Lodowce jako narodowe dziedzictwo

Nikt nie ma wątpliwości, że sagi islandzkie albo powieści Laxnessa stanowią ważny element islandzkiej kultury. Ale czy elementem narodowego dziedzictwa mogą być również obiekty naturalne? Przypadek lodowców uczy nas, że tak.

W roku 2019 wpisano Vatnajökull na listę UNESCO. Islandzki lodowiec stał się więc częścią światowego dziedzictwa, a także obiektem, o który wyjątkowo trzeba dbać. Islandczycy zdają sobie z tego sprawę już od dawna, choć park narodowy na tym terenie powstał dopiero w 2008 roku. Ale tak naprawdę Vatnajökulsþjóðgarður połączył dwa, istniejące już wcześniej obszary objęte ochroną: Skaftafell i Jökulsárgljúfur. Na chronionym obszarze znajduje się nie tylko największy lodowiec na Islandii i jeden z największych w Europie, ale również kryjące się pod jego czapą wulkany (bardzo aktywne), wypływające z niego liczne rzeki (większość większych na Wyspie) oraz wodospady. Częścią tego obszaru jest także fotogeniczna Jökulsárlon. Nawet tylko ta atrakcja turystyczna dowodzi, że jak ważna dla Islandczyków jest ochrona tego obszaru.

Dziedzictwo z natury

Vatnajökull to jednak tylko jeden z 269 znanych z nazwy lodowców na Islandii. Wszystkie zajmują aż 11% powierzchni Wyspy, a wypływające z nich rzeki są ważnym, jeśli nie głównym, źródłem wody pitnej na Islandii.  Jeśli to nie wystarczający powód do tego, by otaczać je ochroną i uznać za narodowe dziedzictwo – bez tego życie na Wyspie byłoby o wiele trudniejsze – warto podkreślić, że lodowce są gwarantem równowagi w ekosystemie. Dopóki temperatura utrzymywała się na stabilnym poziomie, ich topnienie było optymalne – dawało początek rzekom i jeziorom. Niestety w wyniku globalnego ocieplenia lodowce pochłaniają znaczną część temperatury i topnieją znacznie szybciej, powodując nie tylko katastrofy lokalne (takie jak jökulhlaup na Islandii), ale również podnoszenie się poziomu morza, co w niedalekiej przyszłości grozi zatopieniem wielu wysp i terenów przybrzeżnych.

Lodowce w kulturze

Nie dziwi więc, że kwestia lodowców to jeden z najbardziej “palących” problemów, częsty temat islandzkiej sztuki współczesnej. Powstały prace zwracające uwagę na sam proces topnienia lodowców (np. świeczki projektu Brynjara Sigurðarsona, które przypominają wyglądem lodowce i znikają wraz z ich topnieniem) ale też takie, które dobitniej pokazują, na czym polega problem, ustawiając bryły prawdziwego lodu i pozwalając na ich zniknięcie, jak w pracy Ólafura Eliassona pt. IceWatch.

To, że współcześni artyści angażują się w ochronę przyrody wynika z przekonania, że lodowce są zagrożone. Nie ma więc czasu na zachwycanie się ich pięknem, tak jak robili to jeszcze malarze ubiegłego stulecia. Artyści tacy jak Ásgrímur Jónsson, Jóhannes Sveinsson Kjarval, Guðmundur frá Miðdal, Þórarinn Benedikt Þorláksson, Júlíana Sveinsdóttir, Jón Stefánsson i wielu, wielu innych, prezentowało obsypane śniegiem masywy na swoich płótnach. Nie zawsze są to lodowce takie, jakie widzimy na zdjęciach: jęzory lodu wypływające między wzgórzami. Czasem są to czapy lodu na wzniesieniach – wulkanach, masywy dominujące islandzki krajobraz, znaki szczególne na horyzoncie, punkty orientacyjne w dość monotonnym pejzażu. Czy traktowane były jako integralną część malowanego kadru rzeczywistości, a może obiekty o szczególnym znaczeniu, może nawet symboliczne? To kwestia indywidualna, uzależniona od stosunki artysty do danej przestrzeni: może była to góra bliska miejsca zamieszkania, może widok z okna pracowni, a może cel wycieczek czasów młodości? Liczba przedstawień lodowców w sztuce islandzkiej podkreśla jednak fakt, że są obecne w świadomości i wyobraźni zbiorowej Islandczyków. Chcąc nie chcąc Islandia bez nich nie istnieje.

