Skandynawię kojarzymy głównie z pięknymi krajobrazami, a co za tym idzie: również z bliskim kontaktem z przyrodą. Ale także w malarstwie nordyckim dominują pejzaże.
Współczesne uwielbienie dla wycieczek krajoznawczych ma swoje źródła w przeszłości, którą świetnie ilustruje malarstwo nordyckie. Powszechna moda na spędzanie wolnego czasu na świeżym powietrzu zaczyna się w XIX wieku, a co ciekawe zbiega się to z coraz częstszym tworzeniem artystów w plenerze. Już Christoffer Wilhelm Eckersberg, profesor Królewskiej Duńskiej Akademii Sztuk Pięknych, zabierał swoich studentów na studia plenerowe, a sam bardzo dokładnie portretował otaczającą ją rzeczywistość, skupiając się na wielogodzinnym szkicowaniu nieba i dążenia do jak najwierniejszego przedstawienia przyrody. Choć malarze jego pokolenia wciąż malowali swoje obrazy w pracowniach, samo szkicowanie z natury wymagało zbliżenia się z tematem obrazu, nawet jeśli pejzaż był tylko tłem na przedstawianej sceny. Studiowanie krajobrazu, eksperymentowanie ze światłem, kompozycją i kolorem były jednak istotnymi elementami ówczesnego wykształcenia akademickiego, którego częścią były również liczne podróże, choćby do Rzymu.
Uczniowie Eckersberga i inni studenci europejskich akademii coraz chętniej podejmowali się tworzenia na świeżym powietrzu: zabierając farby i sztalugi do lasu, na plażę, w góry i na spacery poza miasto. W ślad za malarzami francuskimi, Skandynawowie chętnie przyjeżdżali do Paryża i ze Stolicy Sztuki udawali się na studia plenerowe do podparyskich miejscowości, takich jak Grez sur Loign, gdzie powstała skandynawska kolonia artystyczna. Lata 70. i 80. XIX wieku zaowocowały wysypem grup artystów skupiających się w miasteczkach i wsiach oddalonych od cywilizacji, a jednak wciąż dobrze skomunikowanych z dużymi miastami. Po powrocie ze studiów w Paryżu młodzi malarze chętnie spędzali lato w Skagen, Fleskum, Varberg i innych skandynawskich koloniach artystycznych, korzystając z naturalnych warunków, niezakłóconych wysokimi budynkami panoram, bliskiej obecności żywiołów. Praca na świeżym powietrzu była też częścią mody na wakacje w naturze: artyści pokazują nam kąpiących się w morzu, rozrywkę oczywistą dla nas, ale z punktu widzenia epoki dość nową. Dopiero w XIX wieku odkrywa się uroki przebywania na plaży i zdrowotne korzyści kąpieli morskich.
Przyjemność z przebywania na świeżym powietrzu widać również w scenkach rodzajowych malowanych przez artystów przełomu XIX i XX wieku. Poza kąpielą w morzu, widoczną w twórczości Krøyera, Jensa Ferdinanda Willumsena czy Andersa Zorna, nordyccy twórcy chętnie przedstawiają damy pływające w łódce, spacerujące po plaży czy wędrujące w górach, odpoczywające w ogrodzie czy oddające się różnym rozrywkom, a nawet uprawiających sport na świeżym powietrzu. Modelki pozujące artystom to najczęściej ich żony, siostry, przyjaciółki, które przedstawiane są w autentycznych scenach z życia codziennego, obrazy stają się odbiciem przyjemnych chwil spędzonych na wakacjach. Artyści chętnie spędzali sezon wakacyjny w domach letniskowych, a posiadanie takiego było oznaką wysokiej pozycji społecznej. Do dzisiaj Skandynawowie dumni są ze swoich sommarstugor, być może dlatego obraz Richarda Bergh Nordycki letni wieczór (1899) jest jednym z najczęściej reprodukowanych w Szwecji i uwielbianych przez publiczność.
Okoliczności przyrody są tłem nie tylko dla scenek z życia wyższych sfer, bowiem w sztuce tego okresu często pojawiają się rybacy przy pracy na otwartym morzu lub pastuszkowie na rozległych łąkach czy uśmiechnięte chłopki w dolinach i na polach. Natura okresu neoromantyzmu skandynawskiego (nationalromantik) staje się istotnym narzędziem w budowaniu tożsamości narodowej i umacniania dumy z tego, co typowo duńskie, norweskie czy fińskie. Stąd w malarstwie fińskim często pojawiają się jeziora, a pejzaże norweskie niemal nieodłącznie wypełnione są fiordami. W XIX wieku powstają pewnie kody i skojarzenia, z jednej strony wynikające z ciekawskości krytyki europejskiej, tworzącej popyt na pejzaże prezentujące dziką, egzotyczną, niemal niedostępną przyrodę Północy. Z drugiej strony malarze skandynawscy poszukiwali języka odpowiedniego dla ówczesnych nastrojów politycznych, a natura z jej konkretnymi cechami charakterystycznymi okazała się świetnym narzędziem do pobudzania patriotyzmu. Być może stąd do dziś Skandynawowie są tak dumni ze swoich fiordów, jezior, szkierów i gór.
Na fali tego “narodowego romantyzmu” artyści nordyccy sami zaczynają podróżować po swoim kraju. Wycieczki krajoznawcze mają nie tylko cel artystyczny, ale też zaspokajają ciekawość odnośnie mniej znanych zakątków własnej ojczyzny. Szczególną popularnością cieszy się daleka Północ: tereny zamieszkałe przez egzotycznych Samów. Już Peder Balke i inni przedstawiciele romantyzmu eksplorowali te tereny, malując zapierające dech w piersiach zjawisko zorzy polarnej. Malarze i malarki kolejnego pokolenia udają się do Kraju Samów znacznie łatwiej: dzięki rozwojowi kolejnictwa. John Bauer z wycieczki na Północ przywozi ilustracje z życia codziennego Samów, a Anna Boberg piękne sceny z aurorą borealis oraz pejzaże z Lofotów.
Studia plenerowe, wycieczki krajoznawcze, poszukiwanie bliskości z naturą. Czy malarze nordyccy mieli wpływ na stworzenie lub przynajmniej umocnienie w kulturze skandynawskiej konceptu friluftsliv, czyli potrzeby obcowania z naturą? Niezależnie od wpływu malarskiej twórczości na poczucie dumy z rodzimej natury, sami artyści chętnie oddawali się czerpaniu przyjemności z bliskości przyrody i chętnie malowani siebie lub innych na tle pięknych krajobrazów. Pejzaż stanowi najchętniej eksplorowany gatunek w malarstwie nordyckim: czy dlatego, że sami Skandynawowie tak chętnie malowali otaczającą ich przyrodę, a może dlatego, że wszyscy tęsknimy do nietkniętej ludzką ręką natury, którą możemy oglądać na tych obrazach?
Test towarzyszy podcastowi Łosiologia. Niedawno opowiadałam Alicji o sztuce nordyckiej, a więcej o friluftsliv w obrazach Północy znajdziecie w najnowszym odcinku.
Djurgården to, poza Gamla Stan, bodaj najpopularniejsza destynacja turystyczna stolicy Szwecji.
Często jednak zwiedzający ograniczają się do „hitów” proponowanych przez kolorowe przewodniki (Vasamuseet, Abba Museum, Skansen, Gröna Lund), kierując się trasą tramwaju ułatwiającą dostęp do tych najbardziej znanych atrakcji. Jeśli jednak lubisz miejsca mniej sztampowe, nie przepadasz za tłumami albo po prostu zwiedzasz Sztokholm po raz kolejny i szukasz inspiracji na nowe punkty w programie, proponuję Ci moje ulubione miejsca na Djurgården, mianowicie: muzea sztuki. Wizyta w nich będzie nie tylko świetnym doznaniem estetycznym, ale też sporą lekcją historii miasta na przełomie XIX i XX wieku.
