Jak doskonale wiecie, język staroislandzki to moja pięta achillesowa. Ale najlepszym sposobem na wzięcie tego byka za rogi jest solidna praca nad gramatyką, nie wykluczająca wkuwania. Dlatego planuję napisać kilka postów podsumowujących mój semestralny kurs/ wykład języka staroislandzkiego z doktorem Przemysławem Czarneckim na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Nie jestem filologiem (a jak już to bardziej szwedzkim), więc zrobię wszystko, żeby moje posty w tym zakresie były jak najbardziej merytoryczne, ale też zrozumiałe dla tych, którzy z filologią niewiele mają wspólnego 😉 Tak więc: zaczynamy!
Język islandzki – z czym to się je?
Język islandzki to język indoeuropejski, należący do grupy języków germańskich, podgrupy języków skandynawskich, a jeszcze dokładniej: języków zachodnioskandynawskich (wraz z językiem farerskim oraz norweskim nynorsk). Z uwagi na izolację i politykę puryzmu językowego, język nowoislandzki w dużym stopniu przypomina język staroislandzki. Dlatego nauka języka islandzkiego jest o wiele bardziej wymierna i efektowna niż np. nauka innych języków klasycznych (łaciny, greki), bo opanowawszy zasady gramatyki staroislandzkiej, jesteśmy w zasadzie gotowi do używania języka nowoislandzkiego. Tym bardziej, że w przyjętym na większości szkół i uczelni kanonie, często nauka języka staroislandzkiego prowadzona jest z nowoislandzką wymową (która akurat uległa dużej zmianie), choć opiera się przede wszystkim na tekstach staroislandzkich, których słownictwo nie przyda nam się podczas zakupów spożywczych (chyba że planujemy gawędzić z kasjerką o statkach wikingów i rodzajach dawnego uzbrojenia).
Nauka języka islandzkiego – wszystko jedno czy staro-, czy nowoislandzkiego – zawsze zaczyna się jednak od zapoznania się z islandzkim alfabetem i wymową głosek niepojawiających się w językach, które mamy zwyczaj znać. Islandczycy mają takie literki:
Mała dygresja. Ta przypominające polskie “o z kreską” literka “ó” jest właściwie winna mojej fascynacji Islandią. Kiedy ponad 10 lat temu zapoznałam się z twórczością zespołu Sigur Rós, byłam przekonana, że to jakiś awangardowy zespół z Polski (sic!). Na szczęście szybko wyprowadzono mnie z błędu i od tego momentu zaczęłam zgłębiać kulturę dalekiej Wyspy. Właśnie tak to się zaczęło – od “ó”, które po islandzku czyta się jak [ou] lub [oł]. Każda z islandzkich samogłosek z tym znakiem diakrytycznym ma właśnie specjalną wymowę: á [au/ał], é [je], í/ý [i]*, ú [u]**. Poza tym w spisie znajdujemy jeszcze ö, które czyta się jak szwedzkie ö czy norweskie/duńskie ø oraz dyftong: æ [aj], por. Æsir (Asowie). W tym momencie warto już nadmienić, że niektóre zbitki samogłoskowe zyskują inną jakość fonetyczną; dotyczy to ei/ey [ej] oraz au [öj], por. Laugavegur (główna ulica w Reykjaviku). Pozostałe samogłoski czyta się jak w języku polskim, ale: * i oraz y czytamy [y], natomiast ** u czytamy jak niemieckie [ü].
