Sztuka na Islandii to już nie tylko artyści islandzcy. Coraz widoczniejsze są tam również działania naszych rodaczek. Rozmawiałam z Wiolą Ujazdowską i Agnieszką Majką.
W ostatnim czasie skontaktowałam się z dwiema polskimi artystkami tworzącymi na Islandii. Choć różnią się wykształceniem, charakterem swojej artystycznej działalności i obszarem zainteresowań, sylwetki obu naszych rodaczek pokazują pewną różnicę traktowania i myślenia o artystkach w naszym kraju a na Północy.
Mówisz o sobie: artystka
Kiedy Wiola Ujazdowska w 2015 roku napisała w grupie Polacy na Islandii posta zaczynającego się od słów “Jestem artystką i…” pod jej wpisem wylała się burza komentarzy. Niektóre sugerowały, że nazywanie się artystką “trąci jak cholera” i projekt, o którym pisze nie jest właściwie sztuką. Wiola ukończyła historię sztuki i malarstwo na UMK w Toruniu oraz konserwację zabytków w Cologne Institute of Conservation Sciences, dlatego dziwi się, że w Polsce na tytuł artysty trzeba zasłużyć. “Dla mnie jest to zawód, profesja, która wymaga lat edukacji, ciężkiej pracy i ogromnego zaangażowania” twierdzi. “Ludzie krzywią się, jakbym nie wiadomo za kogo się uważała, bo artystą był przecież Jan Matejko, a nie jakaś młoda kobieta”. Co innego w Islandii: tutaj nikogo nie dziwi jej zawód, a tworzenie jest cenione do tego stopnia, że nawet bez odpowiedniego wykształcenia ludzie mogą nazywać się artystami.
Potwierdza to Agnieszka Majka, która ukończyła edukację artystyczną w zakresie sztuk plastycznych na Uniwersytecie Rzeszowskim. “Z moich obserwacji na Islandii niekoniecznie musisz ukończyć studia artystyczne, żeby być artystą” mówi. Sama uczy islandzkie dzieci plastyki w szkołach, ale niedawno ukończyła też pierwszy stopień kursu złotnika w Reykjaviku. Jej zdaniem nabycie nowych umiejętności otworzyły przed nią wiele możliwości, ale co najważniejsze: odnalazła drogę, którą chce podążać jako artystka.
Działania Agnieszki to obecnie przede wszystkim biżuteria artystyczna. Drobne fragmenty przyrody zatapia w żywicy epoksydowej i na tej podstawie tworzy swoje dzieło. Zajmuje się również fotografią, w której interesuje ją głównie pejzaż i portret. Jej pejzaże islandzkie wystawianie były już w Islandii i w Polsce, ale poza projektami fotograficznymi (takimi jak najnowszy Timeless, w którym skupia się na starszych modelach), realizuje się na Islandii również jako malarka. Jej obrazy również były już wystawiane na Wyspie, a swoje akwarele prezentuje także w Internecie.
Wiola Ujazdowska od kilku lat pracuje głównie z nowymi mediami oraz na pograniczu sztuki, antropologii, perfomance i aktywizmu. Współpracuje z artystami islandzkimi i polskimi, należy również do Związku Artystów Islandzkich (Samband íslenskra myndlistarmanna), co dla artystów pochodzenia nieislandzkiego jest szczególnym wyróżnieniem. Aby dostać się do Związku należy złożyć wniosek, w którym oprócz wykształcenia trzeba wymienić wystawy, w których się uczestniczyło. Aby wniosek rozpatrzono pozytywnie, ważna jest również długoletnia rezydencja na Wyspie. Jak mówi mi Wiola, przykładowo Icelandic Art Center nie przyznaje dofinansowań artystom obcego pochodzenia, jeśli nie mieszkali na Islandii minimum 5 lat.
Twórca musi popełniać pomyłki
Projekt, o którym Wiola Ujazdowska wspominała na grupie Polacy na Islandii miał dotyczyć emigracji jako zmierzania się ze stereotypami związanymi z polskością. Artystkę interesują przede wszystkim obserwacje dynamicznie zmieniającego się społeczeństwa, w tym również zagadnień emigranckich. Ostatnio była kuratorką projektu Ágústkvöld/Pod koniec sierpnia – polsko-islandzkiego festiwalu, współtworzonego z islandzką artystką Ragnheiður Sigurðardóttir Bjarnarson.
Obecnie pracuje dla Reykjavik Esemble oraz nad produkcją performance wraz z Alexandrem Robertsem i Asrun Magnusdottir dla Reykjavik Arts Festival 2020. Oba projekty podejmują temat przemian społecznych w Islandii w ciągu ostatniego dziesięciolecia. Oprócz dużych projektów tworzy własne mniejsze projekty, na przykład w ramach Sequences Art Festival zaprezentuje nową pracę Where and how, która – jak opisuje sama artystka – “jest uliczną interwencją na pograniczu street artu i urban guerrilli”.
Co najbardziej podoba jej się w pracy na Islandii? Jak twierdzi, przyjazd na Wyspę dał rozpęd jej twórczości i odwagę, której nie miała w Polsce. Jak twierdzi, nad Wisłą środowisko jest bardzo zawistne i zamiast współpracować, oczekuje się tylko potknięć ze strony artysty. A zdaniem Wioli Ujazdowskiej artysta musi się czasem mylić, bo bez popełniania błędów nie można się odpowiednio rozwijać. Jak dodaje, “Każda praca dla mnie to eksperyment i często nie wiem jaki będzie tego produkt finalny. Najbardziej interesuje mnie aspekt transformacji czy deformacji.” W swojej twórczości próbuje też walczyć o dostępność i inkluzywność sztuki. Szczególnie interesują ją mniej słyszane mniejszości: artystki, artyści queer, artyści niepełnosprawni oraz wywodzący się z mniejszości etnicznych. W Islandii wychodzi to o wiele łatwiej niż w Polsce.
