Islandówki, czyli islandzkie przygody i przepisy
Autor: Beata Migas
Wydawca: Haddock Entertainment
Data wydania: 2022
Liczba stron: 258
Podobno wszyscy mogą wydawać książki. A na pewno e-booki. Osoby wracające z ekscytującej podróży czy przeprowadzające się tymczasowo za granicę coraz częściej publikują swoje przemyślenia właśnie w tej formie.
Jak czytamy w opisie książki,”Islandówki, czyli islandzkie przygody i przepisy” Beaty Migas to “e-book jakiego jeszcze nie było – o Islandii, islandzkiej kuchni, unikatowej przyrodzie wyspy oraz cieniach i blaskach życia w otoczeniu wulkanów, lodowców i gorących źródeł, okraszony prostymi przepisami kulinarnymi, inspirowanymi życiem w samochodzie i na campingu.” Książkę można kupić na stronie autorki, gdzie znajdziecie również wpisy blogowe z ciekawostkami na temat Islandii. Podobne treści autorka publikuje również na swoim instagramie @islandówki.
Podeszłam do opisu e-booka z rezerwą, bo w końcu każdy subiektywny zapis z podróży na Wyspę jest “unikatowy”. Już podczas lektury pierwszych stron przekonałam się, że miałam rację. 258-stronicowy e-book to luźno pisany blog z przepisami, który Beata Migas postanowiła wydać w formie “książkowej”. Całość składa się z 22 Islandówek, czyli opisu perypetii autorki podczas dwóch wyjazdów na Islandię, oraz takiej samej liczby przepisów na proste i tanie dania, które można przygotować z jedzenia przywiezionego z Polski albo znalezionego w śmietnikach. Te obiecane w opisie cienie i blaski życia w otoczeniu wulkanów to w gruncie rzeczy szczegółowy zapis dni spędzonych na Islandii, od tych w typowym nastroju emigracyjnym – szukanie pracy i mieszkania, zazdrość i dramaty w gronie znajomych, nawiązywanie kontaktów z innymi emigrantami, jak i bardziej turystyczne – wycieczki w najbardziej popularne miejsca, podróżowanie po Islandii jedynką i w interiorze z noclegami na campingach. Treść poprzeplatana jest również ciekawostkami o Wyspie, jednak każdy miłośnik Islandii nie znajdzie tam już niestety niczego nowego.
“Książka” opracowana w Canvie niestety nie powala ani graficznie, ani swoją treścią. Z przykrością stwierdzam, że nie ma w niej niczego unikatowego, a na pewno niewarte swojej ceny są opowieści o podkradaniu wódki z walizek czy wjeżdżaniu na prom samochodem wypełnionym jedzeniem z Biedronki. Co więcej, nagromadzenie wstydliwych sytuacji z udziałem osób trzecich, a nawet umieszczenie w publikacji zdjęć z towarzyszkami pierwszej podróży (których twarze ocenzurowano), pozostawia w czytelniku niesmak. Trudno zgadnąć, jaki dokładnie zamiar miała Beata Migas opisując dokładnie wszystkie swoje perypetie: chciała pochwalić się swoimi przygodami (nie tak znowu unikatowymi), zemścić się na dawnych koleżankach, a może zaimponować czytelnikowi swoją pomysłowością, choć moim skromnym zdaniem nie wszystkie opisane tu wydarzenia zasługują na ocalenie od zapomnienia, a inne w ogóle nie powinny być omawiane głośno. Przykro mi, że opisy podróży na Islandię “po cebulowemu” uważane są za godne opublikowania, w dodatku w takiej formie. Nie ma tu żadnych praktycznych wskazówek jak podróżować po Islandii, jest to po prostu pamiętnikarska relacja z prywatnego życia autorki.
Za plusy publikacji uważam jednak podawanie dokładnych lokalizacji zwiedzanych miejsc, w tym naturalnych źródeł geotermalnych, których faktycznie nie znajdziemy w popularnych przewodnikach. E-book zwieńczony jest indeksami rzeczy i miejsc, co pozwala na szybkie zlokalizowanie opisywanych atrakcji turystycznych. Choć nie jest to typowy przewodnik, między wierszami relacji z licznych przejażdżek przypadkiem wyczytujemy rady od autorki, a raczej możemy nauczyć się na jej błędach. Dowiadujemy się przykładowo, dlaczego nie warto wychodzić poza utarte szlaki i kąpać się w gorącej rzece, pozostawiając buty na gęstym mchu. Albo że nie warto opierać planów żywieniowych na jedzeniu z dumpster divingu, bo czasem kontenery z wyrzucanym przez supermarkety jedzeniem, opisywane przez autorkę niczym róg obfitości, po prostu mogą zostać zamknięte, a nawet przewiązane łańcuchem.
O islandzkiej kuchni jest niewiele, są za to przepisy. Część z nich faktycznie dotyczy tradycyjnych dań z produktów z Islandii, takich jak udziec jagnięcy czy golec zwyczajny. Inne w luźny sposób kojarzą się z Wyspą, ale ich obecność w publikacji jest uzasadniona: czasem są to przepisy na szybkie i łatwe dania do przygotowania w trakcie podróży, czasem są wariacją na temat charakterystycznych cech Islandii. Nie można na pewno odmówić autorce kreatywności, bo zarówno nazwy wymyślanych przez nią dań, jak i towarzyszące przepisom fotografie, są bardzo wyszukane. Myślę, że gdyby e-book był sprzedawany bardziej jako książka z autorskimi przepisami, gdzieniegdzie może okraszonymi anegdotami z podróży, o wiele łatwiej byłoby mi przełknąć fakt, że nie jest darmowy.
W przeciwnym razie naprawdę trudno znaleźć mi powód, dla którego mogłabym polecić tę publikację. Beata Migas opublikowała już sporo treści na temat Islandii w sieci, e-book jest tym najbardziej osobistym strumieniem słów o tematyce islandzkiej. Jeśli jednak lubicie wirtualne zwiedzanie obcych krajów z bardzo krzykliwym komentarzem osobistym, jest to pozycja dla Was.
A ja czytałem i mi się podobało, właśnie dlatego że jest takie prawdziwe, swojskie i oddalone od tej nudnej poprawności politycznej którą teraz tak wciskają wszędzie na potęgę, czy to w książkach czy serialach. Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że możemy mieć różne zdania 🙂
Poznałem ten ebook dzięki mojej żonie która się zainteresowała tematem po obejrzeniu autorki w telewizji. Interesowały mnie głównie przepisy, ale przeczytałem całość i nie mogę się mniej zgadzać z taką “recenzją?”, kogoś tutaj poniosły emocje (czyżby hejt a może nawet zazdrość…) no chyba że prawdziwa przygoda życia to jest wyjechać samolotem na tydzień, wynająć drogie auto, jeść w drogich (co nie znaczy dobrych) restauracjach, albo w ogóle to najlepiej poruszać się helikopterem aby czasami nie pojawić się na tej nieszczęsnej “taniej” jedynce, którą akurat też dobrze znam. Polecam przepisy!
Dziękuję za komentarz. Nie każda negatywna recenzja musi być przejawem zazdrości, strona Utulę Thule powstała z pasji Islandią i chętnie wypowiadam się na temat wszystkiego, co zostało wydane na temat tego kraju. Mi się ta pozycja po prostu nie podobała i miałam odwagę napisać szczerze o tym, choć w dzisiejszych czasach mam wrażenie, że prawdziwa krytyka odchodzi już niestety do lamusa. Cieszę się, że możemy mieć różne zdania. Pozdrawiam!