Poezja skaldyczna

Szwedzki pisarz doby romantyzmu, Per Daniel Amadeus Atterbom, w jednym ze swoich wierszy nazywa poetę romantycznego skaldem.

Przekonanie o średniowiecznym rodowodzie szwedzkiej, jak i norweskiej czy duńskiej, poezji nowoczesnej wywodzi się z popularnego w XIX wieku odwoływania się do tradycji wikińskiej i silnej inspiracji sztuką i kulturą (staro)islandzką. Poważanie dla islandzkich sag i poezji skaldycznej wydaje się kluczową cechą twórczości tego czasu i podstawą skandynawskiej literatury nowoczesnej. Dlaczego aby zrozumieć, dlaczego romantyczny poeta chciał nazywać się skaldem, warto dowiedzieć się, kim właściwie był skald i co kryje się za pojęciem poezja skaldyczna.

Czym nie jest poezja skaldyczna?

W ramach wstępu ustalmy dwie kwestie: literatura staroislandzka nie równa się sagom, a Eddy to nie jedyne przykłady poezji staoroislandzkiej. Tak więc poza świetnie znanymi, również w wielu polskich tłumaczeniach, XIII-wiecznymi sagami oraz Eddami, trzecim ważnym komponentem literatury staroislandzkiej są właśnie wierze skladów. Te z kolei w pewnym stopniu łączą się z pozostałymi; skaldowie pojawiali się w sagach jako ich główni bohaterowie (np. Saga o Hallfredzie Skaldzie Kłopotliwym, Saga o Egilu Skallagrímssonie), a forma i styl poezji skaldycznej do pewnego stopnia przypominały Eddy, i niektórzy badacze zakładają nawet, że średniowieczna publiczność nie rozróżniała obu gatunków. Mimo to poezję skaldyczną można scharakteryzować wyróżniającymi ją cechami.

sdr
Współczesne wyobrażenie Egilla Skallagrímssona.

Znani skaldowie

Po pierwsze, tym, co odróżnia Eddy od poezji skaldycznej jest to, że ta druga ma swoich poświadczonych autorów. Nawet jeśli za autora Edd uważa się Snorriego Sturlusona, spisał on raczej funkcjonujące w tradycji ustnej teksty, niż napisał je od nowa. Z kolei autorzy wierszy skaldycznych są znani, w końcu to na nich oparty został fenomen skalda, jako wzorcowego barda, poety będącego nie tylko znakomitym twórcą, ale też posiadającym umiejętność władania słowem w celach politycznych i społecznych. Do znanych nam skaldów należeli wymienieni już Hallfred i Egill oraz ponad 300 innych, tworzących między 800 a 1200 autorów, których wymienia Skáldatal (Spis Skaldów).

Znamy życiorysy wielu znanych skaldów, opowiadają je chociażby sagi. Z nich dowiadujemy się, że byli to często mężczyźni o nieatrakcyjnym wyglądzie (np. Egill miał nieproporcjonalnie dużą głowę, co czyniło go brzydkim). Z uwagi na niewyparzone buzie nie byli oni też szczególnie lubiani jako osoby prywatne, ale jednak zawsze podkreślano ich niezwykły talent oratorski i umiejętność posługiwania się słowem. Skaldowie często pełnili funkcję nadwornych poetów, a za swoje panegiryki otrzymywali zapłatę. Można więc powiedzieć, że był to dobrze opłacany zawód łączący się z prestiżem.

Cechy utworów skaldycznych

Utwory skaldyczne traktowały najczęściej o sprawach bieżących: komentowały wydarzenia, opisywały bitwy, krytykowały lub czciły władców, schlebiały mecenasom skalda. Poezja skaldyczna sama w sobie nie jest traktowana jako odrębny gatunek poetycki, ale w ramach niej powstawały konkretne typy utworów. Poza wymienionymi już panegirykami, czyli utworami na część czegoś lub kogoś, skaldowie tworzyli też erfikvæði, utwory funeralne, pisane z okazji śmierci władcy, poematy genealogiczne, w których przedstawiano rodowód władcy, a także ekfrazy (opisujące sceny mitologiczne przedstawione w formie materialnej, np. na skale lub elemencie uzbrojenia, por. homerycki opis tarczy Achillesa).

Przybierały one różne formy: drápa, flokkrvísur, dræplingr oraz lausavísa. Pierwsza z nich, drápa, to utwór składający się z długich serii zwrotek z powtarzającymi się refrenami (stef) pomiędzy nimi. Krótsze, składające się ze zwrotek, ale pozbawione refrenów formy to flokkrvísur lub dræplingr. Lausavísa był natomiast pojedynczą zwrotką pisaną w dróttkvætt, prawdopodobnie w tej formie recytowano improwizowane utwory podczas uczt i spotkań.

Pozostałe formy to np. poematy miłosne (mansǫngvar, dosł. pieśń niewolnicy). Były to teksty opiewające przedstawicielki płci przeciwnej, jednak  – jak sama nazwa wskazuje – z dzisiejszej perspektywy nie określilibyśmy ich za piękne i w sprawiedliwy sposób ukazujące kobiety. Wystarczy tylko sięgnąć po przykładowe określenia kobiet pojawiające się w skaldycznych wierszach miłosnych: bríkar bjórs (“beczka piwa”) czy lofðungr lauks (“lipa cebul”), żeby zrozumieć wyrafinowanie skaldycznej metaforyki. Są też i milsze określenia, np. þellu dregla (opiekunka domostwa) lub hyggju stríð (“prowokująca do walki umysłu”). Badacze twierdzą, że skaldyczne poematy miłosne inspirowane były twórczością trubadurów, co nie dziwi w świetle licznych zapożyczeń kontynentalnych w późnych sagach (np. pisanych na kształt chansons de gestes).