W końcu lodowce pojawiały się w islandzkich tekstach kultury znacznie wcześniej. Weźmy chociażby jeden z najstarszych zabytków literatury islandzkiej – Eddę – a dowiemy się, że już jej autor doceniał potęgę lodowców. Snorri Sturluson pisze bowiem, że z lodowca narodziła się krowa Auðumbla, będąca odpowiedzialna za pojawienie się pierwszego człowieka na ziemi: “Krowa sama żywiła się liżąc lód i kamienie solą okryte. Po trzech dniach jej kamieni lizania, urodził się z nich Bure.” Poszukiwanie początków cywilizacji w lodowcach nie jest jednak w kulturze islandzkiej wyjątkowe, bowiem Andri Snær Magnason zestawia islandzki archetyp “lodowcowej kropy” z podobnym motywem w kulturze tybetańskiej. W O czasie i wodzie autor ten wielokrotnie odwołuje się do lodowców, jako depozytariuszy dziejów danego miejsca.  Są one świadkami interesujących wydarzeń również w powieści Halldóra Laxnessa Duszpasterstwo koło lodowca, ekranizowanej przez córkę pisarza, Guðný Halldórsdóttir. 

Źródło drogocennej mamony

Z lodowców płyną też pieniądze, wprost na konta Islandczyków albo do skarbu państwa. Po Błękitnej Lagunie i gorących źródłach, wycieczki na lodowiec lub do jaskiń lodowcowych stanowią obecnie jedno z najmodniejszych i najdroższych rozrywek na Wyspie. Bogatsi turyści mogą pozwolić sobie na takie wyprawy, prowadzone przez licencjonowanych przewodników albo organizowane przez lokalne biura podróży. Wspinaczki na Sólheimajökull czy Breiðamerkurjökull cieszą się rosnącym zainteresowaniem, podobnie jak wycieczki do jaskiń Langjökull czy Mýrdalsjökull. 

Ci, którzy na sporty ekstremalne wolą popatrzeć w telewizji, zawsze mogą jeszcze namacalnie doświadczyć islandzkiego lodowca poprzez zakup butelkowanej wody glacjalnej, reklamowanej jako najczystsza woda pitna na ziemi. Marka Icelandic Glacial zdaje się stawiać głównie na turystów, zachęcając ich do “posmakowania” Islandii z importowanych butelek, ale też zabrania tego smaku ze sobą z powrotem do domu. Ta druga opcja jest także dostępna w nieplastikowej formie – na lotnisku w Keflaviku można napełnić własną butelkę wodą, która – jak głosi napis nad kranikiem – pochodzi wprost z islandzkich lodowców. 

Jest jednak także druga, równie dochodowa co turystyka, branża wykorzystująca islandzkie lodowce. Chodzi tu mianowicie o branżę filmową, “wypożyczającą” islandzkie krajobrazy na plan filmowy. Wiele z hollywoodzkich produkcji kręcono na słynnej lodowej lagunie Jökulsárlón: Tomb Raider (2001), Śmierć nadejdzie jutro (2002), czy na samych lodowcach: Prometheus (2012), Interstellar (2014), żeby podać tylko największe tytuły. Islandzkie lodowce znajdziemy także w tle teledysków, zarówno islandzkich zespołów (Kaleo – Save yourself), jak i zagranicznych:  u Bon Iver, Justina Biebera, a nawet naszej rodaczki: Natalii Przybysz

W jakim więc sensie islandzkie lodowce stanowią element dziedzictwa narodowego? Chodzi nie tylko o to, że Islandczycy mogą identyfikować się z tym dość charakterystycznym i wcale nie takim rzadkim, choć występującym głównie na południu Wyspy, fragmentem krajobrazu. Jeśli jednak część społeczeństwa nie wychowywała się w cieniu lodowców, przekonali się, że są one częścią kultury z książek i obrazów, które kształtowały i nadal kształtują tę tożsamość zbiorową. Obecnie rola lodowców jako “wizytówki” Islandii została podkreślona w wyniku masowego wykorzystywania tego wizerunku w turystyce i marketingu. To, co jawi się obcym i przyjezdnym jako “typowo islandzkie” jest wylansowane przez klipy filmowe, materiały promocyjne, reklamy wycieczek oraz specyficzne produkty dedykowane jako pamiątki. Islandzkie lodowce w globalnym świecie turystyki i międzynarodowych produkcji filmowych mogą stać się więc już nawet wspólnym dziedzictwem światowym, niekoniecznie tylko wpisany na oficjalną listę UNESCO Vatnajökull. 

