18 listopada w Muzeum Narodowym w Warszawie otwarto “Przesilenie. Malarstwo Północy 1880–1910”, pierwszą w Polsce i Europie Środkowej wystawę sztuki nordyckiej przełomu XIX i XX wieku. Jestem pewna, że jest to najważniejsza wystawa roku, a może i nawet dziesięciolecia!
Wystawa jest owocem współpracy warszawskiego Muzeum Narodowego z Muzeum Sztuki w Göteborgu. Współpraca ta zaczęła się od wystawy sztuki polskiej Młoda Polska. Sekelskifteskonst från Polen, otwartej jesienią 2018 roku. Po prezentacji młodopolskiej sztuki w Szwecji zadecydowano o rewanżu i prezentacji sztuki z tego samego okresu w Polsce. Do Warszawy przyjechało ponad 30 dzieł z göteborgskiej kolekcji oraz wiele innych obrazów z 20 muzeów i instytucji nordyckich.
Kuratorom Agnieszcze Bagińskiej i Wojtkowi Głowackiemu udało się sprowadzić do Muzeum Narodowego nie tylko reprezentacyjne dzieła skandynawskiego romantyzmu narodowego i modernizmu, ale też często ulubione prace samych Skandynawów. To niezwykłe przedsięwzięcie zasługuje na uznanie, bowiem niektóre z tych prac rzadko opuszczają region nordycki, a wiele z nich to highlighty kolekcji muzeów, z którymi współpracowali kuratorzy. Jestem pod ogromnym wrażeniem ostatecznego kształtu wystawy, bo choć większość prezentowanych dzieł znam już bardzo dobrze i widziałam wielokrotnie na żywo, to zobaczenie ich w znajomych wnętrzach warszawskiego muzeum było dla mnie ogromnie wzruszające. Co więcej, znaczącym atutem tego pokazu jest zestawienie dzieł skandynawskich z dziełami polskich malarzy i malarek tego czasu, co podkreśla pokrewieństwo sąsiednich kultur, wciąż jednak słabo sobie znanych.
Na wystawie zobaczycie prace najważniejszych artystów i artystek nordyckich, takich jak: Edvarda Muncha, Anny Ancher, Akselego Gallena-Kalleli, Carla Larssona i Ásgrímura Jónssona. Są to przede wszystkim prace olejem na płótnie, zarówno wielkoformatowe, jak i mniejsze, ale na wystawie znajdują się także przykłady tkaniny artystycznej. Wśród prezentowanych dzieł znajdziemy sceny rodzajowe, przedstawiające przykładowo rybaków ze Skagen albo chłopów z regionu Dalarna, przedstawienia pracowni malarskich oraz przytulnych wnętrz, ale przede wszystkim pejzaże, tak podkreślające charakterystyczne cechy regionu nordyckiego, jak i te bardziej nastrojowe i o symbolicznym charakterze.
Na wystawie nie zabrakło również sztuki islandzkiej, choć w porównaniu ze sztuką pozostałych krajów nordyckich jest ona zdecydowanie najmniej reprezentowana. Mamy tu jednak dzieła dwóch najważniejszych malarzy początku XX wieku: Þórarinna Þorlákssona oraz Ásgrímura Jónssona. Choć ubolewam, że kuratorom nie udało się ściągnąć do Warszawy akwareli Jónssona, mam nadzieję, że nawet tych kilka pejzaży islandzkich pozwoli polskiej publiczności docenić sztukę Wyspy. Postaram się ją przybliżyć również podczas planowanego oprowadzania:
7 grudnia / 18.15
Kierunek: Islandia / Emiliana Konopka
Pierwsi malarze Islandii, zwracając uwagę na to, co odróżnia naturę islandzką od innych krajów, stworzyli kanon, według którego patrzymy dziś na krajobraz tej wyspy. Prezentowane na wystawie prace pokazują, że tamtejsza natura mocno związana jest z wierzeniami ludowymi: lawowe pola porośnięte mchem „zamieszkane” są bowiem elfy i trolle z islandzkich podań i baśni.
bilety dostępne od 6 grudnia
Mój udział w wystawie to również glossy do wybranych obrazów, które opublikowano w katalogu. Katalog do wystawy jest jednocześnie pierwszą polskojęzyczną publikacją na temat sztuki skandynawskiej, w którym poza wstępem autorstwa kuratorów oraz artykułem prof. Grażyny Szelągowskiej, nakreślającym historyczny kontekst sztuki lat 1880-1910, znajdziecie teksty ekspertów i ekspertek od sztuki Północy.
Wystawie towarzyszy również bardzo bogaty program wydarzeń: wykładów, oprowadzań, warsztatów, a także pokazy kina nordyckiego. Cały program towarzyszący do wystawy znajdziecie tutaj.
Świetnie zorganizowana wystawa bardzo poślednich dzieł. Nawet dzieła polskiego malarstwa, Chełmońskiego czy Boznanskiej, wybrano z tych słabszych, by nie przyćmiły braci mniejszych z północy. Wystarczy wejść 31 schodów do galerii sztuki polskiej XIX wieku, by zobaczyć, że malarzy tych dzieli przepaść, na korzyść Polaków. Dziwię się, że w całym internecie nie znalazł się ani jeden głos krytyczny. Nazywanie tej wystawy, wydarzeniem dekady jest nadużyciem, świadczącym o braku doświadczenia. Każdy ma jednak prawo do opinii. Pozdrawiam
Dziękuję za opinię, ale nie zgodzę się. To są naprawdę dobre warsztatowo i technicznie dzieła, przyglądając się im z bliska można było dostrzec wirtuozerię w przedstawieniu światła i koloru. Do tego nastrojowość i ekspresja wielu tych dzieł naprawdę robi wrażenie, niemniejsze nich dzieła młodopolskie. Nie wiem czy warto tu w ogóle dokonywać porównania “lepszy gorszy”, zestawienie dzieł skandynawskich z polskimi miało przede wszystkim na celu pokazania, że wiele motywów czy sposób patrzenia na rzeczywistość jest pokrewny pomimo geograficznego oddalenia.