Zdecydowanie negatywny charakter miały níðvísur, czyli pieśni mające na celu oczernić lub obrazić kogoś. Najczęściej adresatami takich poematów byli “niemęscy” mężczyźni, gdyż męskość stanowiła najważniejszą cnotę w średniowiecznym świecie wikingów. Ci, który zhańbili się tchórzostwem na polu walki czy w przebiegu procesu sądowego, karani byli wyzwiskami mającymi konotacje żeńskie lub seksualne. Taki rodzaj obrażania wyraża forma retoryczna ergi.

Kenning i heiti

Do tego potrzebny był odpowiedni język: najczęściej skomplikowany i pełen znanych już np. z poezji eddycznej zabiegów i środków stylistycznych. Najbardziej charakterystyczne z nich to kenning i heiti. Ten pierwszy to przenośna zbudowana z długich złożeń rzeczownikowych. Kenning to rodzaj peryfrazy, omówienia, w ramach którego nie nazywa się rzeczy wprost, natomiast tworzy się określenie zastępcze, składające się ze słowa podstawowego oraz jednego lub więcej wyznaczników. Kenningi często miały charakter skostniałej, utartej formy, która funkcjonowała w tradycji (a więc autor niekoniecznie budował ją sam, tylko czerpał ze starszych utworów). Najbardziej popularne kenningi wiązały się ze słowami “król”, “morze”, “wojownik”, “statek”, co mówi wiele o pojmowaniu świata przez średniowiecznych Skandynawów. Niektóre pojęcia traktowano niemal zamiennie, np. koń i statek, jako że oba były środkami transportu wikingów. Wyraża to chociażby kenning fiskajarðar hestur (“koń z ziemi ryb=morza”), który stosowany był jako określenie na statek (skip).

kenningi

Z kolei heiti można rozumieć jako synonim, czyli stosowanie pojęcia bliskoznacznego dla zastąpienia oryginalnego słowa. Chodziło tu nie tyle o urozmaicenie języka i unikanie powtórzeń, ale używanie słów poetyckich, pochodzących z wysokiego rejestru w miejsce tych używanych w języku codziennym, np. jór (rumak) zamiast hestur (koń). Bywają też heitar bardziej wyszukane, które zrozumieć można wyłączne z kontekstu, takie jak salt (sól) dla określenia morza (sjár). Tego rodzaju synekdochy oraz metonimie pojawiały się dla jakiegoś zjawiska tylko za pomocą jego części, np. część statku (barð) zastępowała cały statek.

uwaga

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o samej formie poezji skaldycznej. Jak wspomniano, nie różni się ona bardzo od wierszy w Eddach, np. wykorzystane metrum często jest takie samo jak w Eddach. Wyróżnia się różne formy metryczne obecne w poezji staroislandzkiej: fornyrðislag, ljóðaháttur, málaháttur, kviðuháttur, które opierają się często na zabiegu aliteracji. Istotną cechą charakterystyczną poezji skaldycznej jest zastosowanie dróttkvætt, metrum dworskiego, który był bardzo wyszukany i wymagał od skalda naprawdę niezwykłych umiejętności. Takie utwory są często niemal nieprzetłumaczalne, ale wstawiam tutaj znalezione przeze mnie tłumaczenie na język angielski. Można porównać go z wersją oryginalną, w której zaznaczone jest metrum. W ramach ćwiczenia można poszukać tu heiti i kenningów:

wiersz
Fragment utworu autorstwa Egila Skallagrímssona. Źródło:  Skaldic Poetry: A short introduction (patrz bibliografia).

Jak widać, skald nie był to zwykły poeta, ale artysta cechujący się niezwykłym talentem oratorskim (w większości przypadków utwory wierszowane recytowano z pamięci, a nawet tworzono je na zasadach impromptu podczas uczt) oraz posługujący się wyszukanym językiem. Sama pozycja poezji w średniowiecznym świecie skandynawskim była szczególna, czego dowiadujemy się z mitologii. Skoro sam Odyn musiał oddać swoje oko, aby poznać tajemnicę poezji, a późniejsi poeci pili magiczne trunki, by z ich ust sączyły się piękne strofy, skald posiadał prestiżową rolę w społeczeństwie i zyskiwał ważne miejsce w panteonie władców i bohaterów wikińskiego świata. Właśnie dlatego XIX-wieczni poeci tak bardzo chcieli się do nich zbliżyć.

Bibliografia:

  • Jakub Morawiec, Saga o Hallfredzie Skaldzie Kłopotliwym, Wrocław 2011.
  • Debbie Potts, Skaldic Poetry: A short introduction, dostepne on-line pod adresem: https://www.asnc.cam.ac.uk/resources/mpvp/wp-content/uploads/2013/02/Introduction-to-Skaldic-Poetry_Debbie-Potts.pdf (dostęp: 12.01.2019).
  • Przykłady kenningów i heiti: Wikipedia oraz Skaldic Project: skaldic.abdn.ac.uk.
    Wiele przykładów kenningów pochodzi również z zajęć doktora Przemysława Czarneckiego (wykład z języka staroislandzkiego, semestr zimowy 2018/2019, Uniwersytet SWPS).