Prins Eugens Waldemarsudde
Tramwaj numer 7 zawiezie nas najdalej do Waldemarsudde, rezydencji Księcia Eugeniusza, najmłodszego syna króla Szwecji Oskara II. Prins Eugen był malarzem i kolekcjonerem sztuki, a jego imponującą kolekcję obrazów i rzeźb przełomu XIX i XX wieku można oglądać w przepięknie urządzonych i zaprojektowanych przez księcia wnętrzach wilii z tego okresu. Zanim wejdziemy do środka dzisiejszego muzeum, możemy zachwycić się ogrodem pełnym kwiatów (częścią kompleksu jest bowiem także ogród botaniczny) i rzeźb dłuta najważniejszych artystów końca wieku (Auguste Rodin, Antoine Bourdelle czy Carl Milles). Sama willa z oryginalnymi wnętrzami uzupełniona jest o dobudowany później pawilon mieszczący liczne zbiory muzeum, prezentowane na wystawach czasowych. Warto wizytę zacząć właśnie tam, bo we współczesnych wnętrzach świetnie prezentują się obrazy młodszego pokolenia (De Unga), których prace kupował książę pod koniec swojego życia. Można więc trafić na wystawy szwedzkiej awangardy lat 20. i 30. albo retrospektywy twórczości takich artystów jak Sigrid Hjertén czy Isaac Grünewald. Dopiero później przechodzimy do właściwej części wilii, w której czuć jeszcze dawną obecność księcia. A to za sprawą pięknych mebli, tkanin, imponującej biblioteki oraz licznych kwiatów w zaprojektowanych przez artystę doniczkach – wszystko niemal tak, jakby właściciel nadal tu mieszkał. W kilku salach prezentowane są tak obrazy księcia (w tym słynne “Chmura” i “Stary Zamek” w jadalni), oraz płótna jego kolegów z Konstnärsförbundet, słowem: najwspanialszych artystów tego czasu. Nad kominkiem wisi “Wodnik” Ernsta Josephsona, a po drugiej stronie salonu portrety członków rodziny królewskiej pędzla Andersa Zorna. Poza obrazami olejnymi można w kolekcji księcia podziwiać również grafiki, rysunki i fotografie.
Thielska Galleriet
Przez piękne lasy królewskie, idąc dalej w głąb wyspy, dojdziemy w końcu na jej drugi kraniec, gdzie znajduje się Thielska Galleriet. Można dostać się tutaj także autobusem, albo promem z przeciwnego brzegu zatoki. Kolekcja Ernesta Thiela to drugi znakomity zbiór prac artystów skandynawskich końca wieku. W eleganckim pałacyku inspirowanym wiedeńską secesją ten sztokholmski bankier zgromadził bowiem prace Edvarda Muncha, Brunona Liljeforsa, Augusta Strindberga, Karla Nordströma, Carla Larssona czy Eugène’a Janssona. Zapełniające całe ściany pejzaże i sceny symboliczne stanowią świetną panoramę stylu Paryskich Chłopców (artystów szwedzkich, którzy wyjechali na studia do Paryża), jak i nastrojów panujących w środowisku artystów skandynawskich końca wieku (w kolekcji można również oglądać twórczość pisarzy tego okresu, np. listy od Hjalmara Söderberga). Sztokholmski bankier był mecenasem i przyjacielem wielu artystów, a najbliższe związki odbijają się w proporcjach zbiorów; w Thielska znajduje się największa kolekcja obrazów Eugène’a Janssona, w tym jego słynnych błękitnych obrazów Sztokholmu. Wizytówką galerii jest natomiast „Rycerz i młoda dziewczyna”, płótno Richarda Bergh, jeden z najbardziej kontrowersyjnych i zagadkowych obrazów symbolicznych epoki.
Liljevalchs Konsthall
Po spacerze królewskimi lasami możemy wrócić do pętli tramwajowej i udać się z powrotem do bardziej zabudowanej części wyspy. Warto zatrzymać się jeszcze na przystanku Liljevalchs/Gröna Lund i udać do Liljevalchs Konsthall. Galeria Sztuki ma swoją nazwę po Carlu Frederiku Liljevalch, przemysłowcu, który w sfinansował wniesienie tej instytucji. Powstała w 1916 roku, była to pierwsza publiczna i niezależna galeria sztuki nowoczesnej, prezentująca prace współczesnych artystów do dzisiaj, m.in. na corocznym Salonie Wiosennym. Liljevalchs Konsthall szybko stała się jednym z centralnych miejsc kulturalnych stolicy, wystawy przyciągały liczną publiczność, nie tylko stale interesującą się sztuką. Dzięki prasie i znanym stałym bywalcom, miejsce stało się też świetnym początkiem kariery dla wschodzących artystów. Ze względu na niezależny charakter instytucji, prezentowane tutaj dzieła były świeże i nowatorskie, tak jak pierwsza wystawa kubistyczna w Szwecji, która wzbudziła liczne kontrowersje. Obecnie można tu oglądać przede wszystkim sztukę współczesną, choć tak architektura budynku, jak i stojąca przed nim rzeźba Carla Millesa „Łucznik”, przypominają długą tradycję instytucji i jej rolę w rozwoju sztokholmskiego rynku sztuki.
Twórczość wielu wymienionych w tekście malarzy można podziwiać również w niedawno otwartym na nowo Nationalmuseet (Muzeum Narodowym), znajdującym się niedaleko Djurgården, natomiast sztukę współczesną znajdziemy w Moderna Museet, również w zasięgu kilkunastominutowego spaceru. Znacznie dalszą, ale zdecydowanie wartą wysiłku, wycieczką będzie ta do Millesgården, czyli muzeum rzeźb Carla Millesa.
Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci.
Autorzy nordyccy wyjątkowo często tworzyli dla dzieci. W twórczości wielu z nich pojawiają się grafiki lub rysunki przeznaczone do zilustrowania książek dla dzieci, a inni nawet pisali własne teksty z autorskimi ilustracjami. Większość z autorów ilustracji dla dzieci to kobiety.
Czy wiesz, że…
📚 pierwsza ilustrowana książka dla dzieci powstała w Szwecji w XVI wieku?
📚 na przełomie XIX i XX wieku aż 75% nordyckich ilustratorów książek dla dzieci były kobiety?
📚 dla wzrostu popularności ilustracji książki dziecięcej ważny był rozwój prasy, w tym okolicznościowe wydania specjalne, których okładki projektowali najważniejsi artyści?
📚 Astrid Lindgren współpracowała z dwiema ilustratorkami, które są odpowiedzialne za wizualne wyobrażenie Pippi i Dzieci z Bullerbyn?
📚 Muminek był pierwotnie postacią satyryczną, zainspirowaną folklorem?
📚 w twórczości wielu malarzy i grafików powracają postaci trollów i elfów, które były popularnym motywem nie tylko w sztuce przeznaczonej dla dzieci?
John Bauer, Tuvstarr och Skutt i skogen, 1913, Jönköpings läns museum
John Bauer, Syrenkvist, 1901, Jönköpings läns museum
John Bauer, Trollörten, 1912, Jönköpings läns museum.
John Bauer, Bland Tomtar och Troll, 1912, okładka za: https://www.semic.se/
John Bauer, One evening around midsummer, they went with Bianca Maria deep into the forest, 1913, źródło: Wikimedia Commons.
John Bauer, Princess Tuvstarr gazing down into the dark waters of the forest tarn, 1913, źródło: Wikimedia Commons.
John Bauer, God kväll, farbror! Hälsade pojken, z serii Pojken och trollen eller Äventyret, 1915.
Theodor Kittelsen, Wodnik (nor. Nøkken), 1904, Nasjonalgalleriet, Oslo.
Theodor Kittelsen, Skogtroll, 1906
Theodor Kittelsen, Chłopiec na białym koniu (nor. Gutt på hvit hest), 1890-1909, Nordnorsk Kunstmuseum.
Tove Jansson, Ilustracje do “Alicji w Krainie Czarów”, lata 60., źródłó: moomin.com
Tove Jansson, Ilustracje do “Hobbita”, lata 60., źródłó: moomin.com
Ilon Wikland, Bullerby II, 1947-1966
Carl Larsson, Tzw. choroba, 1908, Museo Nacional de Bellas Artes, Argentina
Carl Larsson, Karin i Brita, 1893.
W filmie użyto także dzieł, których prawa autorskie należą do Moomin Characters®, okładek polskich wydań książek Elsy Beskow z wydawnictwa Zakamarki, oraz fotografii z kolekcji Nordiska Museet.
Którzy malarze najlepiej oddali “szwedzkość”? Ci, w których twórczości znajdziemy szwedzkie krajobrazy, tradycje, sceny historyczne, a także najważniejsze wartości dla całego społeczeństwa szwedzkiego. Prezentuję mój subiektywny ranking malarzy ze Szwecji.
Czy wiesz, że…
🇸🇪 w drugiej połowie XIX wieku Szwedzi najchętniej podejmowali studia malarskie w Paryżu, a nawet stworzyli własną “kolonię” w podparyskim Grez-sur-Loing. To tam narodził się szwedzki impresjonizm.