W alfabecie islandzkim pojawiają się również tajemnicze Þ/þ oraz Ð/ð, często zastępowane w tekstach polskich/ anglosaskich dyftongiem “th”. Wymowa tych głosek przypomina właśnie angielskie “th;, w przypadku Þ/þ jest to dźwięk [θ], jak “th” w słowie “thanks”, z kolei Ð/ð bliższe jest “th” w słowie “father” (w IPA, międzynarodowym alfabecie fonetycznym ten dźwięk zapisuje się zresztą islandzką literką ð). Poza tym islandzkie spółgłoski wymawiane są bezdźwięcznie (czyli np. d lub b będzie czytane jako [t] i [p]), ale głoska g ma aż cztery wymowy (w zależności od umiejscowienia w słowie, np. na początku wyrazu czyta się jako [k], por. gamalt, ale na końcu jako [χ], czyli takie gardłowe ch, por. dag). Co więcej, niektóre zbitki spółgłosek czyta się w specjalny sposób; dotyczy to ll, czytanego jako [tl], por. Eyjafjallajökull, nn, czytanego jako [n:] lub [nn], jeśli jest po samogłoskach historycznie długich (o czym poniżej), rn czytanego jako [rtn], por. barn, oraz zbitek pp, tt, kk i p/t/k + l/m/n, czytanych z preaspiracją, czyli dodatkowym “h” przed spółgłoską, por. kappi [kahpy], vatn [vahtn]. Uwaga! Preaspiracja zachodzi tylko w przypadku tych zbitek, a nie wszystkich podwójnych spółgłosek. Nie będzie jej więc ani w zbitce ll (bo wiemy już, jak się ją czyta), ani w przypadku zbitek dźwięcznych odpowiedników p/t/k, por. pabbi (tata), czytamy bez preaspiracji. Na czerwono zaznaczam przykładowe słowa, w których zachodzi preaspiracja:
Długość samogłoski
Jeśli poddaliście się już przy zasadach wymowy islandzkiej, nie martwcie się: dalej będzie tylko gorzej! Otóż w języku islandzkim bardzo ważne są długości samogłosek, one bowiem mają decydujący wpływ na wymowę oraz fleksję. Co to znaczy, że samogłoska jest długa? W niektórych językach, np. szwedzkim, długość samogłoski zachowała się, tzn. istnieje różnica między słowami matt i mat (w drugim przypadku a jest długie). W języku islandzkim długą samogłoskę możemy jeśli jest to samogłoska akcentowana, czyli pierwsza w słowie, historycznie długa (á,é,ó,ú,ý,í), albo dyftong (æ) i nie występuje po niej więcej niż jedna samogłoska, jest ona na pewno samogłoską długą, por. ár (długa) vs. árs (krótka). Wyjątkiem jest pojawienie się samogłoski przed zbitkami p/t/k/s + r/j/v, wówczas jest długa, por. titra (długie [y]). Oto przykłady długich samogłosek:
Gramatyka islandzka – charakterystyka ogólna
Gramatyka języka islandzkiego nie należy do prostych, ale – znając zawiłości języka polskiego – przynajmniej nie zaskoczymy się istnieniem deklinacji i koniugacji. Jest tu nawet niespodzianka, bo język islandzki posiada tylko cztery przypadki, a więc o trzy mniej niż nasz język ojczysty 😉 Kto miał kiedyś styczność z łaciną, będzie mógł odnaleźć w moich materiałach znane nazwy Nominativus, Accusativus, Dativus i Genetivus, bowiem to właśnie łacińskiej terminologii używa się w większości podręczników do nauki języka islandzkiego (choć oczywiście Islandczycy mają swoje własne określenia, które stosują). Podczas tego krótkiego kursu poznamy odmianę rzeczownika, przymiotnika oraz zaimków przez wszystkie cztery przypadki oraz liczby: mnogą i pojedynczą. W języku islandzkim istnieje deklinacja mocna (obejmująca większość rzeczowników i wszystkie przymiotniki) oraz deklinacja słaba (którą wymuszają rzeczowniki słabe, czyli takie zakończone na samogłoskę, oraz forma określona).
Najmniej miejsca poświęcimy czasownikowi. W odmianie czasownika islandzkiego można jednak znaleźć echa języków germańskich, na przykład występowanie czasu perfekt albo specjalne, nieregularne formy czasu przeszłego. Jest za to w islandzkim (nowoislandzkim) wiele przydatnych i łatwych do tworzenia form, które zastępują niektóre czasy, np. czas przyszły można wyrazić za pomocą ætla að (“mieć zamiar”, przypominające angielskie going to), do którego dodajemy czasownik w bezokoliczniku, dzięki czemu można uniknąć formy czasu przyszłego (choć samo ætla odmienia się przez osoby i liczby ;)).
Myślę, że tyle na początek wystarczy. Proszę się jednak nie zrażać i nie zostawiać mnie samej z gramatyką islandzką! Każdy rodzaj wsparcia się przyda, szczególnie, że egzamin już blisko 😉
Bibliografia
Przemysław Czarnecki, Málið að fornu og nýju. O języku Islandczyków, [w:] Roman Chymkowski, Włodzimierz Karol Pessel (red.), Islandia: Wprowadzenie do wiedzy o społeczeństwie i kulturze, Warszawa 2008, s. 45-57.
Większość przykładów pochodzi z zajęć doktora Przemysława Czarneckiego (wykład z języka staroislandzkiego, semestr zimowy 2018/2019, Uniwersytet SWPS).
Bardzo ucieszyłem się z tego wpisu, bo nie znalazłem w sobie jeszcze dość determinacji żeby się konkretnie zabrać za naukę islandzkiego. Tu uczknę trochę słówek, tam uczknę i o, ciągle niczego nie umiem 😀 No i może w końcu zacznę. Tę zbitą część o wymowie będę musiał sobie rozbić na mniejsze. Dzięki też za źródła; zaraz zorganizuję sobie książkę p. Czarneckiego.
Nie chciałam pisać wymowy wers po wersie, bo też nie jestem specjalistką, podałam tylko przykłady. Sama nie czytam jeszcze tak, jak się powinno. Ale powodzenia!