…czyli jak Islandzcycy pożegnali lodowiec.
Było jak na pogrzebie bardzo ważnej osoby. Zmarłego żegnały tłumy, zwykli ludzie, ale też premierka Katrín Jakobsdóttir oraz poeci. Ceremonię odprawiono z honorami, odsłonięto tablicę pamiątkową. A na niej takie słowa, autorstwa islandzkiego poety Andriego Snaera Magnasona:
Symboliczne pożegnanie Okjökull na wielu zrobiło ogromne wrażenie. Choć status lodowca Ok stracił już w 2014 roku, oficjalna ceremonia pogrzebowa wpasowała się w nieustającą już dyskusję na temat postępującego globalnego ocieplenia i związanymi z nim nieodwracalnymi zmianami dla planety. W takich sytuacjach często oczy zwrócone są ku dzikim zakątkom świata, rezerwuarom dotąd nietkniętej przez człowieka przyrody, a jednak takim, których skutki działań człowieka również dosięgają. Płoną puszcze i lasy, topnieją lodowce. A wydarzenia takie jak to, które odbyło się u podnóża Okjökull oraz ton słów zapisanych na tablicy każą nam już nie tyle pisać rachunki sumienia, co przygotować solidne postanowienie poprawy, lecz z nutką goryczy i zwątpienia w to, czy zmiana na lepsze faktycznie nastąpi.
Marta Magdalena Niebieszczańska z Iceland News Polska zrelacjonowała pogrzeb lodowca Ok jako wydarzenie pełne smutku i zadumy. Jako moment zjednoczenia Islandczyków przeciwko ingerencji ludzkiej w dziewiczą przyrodę. Dotąd następowały one w przypadku zmiany infrastruktury na odludnych polach lawowych, dzięki czemu kojarzymy mieszkańców Islandii z ekopatriotyzmem i nadmierną troską o środowisko. Ale czy na pewno?
Fakty i mity na temat Okjökull
Zacznijmy od tego, co lubię najbardziej, czyli kwestii językowych. „Okjökull” składa się z „Ok”, czyli nazwy wulkanu w zachodniej Islandii, oraz przyrostka „jökull”, co po islandzku oznacza lodowiec. Jak w pozostałych przypadkach, również słynnym Eyjafjallajökull, mamy do czynienia więc z kilkoma zjawiskami geograficznymi w jednej nazwie. W języku polskim często dochodzi do pleonazmów, vide: „lodowiec Eyjafjallajökull”, stąd ja używam w tym poście określenia „lodowiec Ok”. Problem polega na tym, że odkąd Okjökull stracił status lodowca, teraz używa się po prostu określenia Ok, czyli nazwy wulkanu. Ale wciąż jednak znajduje się na nim lód, dlatego terminologia może pozostać niejasna.
Obecnie Okjökull został według glacjologów zaklasyfikowany jako tzw. lód martwy, czyli bryła lodu oddzielona od lodowca lub lądolodu w czasie jego regresji (cofania się). W praktyce oznacza to, że lodowiec przestał się ruszać i zaczął topnieć, przez co wkrótce przekształci się w morenę (trochę pamiętam z lekcji geografii, a trochę wykorzystuję wiedzę z Wikipedii i stąd). Dotąd lodowiec spływał ze szczytu wulkanu, a nieregularne płaty śniegu pokrywające jego dolne stoki przypominały wyglądem cętkowanie lamparta.

Losem Okjökull zainteresowali się antropolodzy Cymene Howe i Dominic Boyer z Rice University, którzy zainicjowali projekt UN-GLACIER TOUR, będący alternatywą dla wszelkiego rodzaju wycieczek po lodowcach proponowanych turystom na Islandii. W ramach tej „nielodowcowej” wycieczki można zobaczyć to, co zostało z Okjökull, a więc obserwować jego stopniowe zanikanie. Symboliczny pogrzeb lodowca, który odbył się 18 sierpnia tego roku, był niczym innym, jak właśnie taką wycieczką.