🇸🇪 wielu ze studentów przebywających w ówczesnej stolicy sztuki było po powrocie nazywanych Parispojkarna – Paryskimi Chłopcami
🇸🇪 ci, którzy zasmakowawszy francuskiego modernizmu nie mogli odnaleźć się wśród konserwatywnego środowiska artystycznego Sztokholmu, założyli grupę Opponenterna, czyli Przeciwnicy, aby sprzeciwić się regułom akademickim i malować w nowy, nowoczesny sposób.
🇸🇪 wkrótce grupa niezadowolonych artystów, a więc m.in. Richard Bergh, Eugène Jansson, Ernst Josephson, Bruno Liljefors i Carl Larsson, założyła Związek Artystów (Konstnärsförbundet) w 1886 roku.
🇸🇪 do związku zapisało się również wiele kobiet-artystek, takich jak Hanna Pauli, Julia Beck, Hildegard Thorell, Emma Löwstädt-Chadwick, Anna Nordgren, Jenny Nyström czyJulia Strömberg.
🇸🇪 ważnymi mecenasami sztuki szwedzkiej końca XIX wieku byli bankier Ernest Thiel oraz książkę Eugeniusz, również malarz. Ich pokaźne kolekcje można oglądać dzisiaj w muzeach w Sztokholmie: Thielska Galleriet oraz Waldemarsudde. Podwaliną Muzeum Sztuki w Göteborgu była natomiast kolekcja Pontusa Furstenberga.
W tym roku Finlandia zaskoczy nas dwoma filmami biograficznymi o kobietach-artystkach. To świetna okazja, żeby przyjrzeć się innym filmom o nordyckich malarkach i malarzach.
Film o Helene Schjerfbeck miał swoją premierę już w połowie stycznia (Helene, reż. Antti Jokinen, 2020). Przedstawia życiorys jednej z najważniejszych malarek fińskich XX wieku, znakomitej portrecistki i autorki scen rodzajowych. Film wywołał już niemałą burzę w mediach, szczególnie szwedzkich, a to z uwagi na fakt, że historia szwedzkojęzycznej malarki jest opowiedziana w całości w języku fińskim. W drugiej połowie roku zobaczymy natomiast film o Tove Jansson (Tove, reż. Zaida Bergroth 2020), znanej nie tylko jako “Mama Muminków”, ale też reprezentantka modernizmu w malarstwie.
Kobiety-artystki
Dwie filmowe biografie fińskich malarek wpisują się w nurt przypominana kobiet-artystek, przez lata tworzących w cieniu ich partnerów i kolegów po fachu. Światowa historia sztuki zna mnóstwo Aspazji stojących za sukcesem swoich mężów, a czasem wręcz przewyższających ich talentem, ale niedocenianych za życia w artystycznym świecie zdominowanym przez mężczyzn.
Drobnym wyjątkiem może być Anna Ancher, żona Michaela Anchera, duńskiego malarza rodzajowego, twórcę kolonii artystycznej w Skagen. Z dokumentu Anna Ancher – Kunsten at fange en solstråle(reż. Thomas Roger Henrichsen, 2019) dowiemy się o początkach jej kariery artystycznej. Bardzo możliwe, że ta córka właściciela zajazdu Brøndums Hotel nie zostałaby malarką gdyby nie fakt, że Michael był stałym bywalcem przybytku jej ojca i postanowił się z nią ożenić. Mając męża-malarza mogła rozwinąć swój artystyczny talent podczas studiów w Kopenhadze, jednak to zawsze Michael był malarzem numer jeden w rodzinie. Ona musiała dzielić czas na dom, wychowywanie córki i pracę, ale nie przeszkodziło jej to na ukształtowanie własnego stylu, który zachwyca do dziś. Tytułowa “sztuka łapania promieni słońca” faktycznie świetnie opisuje jej ciepłe obrazy wnętrz i scen domowych.
Swojej biografii doczekała się również żona innego malarza ze Skagen, Pedera Severin Krøyer. Marie Krøyer (reż. Bille August, 2012) to opowieść o kobiecie, która również próbowała swoich sił jako malarka, ale maniakalny mąż nie pozwolił jej na więcej niż bycie swoją muzą. Piękna Maria Krøyer, obca perła w Skagen, była więc muzą nie tylko swojego męża, ale też wielu innych mężczyzn związanych ze środowiskiem. Mimo ogromnej popularności męża i dostatniego życia, nie dane jej było zaznać szczęścia u boku chorego psychicznie Pedera Severina. Film opowiada też o romansie Marii ze szwedzkim kompozytorem Hugo Alfvén.
Mniej sztuki, więcej prywaty
W moim zestawieniu nie mogę pominąć filmu Dziewczyna z portretu (The Danish girl, reż. Tom Hooper, 2016). Jest on oparty na biografii dwóch duńskich malarek Gerdy Wegener i Lili Elbe, urodzonej jako Einar Wegener. W filmie w ich role wcielili się Alicia Vikander i Eddie Redmayne. Choć główną osią opowieści jest transpłciowość Einara i operacja korekty płci, akcja filmu rozgrywa się między innymi na Duńskiej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Kopenhadze, wśród sztalug i palet. Obie artystki portretują się wzajemnie, a obrazy Lili Elbe można podziwiać obecne z Muzeum Sztuki w Vejle. Z pary artystów to Gerda zrobiła większą karierę malarską, podbijając Danię portretami jej męża w roli modelki, który w przebraniu kobiecym nie był rozpoznawalny jako Einar.
Z kolei dość niedawno obejrzałam film biograficzny poświęcony fińskiemu rysownikowi Touko Valio Laaksonenowi. Tom of Finland (reż. Dome Karukoski, 2017) to opowieść o homoseksualiście szukającym w powojennej Finlandii rozumienia nie tylko dla jego tożsamości, ale również sztuki. W dość flegmatycznie rozwijającej się akcji dostrzegamy rosnący konflikt między Touko a jego siostrą Kaiją, również malarką, a później także zakochaną w tym samym mężczyźnie. Szczęśliwie poza wątkami romantycznymi znajdziemy w filmie również prezentację rozwijającej się kariery “pornograficznych” rysunków za granicą i proces tworzenia się legendy Toma z Finlandii. Jego odważne prace pokazane są w potrzebnym kontekście, a najsłynniejsza wykreowana przez rysownika postać – Kake – przewija się przez cały film.
Żywoty mistrzów
Na koniec klasyka, czyli filmy z poprzedniego stulecia. Jak można się domyślać, znajdziemy są biografię malarzy tradycyjnie uważanych za najbardziej popularnych artystów skandynawskich. Poniższe produkcje miały też z pewnością rolę w budowaniu swoistego “kultu” tych legend.
Chronologicznie najwcześniejszy jest film dokumentalny Edvard Munch (reż. Petter Watkins, 1974). Szwedzko-norweska produkcja miała pierwotnie charakter trzy-częściowego miniserialu, ale film pokazywano również w kinach jako jednoczęściowy, 3-godzinny obraz. Burzliwe życie Edvarda Muncha, pełne porażek, śmierci bliskich, a także zawodów miłosnych wydaje się jednak flakami z olejem, kiedy opowiadane jest za pomocą głosu z offu, niczym wykład (przykład poniżej). Dokument ma jednak elementy filmu fabularnego (reprezentuje gatunek “docudrama”), dlatego 30 lat życia norweskiego artysty opowiedziane jest nie tylko głosem narratora, a też samych aktorów, nierzadko zwracających się bezpośrednio do kamery. Z filmu dowiemy się o recepcji dzieł Muncha, tak przez współczesnych mu krytyków, jak i współcześnie, bowiem do odegrania roli przeciwników sztuki artysty reżyser zaprosił ludzi, którzy faktycznie nie darzą jego malarstwa szczególnym uczuciem.
Norwegowie mają Muncha, a Szwedzi zrobili film o Zornie, postaci równie kontrowersyjnej, choć obecnie znanej za granicą o wiele mniej, niż za jego życia. Anders Zorn był jednym z niewielu artystów szwedzkich XIX wieku, który odwiedził Stany Zjednoczone, malował portrety amerykańskich prezydentów i sporo podróżował. Zachowały się nawet zdjęcia z jego pobytu w Krakowie. Film Zorn (reż. Gunnar Hellström, 1994) również ma swoją wersję serialową i kinową, ale skupia się na krótszym fragmencie biografii szwedzkiego malarza. W filmie poznajemy go już jako docenionego i ważnego artystę, ale też kobieciarza i alkoholika. Akcja skupia się na romansie Zorna z Emilie Bartlett, zamężną Amerykanką, oraz rozpadzie jego małżeństwa z Emmą. Słowem, dużo kobiet i nagich ciał, dokładnie jak na obrazach szwedzkiego impresjonisty.
