Na pewno każdy miłośnik Islandii miał w głowie ten pomysł: pojadę na wakacyjny wolontariat, za pracę na farmie dostanę jedzenie i miejsce do spania, to świetny pomysł na pobyt na Wyspie.
Otóż nie. Jak się okazuje, jest to na Islandii nielegalne. Tak, sama byłam zdziwiona. Którejś nocy nie mogłam spać, a wtedy nawiedza mnie strumień kreatywności. Mózg bombarduje mnie pomysłami na nowe projekty, wyzwania, podróże. Kiedyś nawet obudziłam się z precyzyjnym planem wycieczki na Islandię rowerem. Ostatnio coraz częściej przyczyną mojej bezsenności jest klimatångest, czyli niepokój związany ze zmianami klimatycznymi. Więc umyśliłam sobie, że moją misją jest spędzić kilka miesięcy na pracy na “rzecz środowiska”. Usiadłam do komputera i wystosowałam takiego posta:
Kładłam się spać z ilustracjami przykładowej “pracy u podstaw” na moich powiekach. Śniłam o samej sobie w stroju roboczym, zbierającej śmieci z islandzkich plaż z uśmiechem na twarzy. Albo w ogrodniczkach na jakiejś ekofarmie, pielęgnującej grządki na kolanach. Już we śnie byłam z siebie taka dumna, że daję tyle od siebie planecie. Ot, marzenia młodych ludzi z pierwszego świata.
Dobre intencje a psucie rynku pracy
Rano sprawdziłam pocztę. Posypały się linki rekomendujące różne inicjatywy, ale też ostrzeżenia prosto z Islandii. “Ogólnie wolontariat na Islandii jest nielegalny”, napisała Ewelina Gąciarska, “Prawnie musisz dostać wynagrodzenie zgodne z umowami zbiorowymi związków zawodowych”. Słowem: praca za „wyżywienie i mieszkanie” jest nielegalna. Patrycja Makowska wyjaśnia “Zbyt wiele firm to zaczęło wykorzystywać”.
Jak dowiaduję się od dziewczyn oraz z internetowego researchu, islandzcy przedsiębiorcy zaczęli wykorzystywać tanią siłę roboczą i zepsuli tym rynek pracy. Tysiące młodych ludzi chętnych na tani, niemal darmowy, tymczasowy pobyt na Islandii w zamian za drobną pracę zaczęli przyjeżdżać na Wyspę już nie po to, by pomóc w ochronie przyrody, ale by serwować kawę bogatszym turystom. Układ wydawał się względnie sprawiedliwy: chcę zwiedzić Islandię, ale nie mam na to pieniędzy, dlatego przyjadę na jakiś wolontariat i przy dobrych wiatrach będę mieć wyżywienie, zakwaterowanie i samochód do szefa w zamian za kilka godzin pracy w jego gospodarstwie.
Tylko że wiele islandzkich gospodarstw zarabia teraz na agroturystyce, a i zwykłe, niekomercyjne, farmy potrzebują więcej rąk do pracy w sezonie. W Polsce byłoby nie do pomyślenia, że zamiast osoby z doświadczeniem w rolnictwie zaprasza się na gospodarstwo darmowych turystów do pomocy. Ale na Islandii pokusa była zbyt wielka i nagle mieszkańcy szukający pracy nie mogli jej znaleźć, bo zastępowali ich znacznie tańsi przyjezdni. Stąd nagle nie tylko w agroturystyce, ale też w hotelach i hostelach zaczęli pojawiać się “wolontariusze”, których darmowa praca w świetle prawa jest po prostu nielegalna.
Kwestia prawna
Hasło “nielegalna” od razu popchnęło mnie do pytań o konsekwencje prawne. Ale żeby odpowiedzieć na pytanie, co dokładnie jest niezgodne z prawem, należy wiedzieć, jak wygląda islandzkie prawo pracy. A według niego każdy pracownik zatrudniony na Wyspie musi otrzymać wynagrodzenie zgodne ze stawkami ustalonymi przez dany związek zawodowy. Poza ustaloną płacą minimalną, osoba wykonująca pracę – a więc z prawnego punktu widzenia także wolontariusz pracujący na farmie za “wikt i opierunek” – ma swoje prawa i obowiązki. W tym: posiadanie prawa do tymczasowego pobytu na Islandii, pozwolenie na pracę oraz obowiązek odprowadzania podatków.
Oczywiście obywatele Unii Europejskiej mogą pracować na Islandii na łagodniejszych warunkach. Nie zmienia to jednak faktu, że zatrudniając się jako wolontariusze w miejscach, które mogą być potencjalnymi miejscami pracy płatnej – łamią prawo. Za takie wykroczenie grozi kara finansowa o wysokości 500 000 koron islandzkich. Problemy może mieć zarówno zatrudniający, jak i zatrudniany. W obu przypadkach bowiem dochodzi do popełnienia przestępstwa, czyli pracy “na czarno”.