Svínafellsjökull, fot. Piotr Mikołajczak/IceStory .pl

Skandynawscy nobliści

22 lutego w ramach  cyklu Od dziewczynki z zapałkami do dziewczyny z tatuażem. Opowieści skandynawskie zajęliśmy się tematem skandynawskich noblistów w dziedzinie literatury (a mogliśmy wybierać spośród siedmiu Szwedów, trzech Norwegów i Duńczyków, jednego Fina i Islandczyka). W referacie Emiliany Konopki oczywiście na pierwszy ogień poszedł jednak sam fundator nagrody  – Szwed Alfred Nobel. Mimo że zasłynął w chemii, jeszcze w młodzieńczych latach pisał wiersze. Z literacką pasją wygrała jednak rada ojca, aby zająć się naukami ścisłymi. Żyłka wynalazcy i biznesmena doprowadziła do tego, że Nobel dorobił się fortuny, którą po śmierci przeznaczył na uhonorowanie tych, którzy przyczynili się dla dobra ludzkości i stworzyli najbardziej wyróżniające się dzieło w kierunku idealistycznym. Po kilkuletnich komplikacjach związanych z testamentem, od 1901 roku jego wola zaczęła się spełniać. Dowiedzieliśmy się też,  jak odbywa się przyznawanie nagrody i poznaliśmy krótką historię ceremonii. Dzięki dokumentowi z Wisławą Szymborską możemy się na przykład domyślać, że w dniu uroczystości już w hotelowym łóżku laureata wita chór św. Łucji ze świecami (zaledwie parę dni po ceremonii, 13 grudnia, obchodzony jest Dzień Świętej Łucji).

20160222_17583920160222_175238

W kolejnej części poznaliśmy sylwetki niektórych zdobywców Nobla  – wybranych ciekawych  skandynawskich prozaików.  Byli wśród nich autorzy lektur szkolnych, jak “poczciwa babunia literatury szwedzkiej” Selma Lagerlöf, piewcy życia na wsi, jak Norweg Knut Hamsun (z którego twórczością można kojarzyć “Chłopów” innego noblisty – Reymonta), życia w mieście, jak Norweżka Sigrid Undset – feministka, która nawiązywała do sag wskazywaniem rodowości bohaterów swoich naturalistycznych powieści), oraz tacy, którzy ze wsi przechodzili do miasta, jak Fin Frans Eemil Sillanpää, który początkowo poruszał tematy chłopskie i kontakt z przyrodą, aby potem zająć się “wypalonymi” artystami pozbawionymi nadziei oraz ludźmi z marginesu społecznego. Samego pisarza Agata Sutkowska porównała do personifikacji Finlandii z komiksu Scandinavia and the world (wspomnianego na ostatnim spotkaniu): ponury mruk. Swojego Nobla przyjął kameralnie podczas obiadu, ponieważ czasy wojny nie dały szansy na wielką fetę.

20160222_185925.jpg

12742397_1702341703312319_6536186690846813685_n

Szeroko opisany przez Emilianę został Par Lagerkvist, który czerpaniem z motywów biblijnych (Barabasz) i mitologii greckiej odstawał od wielu skandynawskich autorów inspirujących się sagami. Na deser pojawił się jedyny Noblista islandzki – Halldór Laxness. Swój pseudonim przejął od farmy, na której się wychował. Laxness, uważany za świętość narodową Islandii,  docenił kulturę i tradycję swojego kraju po pobycie w Ameryce. Sam opisał to tak: „W Ameryce uświadomiłem sobie swoją narodową odrębność i nauczyłem się cenić duchowe dziedzictwo mojego kraju, tak bogate i wartościowe w porównaniu z bezdziejowością i ubóstwem tradycji w USA”. Pisał o życiu islandzkich chłopów, za co krytycy zarzucali mu brak innowacyjności w temacie i formie (oraz brak uniwersalności). Jego twórczość wyróżniało jednak zręczne nawiązywanie do literatury staroskandynawskiej i silne kobiece bohaterki, jak chociażby w jego największym dziele “Dzwon Islandii” – powieści, która nawiązuje do autentycznej historii kradzieży dzwonu. Ciężkiego stylu Laxnessa bronił Iwaszkiewicz, tłumacząc, że tak pisano sagi, więc jest to celowy zabieg zaczerpnięty ze średniowiecza.

20160222_19155520160222_190822

Wreszcie padło pytanie o cechy wspólne opisanych noblistów. Na pewno można tu mówić o religijności i poruszaniu kwestii ontologicznych, nawiązaniu do literatury średniowiecznej i nacjonalizmu – podkreślaniu wyjątkowości własnego narodu. W ostatniej części szansę na wykazanie się dostała publiczność: Emiliana zorganizowała grę, o kim, spośród opisanych noblistów, traktuje przytoczony  cytat.  Pierwsza zagadka nie sprawiła kłopotu – chodziło o szwedkę Lagerlöf w wypowiedzi Iwaszkiewicza. Następnie zacytowano samego noblistę w momencie przyznania nagrody. Po krótkim zastanowieniu udało się trafić, że ironicznie miła przemowa należała do Hamsuna. Trzecią zagadkę stanowił fragment powieści, traktujący o bohaterze, który walcząc o życie, zakopał się w śniegu. To stanowiło największą trudność. W końcu publiczność odgadła, że autorem był Laxness (fragment pochodził z Niezależnych). Spotkanie zakończyło się przy ciastkach rozmowami o literaturze.

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.