Fauna, flora, aura
Agnieszka Majka tworzy i inspiruje się przede wszystkim przyrodą Islandii. Jak mówi, odkąd zaczęła tworzyć biżuterię, z każdego spaceru przynosi liście, mech, trawy, kwiaty, muszle, kamienie, piasek, które potem zatapia w żywicy. Jako fotografka i malarka wzrusza się pięknem krajobrazów. Przez osiem lat mieszkała w Kirkjubæjarklaustur, wciąż bywa i wystawia na południu Islandii, np. ostatnio w Vík, a teraz przebywa głównie w Reykjaviku. W akwareli często wraca do motywu zorzy polarnej, z kolei na jej fotografiach widać przyrodę, ale też ludzi na jej tle. W projekcie ReadHead portretowała rudowłose Polki, które pozowały na łonie natury, zestawiała je z kontrastującym tłem zieleni, błękitów i fioletowych łubinów.
Poza islandzką florą i fauną, istotna jest dla artystki również aura. Dla jej malarskiej i fotograficznej działalności kluczowe jest tutaj światło, które jej zdaniem jest na Islandii całkowicie odmienne. Zmieniające się pory roku również zachęcają do działania: pogodne jesienne dni, ale też te wypełnione szalonym wiatrem, nieustającym deszczem, który nie jest łaskawy dla nikogo. Co ciekawe, obie artystki potwierdzają, że nieobliczalna pogoda działa na nie bardzo twórczo. Dla Wioli sztorm to dobry czas, by się dokształcić, nadrobić nowe publikacje, szukać inspiracji on-line. Z kolei Agnieszka uważa, że “gdy człowiek utknie w domu, zaczyna szukać sobie zajęcia więc… tworzy.”
Dzięki uprzejmości Agnieszki Majki.
Co najbardziej podoba jej się w pracy na Islandii? Kurs złotnika pokazał jej nowy sposób wyrażania się, od tego momentu “zatapianie się w islandzką przyrodę” nabrało nowego sensu. Agnieszka Majka dodaje również, że swoboda artystyczna i otwartość Islandczyków na sztukę pozwala rozwijać skrzydła. Czuje, że może robić to co lubi i że jej twórczość wkrótce zostanie zauważona również w Reykjaviku. Do tego tutaj rozwija umiejętności pracy z ludźmi, szczególnie w sesjach zdjęciowych. We wspomnianym już projekcie Timeless szuka formuły na ukazanie piękna osób starszych. “To z ich twarzy można tak dużo wyczytać”, mówi. “Nie tylko zmarszczki i blizny, które przedstawiają miniony czas, ale i dobro. Czyste i nieskazitelne dobro. Tego nie da się zagrać. Tylko w oczach starszych ludzi możesz tak jasno i wyraźnie odczytać ten silny wewnętrzny spokój”.
O roli sztuki
Twórczość Agnieszki Majki to przede wszystkim rzeczy ładne, sztuka użytkowa: biżuteria do noszenia, piękny widok do powieszenia. Jak mówi, “sztuka nie musi krzyczeć, szarpać, niszczyć czy obrażać, żeby za pomocą szoku przekazać swoją informację odbiorcy”. I dodaje: “w mojej duszy mieszka spokojna istota. Chce się spełniać, tworzyć piękne rzeczy, którymi zwykły śmiertelnik może się otaczać i czuć się dobrze i swobodnie. Biżuteria, którą tworzę ma dać możliwość posiadania przy sobie odrobinki islandzkiej przyrody, nutkę magii”.
Z kolei Wiola Ujazdowska twierdzi, że “artysta jest reprezentantem swoich czasów, zwierciadłem i filtrem wyłapującym fragmenty rzeczywistości, które następnie przetwarza w wybrany przez siebie sposób”. Stąd jej zainteresowania oscylują wokół sztuki społecznej, co widać w wielu projektach zaangażowanych w życie różnych społeczności. “Osobiście czuję się najlepiej w małych miastach i społecznościach, w których idea sąsiedztwa jest obecna” – dodaje. “Aby być up-to date i tworzyć aktualne prace nie trzeba mieszkać w wielkich miastach, w czasach globalizacji wszystkie przemiany odbiją się na społecznościach lokalnych i właśnie w tym kontekście są najciekawsze. To trochę jak gra w głuchy telefon, na końcu wychodzi często coś zaskakującego i pewnego rodzaju izolacja Islandii sprawia, że wszystko to, co dzieje się w większych ośrodkach odbija się echem na wyspie i jest przekształcane na sposób lokalny”.
Czy współpracują wciąż ze światem artystycznym w Polsce? Agnieszka Majka ma wiele projektów poza Wyspą, głównie współpracuje z grupą Niezależna Akademia Frenetyków. W tym roku bierze udział w grupowej wystawie w Biurze Wystaw Artystycznych Jatki w Nowym Targu. Wiola Ujazdowska przyznaje natomiast, że przez życie na emigracji wypadła już z obiegu w polskim świecie artystycznym, ale ma nadal kontakty chociażby z CSW w Toruniu, a współpracuje z wieloma ośrodkami na świecie. Wciąż jednak jest artystką “pomiędzy”: “dla Polaków jestem zbyt islandzka, a dla Islandczyków zbyt polska, chociaż w Islandii się to już powoli zmienia i zaczynam być opisywana jako artystka islandzka polskiego pochodzenia”. Choć tworzy w Związku i jej twórczość finansowana jest przez rząd islandzki, dodaje, że “z dumą reprezentuje oba kraje”.
Ciekawie i przejrzyście opisane. Dobrze się czyta.