Dokumenty
Ale poza filmami fabularnymi lub sfabularyzowanymi dokumentami znajdziemy też zwykłe dokumenty poświęcone nordyckim artystom. Te skupiają się głównie na pokazywaniu reprodukcji obrazów danego malarza oraz miejsc związanych z jego życiem, ewentualnie archiwalnych ujęć z epoki. Taką produkcją jest chociażby dokument P.S. Krøyer – What A Life! (reż. Anna Von Lowzow, 2008) opowiadający biografię wspomnianego już Pedera Severina Krøyera. Twórcy przedstawiają jego historię metodą “od kołyski aż po grób”, koncentrując się na chorobie psychicznej (wzmożonej syfilisem), ogromnym sukcesie i zawodzie miłosnym ze strony Marii. Z tej wersji wydarzeń nie dowiadujemy się jednak o tym, w jak dużym stopniu sam Krøyer był odpowiedzialny za starość w samotności. Mimo wszystko dokument w wystarczający sposób nakreśla tło twórczości duńskiego malarza, jakim była kolonia artystyczna w Skagen. Dokument można obejrzeć tutaj.
Dziwi mnie, że nie powstał jeszcze żaden film fabularny ani dłuższy dokument poświęcony życiu i twórczości Carla Larssona, jednego z ulubionych malarzy Szwecji. Być może po prostu do niego nie dotarłam, bo na ten moment wiem o istnieniu 30-minutowego dokumentu Carl Larsson – Solskensmannen (reż. Marilén Karlsson, 2014), z którego w dużym skrócie poznamy dzieciństwo malarza oraz szczęśliwe życie w Lilla Hyttnäs. Można też dotrzeć do szwedzkojęzycznej produkcji telewizji publicznej SVT, dotyczącej najpóźniejszego obrazu Larssona, Midvinterblot.
Szczęśliwie są też dokumenty dotyczące sztuki islandzkiej. Jeden z nich znalazłam niedawno w serwisie Culture Unplugged, opowiada on o nieznanym mi dotąd malarzu Sveinnie Björnssonie. PASSIO – A Painter´s Psalm of Colours (reż. Erlendur Sveinsson, 2001) to pokazuje dużą wystawę Islandczyka w galerii Kjarvalsstaðir, ale skupia się na wywiadzie z artystą, w którym Björnsson dzieli się swoimi poglądami na sztukę, prywatnymi doświadczeniami, wizją artysty i interpretacją niektórych z pokazywanych dzieł.
Dokument Sveinssona nie dotarł do szerokiej publiczności, co innego islandzko-duńska produkcja o Georga Guðniego, pokazywana na międzynarodowych festiwalach. Sjóndeildarhringur (ang. Horizon, reż. Fridrik Thor Fridriksson, Bergur Bernburg, 2015) widziałam podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego w 2015 roku i tutaj znajdziecie recenzję dokumentu. Jest to piękny przegląd niemal abstrakcyjnych pejzaży islandzkiego malarza, powstały z inicjatywy aktora Viggo Mortensena, miłośnika twórczości Guðniego, jak o całej Islandii.
Uwagę filmowców przykuła też szwedzka malarka Hilma af Klint, nie dawno odkryta przez świat jako twórczyni malarstwa abstrakcyjnego przed Wassilym Kandinskym. Dokument Bortom det synliga – filmen om Hilma af Klint (reż. Halina Dyrschka, 2019) pokazuje twórczość szwedzkiej abstrakcjonistki, jej metodę tworzenia oraz korespondencję. Film powstał we współpracy z Muzeum Guggenheima i prezentuje współczesne wystawy zapomnianej artystki, mające na celu “napisanie historii sztuki na nowo”.
Filmy ze sztuką w tle
Jest dużo filmów, w których dostrzegam skandynawską sztukę. W wielu islandzkich filmach doszukuję się znanych mi obrazów będących częścią wystroju wnętrza, w którym rozgrywa się akcja. Ale są też filmy, które do sztuki odwołują się w sposób bezpośredni.
Jednym z nich jest amerykański film Personal Shopper (reż. Olivier Assayas, 2016), w którym znajdziemy twórczość omawianej już Hilmy af Klint. Główna bohaterka, grana przez Kristen Stewart, przegląda katalog z obrazami szwedzkiej malarki i inspiruje się jej twórczością do swoich spirytualistycznych doznań.
Z kolei w oscarowym filmie The Square (reż. Ruben Östlund, 2018) znajdziemy zarówno satyrę na współczesny świat sztuki, jak i kilka fikcyjnych dzieł zainspirowanych autentycznymi dziełami sztuki z XX i XXI wieku. Tytułowy “Kwadrat” to nawiązanie do sztuki z nurtu site-specific i environmental art, której przedstawicielem jest chociażby Robert Smithson. Szwedzki reżyser powołuje się też na twórczość ukraińskiego performera Olega Kulika, który wciela się w postać psa, a także prace Carla Hammouda, których inspirację znajdziemy w filmie (instalacja z krzesłami). Ten szwedzki artysta znany jest z prac, w których różne meble unoszą się przestrzeni albo układają w mało oczekiwane kompilacje.
Natomiast inny szwedzki reżyser, Roy Andersson często posługuje się dokładnymi cytatami ze sztuki w swoich filmach. Przykładowo w jednym z najnowszych filmów, Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu (2014) sam tytuł miał być sprowokowany obrazem Myśliwi na śniegu Pietera Bruegla. Jeśli chodzi o sztukę skandynawską, to w jednej ze scen znajdziemy obraz Brunona LiljeforsaMorskie orły z 1897 roku. Wątek ze szwedzkimi żołnierzami i rannym królem Karlem XII to z kolei tableau vivant na podstawie płótna Gustafa Cederströma z 1884 roku.
Jak widać w morzu filmów biograficznych poświęconych życiu i twórczości malarzy francuskich, angielskich czy amerykańskich znalazło się też miejsce na produkcje (i to nie tylko nordyckie!) poświęcone twórczości artystów z Północy. Jeśli znacie inne filmy ze sztuką skandynawską w tle, zostaw tytuł w komentarzu!
To właśnie od szwedzkiej sztuki rozpoczęłam moją przygodę ze Skandynawią.
Wiele lat temu pojechałam odwiedzić w Szwecji mojego wujka i w ramach tej wizyty wybrałam się z kuzynką do sztokholmskiego Nationalmuseum. Tam olśniła mnie przede wszystkim malarska dekoracja ścian muzeum oraz piękne akwarele Carla Larssona. Kolejne wizyty w szwedzkich muzeach pozwoliły mi odkryć wspaniałych szwedzkich malarzy, z których 10 ulubionych prezentuję w tym tekście.
1. Carl Larsson (1853 – 1919)
Miejsce pierwsze zajmuje właśnie Carl Larsson, bo jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych artystów w Szwecji, jeśli nie najpopularniejszy. Gadżety z reprodukcjami jego akwareli można znaleźć w każdym sklepie z pamiątkami, ja sama pamiętam z dzieciństwa piękną walizkę na sztućce, którą wujek podarował babci na święta. Widnieje na niej fragment obrazu Śniadanie na świeżym powietrzu, który tak jak wiele innych obrazków życia codziennego rodziny Larssonów wżarł się w szwedzkie wyobrażenie idealnej domowej sielanki. To głównie za sprawą Lilla Hyttnäs, domu artysty, który przez lata projektował wraz z żoną i gromadką swoich dzieci. Kilka albumów z kolorowymi ilustracjami życia w Sundborn (Dalarna) rozpowszechniło rozwiązania i własny styl projektowania wnętrz, a także zagwarantowało Larssonowi sławę międzynarodową. Warto jednak podkreślić, że poza akwarelami artysta ten zajmował się także malarstwem ściennym; przygotował dekoracje ścian wielu budynków publicznych, w tym sztokholmskiego Nationalmuseum. Na klatce schodowej można podziwiać historię sztuki szwedzkiej (1891-1896), natomiast w dwóch dużych przestrzeniach na piętrze – późniejszą scenę wjazdu Gustawa Wazy do Sztokholmu (1908) i Ofiarę w przesilenie zimowe (szw.: Midvinterblot, 1915), której realizacji towarzyszył ogromny skandal. Wielka scena ilustrująca czasy przedwikińskie i odwołująca się do legendarnego króla Domalda (i złożonej z niego ofiary) była nie do przyjęcia przez ówczesną radę Muzeum, ale szczęśliwie znalazła się na swoim miejscu wiele lat po śmierci artysty.
