autor: Bjørn Andreas Bull-Hansen
tytuł: Jomswiking. Winlandia
rok: 2020
wydawnictwo: Czarna Owca
tłumaczenie: Katarzyna Michniewicz-Veisland, Maria Sibińska
liczba stron: 640
Kiedy myślimy, że dość mamy już wikingów w popkulturze, pojawia się kolejna pozycja, której nie da się odmówić. A jeśli akcja dotyczy znanego nam dobrze kawałka polskiej ziemi, tym chętniej sięgamy po nową powieść.
Z góry zastrzegam, że piszę ten tekst z pozycji miłośniczki sag islandzkich, od lat interesującej się wikingami i popularyzującej wiedzę na temat tych dawnych wojowników, również zmierzając się z mitami. Nie jestem jednak historykiem, a teksty źródłowe czytam jak literaturę piękną, a nie faktografię. Daleko mi też do pasjonatów, którzy rekonstruują średniowieczną broń i spotykają się na teatralne bitwy. Interesują się zresztą głównie dziejami wikingów na Islandii, niewiele wiedząc o wojach z Jomsborgu. Dlatego kiedy w moje ręce wpadła książka Bjørna Bull-Hansena, postanowiłam potraktować ją jako podręcznik do nauki historii z przymrużeniem oka.
Jomswiking. Winlandia to druga część sagi autorstwa tego norweskiego autora. Bjørn Bull-Hansen, zasłynął przede wszystkim dzięki pierwszej książce z serii: Jomswiking. Czas ognia i żelaza, również wydanej po polsku nakładem wydawnictwa Czarna Owca. W niej poznajemy głównego bohatera serii, Torsteina, który jako kilkunastoletni chłopak wpada w niewolę i po latach postanawia uciec do Jomsborga – legendarnej osady, w której żyją wojownicy równi i wolni. Ostatecznie Torstein Tormodson, zwany też Tortsteinem Szkutnikiem, staje się hovdingiem, czyli przywódcą grupy wojowników z Jomsborga. Po bitwie pod Svolder, w której Torstein zadaje śmiertelny cios królowi Norwegów, Olafowi Tryggvasonowi, wojownicy zmuszeni są do ucieczki, bowiem ze względu na zabójstwo zostają wyjęci spod prawa. Stąd więc postanawiają udać się w podróż morską do dalekiej Winlandii, odkrytej wcześniej przez Leifa Erikssona. Tu zaczyna się historia opisana w drugiej części książki.
W kontynuacji sagi poznajemy więc perypetie drużyny Torsteina, udającej się w daleką żeglugę z Orkadów. Żona Torsteina, Signi, właśnie rodzi dziecko i w końcu możliwe jest wejście na statek, bo podróż z ciężarną mogłaby przynieść żeglarzom pecha. Mimo wielu przeciwności, sztormów, wypadków na burcie oraz różnych konfliktów z małżonką i załogą udaje się jednak Torsteinowi dopłynąć do celu, z licznymi przystankami: na Wyspach Owczych, u wybrzeży zachodniej Islandii, na Grenlandii. Celem jest właśnie tytułowa Winlandia, kraina mityczna, o której marzy się, że rosną tam modrzewie i panują idealne warunki do założenia osady. Grupa Torsteina chce stworzyć własne miejsce na ziemi, nie poddając się żadnemu jarlowi. Planują budować statki i sprzedawać je na wschodzie, a także wymieniać inne cenne towary z Grenlandczykami czy Islandczykami. Wiele z tych planów nie dojdzie jednak do skutku, bo po drodze wydarzą się wypadki, które spowodują, że żeglarze będą niemile widziani tak w Islandii, jak i na Grenlandii. Nadzieją jest nowa ziemia, Winlandia, ale i tam czekają na nich nowi przeciwnicy: Skrælingowie, czyli rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej.
Bardzo chciałabym mieć dostateczną wiedzę historyczną, aby umieć oddzielić fikcję od faktów. W powieści Bjørna Bull-Hansena postaci i wydarzenia historyczne są bowiem sprawnie połączone z wyobraźnią autora. Główny bohater sagi, Torstein Tormodson, to postać najprawdopodobniej zmyślona, ewentualnie będąca daleką inspiracją innymi postaciami historycznymi. Jedną z nich byłby Torstein Knarresmed, zwany właśnie Szkutnikiem, który brał udział w bitwie pod Stiklestad, podczas której poległ król Olaf, uznany potem za świętego. Z kolei w książce często pojawia się odniesienie do bitwy pod Svold, w której poległ Olaf Tryggvason. Którego króla Olafa faktycznie zabił książkowy Torstein i czy gdyby chodziło o Trygvasona, dlaczego miałby być za to wyjęty spod prawa w chrześcijańskiej Skandynawii?
Nie da się natomiast podać w wątpliwość istnienia króla Olafa, Leifa Erikssona, czy jego ojca, Eryka, ale informacje na ich temat podane w książce wypadałoby również sprawdzić. Czy Eryk Rudy faktycznie opuścił Grenlandię, bo jego żona, Thjodhild, przejęła tam władzę i zaprowadziła na wyspie chrześcijaństwo? Jak naprawdę traktowano na północy niewolników z nowych ziem? Czy Skrælingowie faktycznie byli dzicy i w pełni okiełznani przez wikingów?