Za pomoc w tłumaczeniu kenningów dziękuję Agnieszcze Bikowskiej.

Landnámsöld, czyli skąd ci Islandczycy

Tym, którzy interesują się średniowieczną Skandynawią, nie trzeba przedstawiać wikingów i ich podbojów. Zwykło się przypisywać wikingom rolę “protoplastów” Skandynawów i z nich wywodzić początki istnienia krajów nordyckich.

Choć był to lud dość jednolity etnicznie, nie można jednak mówić o wikingach jako “pranarodzie” skandynawskim, a mimo to badacze zwyczajowo dzielą dawnych wojowników na grupy narodowościowe z uwagi na współczesny podział granic terenów wówczas zajmowanych przez wikingów. Stąd Waregowie, zamieszkujący głównie obszary wschodnie, w tym na Ruś, Bizancjum, a nawet w okolice dzisiejszego Bagdadu nazywani są Szwedami; za protoplastów Duńczyków uznaje się wikingów, którzy okupowali wschodnie tereny Europy Zachodniej, natomiast “pierwsi” Norwegowie to wikingowie, którzy podróżowali głównie na zachodni Atlantyk, a nawet tereny Ameryki Północnej.

“Rodowód” Wikingów

To właśnie “Norwegom” przypisuje się zasiedlenie Islandii. Utwierdzona przez wielu już badaczy teoria głosi, że liczna emigracja wikingów zamieszkujących tereny dzisiejszej Norwegii miała przyczyny polityczne. W latach 70.-80. IX wieku wielu przedstawicieli starych rodów szlacheckich postanowiło opuścić Norwegię w związku z chciwością Haralda Pięknowłosego, władcy marzącego o zjednoczeniu lokalnych plemion pod jednym berłem. Ci, którym nie w smak był podporządkowywać się jego władzy, zdecydowali się na przeprowadzkę na Islandię, znaną już i częściowo “zbadaną” przez niezależnych podróżników. Landnámábók, czyli Księga Osadnictwa, najważniejsze źródło wiedzy na temat pierwszych ludzi na Wyspie, wspomina co najmniej trzech wikingów, którzy jako pierwsi dopłynęli na Wyspę: Naddoda, Flókiego Vilgerdarsona (“Norwegów”) oraz Gardara Svafarssona (“Szweda”). Mieli oni dotrzeć na Wyspę ok. 860 roku, ale żaden z nich nie pozostał na Islandii na dłużej, jednak wrócili do swoich ojczyzn i szerzyli wieść o (nie)dalekiej krainie, która nadaje się do zasiedlenia.

Pierwsi na Islandii

Choć utrzymuje się, że przed Skandynawami Islandię zamieszkiwali iryjscy mnisi (papar), za pierwszego osadnika na wyspie uznaje się Ingólfura Arnarsona, założyciela Reykjaviku. Jak pisałam w innym poście, Arnarson zabrał na swój statek dwie belki ze swojego domu z Norwegii, zakładając, że wyrusza do kraju, w którym osiedli się na stałe. Dopływając do brzegów Islandii, rzucił obie kłody do wody i postanowił zacumować w miejscu, gdzie morze wyrzuci te osobliwe odpady. To właśnie u wybrzeży Zatoki Faxa zatrzymał się podróżnik i tam wybudował swój dom, zakładając pierwsze na Wyspie miasto, Reykjavik. Do dzisiaj belki można odnaleźć w herbie miasta, a pozostałości domostwa Arnarsona i jego domy oglądać można w Muzeum Osadnictwa 871+/-2 (za taką właśnie datę uznaje się założenie Reykjaviku).

IMG_20170717_122253.jpg
Tak wyglądają odkopane niedawno pozostałości najstarszych znanych domostw w Reykjaviku.

Wspomniana już Landnámábók opisuje czasy osadnictwa Islandii, czyli Landnámsöld (870-930),  i jest to pierwsza epoka w periodyzacji islandzkiej historii.  Poza odkrytymi niedawno pozostałościami najstarszych budowli w Reykjaviku, zachowane z tego czasu pamiątki ograniczają się do drobnych przedmiotów, bowiem najważniejszym zabytkiem tych czasów jest przede wszystkim słowo, tak spisane w “kronikach”: Landnámábók Íslendingabók (Księga Islandczyków) oraz sagach, traktowanych jako istotne źródło wiedzy na temat życia pierwszych Islandczyków, nawet jeśli spisywane były wieki później. Okres Landnámsöld to czas kształtowania się społeczeństwa islandzkiego, kolonizacja Wyspy oraz tworzenie pierwszych struktur polityczno-administracyjnych, pozwalających na organizację życia na Wyspie. Z wymienionych wyżej źródeł pisanych, jak i późniejszych badań archeologicznych, dowiadujemy się, że zasiedlenie Wyspy koncentrowało się przede wszystkim na wybrzeżach oraz w dolinach rzek, a pierwsze domy budowano z obecnego na Wyspie drzewa, natomiast po wykarczowaniu wszystkich dostępnych lasów – z materiału nanoszonego przez ocean.