2. Bruno Liljefors (1860-1939)
Twórczość Brunona Liljeforsa to przede wszystkim sceny animalistyczne. Chorujący w dzieciństwie artysta „nadrobił” stracony czas i młodość spędzał głównie na zewnątrz, polując i podglądając dzikie zwierzęta. Choć wiele z jego obrazów bazuje na pracy z wypchanymi egzemplarzami szwedzkiej fauny, bliskie spotkania z lisami, ptakami i zającami oraz szkice z natury wpłynęły na styl i naturalistyczny sposób malowania zwierząt. Liljefors interesował się darwinizmem, dlatego na jego płótnach często pojawiają się walczące zwierzęta lub drapieżniki pokonujące swoje ofiary. W tym „łańcuchu pokarmowym” sowy polują na myszy, lisy na sowy, psy myśliwskie na lisy, a naczelną pozycję często zajmuje człowiek. Swoje poglądy na temat ekologii i roli malarza w „tropieniu” zwierzyny wyraził w książce Królestwo dzikich („Det vildas rike”) wydanej w 1934 roku. Choć malarz interesował się głównie leśnym mikroświatem, malował również sceny myśliwskie. Największą sławę przyniosła mu jednak seria tzw. Lisin rodzin, w których to artysta opanował do perfekcji techniczne wyzwania dotyczące oddania miękkości i połysku lisich futer. W dość monochromatycznej i realistycznej twórczości Liljeforsa wyróżnia się późna, nosząca już ślady symbolizmu kompozycja. To znajdujące się w Thielska Galleriet w Sztokholmie płótno Wieczór, dzikie kaczki (szw. Afton, vildänder, 1901), które ze względu na wzór fal mącących wody jeziora w wieczornym półmroku potoczne nazywane jest Skórą pantery (Panterfällen).
3. Eugène Jansson (1862-1915)
W sztokholmskiej Thielska Galleriet, kolekcji Ernesta Thiela z przełomu XIX i XX wieku, znaleźć można największą reprezentację twórczości bliskiego przyjaciela kolekcjonera – Eugène’a Janssona. Podobnie jak wielu szwedzkich artystów w tamtym czasie, Jansson udał się do Paryża i studiował malarstwo współczesnych „rewolucjonistów” sztuki. W latach 1890-1904 powstały jego bodaj najpopularniejsze obrazy, niebieskie nokturny Sztokholmu, dzięki którym malarz został nazwany przez krytyków „niebieskim malarzem” (czasem nawet malarzem miast – “den blå stadens målare”). Ekspresyjna linia wody i dźwięczne, intensywnie pomarańczowe światła latarni oraz kontrastowe bliki świetlne na tafli często przywołują twórczość van Gogha czy Cézanne’a, jednak źródła wskazują na bezpośrednie uleganie wpływom Edvarda Muncha. Najlepszym przykładem jest chyba obraz Riddarfjärden (1898), pokazujący nocny Sztokholm z perspektywy dzielnicy Södermalm, w której mieszkał artysta. Szwedzki malarz jest jednak znany również z drugiej fazy swojej twórczości, mianowicie męskich aktów malowanych w duchu witalizmu. Jako starzejący się już mężczyzna, Jansson często odwiedzał sztokholmskie sauny dla zdrowia. Tam oglądał piękne, pełne sił, nagie męskie ciała, które z upodobaniem odtwarzał na swoich płótnach do końca swoich dni. Pozował mu również jego przyjaciel, Knut Nyman, z którym mieszkał do 1912 roku. Ze względu na kary za homoseksualizm, brat Jonssona spalił całą korespondencję artysty, aby zatuszować jego ewentualny związek z młodszym modelem. Homoseksualizm Janssona jest zatem tylko spekulacją współczesnych historyków sztuki.
4. August Strindberg (1849-1912)
Wszyscy znamy Augusta Strindberga – dramaturga, być może niektórym znany jest również August Strindberg – fotograf, ale czy wiecie, że szwedzki pisarz był również malarzem? Ten uzdolniony w wielu kierunkach artysta malował naprawdę nieźle, choć malarstwo było tylko marginalnym zajęciem, wykonywanym w ramach hobby. Strindberg obracał się jednak w środowisku artystycznym i przyjaźnił z wieloma artystami, np. Larssonem, Munchem, Gauguinem, w Paryżu poznał nawet Stanisława Wyspiańskiego i Władysława Ślewińskiego. W jego twórczości zauważalne są dwa dłuższe momenty aktywności malarskiej, związane z brakiem weny na pisanie – w latach 70. oraz latach 90. XIX wieku (tzw. “kryzys Inferno”, z którego obrazy są zauważalnie ciemniejsze i mroczniejsze, choć podobno malarz polewał je parafiną dla wzmożenia tego efektu). Strindberg wracał do malarstwa również na początku XX wieku. Interesowały go głównie pejzaże, w 1892 malował chętnie archipelag sztokholmski ze swojej chatki na Dalarö. Jako amator nie dbający o salony i akademie, eksperymentował, a często jego kompozycje są dziełem przypadku. Zdarzało się, że polewał farbę bezpośrednio na płótno, malował gestem, na długo przed Jacksonem Pollockiem i rozwojem ekspresjonizmu abstrakcyjnego. Mistrzami Strindberga byli Turner i Claude Monet, stąd jego patrzenie na świat przypominało wczesny impresjonizm, jednak z o wiele grubszym impastem i szybszym pociągnięciem pędzla. Obraz taki jak Noc zazdrości (szw. Svartjukans natt, 1893) pokazuje, że malarstwo było dla autora również sposobem na wyładowanie negatywnych emocji, zmaganie się z problemami natury psychologicznej, brakiem weny na pisanie. Tutaj sztorm na morzu i wybrana paleta barwna reprezentują stan ducha malarza, pejzaż jest jednak niemal abstrakcyjną plamą farby na płótnie. Podobny efekt ma nieco jaśniejszy i bardziej pozytywny obraz Kraina czarów (szw. Underlandet, 1897), w którym widać największą inspirację francuskim malarstwem.
5. Książę Eugeniusz (Prins Eugen) (1865-1947)
Książę (wśród) malarzy, Eugen Napoleon Nicholas Bernadotte, był najmłodszym synem króla Szwecji Oskara II, ale nigdy nie interesowało go przejęcie tronu. Swoje pieniądze i wpływy wykorzystał do wspierania szwedzkiej sztuki i choć z uwagi na królewskie pochodzenie nigdy oficjalnie nie został członkiem „Opponenterna”, czyli grupy młodych malarzy buntujących się zasadom akademickim, pomagał kolegom po fachu, kupując ich obrazy lub posyłając pieniądze. Był więc czołowym mecenasem nowej sztuki i ważnym kolekcjonerem przełomu wieków, ale też świetnym malarzem. Książę Eugeniusz interesował się głównie malarstwem nastrojowym i pejzażami, które malował podczas swoich wakacyjnych wyjazdów na Tyresö pod Sztokholmem, był też przez krótki czas związany z kolonią malarską w Varberg. Do jego ulubionych tematów należą chmury, zjawiska atmosferyczne, malowanie natury o różnych porach dnia to ulubione motywy tego malarza. Początkowo ujmował niebo na sposób realistyczny, potem jednak stopniowo przechodził w stronę symbolizmu, czego dobrym wyrazem mogą być późne kompozycje nacechowane mistycyzmem, takie jak Święty Gaj (szw. Det Helida Lunden, 1912), obraz ołtarzowy dla kościoła w Kirunie. Z kolei najlepszym chyba przykładem symbolizmu w twórczości Eugena jest obraz Las (szw. Skogen), który interpretowano na różne sposoby, nawet łącząc go z twórczością Pieta Mondriana. W Waldemarsudde, prywatnej rezydencji na Djurgården, w której obecnie znajduje się muzeum, prezentowane są zarówno dzieła pędzla księcia, ale też piękne wnętrza z epoki oraz zaprojektowane przez Eugeniusza donice, które produkowane są do dziś. Jest to też zbiór szwedzkiego malarstwa końca XIX i pierwszych dekad XX wieku.