Drugim projektem badaczy było zrealizowanie filmu „Not OK”, którego trailer można oglądać na oficjalnej stronie projektu. To krótka historia opowiadana z perspektywy lodowca, któremu głosu użyczył sam Jón Gnarr:
Od początku XX wieku ponad 400 lodowców islandzkich zaczęło topnieć w szybszym tempie, trącąc łącznie około 11 miliardów ton lodu rocznie. Według badaczy wszystkie lodowce Islandii mają zniknąć do 2200 roku, o czym szeroko dyskutowano przy okazji pożegnania Okjökull. Uczestnicy ceremonii wzięli winę na siebie, a jednak słyszy się, że zmiany klimatyczne następowałyby niezależnie od udziału człowieka. Mówi się o jökulhlaup, czyli powodziach wywołanych nagłym topnieniem lodowca położonego na szczycie wybuchającego wulkanu. Wreszcie, mówi się o regularnym zanikaniu i odradzaniu się lodowców, i że należy do nich także Okjökull, topniejący raz na 60 lat. Niektórzy badacze przypominają, że składa(ł) się on głównie z pokrywy śnieżnej i dlatego dotąd kwestionowali klasyfikację Okjökull jako lodowca. W internecie znaleźć można zdjęcia, które pokazują topnienie i ponowne odrastanie pokrywy lodowo-śnieżnej na wulkanie. A jednak te, które ja znalazłam, wyglądają naprawdę smutno:

Prawda czy mit? Zapytałam o komentarz znajomą poznaną w Reykjaviku, absolwentkę tamtejszej glacjologii. Becca powiedziała wprost, że na studiach zajmowali się większymi i bardziej dynamicznymi pokrywami śnieżnymi, dlatego dotąd nie interesowała się lodowcem Ok. O jego istnieniu dowiedziała się ze wspomnianego powyżej filmu. Natomiast do tego, czy Ok w ogóle był lodowcem, odniosła się przytaczając mi definicję: „aby nazwać go lodowcem, jego pokrywa śnieżna musi mieć wystarczająco dużą masę i ulegać deformacji pod jej ciężarem, a więc nie jest to przypadek Ok”. Dodała, że nie wie nic o odradzaniu się lodowca co 60 lat, więc uznała, że to tylko mit.
Topniejące lodowce a zmiany klimatu
Prawdą jest natomiast, że emisja gazów cieplarnianych stopniowo zabija kolejne lodowce. W wywiadzie dla CNN Dominic Boyer podkreślał jak istotny wpływ na islandzkie dziedzictwo kulturowe, turystykę, hydroelektrownię oraz rybołówstwo będą miały zanikające lodowce. Dlatego nawet jeśli Ok nie był największym z nich, jego pogrzeb miał istotne znaczenie dla świadomości zbiorowej, nie tyle samych mieszkańców Wyspy, co całego świata. Ale podobne akcje działające na wyobraźnię miały miejsce już wcześniej, najbardziej spektakularną z nich w ostatnim czasie był projekt Ice Watch Ólafura Eliassona.

Projekt zakładał pokazanie efektów globalnego ocieplenia tam, gdzie widać je najmniej. Stąd islandzko-duński artysta przetransportował do Londynu bloki grenlandzkiego lodu, które w naturalny sposób topniały przed gmachem Tate Modern na oczach przechodniów. Nazwa Ice Watch to gra słowna, bo lód można było oglądać, ale stanowił on też symboliczny zegar, odmierzający nas czas. Więcej o projekcie można poczytać na oficjalnych stronach Ice Watch oraz artysty.
O tym, że Ólafur Eliasson interesuje się zmianami w przyrodzie i ekologią już wspominałam, ale dlaczego moja przyjaciółka była rozczarowana retrospektywną wystawą artysty? Bo w pewnym sensie artysta ciągle się powtarza, a od czasów spektakularnego Weather Project nie stworzył dzieła o podobnej mocy pobudzenia naszej wyobraźni i tak oryginalnego. Że bryły lodu topnieją w miejskiej wyspie ciepła? To tak proste, że aż nudne. Z całym moim szacunkiem dla dorobku islandzkiego artysty, przyznam, że za późno już na sztukę uświadamiającą zmiany wynikające z globalnego ocieplenia. Bowiem zastanówmy się: ludzie podeszli do topniejącego lodu, zrobili sobie z nim zdjęcia, być może nawet ulegli chwili zadumy, ale czy zmienili swoje przyzwyczajenia? Czy zrobili coś, aby te globalne zmiany zatrzymać? Niestety nie. I tak samo dzieje się z tysiącami odbiorców sztuki ekologicznej.