Stöng - Ruins of a Real Viking Settlement Manor and the Reconstructed Saga-Age Farm in Iceland
Tak wyglądają, częściowo zrekonstruowane, ruiny wikińskiej osady w Stöng. Źródło: https://guidetoiceland.is/connect-with-locals/regina/stong–the-ruins-of-a-real-viking-settlement-manor

Trudne początki

Norwegowie przeprowadzający się na Wyspę przywozili z sobą nie tylko materiały do budowy czy najważniejsze elementy wyposażenia dawnych domostw, ale też przydatne zwierzęta: owce i konie, wybierając najsilniejsze okazy, które będą mogły przetrwać długą podróż i islandzkie zimy. Zakładane gospodarstwa musiały być samowystarczalne, bowiem rozmieszczone były w dużych odstępach od siebie. Sprowadzenie się na odległą Wyspę oznaczało ograniczone kontakty z kontynentem, brak odpowiednich statków nie pozwoliło Islandczykom na udział w handlu dalekosiężnym, dlatego musieli zadowalać się tym, co Wyspa miała im do zaoferowania. Były to więc przede wszystkim ryby, ale również drobne ptactwo (w tym maskonury) oraz mięso przywiezionych zwierząt. Mimo utrudnionego podróżowania, poświadczone są ślady eksportu towarów islandzkich poza Wyspę, czemu dowodzą znalezione na kontynencie wełniane wyroby oraz suszone ryby.

Najstarsza demokracja

Koniec okresu osadnictwa wyznacza data 930, uznawana za początek Alþingu. Alþing, czyli główny wiec, zgromadzenie ogólne zbierające się regularnie w dolinie Þingvellir nad rzeką Oxárą (niedaleko Reykjaviku), stanowił podstawę władzy ustawodawczej i sądowniczej na Wyspie. O wadze “Wiecu wszystkich wieców” świadczą między innymi informacje o tym, że główne szlaki i drogi na Wyspie prowadziły właśnie do Doliny Zgromadzeń, natomiast sagi niejednokrotnie informują nas o tym, że z rozwiązaniem poważniejszych konfliktów czy poszukiwaniem żony/męża czekano właśnie na zebranie Alþingu. Alþing był miejscem, w którym gromadzili się wszyscy pełnoprawni obywatele, by wspólnie podejmować istotne dla życia Wyspy decyzje, skazywać kryminalistów czy zawierać związki małżeńskie.

IMG_20170408_151112.jpg
Þingvellir – miejsce zwoływania Alþingu.

Mówi się o demokratycznym charakterze społeczeństwa islandzkiego, wynikającego z grupowego podejmowania decyzji oraz przysłowiowym “ukochaniu niezależności” przez osadników zbiegłych przecież z mającej się właśnie zjednoczyć pod wodzą jednego władcy Norwegii. Średniowieczni Islandczycy nie funkcjonowali jednak na zasadach współcześnie rozumianych równouprawnienia i wolności słowa, bo – tak jak w pozostałych miejscach ówczesnej Europy – istniały tam podziały społeczne, jak również niewolnictwo (co prawda po niedługim czasie zniesione, jednak wyzwoleńcy pozostali najniższą warstwą społeczną). Choć dużą niezależnością cieszyły się kobiety (czego dowiadujemy się z sag), nie miały one takiego samego statusu na thingu co ich mężowie i ojcowie. Warto też podkreślić, że społeczeństwo islandzkie wbrew wielu opiniom nie było etnicznie homogeniczne; choć założyli je głównie wikingowie z Norwegii, przywieźli sobie również żony i/lub niewolników z Wysp Brytyjskich czy dzisiejszej Irlandii.

Organizacja społeczeństwa

Islandczycy byli społeczeństwem zhierarchizowanym. Choć nie posiadali jednego monarchy, władza podzielona była między kilka najsilniejszych rodów (niektórzy złośliwi mówią, że taka sytuacja pozostała na Islandii do dzisiaj…). Elitę społeczną stanowili lokalni przywódcy (goðar, l. poj. goði), którzy zdaniem badaczy mogli dzierżyć wiele funkcji, w tym kapłańskie. Zaszczyt piastowania urzędu goðorð, czyli bycia goðimmogła mieć tylko ograniczona liczba “wybrańców” i decydował o niej Alþing (z początku 39, potem 48 sztuk). Aby pracować jako goðorð, trzeba być mieć odpowiednio duży majątek i znakomite pochodzenie, a także dobrą znajomość prawa i umiejętność jego wykorzystania, dlatego goðar byli przedstawicielami najznamienitszych rodów Islandii i często tytuł ten był dziedziczony. Z tytułem goðiego  wiązał się nie tylko autorytet i duża liczba stronników wiecowych (þingmadr, l. mn. þingmenn, “rekrutowanych” spośród wolnych gospodarzy), ale też przede wszystkim siła przebicia podczas istotnych sporów prawnych. Goðar rządzili również na wiecach lokalnych (zwoływanych wiosną i jesienią), w ramach których nie tylko załatwiano sprawy miejscowe, ale ustalano datę zwołania następnego Alþingu (wiosną) lub przekazywano postanowienia z ostatniego wiecu (jesienią).