Ernst Josephson (1851-1906)
W Waldemarsudde znajduje się najsłynniejszy obraz Ernsta Josephsona – Wodnik (szw. Näcken, 1882). Płótno to wzbudziło duże kontrowersje w kraju i uznawane jest za jeden z pierwszych przykładów symbolizmu w sztuce szwedzkiej. Ernst Josephson był wiodącym „oponentem” i założycielem Konstnärsförbundet, związku artystów sprzeciwiających się Akademii. W latach 80. młode pokolenie szwedzkich malarzy wyjechało do Paryża by uczyć się od najlepszych – poprzez obserwacje impresjonistów, realistów i symbolistów odrzucić skostniałe zasady akademizmu i malarstwo historyczne, tradycyjne. Młodzi skłaniali się bardziej ku fantazyjności, czerpaniu z własnej wyobraźni lub bogactwa folkloru, a także chcieli malować z natury i przedstawiać rzeczywistość poprzez nastrój, emocje, kolory. „Wodnik” jest przykładem na zainteresowanie folklorem szwedzkim, przedstawia bowiem postać młodego, nagiego chłopca, który grą na skrzypach wodził ludzi na pokuszenie i zgubę. Do tej postaci nawiązała nawet Astrid Lindgren, bowiem w „Dzieciach z Bullerbyn” Olle straszy pozostałych, pod osłoną nocy przyjmując pozę Wodnika nad strumieniem i naśladując ruchy gry na instrumencie. Obraz Josephsona wydawał się jednak jak na lata 80. zbyt odważny, szczególnie z racji na nagość i erotyzm chłopca. Książę Eugeniusz zakupił jedną z wersji obrazu, ale skandal zaszkodził pozycji malarza, który postanowił na dobre opuścić Szwecję. Jego malarstwo jest bardzo dźwięczne, uproszczone, inspirowane wielkimi kolorystami: Tycjanem, Velasquezem, Rembrandtem.
7. Richard Bergh (1858-1919)
Książę Eugeniusz był kolekcjonerem, malarzem, ale również modelem. Pojawia się na najsłynniejszym obrazie pędzla Richarda Bergh, czyli Skandynawskim letnim wieczorze (szw. Nordisk sommarkväll, 1899). Na tym dużym płótnie widzimy księcia swobodnie opartego o balustradę posiadłości Ekholmsnäs na Lidingö pod Sztokholmem. W towarzystwie śpiewaczki Karin Pyk spokojnie chłonie nastrój letniego wieczoru i widok na jezioro. Podobno Bergh nigdy nie namalował tej sceny z natury, bo śpiewaczkę sportretował w Asyżu, a pierwotnie na miejscu księcia stał Per Hallström, pisarz i przyjaciel malarza. Obraz wszedł jednak do kanonu szwedzkiego stämmningsmåleri, czyli malarstwa nastrojowego. Bergh natomiast był mocno związany z grupą Opponenterna, wraz z Josephsonem tworzył Konstnärsförbundet. W latach 1893-1896 należał również, wraz z Nilsem Kreugerem i Karlem Nordströmem, do kolonii artystycznej w Varberg niedaleko Göteborga. Malarze ci tworzyli obrazy na wzór gauguinowskiego syntetyzmu, niektóre obrazy przypominają nawet neoimpresjonizm, tyle że bardziej ożywiony kolorystycznie. W tym Bergh tworzył obrazy baśniowe, dźwięcznie kolorystyczne i nastrojowe wizje (Wizja, motyw z Visby, 1894), a później również kompozycje nawiązujące do średniowiecza (Rycerz i panna, 1897). W jego twórczości widoczne są również echa symbolizmu. Warto podkreślić, że w latach 1915–1919 piastował stanowisko dyrektora Nationalmuseum w Sztokholmie, co miało również wpływ na przebieg wydarzeń związanych z powieszeniem Midvinterblot Carla Larssona w hallu muzeum.
8. Anders Zorn (1860 – 1920)
Jeśli Carl Larsson jest najpopularniejszym malarzem szwedzkim w Szwecji, to Zorn prawdopodobnie jest najbardziej znanym za granicą. Tak przynajmniej było do lat 80. XX wieku, czyli pierwszych międzynarodowych wystaw skandynawskiego malarstwa, które rozpowszechniły mniej znane nazwiska w Stanach i większych ośrodkach sztuki w Europie. Do tego czasu rozpoznawalna była jednak dość szeroko twórczość Andersa Zorna, którego portrety można oglądać w galeriach amerykańskich, jak również dużych muzeach paryskich. Międzynarodową sławę przyniosła Zornowi podróż do USA i portrety malowane dla prezydentów i ważnych polityków. Portretował także szwedzką rodzinę królewską, malarzy, śpiewaczki operowe i innych celebrytów. Znany jest również z grafik, których kompozycje powielał również w malarstwie, oraz fotografii (dzięki nim możemy chociażby dowieść obecności Zorna w Krakowie). Poza impresjonistycznie malowanymi portretami, malarska twórczość Zorna składa się również na sceny życia rodzinnego (np. kąpiel jego żony i dzieci w jeziorze) oraz scenki rodzajowe szwedzkiej wsi. Paradoksalnie najbardziej rozpoznawalnym w Szwecji obrazem Zorna nie jest portret, ale scena Midsommar, święta związanego z przesileniem letnim. Taniec na Midsommar (szw. Midsommarsdans, 1897), przedstawia szwedzkich chłopów tańczących polkę w długi letni wieczór, w tle majaczą tradycyjne drewniane chaty i majstången, zdobiony zielonymi gałązkami i wieńcami kwiatów pal, wokół którego do dzisiaj tańczy się w noc przesilenia letniego. Pejzaż przedstawiony na tym płótnie wiążę się z regionem Dalarna, w którym malarz zbudował sobie bogatą rezydencję inspirowaną chatami ludowymi. Dom artysty w Mora można zwiedzać do dzisiaj, znajduje się tam muzeum Zorna i kolekcja tak obrazów, jak i pamiątek po malarzu.
John Bauer (1882-1918)
O Johnie Bauerze napisałam kiedyś dłuższy artykuł, ale zasługuje on na miejsce w pierwszej 10 szwedzkich malarzy, szczególnie, że jego małych formatów ilustracje zrobiły na mnie wielkie wrażenie w muzeum w Jönköping. Norwegia ma Kittelsena, a Szwecja Bauera – obaj ilustrowali rodzimy folklor według własnych wyobrażeń. Podczas gdy trolle i wodniki Kittelsena są bardziej niż przerażające, Bauer maluje je często jako nieporadne, trochę głupiutkie stworzenia o dobrych sercach. W jego twórczości często pojawiają się również piękne blondwłose księżniczki oraz szwedzkie zwierzęta, takie jak dorodne łosie. Poza opowieściami o trollach i krasnoludkach (Bland tomtar och troll to jego najpopularniejsza publikacja), ilustrował również nordycką mitologię i jest autorem bardzo interesującej interpretacji skandynawskich bogów, takich jak Idun czy Loki. Bauer, choć kojarzy się głównie z ilustracjami do książek dla dzieci, działał również prężnie jako karykaturzysta i współpracował z ówczesną prasą. W muzeum w Jönköping prezentowane są również jego szkice i akwarele z natury, często przypominające szczegółowe rysunki botaników, z uwzględnieniem każdego listka i pojedynczego płatka malowanej rośliny. Żyjący wśród baśniowych stworów swojej wyobraźni, prywatnie był mało pragmatyczny i nowoczesny, za co przypłacił życiem. Młody artysta z żoną i synkiem zginął bowiem w wodach wielkiego jeziora Vättern, bo zamiast nowoczesnym pociągiem wolał podróżować tradycyjnym statkiem.
10. Elsa Beskow (1874-1953)
Jedyna kobieta w zestawieniu, ale unieśmiertelniona dzięki swoim ilustracjom, znanym dzieciom na całym świecie. Nawet starsze pokolenia Polaków miały szansę czytać bajki z jej obrazkami lub pracami mocno nawiązującymi do twórczości tej szwedzkiej ilustratorki. Elsa Beskow nazywana jest „skandynawską Beatrix Potter” i uznaje się ją za wiodącą emancypantkę wśród artystek. Była bowiem matką szóstki dzieci, ale obowiązki macierzyńskie łączyła z pracą na tyle imponująco, że złośliwsi mówili o niej, że jej nowe książki i dzieci przychodziły na świat w równych, rocznych odstępach – raz książka, raz dziecko. Ale to właśnie macierzyństwu i przebywaniu wśród dzieci Beskow zawdzięcza swoją bogatą wyobraźnię i wrażliwość na małego czytelnika, celnie odgadując pragnienia i potrzeby najmłodszych. Karierę rozpoczęła od współpracy z czasopismem „Julltomten”, ale potem głównie publikowała własne teksty ilustrowane rysunkami. Zgodnie z duchem czasu i postulatami głoszonymi przez jej rodaczkę, Ellen Key, chciała swoimi pracami bawić i uczyć dzieci. Wykonywała też ilustracje do elementarzy i zbiorów piosenek używanych przez dzieci w szkole. Te pierwsze były bardzo popularne i wielu artystów proponowało swoje abecadła z ilustracją dla każdej literki. Spośród wielu narracji znanych szwedzkim dzieciom, międzynarodową sławę przyniosły autorce ilustracje, w których dzieci „przebierają się” za owoce i kwiaty, a akcja opowieści rozgrywa się na łące lub w lesie, wśród zwierząt i roślin (np. Blomsterfesten i täppan, 1914). Ostatnio gadżety z reprodukcjami jej prac odnajdują mnie przy każdej wizycie w Szwecji – na lotniskach, w sklepach z pamiątkami, w księgarniach. Tym samym zamyka się klamra artystów szwedzkich znanych z kolorowych reprodukcji…
fragment pracy magisterskiej „Chmurobrazy”. Interpretacje motywu chmury w pejzażu 1820-1920. Całość do przeczytania tutaj.