Więc nie jest Ok. I nie będzie. A jak odniosę się do zadanego na początku pytania o to, czy islandzka proekologia jest tylko PRowym ruchem? Napisałam już o tym, że Islandczycy są eko, ale wielu z moich czytelników podważyło tę tezę. I mają rację, bo pominęłam w tym tekście wszystkie grzeszki mieszkańców Wyspy. To, że nie szanują wody, bo mają ją (ciepłą) właściwie za darmo. To, że marnują mnóstwo żywności, która – importowana z różnych zakątków świata – często zaczyna gnić już na sklepowych półkach. To, że latają samolotem na weekendowe wypady do Stanów i Europy, przywożąc ze sobą torby pełne zakupów, bo uwielbiają kapitalizm i konsumpcję. I co? Sama dałam się nabrać na ten PR, bo pierwsza strona medalu wygląda niemal idealnie. Ale ludzie są ludźmi.
Co z tym zrobimy? Jak głosi tablica upamiętniająca Ok, podsumują nas kolejne pokolenia.
8 komentarzy
[…] przegrało. Nie jest to jednak epos o bohaterach, a raczej chłodne i oparte na faktach świadectwo uzależnienia Islandczyków od natury. Na Fiordach Zachodnich albo przyjmujesz ją z pokorą, albo umierasz. Albo wyprowadzasz się do […]
[…] zdjęcia Tómasa Örna Tómassona dobitnie wskazują, że bohater jest na zimowym pustkowiu sam. Przykryte lodem góry otulają szczelnie dolinę, w której uwięziony jest rozbitek, a jedyne ślady na śniegu należą […]
[…] się w drugiej części. Ahtohallan, mityczna kraina, do której dociera Elsa, przypomina jęzor lodowca Vatnajökull, natomiast plaża, z której bohaterka wyrusza w podróż przez Ciemne Morze, wygląda […]
[…] coraz częściej przyczyną mojej bezsenności jest klimatångest, czyli niepokój związany ze zmianami klimatycznymi. Więc umyśliłam sobie, że moją misją jest spędzić kilka miesięcy na pracy na “rzecz […]
[…] Piano, znajdziemy prace najważniejszych artystów współczesnych: Jeffa Koonsa, Cindy Sherman, Olafura Eliassona, Damiena Hirsta, Andy’ego Warhola, Gerharda Richtera i wielu innych. Tutaj oglądać można […]
[…] Nie mogłam zapomnieć o islandzkich lodowcach. Śpiewamy o nich podczas prób, rozmawiamy o ich topnieniu, dyskutujemy o dokumencie “Można panikować”, w którym prof. Szymon Malinowski […]
[…] Nie dziwi więc, że kwestia lodowców to jeden z najbardziej “palących” problemów, częsty temat islandzkiej sztuki współczesnej. Powstały prace zwracające uwagę na sam proces topnienia lodowców (np. świeczki projektu Brynjara Sigurðarsona, które przypominają wyglądem lodowce i znikają wraz z ich topnieniem) ale też takie, które dobitniej pokazują, na czym polega problem, ustawiając bryły prawdziwego lodu i pozwalając na ich zniknięcie, jak w pracy Ólafura Eliassona pt. IceWatch. […]
[…] Wiele z prac Eliassona jest podszytych obawą przed nadchodzącą tragedią. Artysta podejmuje różne działania, by wstrząsnąć ludźmi żyjącymi w wygodnej nieświadomości czy po prostu zwrócić uwagę na problemy z którymi współcześnie się mierzymy. Lub możemy nieoczekiwanie musieć się zmierzyć. W projekcie Zielona rzeka (Green river) Eliasson zafarbował kilka rzek na intensywną zieleń, co doprowadziło do podejrzeń, że doszło do jakichś podejrzanych wycieków. Z kolei by wskazać na problem, jakim jest topnienie lodowców, tworzy on obrazy z roztapiającego się lodu oraz wprowadza ich kawałki (no, bardzo, bardzo duże kawałki) do miast, tak by stopiły się na oczach ludzi. […]