Alþing gromadził się bowiem w czerwcu. Spotykali się tam wszyscy goðar w towarzystwie swoich þingmenn. W trakcie obrad zbierała się Rada Praw (Lögrétta), mająca funkcję legislacyjną; oni tworzyli i interpretowali prawo, a także wydawali wyroki w sprawach zgłaszanych na Alþingu. W pewnym momencie miała ona również charakter sądu drugiej instancji, do którego można było się odwołać w sytuacji niesprawiedliwego potraktowania na lokalnych thingach. Przewodniczącym obrad był lögsögumaður, głosiciel praw, którego zadaniem była każdorazowa recytacja praw przy Lögberg, Skale Prawa. Badacze nie są zgodni, czy musiał on wygłaszać z pamięci wszystkie prawa, czy tylko ich część. Zwolennicy tego pierwszego rozwiązania optują nawet za przekonaniem, że jeśli lögsögumaður zapomniał o jakimś przepisie, przestawał on obowiązywać. W tradycji oralnej była to jednak funkcja o prestiżowym znaczeniu, choć nie wiązała się z żadną realną władzą.

Tak mogły wyglądać zebrania Alþingu, choć są wytworem wyobraźni XIX-wiecznego malarza.

Alþing zbierał się niemal nieprzerwanie aż do 1800 roku, kiedy to jego działalność została przerwana (Islandia była wówczas pod panowaniem Danii). Na fali romantycznych nastrojów nastrojowo-wyzwoleńczych, Islandczykom udało się wywalczyć (bynajmniej nie w sposób zbrojny) przywrócenie Zgromadzenia, jednak od 1844 obradował on już nie w Dolinie, lecz w Reykjaviku. Sama Þingvellir stanowi do dziś jedno z kluczowych miejsc dla budowania tożsamości narodowej Islandczyków, to tam podejmowano bowiem najważniejsze decyzje dla przebiegu dziejów Wyspy, od przyjęcia chrześcijaństwa, po ogłoszenie pełnej niepodległości w 1944 roku.

Bibliografia:
Wstęp [w:] Jakub Morawiec, Łukasz Neubauer, Sagi islandzkie. Zarys dziejów literatury staronordyckiej, Warszawa 2015, s. 7-14. Recenzję znajdziesz tutaj.

Jakub Morawiec, “Sagi islandzkie i środowisko ich powstania” [w:] Saga o Hallfredzie Skaldzie Kłopotliwym, Wrocław 2011, s. 5-40.

Grażyna Szelągowska, “Od kolonii do państwa niepodległego. Islandia od XIII do XX wieku” [w:] Włodzimierz Pessel, Roman Chymkowski (red.), Islandia. Wprowadzenie do wiedzy o społeczeństwie i kulturze, Warszawa 2008, s. 31-44.

Spotkanie wokół sag islandzkich

Na zamknięcie pierwszego dnia konferencji “Islandia. Geografia, kultura, społeczeństwo” (19 maja) zorganizowaliśmy spotkanie wokół książki “Sagi islandzkie. Zarys dziejów literatury staronordyckiej”. Do klubu Indeks zaprosiliśmy głównych redaktorów tej publikacji: doktora Jakuba Morawca, doktora Przemysława Czarneckiego i Annę Kaiper, którzy z humorem i pasją opowiedzieli o fenomenie sag islandzkich.

IMG_1139.JPG
Słowo fenomen jest tu całkiem uzasadnione, bo mamy do czynienia z sytuacją, w której malutka wyspa na Atlantyku, do końca XIX w. cierpiąca biedę, staje się centrum twórczości literackiej na niespotykaną skalę. Sagi i badania nad nimi stały się globalnym trendem, który przeciął granice kulturowe i językowe.

Goście starali się odpowiedzieć na pytanie, co jest szczególnego w islandzkich sagach i na czym polegało… szczęście Islandii do swoich zabytków literackich. Europa średniowieczna tworzyła wszystko po łacinie, a większość sag jest po islandzku, co mocno definiowało odbiorcę. Islandczycy mieli szczęście, że żyją na wyspie odizolowani od niespokojnej Europy, bo kiedy powstał  w jakimś gospodarstwie domowym manuskrypt, to z dużym prawdopodobieństwem się zachował. – Mnisi  zostawili na wyspie księgi zanim uciekli przed Norwegami – zażartował historyk Jakub Morawiec. Mieli także szczęście  do języka – współczesne sagi nie wymagają z perspektywy Islandczyka wyjaśnień i tłumaczeń językowych, bo  na przestrzeni wieków język minimalnie się zmieni.

IMG_0085

IMG_1148

Islandczycy są dumni z sag. Umiejętność zachowania tradycji okazała się receptą na zaistnienie w skandynawskim świecie. Na poezji i prozie chciano budować swój kapitał  w stosunku do króla Norwegii, a potem Danii – kultura piśmiennicza miała świadczyć o wielkości kraju. – Nie było wielkich bitew i polityków, ale byli wspaniali literaci – bohaterowie narodowi – powiedziała Anna Kaiper, która specjalizuje się w sagach legendarnych.

– Byli mistrzami pisma. Utarło się na przykład, że skald musi pochodzić z Islandii, nawet jeśli w rzeczywistości tak nie musiało być – dodał Jakub Morawiec. Dbanie o literacką tradycję u Islandczyków wzięło się więc ze świadomości odrębności i kompleksu małego narodu, który czuł potrzebę wyróżnienia się, odróżnienia od innych.

IMG_1181

IMG_0089

W książce znajdziemy szeroki podział sag, stworzony na podstawie badań. Jednym z bardziej popularnych rodzajów są sagi legendarne. Jak przyznała Anna Kaiper, są trochę kiczowate, ale trudno się przy nich nudzić. Powstały trochę później od reszty, kiedy na Islandię spadło kilka nieszczęść (mała epoka lodowcowa, choroby, nie najlepsza sytuacja ekonomiczna), więc literatura pełniła funkcję eskapistyczną od tego co się działo. Islandczycy pisali o swojej złotej erze, słynnych bohaterach, którzy mogli być ich protoplastami.