Symbolizmu chmur i mgieł używali już artyści doby romantyzmu; pejzażyści realizmu malowali pejzaże nastrojowe odbijające towarzyszące im uczucia i troski.
Z kolei w malarstwie symbolicznym metaforyka ta rozciąga się na poziom psychologizacji przyrody, w której poszukuje się źródeł przeżyć wewnętrznych. Przełom wieków to bowiem czas, kiedy amielowskie état d’âme staje się „pejzażem samym w sobie”[1]. Współcześni teoretycy, jak i dzisiejsi historycy sztuki posługiwali się różnymi określeniami dla pejzażu oddziałującego na emocje i ukazującego stany wewnętrzne artysty: „pejzaż nastrojowy” (stämningslandskapet), „pejzaż poruszający” (evocative landscape), „pejzaż wewnętrzny” (inner landscape), „pejzaż subiektywny” (subjektivtlandskapet), „krajobraz wymowny” (Wiesław Juszczak zaproponował to określenie w tekście Młody Weiss, 1979).
Tymczasem zdaje się, że istnieje różnica między nastrojowym, stimmungowym malarstwem lat 70. i 80. XIX wieku a pejzażem wewnętrznym końca XIX i początku XX wieku. Szwedzki teoretyk i malarz, Richard Bergh, związany ze środowiskiem szkoły w Varberg[2] w tekście poświęconym twórczości swojego przyjaciela, Karl Nordström och det moderna stämningslandskapet (1896), wielokrotnie odwoływał się do emocji (szw. känsla). W tekście pojawiają się więc często „känsloimpulser”, „känsloutbrott” (wybuch emocji) oraz „känslomänniskan” (człowiek uduchowiony)[3]. Bergh wprowadza nawet określenie känslobild (szw. obraz uczuć), który najlepiej tłumaczą te słowa: „Aby przedstawić naturę nie wystarczy otworzyć na nią oczu, czasem należy je nawet zamknąć, więcej: malarz powinien umieć marzyć nad tym, co widział, musi posłuchać swoich uczuć [känsla] po to, by odnaleźć jedność w przedstawianej różnorodności natury, często pełnej skrajności”[4].
Idealnym przykładem känslomänniskan był dla Richarda Bergh Karl Nordström. O jego obrazie Chmura burzowa (szw. Ovädersmoln, 1893, olej na płótnie, Nationalmuseum w Sztokholmie) pisał, że żaden inny nie przedstawia lepiej ukochanego regionu malarza (wyspa na zachodnim wybrzeżu Szwecji, niedaleko Varberg i Göteborga) oraz, że żaden inny nie ilustruje lepiej ducha artysty[5]. Zdaniem Bergh rozwój psychiki malarza można prześledzić wraz z rozwojem kolorystyki w jego obrazach; „rozwija się ona głęboko w jego wnętrzu, dojrzewa wraz z jego duchem, rozświetla się i ciemnieje wraz z nim” (Bergh 1919:129). Ciemna kolorystyka i strzępiasta forma chmury potęgują nastrój „ciszy przed burzą”, oddają charakter przyrody sprzyjający rozważaniom. Natomiast w o cztery lata późniejszym Motywie z Tjörn (szw. Motiv från Tjörn, 1897, olej na płótnie, Konstmuseum w Göteborgu), w którym scena wydaje się niemal bliźniacza, kolorystyka jest znacznie jaśniejsza; chmura roztacza się nad soczyście zieloną polaną, a niebo jest tu pogodne, puszysty cumulus biały i jasny. Taki wybór palety prezentuje o wiele spokojniejsze stany wewnętrzne. Bergh pisze o „duchu natury”, którego nadaje mu sam malarz; w nim przejawiają się bowiem marzenia, troski i „życie wewnętrzne” samego artysty[6].
O pejzażu wewnętrznym w malarstwie polskim pisała Dorota Folga-Januszewska (1996): „Pejzaż tworzony wówczas przez tych artystów zobowiązuje ich do wypowiedzi o naturze i do określenia siebie wobec natury. (…) Z czasem naturą artyści zaczynają nazywać samych siebie lub swój świat wewnętrzny, nie widzą bowiem już tak wyraźnie granicy między zewnętrznym, pejzażowym otoczeniem i naturalną, immanentną obserwacją”[7]. O immanentnej naturze pejzażu pisał także Mieczysław Limanowski w 1939 roku analizując twórczość Ferdynanda Ruszczyca: „treść immanentna czyli taka, która jest od wnętrza”[8].
[1] G. Cogeval, K. Lochnan (red.), Au-delà des étoiles…, s. 17.
[2] Kolonię artystyczną, czy Szkołę w Varberg, tworzyli przede wszystkim trzej szwedzcy malarze: Nils Kreuger, Karl Nordström i Richard Bergh. Po podróżach do Francji, a przede wszystkim zapoznawszy się z twórczością Paula Gauguina, w latach 80. XIX wieku zaczęli malować w duchu syntetyzmu. Zob. Synthetism in the Varberg Colony w: Facos 1998.
[3] R. Bergh, Karl Nordström och det moderna stämningslandskapet” [w:] ”Om konst och annat”, Bonniers, Stockholm 1919. s. 119.
fragment pracy magisterskiej „Chmurobrazy”. Interpretacje motywu chmury w pejzażu 1820-1920. Całość do przeczytania tutaj.
Chmury Turnera, szczególnie w widokach zachodów słońca czy wizjach katastrof morskich, otrzymują niemal nierealne barwy czerwieni, oranżu, fioletu.
Krwistoczerwone chmury są nieodłącznym elementem romantycznego krajobrazu[1], pojawiają się także w twórczości szwedzkiego malarza doby romantyzmu, Marcusa Larssona. W obrazach takich jak Statek o zachodzie słońca (szw. Skepp i solnedgång, 1857, olej na płótnie, kolekcja prywatna) krwistoczerwone lub ciemne chmury otrzymują nowe skojarzenia; chmura nie tyle przysłania tajemnicę, co sama nią jest: przynosi posępność, groźbę, gniew, niebezpieczeństwo. Kant pisał, że widok piętrzących się na niebie ciemnych chmur „tym silniej nas pociąga, im większy budzi lęk, o ile tylko sami znajdujemy się w bezpiecznym miejscu. Dlatego też przedmioty takie chętnie nazywamy wzniosłymi, gdyż podnoszą moc naszej duszy ponad jej miarę i pozwalają nam odkryć w sobie zupełnie innego rodzaju zdolność do stawiania oporu, która ośmiela nas do tego, by mierzyć się z pozorną wszechmocą przyrody”[2]. Zorganizowana w göteborskim Konstmuseum w 2014 roku wystawa poświęcona twórczości Marcusa Larssona skupiała się na nastroju budzącym lęk w pejzażu romantycznym[3], gdzie ciemne chmury przykrywające całe niebo czy rozczerwienione do granic przesady nimbocumulusy podkreślające romantyczny nastrój grozy można rozumieć jako środek estetyczny „gotyckości”[4] i cechę charakterystyczną kategorii niesamowitości (niem. das Unheimliche, ang. the uncanny), czynnika wywołującego niepokój i strach poprzez połączenie cech obcości, tajemniczości z cechami zjawiska dobrze znanego.
[1] Stanley Gedzelman wylicza jednak erupcje wulkanów oraz wyziewy industrialne, które miałyby wpływać na kolorystykę chmurobrazów pierwszej połowy wieku, por. Gedzelman 2014. Thornes potwierdza tę hipotezę w odniesieniu do twórczości Turnera, por. J. Thornes, A brief history…, s. 373.
