkiem miejscowości o przepięknej nazwie Dębowy Gaj. Naszym celem były odwiedziny w jedynej w Polsce stadninie kuców islandzkich, Punktur (http://punktur.pl/stadnina). Właściciele oprowadzili nas po stadninie, opowiedzieli nam o specyfice rasy Icelanderów, a także mieliśmy okazję wsiąść na grzbiety tych wyjątkowych koni i poznać ich chód – „tölt”.
Do stadniny dojechałyśmy około godziny 13:00 po długiej i męczącej podróży z Warszawy. Przyjęto nas bardzo gościnnie i uraczono domowym poczęstunkiem, który zjadłyśmy w towarzystwie pracowników i gości stadniny. Podczas posiłku dowiedziałyśmy się trochę i historii samej stadniny – jej właściciele przyjechali do Polski z Holandii wraz z końmi, które mieli w tamtejszej stadninie, by założyć większe gospodarstwo. Specjalizują się w hodowli koni rasy Icelander i sprzedaży, a także prowadzeniu kursów jazdy na koniach. My okazałyśmy się nietypowymi gośćmi, bo pierwszymi, które chciały zobaczyć konie ze względu na samą miłość do Islandii 😉 Po poczęstunku Weronika i Łukasz zabrali nas na małą wycieczkę po rozległej stadninie.
Na początku Weronika opowiedziała nam o samych koniach ze stadniny Punktur. Właściciele przywiezli ze sobą z Holandii kilkadziesiąt okazów, a w Polsce narodziło się już nowe pokolenie. Większość koni to klacze. Nazywa je się imionami islandzkimi, w Punktur są to nazwy biorące się od gatunków kwiatów 😉
Potem Łukasz pokazał nam same zwierzęta. Pierwsze spotkanie z końmi odbyło się w kameralnej atmosferze. Dzień był wyjątkowo gorący, dlatego konie – z naturalnie grubą skórą i specyficzną sierścią – schroniły się w cieniu drzew, niektóre nawet chłodziły się w niewielkim strumyku znajdującym się na ogromnych terenach stadniny. Żeby je odnaleźć musiałyśmy wraz z naszym przewodnikiem przedrzeć się przez zarośla niewykoszonego pastwiska (przecież konie muszą coś jeść!) i dostać do niewielkiego zagajnika, w którym się schowały. Konie okazały się niezwykle nieśmiałe, ale jednocześnie bardzo przyjazne. Po kilku chwilach dawały się głaskać i chętnie pozowały nam do zdjęć.
Konie obserwowały także nas.
Inne konie ukryły się w stajni. Niektóre z nich miały objawy choroby skórnej, egzemy, która uwidocznia się poprzeć linienie sierści. Jest to związane ze zmianami klimatycznymi, do których musi dostosować się zwierzę – jeśli jest mu zbyt gorąco, jego przyzwyczajona do mrozów sierść reaguje na nadmiar ciepła. Konie islandzkie są wyjątkową rasą ze względu na to, że mieszanie osobników z przedstawicielami innej rasy jest surowo zabronione. Zwierzęta, które przyjechały na wyspę wraz z pierwszymi osadnikami Islandii w IX wieku niewiele różnią się od dzisiejszych Icelanderów chociażby ze względu na to, że przez długie stulecia nie wpuszczano na wyspę innych koni, a ten, który opuścił ją nie mógł już na nią wrócić.
Koń islandzki – jaki jest każdy widzi?
Icelandery są stosunkowo niskie i dlatego czasem nazywa się je “kucami”. Ich budowa i siła wynikają z pierwotnych zadań konia na wyspie – było to zwierzę potrzebne w gospodarstwie. Wikongowie nie wyruszali raczej na wojny na koniach, tak jak to się działo w innych państwach średniowiecznych Europy. Nie oznacza to jednak, że obecnie nie są atrakcyjne pod kątem jeździectwa – wręcz przeciwnie!
Tölt, czyli nietypowy chód konia islandzkiego
Najpopularniejsze rasy koni, np. arabskie, charakteryzują się diagonalnym chodem, to znaczy, że nogi konia podczas kłosu występują naprzemiennie. Konie islandzkie natomiast są przedstawicielami rzadszego chodu lateralnego (jednostronnego, bocznego). W stadninie Punktur zaprezentowano nam chody Icelandera. Najbardziej znanym chodem jest tólt, który udało nam się zobaczyć na własne oczy! Dźwięk uderzeń czterech kopyt o ziemię jest niezapomniany – “pokkepokkepopokkepokke”. Sekwencja stawiania kopyt jest taka sama jak w stępie, tylko z tą róznicą , że w stępie dwa albo trzy kopyta dotykają ziemi, a w tolcie jedno lub dwa.
Na koniec same miałyśmy okazję przekonać się, jak dosiada się islandzkiego konia. Zanim założymy siodło, trzeba go przede wszystkim porządnie wyszczotkować. Po całodziennych przebieżkach wśród zarośli w sierści pełno jest rzepów i mchu, które – niewyczesane – obtarłyby konia po założeniu siodła. Poza tym do jazdy koń, jak i jeździec, musi być elegancki!
Potem kolejno wsiadałyśmy na konia. Choć są one niskie i tak niełatwo było wsiąść za pierwszym razem, szczególnie jeśli nie miało się dotychczas dużego doświadczenia z jazdą konną. Łukasz pokazywał nam chody i chociaż na początku z boku wyglądało to fajnie, każda z czas czuła trochę stresu. A kiedy wyprostujesz sylwetkę i tym samym lekko dociśniesz siodła, koń rozumie to jako komendę, więc lepiej uważać!
Na zakończenie wizyty jeszcze raz udałyśmy się na spacer po gospodarstwie, żeby po raz ostatni spojrzeć na konie (i pożegnać się!).
Bardzo dziękujemy pracownikom i właścicielom stadniny Punktur za wspaniały dzień!
Wszystkim gorąco polecamy wizytę w stadninie. Te konie naprawdę trzeba poznać 😉
Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.
2 odpowiedzi na “Wyjazd do stadniny Punktur”