Sagi pochodzą z XIII wieku i choć stanowią ciekawy sposób, by poznać ludzi z tamtych czasów, nie można się z nich uczyć historii wcześniejszej. – Saga oryginalnie znaczy historia, ale na tym zachwyt historyka się kończy – zażartował  Jakub Morawiec.
– Na Islandii przed długi czas jest ciemno i zimno, dobrym zajęciem było więc opowiadanie sobie ciekawych historii o przodkach. To literatura rozrywkowa i tak ją trzeba traktować – dodała Anna Kaiper.
Nie możemy mówić o konkretnych autorach sag, tylko kompilatorach, którzy  pozbierali i zapisali rożne opowieści. Każda więc występuje w więcej niż jednej wersji.

Przemysław Czarnecki powiedział więcej o tym, na ile traci się z oryginalnego przekazu podczas tłumaczeń sag. Zgodnie podziwiano osiągnięcia Apolonii Załuskiej-Stromberg w przełożeniach językowych sag i Eddy poetyckiej, ale także i te tłumaczenia nie są wolne od błędów i wypaczeń, które powstawały czasem przez to, że chciano ułatwić odbiór utworów.
Nowe tłumaczenia wymagają nawet więcej dystansu i dozy nieufności – stwierdził Przemysław Czarnecki, który w książce odpowiada m.in. za rozdział dotyczący sag biskupich. Te wymagają dużo wytrwałości od czytelnika i “cieszą się” mniejszą liczbą edycji. Wyróżniają się za to nietypowym bohaterem.

Goście zdołali omówić też krótko sagi królewskie, rodowe i przygodowe. Wyczerpujący opis wszystkich rodzajów sag znajdziecie oczywiście w  książce “Sagi islandzkie” –  zapraszamy do księgarń! Dobrze jest przeczytać to opracowanie,  zanim sięgnie się po którekolwiek z islandzkich zabytków literackich, ale, jak podkreślali goście,  nie jest to typowa lektura do poduszki.

IMG_1169

Dodatkowe informacje o Islandii i sagach przyniosły pytania od publiczności. Można się było dowiedzieć m.in. o tym, że  Islandia miała tylko dwóch świętych, a Wikingowie dotarli także na ziemie polskie (nawiązuje do tego saga o Jomswikingach). Dumnie odnotowujemy także uwagę jednego z członków SKI o tym, że brak bariery językowej między współczesnym  a dawnym islandzkim można uznać za mit,  istnieje bowiem pewna trudność w rozumieniu. Przemysław Czarnecki w odpowiedzi wyjaśnił,  że sagi owszem są opatrzone przypisami i wyjaśnieniami, ale to z powodu nieznajomości realiów tamtych czasów. Stabilność języka islandzkiego występuje na bazie gramatyki, ale przybywają i zmieniają się słowa. Niektóre wyrazy okazują się więc nierozumiane w szerszym kontekście, używanym w średniowieczu (np. “sima” dziś oznacza telefon, a dawniej linię łączącą dwa punkty).

IMG_1149

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

O magii i runach

Za nami ostatnie (przynajmniej w tym sezonie!) spotkanie cyklu Islandzkie Opowieści dla Dorosłych. 26 czerwca w półmroku, przy dźwięku stukającego o szyby deszczu, rozmawialiśmy o magii i runach. I to w całkiem licznym gronie, bo oprócz pełnej sali towarzyszyli nam jeszcze goście – swoją głęboką wiedzą o mitologii i tradycji staroskandynawskiej i germańskiej podzielili się Marcin i Magda z Asatru Polska, portalu internetowego zrzeszającego wyznawców i sympatyków germańskiego politeizmu.

20150626_181736

20150626_181159

Słowo runa znaczy “tajemnica”, co całkiem pasuje do tego, że była to popularna, ale nie wszystkim znana sztuka. Runy to alfabet używany do zapisu przez ludy germańskie i w tym znaczeniu nie miały wiele do czynienia z magią, za to znajdywały zastosowanie zwyczajne i prozaiczne. Kupcy używali ich na targu, by oznaczyć swoim imieniem towar, ci, którzy nauczyli się pisać, ryli je na pamiątkę (“to napisałem ja na pamiątkę, że nauczyłem się pisać”), były też np. zapisem dialogu małżeńskiego. Przypominają współczesne pisanie uczniów na ławkach, zresztą żłobiono je  często właśnie w drewnie, bo było to dużo prostsze niż rycie w kamieniu. Teksty były krótkie, bo staronordycka kultura miała charakter mówiony, wiele rzeczy przechowywano w pamięci.

20150626_18455520150626_184749

20150626_184744

Ale runy były też stosowane do magicznych celów. I tu sprawa staje się bardziej skomplikowana… Zaproszeni specjaliści  asystowali prowadzącej Emilianie i na bieżąco wyjaśniali wszelkie nieścisłości, np. skąd runy dostali bogowie, a skąd ludzie? Goście przypomnieli genezę run, a więc opowieść o tym, jak Odyn wisiał na drzewie 9 światów (Yggdrasil). Magda zaznaczyła, że ludzie dostali od Odyna swój komplet run, a np. krasnale swój. Z kolei Marcin podkreślił, że run używano do wróżenia, ale bogowie mieli w odróżnieniu od ludzi do tego też bardziej specjalistyczne metody. Runy służyły różnym celom magicznym, sprawdzały się nie tylko jako rzucanie przekleństw, lecz także i miłosnego uroku.  Saga o Egilu mówi o fatalnej pomyłce w stosowaniu run: wyryte na tabliczce sprowadziły na dziewczynę chorobę zamiast miłości. Egil po zdrapaniu run wypowiedział morał historii: run nie powinien ryć ten, kto ich nie umie czytać, można bowiem zrobić nimi szkodę, a to trudne do opanowania narzędzie.

