Islandzkie numery

Od jakiegoś czasu intensywnie poszukuję możliwości spełnienia mojego następnego akademickiego marzenia: chcę pójść na studia doktoranckie, napisać doktorat o sztuce islandzkiej i ugruntować swoją pozycję (bodaj) jedynego historyka sztuki zajmującego się sztuką Islandii w Polsce 😉 W Polsce studiować nie mogę; choć nie brak znakomitych Skandynawistów w różnych ośrodkach naukowych, a nawet historyków sztuki zainteresowanych sztuką skandynawską, brak dla mnie realnej szansy na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań naukowych nad Wisłą. Więc pomyślałam sobie: a czemu nie połączyć dwóch przyjemnych rzeczy i nie wyjechać na studia do Reykjaviku? Sprawa nie jest jednak taka prosta…

IMG_20170406_175328.jpg

Nie ma na Islandii studiów doktoranckich na wydziale historii sztuki. Wychodzi na to, że wszyscy pracujący na Wyspie specjaliści kształcili się za granicą. Stwierdziłam więc, że moje śledztwo, rozpoczynające się od googlowania ośrodków historyczno-artystycznych w Reykjaviku, musi przerodzić się w bardziej skomplikowane poszukiwania. Wyjęłam książki o sztuce islandzkiej, zajrzałam do spisu treści i zaczęłam wyszukiwać znajdujące się tam nazwiska. Z niektórymi z nimi nie było łatwo, bo jakiś historyk sztuki nazywał się Magnus Magnusson i nawet przy dodatkowych hasłach w wyszukiwarce trudno było go namierzyć. Niektórych znalazłam przez LinkedIna, innych w spisie pracowników na stronach różnych muzeów skandynawskich. Okazało się na przykład, że jedna z bardziej płodnych badaczek, Bera Nordal, urodziła się w Reykjaviku, ale pracuje w… Nordiska Akvarellmuseet, które przez rok mieszkania w Goteborgu miałam niemal pod nosem, ale nigdy nie udało mi się tam w końcu dotrzeć.

Udało mi się potwierdzić, że większość badaczy wciąż żyje (jest to jednak dość ważny szczegół) i że są aktywni naukowo, choć niekoniecznie wykładają na uczelniach i nie przyjmują studentów. Zamierzałam jednak napisać do nich z prośbą o wskazówki, pytając, co w mojej sytuacji mogę zrobić. Może polecą jakichś zaufanych prowadzących innych uczelni, może będą to Amerykanie lub Brytyjczycy (w końcu kilka wystaw sztuki islandzkiej powstało właśnie w tych miejscach i coś tam o nich wiedzieć powinni). Trudno jednak było zdobyć adresy mailowe, dlatego zwróciłam się o pomoc do znanej mi pracownicy reykjawickiej Galerii Narodowej. W odpowiedzi na prośbę o kontakt do wymienionych badaczy wysłała mi listę… numerów telefonu. Nawet do mieszkającej od lat w Szwecji Bery Nordal.

img_20170406_124458.jpg

Nie wiem jak Wy, ale ja lubię załatwiać sprawy na piśmie. A wydawać by się mogło, że kultura islandzka opiera się na zupełnie innych przyzwyczajeniach. Po co pisać, skoro można zadzwonić? Często znamy przecież adresata osobiście, a jak nie, to pośrednio. Być może Islandczycy nie potrzebują dystansu i porządku, który można uzyskać poprzez przesłanie maila. A może moja znajoma stwierdziła, że nikt nie odpisze mi na maila, skuteczniej więc będzie polować na VIPów z telefonem? Nie raz słyszałam w końcu o tym, jaką wagę do odpisywania na ważne maile przywiązują Islandczycy. Wyślesz im pierwszego maila i czekasz na odpowiedź. Gdy nie otrzymujesz żadnej wiadomości przez pierwsze dwa, trzy tygodnie, piszesz następnego. Ale potem wciąż musisz czekać kolejny tydzień, więc wysyłasz następną wiadomość. Wciąż cisza, więc za kilka dni ponawiasz próbę. Rekordziści czekają miesiącami, a inni radzą od razu: zadzwoń. Rozmowy telefonicznej nie da się zignorować. No, chyba że nie odbierze się telefonu.

Ciekawe, jaką Islandczycy mają pamięć. Kiedy załatwiam sprawy służbowe przez telefon, muszę albo robić szczegółowe notatki, albo proszę o potwierdzenie omówionych decyzji w formie maila. Lubimy mieć wszystko na piśmie. Może Islandczycy bardziej cenią sobie tradycję ustną, ale bez spisania Eddy nikt raczej dzisiaj nie znałby jej treści. A może się mylę i nie doceniam pamięci Wyspiarzy. Mimo to wysłałam do mojej znajomej Islandki kolejnego maila z pytaniem, czy zna może jednak adresy mailowe wymienionych historyków sztuki. Nie odpisała. Nawet mój Gmail denerwuje się z tego powodu i wysyła mi przypomnienia o treści “Wysłany … dni temu. Napisać ponownie?”

Bez tytułu.jpg

Jak widać, w poszukiwania zaangażowanych jest więcej osób. Wciągnęłam w to niemal wszystkich, którzy mają cokolwiek wspólnego z Islandią 😉 Każdego proszę o adresy mailowe. Bo tak naprawdę, to po prostu wstydzę się zadzwonić.

4 odpowiedzi na “Islandzkie numery”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *