Kto jeszcze nie słyszał Hatrið mun sigra, utworu z którym islandzki zespół Hatari jedzie na tegoroczną Eurowizją, koniecznie musi nadrobić zaległości. Najlepiej z ilustracją w postaci oficjalnego klipu:
Wyłączyliście plik po kilku sekundach? Zatem spróbujcie od nowa.
Przeszkadza Wam głos wokalisty? Poczekajcie na refren śpiewany falsetem.
To nie Wasz ulubiony rodzaj muzyki? Jeden z muzyków gra w słynnym Vök…
Nie podoba Wam się postapokaliptyczny krajobraz księżycowy? Przecież to Islandia.
Stylistyka wideo i wygląd zespołu budzą w Was zniesmaczenie?
No to przeczytajcie, o czym tak naprawdę jest piosenka Hatrið mun sigra – czyli Nienawiść zwycięży. Przygotowałam dla Was polskie tłumaczenie tekstu:
ArrayNo i jak? Wiem, nie jestem wybitną tłumaczką języka islandzkiego, ale tekst ten to nie tyle wiersz, co lista wykrzyczanych wersetów. O czym właściwie jest ta piosenka? Bez wątpienia przepełniona jest nienawiścią, ale do kogo? Z wywiadów i różnych oficjalnych tekstów o zespole wynika, że trio z Reykjaviku chce tą piosenką wykrzyczeć swój gniew i nienawiść do kapitalistycznego świata. Jak pisze Bartek Wilk dla muzykaislandzka.pl, założony kilka lat temu zespół zapowiadał koniec kariery prawie tak szybko, jak ją zaczął: “Nie udało im się bowiem spełnić postawionego sobie celu – zamierzali w ciągu dwóch lat zdemontować i obalić kapitalizm”.
Teraz jednak ich głos usłyszy cała Europa, ale czy faktycznie ta piosenka może porwać tłumy? Choć sprzeciwia się współczesnemu zakłamaniu i wszelkiego rodzaju obłudzie, jaką karmimy się w naszej (wirtualnej) codzienności, to nie pierwszy i nie ostatni scenariusz o końcu świata, jaki lansuje się w kulturze popularnej. Młodzi muzycy zaczęli walczyć z otaczającą ich niesprawiedliwością już od lat 70. Wtedy narodził się punk. Wydawałoby się, że dzisiejsza młodzież nie ma problemów. Czy chodzi tu więc raczej o spektakularne show niż manifest polityczny, czemu pikanterii dodałoby miejsce odgrywania się tegorocznej Eurowizji – Tel Awiwie?
Już podczas islandzkich eliminacji piosenka wzbudziła dużo emocji. W końcu nie jest to typowy hit na Eurowizję, czyli pop z choreografią w wykonaniu atrakcyjnych tancerzy w kusych strojach. Chociaż… Mamy tutaj wpadający w ucho cyber-punkowy utwór i sporo golizny, ale nie wpisują się one w to, co przywykliśmy oglądać na scenach Eurowizji. I właśnie dlatego piosenka ma szansę uplasować się wysoko w finalnym głosowaniu. Zważywszy na to, że w ostatnich latach wygrywają piosenki najmniej przewidywalne, Hatari ma duże szanse na wygraną. Widzowie Eurowizji polubili ostatnio kontrowersyjne i niekonwencjonalne wystąpienia: mieliśmy halloweenowe Lordi z Finlandii, seksistowskie ubijanie śmietany z Polski, panią z brodą z Austrii czy polityczny manifest z Ukrainy. Co prawda na tym tle w 2015 roku wyłamał się Måns Zelmerlöw ze swoim popowo-radiowym szlagierem, a wygrana łamiącej serce ballady zaśpiewanej przez Portugalczyka Salvadora Sobral w 2017 roku zdziwiła wielu miłośników festiwalu. Kiczowate show wróciło jednak do łask jury i widzów w tamtym roku: za sprawą Netty, dość barwnej wokalistki z Izraela, której śpiew złośliwi porównywali do gdakania.
Choć Hatrið mun sigra nie ma przesłania na miarę Keine Grenzen, jest to piosenka o nadziei na lepsze czasy dla Europy, bowiem na gruzach nienawiści odrodzi się miłość (tak przynajmniej piosenkę interpretują sami autorzy…). Klemens Nikulásson Hannigan, Matthías Tryggvi Haraldsson i Einar Hrafn Stefánsson przekomarzają się, że ich piosenka bliska jest kultowemu Waterloo Abby, ale przyznajmy, że daleko jej do przebojów, z którymi zazwyczaj kojarzymy Eurowizję. Chłopaki z Hatari mają jednak sporą szansę, by stać się ikonami obecnej walki młodych z systemem. Może nie przebiją Grety Thunberg, 16-latki ze Szwecji, która od co najmniej dwóch lat przekonuje światowych polityków o poważnych zmianach klimatycznych zachodzących na naszej planecie. Operują jednak zupełnie innymi narzędziami niż Dziewczynka z Warkoczykami, która wagarowała, żeby strajkować przed sztokholmskim parlamentem. Hatari walczy z wrogiem w bardziej teatralny, ale jednak rzucający się w oczy sposób: wystarczy obejrzeć styl ich wystąpień, aby pojąć tę estetykę.
Choć w sferze publicznej przyjęli rolę agents provocateurs i swoim wyglądem prowokują przede wszystkim pytania o kres dobrego gustu na Eurowizji (choć ten moim zdaniem nadszedł już dawno temu…), ich celem jest tylko nagłośnienie ważnych problemów. Prywatnie Klemens, Matthías i Einar to zwyczajne chłopaki z Islandii. Makijaż, skórzane wdzianka i pejcze przywdziewają tylko na czas wystąpień. Mam nadzieję, że towarzyszący im skandal tylko poprawi finalne wyniki na Eurowizji, bo ostateczne przesłanie zespołu odpowiada pierwotnym zasadom konkursu: mówi o jednoczeniu Europy, ale wobec naprawdę istotnych problemów. A że oryginalna stylizacja niesie zgorszenie? Cóż nie gorszy w dzisiejszym świecie…
Do występu Hatari zostało już tylko kilka dni. Pierwszy półfinał odbędzie się 14 maja o godzinie 21:00. Tego dnia wystąpi również Tulia, czyli reprezentacja Polski na festiwalu.
Jeśli zaś nie jesteście typowymi Islandczykami i finał Eurowizji nie jest dla Was wydarzeniem na miarę święta narodowego, możecie zobaczyć Hatari w pełnej krasie. Na żywo wystąpią bowiem podczas festiwalu Iceland to Poland. Tego nie możecie przegapić!!!
3 odpowiedzi na “Hatrið mun sigra?”