O obyczajach związanych ze stosowaniem run jako magicznych formuł dowiadujemy się z saga i poezji skaldycznej. Utwory te mówią o efektach rozmaitych run, np. wyryte na wewnętrznej stornie tarczy miały pomagać w walce albo służyły do tego, by wygłaszać piękne przemowy. Uczestnicy próbowali zgadnąć, jak można spotęgować działanie run. Powtórzenie danej runy dodawało mocy zaklęciu, stąd inskrypcje magiczne mają powtarzane litery czy zlepki run jako symbole mocy, a nie słowa. Jeżeli sprawa była ważna sprawa, to na kamień należało natrzeć krew tego, który pisał (w innych wypadkach krew ofiarnego zwierzęcia).

20150626_185717 20150626_184616 20150626_185900

Zgodnie z założeniem Islandzkich Opowieści, skupiliśmy się na tym, jak runy wykorzystywano w popkulturze. Ku zdumieniu słuchaczy od run pochodzi np. nazistowski znak SS albo znaczek bluetooth, który stanowi połączenie dwóch run (słowo bluetooth nawiązuje do Haralda Sinozębego, skandynawskiego władcy czasów średniowiecza). Współcześnie runy stosuje się jako tatuaże (np. imiona bogów), we wróżbiarstwie i ezoteryce (czy ogólnie mówiąc paranauce). Niektóre przypadki pojmowania run i kart runicznych bywają absurdalne i uproszczone do tego stopnia, że nie mają wiele wspólnego z tradycją germańską, i tak mamy np. runy na dobry związek i internetowe wróżby runiczne. W praktykach miesza się też systemy runiczne i inne kultury czy filozofie, np. dalekowschodnie (powstała nawet joga runiczna). Typowo XX-wiecznym wynalazkiem jest też historia “pustej runy”, z którą wiążą się względy czysto ekonomiczne.

A jak runy wykorzystują asatryjczycy? Wspólnota asatryjska nie ma swojej świętej księgi, w związku z czym każda grupa wyznaje własne zasady i pomysły. Marcin i Magda przyznali, że nie posługują się magią i runami, ale popularne bywają runy na talizmanach i prezentach czy stosowane jako ornamenty. W ich społeczności można przyjąć podział na grupy, z których jedna z run wróży, chce się dowiedzieć tego, co będzie, a druga stosuje je jako zaklęcia, czyli po to, by wpłynąć na to, co tu i teraz. Większość ludzi z kręgu asatryjczyków przejawia jednak zdroworozsądkowe podejście do run i magii, hołdując bardziej tradycyjnej skandynawskiej zasadzie mówiącej o tym, że trzeba być samowystarczalnym. Odczytywanie i układanie run wykorzystuje się więc po prostu do przemyśleń, zastanowienia się nad czymś z innej strony.

Zresztą w interpretacji układów runicznych występują niemałe problemy. Jedna runa bowiem ma wielość znaczeń i odniesień do pojęć. Runę rozumie się także jako dźwięk do wypowiadania, w magii wybrzmiewają jako technika wprowadzenia w trans. Tu mogliśmy wysłuchać zespołu z Norwegii, którego twórczość nawiązuje do staroislandzkiej pieśni i który w jednym z utworów prezentuje owo galdrowanie.

20150626_193148

20150626_19320120150626_19323020150626_193226

Na spotkaniu wielokrotnie podkreślaliśmy, że wróżenie z run to nie taka prosta sprawa. Także na koniec znów pojawiła się przestroga: lepiej run nie stosować, jeśli się nie wie, jak to robić.

A odczytywać runy uczyliśmy się na koniec, kiedy jako deser na stół wjechały ciasteczka runiczne. Każdy, przed zjedzeniem, mógł poznać bogate znaczenie swojej lukrowanej runy i aby to zrobić, do Marcina i Magdy ustawiła się bardzo długa kolejka… miłośników magii i łakoci 😉

20150626_193323 20150626_194105

20150626_19334120150626_19382720150626_194017

20150626_193134

Następne spotkanie z Klubem zapowiedziały poduszkowe maskonury i torby, których nieco więcej będzie można nabyć w niedzielę 28 czerwca  w warszawskim Balbarze, gdzie będziemy świętować swoje dziesiąte urodziny!

20150626_194421

20150626_194631

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Dzień Islandzki 2014

ski5

Powoli staje się już tradycją, że z okazji 17 czerwca – święta narodowego na Islandii – organizujemy prawdziwie islandzkie wydarzenie w Warszawie! W tym roku okrągła, 70. rocznica ogłoszenia Islandii republiką, a więc i nasze skromne obchody muszą być wyjątkowe w porównaniu z poprzednimi latami. Mniej imprezowo, bardziej naukowo, postanowiliśmy zorganizować Dzień Islandzki, poświęcony kulturze islandzkiej. Zaprosiliśmy przyjaciół i gości, aby opowiedzieli nam o różnych rzeczach związanych z Islandią.