Odpowiedzi można szukać w sagach. Zdaję się więc na samego Bull-Hansena, który z pewnością dogłębnie przeczytał Sagę o Grenlandczykach, Sagę o Eryku Rudym i sagi winlandzkie. A także wiele innych dzieł dotyczących dziejów wikingów, ponieważ ich styl życia i wartości wykorzystuje we własnej codzienności. Na swoim kanale YouTube, autor dzieli się wiedzą na temat czarów, staronordyckich wierzeń, stylu życia wikingów i technik przetrwania w terenie. Widząc to opakowanie chcemy więc zaufać Norwegowi, że zna się na tym, o czym pisze, a nie brakuje mu też wyobraźni, dzięki czemu potrafi opowiedzieć historię swoich średniowiecznych przodków w sposób porywający i interesujący. Kto jest w stanie przebrnąć przez 600-stronicowy podręcznik do historii? Ta nieznacznie dłuższa powieść wchodzi natomiast o wiele łatwiej.
Kiedy myślimy, że dość mamy już wikingów w popkulturze, pojawia się kolejna pozycja, której nie da się odmówić. A jeśli akcja dotyczy znanego nam dobrze kawałka polskiej ziemi, tym chętniej sięgamy po nową powieść. Mam na myśli oczywiście Wolin, bo z tego co wiem Polacy skolonizowali Amerykę Północną dopiero w XX wieku. To właśnie na Wolinie według Jómsvikingasaga miała mieścić się osada Jomsborg, założona podobno przez Haralda Sinozębnego do obrony całego obszaru. Inne teorie głoszą, że Jomsborg założył jarl Palnatoki, który otrzymał ziemię od słowiańskiego wodza Burysława. Mimo rozbieżności co do powstania osady, większość badaczy zgadza się co do samej organizacji grupy. Byli to najczęściej przestępcy albo dawni niewolnicy, mający później renomę bezwzględnych rozbójników, gotowych do walki za każdą cenę. Wojownicy brali więc udział w wielu bitwach historycznych, jak wspomniana już bitwa morska pod Svold, ale również i tych półlegendarnych, takich jak bitwa w zatoce Hjorungavagr.
Samo istnienie Jomswikingów często podawane było w wątpliwość, jednak odkrycia archeologiczne na wyspie Wolin udowodniły obecne tam pamiątki po wikingach. Wyspa na Zatoce Pomorskiej to obecnie polskie centrum badań nad historią i kulturą wikingów, gdzie odbywa się coroczny festiwal Słowian i Wikingów. To właśnie podczas tego festiwalu promowano pierwszą część sagi, a ze względu na tegoroczną epidemię, promocja drugiej odbędzie się w Internecie, na moim Facebooku. Mam nadzieję, że podczas poniedziałkowego spotkania poznam odpowiedzi na moje pytania, gościem będą bowiem nie tylko tłumaczki powieści Bull-Hansena, ale też doktor habilitowany Jakub Morawiec, profesor Uniwersytetu Śląskiego, specjalista od historii wikingów.
Jeśli pytacie mnie, czy warto sięgnąć po powieść Jomswiking. Winlandia Bull-Hansena odpowiem, że warto. Zdaję sobie sprawę, że do tego typu pozycji nie trzeba namawiać fanów wikingów, szczególnie tych, którym podobały się podobne książki, choćby Czarny Wiking Bergsveinna Birgissona. Książka Islandczyka wydaje się jednak bardziej zbiorem faktów niż powieścią popularnonaukową, a więc jeśli czytało się Wam ją trudno, z pewnością ucieszycie się na styl i język Bull-Hansena. Akcja opisywana jest sprawnie, a można się w nią wkręcić nawet bez czytania pierwszej części serii. Prowadzona przez głównego bohatera narracja pierwszoosobowa bogata jest bowiem w odwołania do tego, co wydarzyło się wcześniej albo zapowiedzi przyszłych wydarzeń, ale liczba tych odwołań nie nudzi, a tym, którzy przeczytali już pierwszą część posłuży jako dobre przypomnienie.
Fanom Islandii przypadnie do gustu szczególnie pierwsza część książki, w której bohaterowie zatrzymują się u zachodnich brzegów Wyspy. Z tego fragmentu akcji dowiadujemy się, że Islandczycy parali się magią, handlowali spodniami z ludzkiej skóry, a Wyspę zamieszkiwały różne duchy i demony, które porywały małe dzieci. Ale nekrospodnie, wetty i skeidkony to niejedyne nowe terminy, które poznacie dzięki tej powieści.
Powieść jest zresztą skarbnicą wiedzy na temat życia i kultury wikingów, poczynając od używanego przez nich kalendarza, przez nazwy dawnych miesięcy, po wnikliwe opisy budowania domów, łodzi oraz broni. Z nich najlepiej wychodzi ogromna wiedza praktyczna autora, a także świetny warsztat tłumaczek, które albo przekładają nazwy staronordyckie na polski, albo okraszają treść przypisami, które wprowadzają mniej obeznanych czytelników w wikiński świat.