[3] Podczas wystawy Skräckromantikens landskap: från Marcus Larson till Goth (20.09.2014-25.01.2015, Konstmuseum, Göteborg) zestawiono obrazy romantycznego pejzażysty z okładkami płyt zespołów heavy-metalowych i elementami identyfikacji wizualnej subkultury gotyckiej.
[4] O literackich i wizualnych wyznacznikach „gotyckości” pisał Tadeusz Cegielski, Detektyw w krainie cudów. Powieść kryminalna i narodziny nowoczesności (1841-1914), Warszawa 2015.
fragment pracy magisterskiej „Chmurobrazy”. Interpretacje motywu chmury w pejzażu 1820-1920. Całość do przeczytania tutaj.
Chmurobrazom księcia Eugena (Eugeniusza), szwedzkiego malarza przełomu wieków, przyjrzało się wielu badaczy malarstwa szwedzkiego, ale najbardziej interesującą w tym kontekście pracę napisała Christina G. Wistman.
Ta historyk sztuki scharakteryzowała twórczość księcia Eugena w tomie Jagande skyar (2003) w oparciu o otrzymaną wiedzę meteorologiczną. Jej analizę malowanych przez księcia stanów pogodowych, w tym tytułowych chmur, poprzedzają jednak teksty innych badaczy posługujących się terminologią meteorologiczną: Erica Wennerholma (1982) i Ingi Zachau (1989).
Zdaniem Wistman bohaterem wczesnego obrazu Stary zamek (szw. Det gamla slottet, 1893, olej na płótnie, Waldemarsudde, Sztokholm) jest potężny cumulonimbus, którego wyższe żółtawobiałe partie odznaczają się wyraźnie na tle błękitnego nieba, poprzecinanego trzema-czterema cirrusami. Badacze analizujący obraz księcia są zgodni co do tego, że przedstawiona chmura zwiastuje niepogodę[2], Chirstina G. Wistman precyzuje nawet, że mamy tu do czynienia z „chmurą popołudniową, która później w ciągu dnia przekształci się w chmurę burzową”[3]. Na rysunkach przygotowawczych ze szkicownika malarza widać transformację obłoku od bardzo lekkiego i spokojnego po rozrastającego się do rozmiaru dwukrotnie przekraczającego zamek i coraz ciemniejszego, natomiast jeszcze na szkicu olejnym widać różnicę w kolorystyce najwyższej wieży cumulonimbusa[4].
Ewolucja chmury miałaby wiązać się z chęcią eskalacji dramatyzmu i nastrojowości; zdaniem badaczy pesymistyczny nastrój wnoszony przez chmury zwiastujące deszcz, a nawet burzę, co miałoby symbolizować wewnętrzne przeżycia samego autora obrazu[5]. Podobne spostrzeżenia dzielą ci sami badacze na temat drugiego obrazu księcia, Chmury (szw. Molnet, 1895, olej na płótnie), w którym to tytułowy Cumulus congestus został przedstawiony w taki sposób, że można orzec, iż w ciągu 10 minut rozszaleje się burza[6], a idąc tym tropem można zaklasyfikować niższą, ciemniejszą chmurę jako Stratocumulus cumulogenitus (castellanus), który zwiastuje przelotny deszcz. Mielibyśmy tu więc do czynienia z narracją sugerującą następstwo faktów; podobnie jak w przypadku Starego zamku, interpretatorzy Chmury oczekują załamania pogody i deszczu[7], a niewidoczny na pierwszy rzut oka dramat miałby być odzwierciedleniem młodzieńczego kryzysu samego artysty[8][9].
Wistman wielokrotnie odwołuje się do meteorologicznej wiedzy księcia[10] sugerując, że malarz świadomie użył figury cumulonimbusa do przedstawienia swoich wewnętrznych rozstrojeń, symbolizowanych przez nadciągającą burzę. Wprawione oko meteorologa może rozpoznać konkretny typ chmury, ale czy widz pozbawiony wiedzy meteorologicznej, a posługujący się wyłącznie własnym doświadczeniem, jest w stanie zauważyć niebezpieczeństwo deszczu? Jeśli malarz polegał tutaj na ekskluzywnej wiedzy i na niej oparł treść swego dzieła, użył raczej wyszukanego symbolu-zagadki, ale nie możemy założyć, że rozwiązać ją mieli wyłącznie meteorolodzy. Choć analizy meteorologów okazują się niezwykle pomocne w zakresie systematyzacji namalowanych chmur, często przypisują oni artystom własną wiedzę i próbują zaklasyfikować w ten sposób niemal każdą, nawet mniej naturalistycznie oddaną formację, tym samym łapiąc się we własną pułapkę. Powyższa interpretacja obrazów księcia Eugena została tym niemniej przyjęta, ale meteorologiczna terminologia okazała się jedynie uzupełnieniem dla wcześniejszej interpretacji, opartej chociażby na prywatnej korespondencji księcia.
(…)
Samotny obłok
Osobisty związek malarza z motywem można udokumentować częstym wracaniem do niego. Pierwsza wersja Chmury powstała w 1895 roku (olej na płótnie, Konstmuseum w Göteborgu), ale już rok później książę Eugen namalował drugą wersję (olej na płótnie, Waldemarsudde w Sztokholmie). Wliczając dwa szkice z lat 1894 oraz 1895, a także wersję temperową z 1928 i późny obraz olejny z 1941 roku (znajdujący się w Instytucie Szwedzkim w Rzymie), książę wracał do tego samego motywu co najmniej sześć razy[11]. Analizie zostaną poddane przede wszystkim płótna z 1895 i 1896 roku, które uznawane są za kontestację stylu malarza i potwierdzenie jego dojrzałości artystycznej[12].
Badacze zgodnie interpretują obraz jako wyraz rozstrojenia i poczucia samotności, która towarzyszyła księciu w tamtym czasie[13]. We współczesnych przekazach, jak i późniejszych interpretacjach dominuje słowo „samotność”, a Gustaf Lindgren, sekretarz Eugena miał określić również wcześniejszy Stary zamek jako „obraz pamięci, stworzony z samotności w sercu artysty”[14]. Księciem z pewnością targały w tamtym czasie silne emocje; o Starym zamku pisał: ”myślę namalować coś naprawdę niespokojnego, samotnego, porzuconego, ogromne chmury burzowe, chłodny pagórek z parą osamotnionych i zniekształconych krzewów, krzyczące kawki i krzycząca dysharmonia barw”[15].
To jednak Chmura, a szczególnie wersja z Waldemarsudde[16], uważana jest za pełniejszy wyraz symbolizmu w twórczości Księcia Eugena. Zdaniem Ingi Zachau obraz ten jest „nie tyle podsumowaniem eksperymentów z formą i kolorem, prowadzonych przez lata, ale bez wątpienia przede wszystkim też kwintesencją filozofii życiowej i uczuć malarza[17]. Jak wiemy z cytatu przytaczanego w pierwszej części pracy, artysta zobaczył tę chmurę „oczami duszy”, a motyw udoskonalany przez lata może też pokazywać rozwój duchowy samego artysty (pierwszą wersję namalował 30-letni artysta, ostatnią zaś już 76-latek). Przy okazji Starego zamku i Chmury pisze się często o kryzysie młodości malarza („ungdomskris”[18]), jednak należy tu chyba jednak mówić o samotności i poczuciu wyobcowania dojrzałego już malarza. Nawet po wnikliwej lekturze prywatnych listów księcia trudno stwierdzić, co wzbudzało w nim takie stany; być może były one odpowiedzią na popularne wówczas pesymizmy dekadenckie lub współczesną literaturę skandynawską. Pojedynczy motyw chmury zainteresował księcia szczególnie po lekturze wierszy Vernera van Heidenstama w tomiku Vallfart och vandringsår (1888), w których to pojawia się symbol chmury jako wyrazu samotności, alienacji[19].
[2] E. Wennerholm, Prins Eugen: människan och konstnären: en biografi, Bonnier, Stockholm 1982, s. 91.
[3] Ch. Wistman, Jagande skyar: prins Eugens somrar i Örberga, Atlantis, Stockholm 2003, s. 63.
[4] H. Brummer, Prins Eugen: minnet av ett landskap, Norstedt, Stockholm 1998, s. 283.
[11] Istnieje także siódma wersja Chmury, znajdująca się w rękach amerykańskiego kolekcjonera, niestety nie udało mi się ustalić daty ani techniki wykonania obrazu.
[12] D. Widman, Prins Eugen, konstnär och kulturfurste, Varbergs museum, Varberg 1986, s. 29.