Powiedzmy, że wiedziałam już o chciwości niektórych Islandczyków i przypadkach Polaków niesprawiedliwie potraktowanych przez ich islandzkich pracodawców. A jednak nie raz słyszałam o udanym wolontariacie na Wyspie, a wyszukiwarka internetowa aż pęczniała od takich ofert, szczególnie na portalu WWOOF. Inicjatywa “WorldWide Opportunities on Organic Farms” to platforma łącząca właścicieli farm ekologicznych z osobami, które w zamian za nabranie doświadczenia zawodowego i kulturowego są chętne do nieodpłatnej pomocy w imię budowania “zrównoważonej globalnej społeczności”. Jak dla mnie brzmi to świetnie i dokładnie tego szukałam, dlaczego postanowiłam skontaktować się z portalem pytając o ich doświadczenia z prawem na Islandii. W odpowiedzi przyznano, że WWOOFersi mieli problemy na Islandii, ale głównie dlatego, że tutejsze prawo źle rozumie ideę całego projektu. Jeden z ukaranych finansowo gospodarzy procesował się z organem ścigającym i dzięki wstawiennictwu WWOOF sprawę wygrał. Nie wiem jednak niestety, jak to skończyło się dla wolontariuszy.
Legalny wolontariat na Islandii ?
Jeśli wierzyć odpowiedzi od WWOFF, wspomniany gospodarz wciąż przyjmuje wolontariuszy i “na ten moment wszystko jest w porządku”. Organizacja szuka rozwiązań, aby dopasować się do islandzkiego rynku pracy, ale wydaje się, że dopóki wszystko pisane jest palcem na wodzie, lepiej nie ryzykować z wolontariatem w ramach WWOFF, nawet jeśli inicjatywa wygląda bardzo kusząco. Na Islandii jest wiele ekowiosek, które prowadzą działalność gospodarczą i z prawniczego punktu widzenia praca o charakterze wolontariackim byłaby tam nielegalna.
Jedyne formy pracy wolontariackiej dopuszczalne w islandzkim prawie na ten moment to Czerwony Krzyż oraz “działalność kulturalna i humanitarna”. Ta pierwsza opcja nie jest jednak tym, czego szukam, z kolei trudno zdefiniować co dokładnie kryje się pod drugim hasłem. Czy można zostać wolontariuszem dowolnej islandzkiej organizacji pozarządowej? Czy “działalność kulturalna” dotyczy też muzeów i instytucji kultury? Skoro tak, to dlaczego odmówiono mi bezpłatnego stażu w Norræna húsið, powołując się na prawo pracy? Wychodzi na to, że jeśli nie chcemy ryzykować zapłaceniem wysokiej grzywny, w przypadku każdej oferty najlepiej zasięgnąć rady prawnika.
Pewnym rozwiązaniem jest wyjazd na wolontariat czy staż, za który zapłacimy. Takim kompromisem jest platforma SEEDS Iceland, która oferuje kilkudniowe lub kilkutygodniowe “obozy pracy” w różnych częściach Wyspy, ale odpłatnie. Przy każdej ofercie znajdziemy informację o wysokości opłaty (participant fee), np. za udział w dwutygodniowym projekcie oferującym warsztaty fotograficzne połączone z pracą organiczną, zakwaterowanie w domku oraz krótką wycieczkę po Złotym Kręgu zapłacimy 380 euro. Można zgłosić się też do udziału w dłuższych projektach, które są finansowane przez programy Erasmus+ lub Leonardo da Vinci. To rozwiązanie, jak i oferty znalezione za pośrednictwem European Youth Portal, zarezerwowane jest jednak dla osób z dostępną mobilnością, czyli takich, które nie brały udziału w dłuższych wymianach w ramach programu Erasmus.
W dużym skrócie: typowe oferty wolontariatu na świeżym islandzkim powietrzu, pomoc na ekologicznych farmach czy praca poświęcona pomocy środowisku i przyrodzie jest na Islandii ryzykowna. Każdą ofertę najlepiej dokładnie prześwietlić sprawdzając strony o charakterze międzynarodowym, np. związane z Komisją Europejską.
- w wielu przypadkach wolontariat na Islandii jest traktowany jako praca “na czarno”, za którą grozi kara finansowa w wysokości 500 tys. ISK
- wolontariat jest legalny wyłącznie w formie pracy charytatywnej, np. w islandzkim Czerwonym Krzyżu
- więcej o sytuacji prawnej dotyczącej wolontariatu na Islandii można znaleźć na stronie: https://www.volunteering.is/
- można wziąć też udział w legalnych projektach, takich jak Wolontariat Europejski SEEDS, dostępny dla osób powyżej 18. roku życia: https://www.seeds.is/european-voluntary-service-evs
- więcej informacji w języku polskim: http://www.eurodesk.pl/eurowolontariat/wolontariat-w-islandii