RĘKODZIEŁO

Na początek Marta Rycak przeprowadziła warsztaty rękodzieła Trochę owcy. Tak jak podczas Przeglądu Filmów Islandzkich w Katowicach, Marta pokazywała, co można zrobić z wełną z islandzkich owiec, którą otrzymaliśmy od Mini Islandia. Uczestnicy warsztatów – a było naprawdę sporo chętnych! – wykonywali na szydełku serduszka. Trzeba dodać, że warsztaty wyniosły się potem na zewnątrz klubokawiarni, gdyż ci, którzy nie dokończyli swojego dzieła chcieli koniecznie je wykończyć, a resztę gości czekało kolejne wydarzenie.

LITERATURA

Tym drugim wydarzeniem było wystąpienie Katarzyny Płachty, zwyciężczyni naszej akcji Otwieramy Islandzką Lodówkę. Kasia przygotowała dla nas wystąpienie “O kulturze książki na Islandii”. Książka jest nieodzownym elementem kultury Islandii, a wysoki poziom czytelnictwa jest szokujący nawet jak na skandynawskie warunki. Sprawia to, że Islandia staje się wymarzonym miejscem dla każdego mola książkowego, który może przemierzyć ją śladami literatury. Krótki referat ma na celu zaprezentowanie ciekawych miejsc związanych z literaturą, typografią i designem w Islandii. Kasia opowiedziała o festiwalach i nagrodach literackim oraz wytłumaczyła, dlaczego Reykjavík jest miastem literatury UNESCO. Mówiła też o tym, jak (nie) wydawana jest literatura islandzka w Polsce oraz czego możemy nauczyć się od Islandczyków w kwestii ich podejścia do książek.

10487306_692622984125133_4195156434162047337_n

Innym obliczem literatury islandzkiej było spotkanie z sagami islandzkimi. Po krótkiej prelekcji Emiliany Konopki na temat sag, nasz zaprzyjaźniony aktor-performator Piotr Piotrowicz dokonał fenomenalnej interpretacji Sagi o Hrafnkelu ofiarniku Freja. Z publiczności zostali wyłonieni wolonatariusze, którzy wraz z Piotrem czytali treść sagi. W ten sposób wszyscy wczuliśmy się w specyficzny klimat IX-wiecznej Islandii.

10270767_692623264125105_6276554195833061157_n 10471190_692623230791775_8981313327593540512_n

A jeśli o klimacie (baśniowym?) mowa, to od razu z Islandią kojarzą się elfy. Sebastian Miś, przedstawiciel dwuosobowej wyprawy Elfim szlakiem przez Islandię opowiadał nam o projekcie fotograficznym mającym na celu odnaleźć islandzkie elfy. Dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o wierzeniach islandzczyków, o tym, jak łatwo połączono wiarę w elfy z chrześcijaństwem poprzez uznanie elfy za “drugie” dzieci Adama i Ewy oraz o tym, jak niewidoczne stworzonka mogą wstrzymać budowę istotnej drogi w państwie europejskim.

10492457_692623117458453_1664798646274019811_n

FILM

Na Dniu Islandzkim nie zabrakło również filmu islandzkiego, chociaż nie prezentowaliśmy klasyków, a świeże, krótkometrażowe produkcje. Pierwszą z nich był film  “Bruised” w reżyserii Ásty Júlíi Guðjónsdóttir opowiadający o losach chłopca w świecie bez dziewczyn. Drugi film, który przywędrował do nas nieoczekiwanie, bo jego autorka, Adriana Czerwińska napisała do nas w dniu imprezy, był dokumentacją wyjazdu na Islandię z 2013 roku. Film ten zdobył pierwszą nagrodę na KciukFestival Autostopowe Opowieści w Krakowie.

10511064_692623044125127_4978979145316019044_n

10407269_692623334125098_5546723403633425556_n

MUZYKA

Uwieńczeniem Dnia było karaoke przygotowane przez Bartka Wilka z portalu muzykaislandzka.pl.  Z szerokiego wyboru piosenerk islandzkich wokalistów i zespołów powodzeniem cieszyła się oczywiście Björk (po angielsku) i Sigur Rós (po islandzku!), ale nie zabrakło też nowych zespołów, takich jak Of Monters and Men.

10462914_692623427458422_6076783921348564926_n

Na Dniu Islandzkim pokazał się również Wojciech Ziemnicki, autor książki “Islandia – czasem zielona wyspa”, która jest efektem jego samotnej wycieczki rowerowej po wyspie i dowodem na to, że można ją przemierzyć pomimo choroby – stwardnienia rozsianego. Zapraszamy na jego stronę internetową i polecamy książkę!

10484617_692623110791787_4724190937487425682_n

Obecni na Dniu Islandzkim mogli wziąć udział w loterii słów islandzkich, które należało postarać się przeczytać jak najbardziej islandzko i zgadnąć ich znaczenie. Zwycięzcy otrzymywali drobne upominki, w tym naklejki, torby i przypinki przygotowane na tę okazję. Za przypinki szczególnie dziękujemy firmie Pin Me Down.

10517594_692623034125128_6995081714014557468_n

10455841_692623187458446_6947799763196190842_n

Chcesz torbę z maskonurem? Napisz do nas! islandia.kn@uw.edu.pl

Za zdjęcia serdecznie dziękujemy Pawłowi Páll Ævarowi z muzykaislandzka.pl!

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.