Skąd się wzięły wilkołaki na Islandii?

Czy wilkołak ma coś wspólnego z berserkiem? Jaką funkcję pełniły wilki w dawnej kulturze Skandynawii? O likantropii i „ulfach” w sagach i mitach.

Spośród wielu omawianych przeze mnie sag islandzkich, nie było jeszcze okazji, aby odnieść się do Sagi o Völsungach. Saga ta nie należy do tzw. sag klasycznych, gdyż znajdziemy tam zjawiska fantastyczne i stworzenia, na które nie ma miejsca w rzeczowych relacjach wydarzeń sag klasycznych. Takimi stworzeniami są chociażby smoki, jak ten, którego zabija Sigurd w drugiej części Sagi o Völsungach (isl. Völsunga saga). Ja jednak chciałabym skupić się na innym zjawisku, mianowicie na likantropii, czyli wilkołactwu (od gr. lýkos – wilk).

Przemiana człowieka w wilka pojawia się w wierzeniach ludowych i mitologiach wielu kultur. W kulturze staroskandynawskiej wilk zajmował ważne miejsce;  w samej Eddzie zwierzę to pojawia się kilka razy. Przede wszystkim jeden z najpotężniejszych wrogów bogów, Fenrir, syn Lokiego, był wilkiem (i dla spętania go krasnoludy wykonały specjalny łańcuch). Natomiast podczas końca świata, Ragnaroku, wilk pożre słońce. Stąd wilk kojarzył się przede wszystkim ze złem i zniszczeniem i uosabiał najgorsze cechy ludzkości.

John Bauer, Tyr i Fenrir, 1911 (podczas próby spętania potwora w specjalnie utkany łańcuch Tyr “dał sobie rękę uciąć”, że bogowie mają względem Fenrira pokojowe zamiary)

 

Przejdźmy jednak do tego, co dokładnie przydarzyło się Sigmundowi i Sinfjotlemu, bohaterom Sagi o Völsungach. Wędrując po lesie napotkali dwóch śpiących mężów z wiszącymi nad nimi wilczymi skórami. Wzięli więc je i włożyli na siebie, a odtąd nie mogli już z nich w żaden sposób wyjść. Choć czuli się ludźmi, nie umieli walczyć z drapieżnym instynktem, co widać w zachowaniu Sinfjotlego podczas walki z jedenastoma mężczyznami, a przede wszystkim w okrutnym ukaraniu niepokornego podopiecznego – Sigmund rzuca się na Sinfjotlego i zagryza go na śmierć. Potem chce za wszelką cenę pozbyć się wilczej skóry, wiedząc, że nie jest sobą nosząc ją na swoim grzbiecie.

Mamy zatem do czynienia z mężczyznami, którzy pod postacią wilczą atakowali w morderczym szale. Skojarzenie ze znanymi nam z filmów i książek wilkołakami jest na tyle oczywiste, że wielu badaczy nazywa Sigmunda i Sinfjotla wilkołakami, co nie powinno dziwić, skoro w języku polskim słowo to oznacza dosłownie człowieka porośniętego wilczą sierścią. I faktycznie nasi bohaterowie mają cechy wilkołacze; o ich zachowaniu decyduje siła wyższa, „moc” zawarta w wilczych skórach. W sadze czytamy, że „Tamtego dnia nie mogli wyjść z wilczych skór”[1]. Wyjście ze skóry było bowiem możliwe, ale najwcześniej 10. dnia po jej włożeniu, więc do tego czasu noszący ją nie panował do końca nad swoim zachowaniem.

Weźmy jednak pod uwagę, że Sigmund i Sinfjotl dobrowolnie włożyli na siebie wilcze skóry. Co więcej, zdawali sobie sprawę z ich mocy, tak jakby oczekując efektów, jakie miały przynieść ich noszenie. Zatem chcieli stać się wilkołakami. W niektórych kulturach, również nordyckiej, znane są przykłady inicjacji wilkołaczych. Pierwsze próby miały miejsce jeszcze kiedy chłopiec był pod opieką matki. Gotowi adepci spotykali się w ustronnym miejscu, np. lesie, najlepiej w dniu przesilenia albo o pełni księżyca. Następowała ceremonia; kandydata rozbierano do naga i poddawano go rytualnej śmierci – zakopywano, podtapiano lub dotykano skrwawionym mieczem. Wierzono, że odradzał się jako wilczy brat.

Czemu służyły tego typu inicjacje? Odrodzony śmiałek miał przejąć cechy zwierzęce, potrzebne mu w walce. W ten sposób opisana w Sadze o Volsungach historia byłaby niczym innym, jak zaprezentowaniem schematu inicjacji wojennej młodzieńca. Matka Sinfjotla już w dzieciństwie poddaje go próbie wytrwałości i męstwa; następny etap inicjacji ma miejsce w towarzystwie Sigmunda – w lesie, w ustronnym miejscu. Pamiętamy, że pobyt bohaterów w lesie wynikał z nieprzygotowania młodzieńca.  Dopiero walka w wilczych skórach i symboliczna śmierć Sinfjotla (wierzono, że wilkołakiem można się stać poprzez ugryzienie przez drugiego wilkołaka) sprawiają, że jest on gotowy do walki z wrogiem w celu pomszczenia dziadka. Kiedy wilcze skóry zostają wykorzystane, pali się je, tak jak pozbywano się rekwizytów potrzebnych do inicjacji.

Płyta wykonana z brązu pochodząca z ery Vendela znaleziona w Olandii przedstawiająca berserka, źródło: WikiCommons

 

Nie mamy więc wątpliwości, że bohaterowie omawianej sagi byli wilkołakami. Ale czy to jedyny przypadek, kiedy w sagach pojawia się przemiana wojownika w groźne zwierzę? Podobnym inicjacjom oddawali się berserkowie. Sagi określają tym terminem wojowników walczących w skórach zwierząt. Samo słowo berserk oznacza “skóra niedźwiedzia”,  choć mówiono na nich także ulfhednar, “ludzie w skórze wilka”. Skóra niedźwiedzia czy wilcza, możliwe, że berserkiem była po prostu „osoba walcząca w samej koszuli, naga”.  Berserkowie, których poznajemy w sagach islandzkich, wyróżniają się cechami dzikich zwierząt, a zatem nieustraszoną walką w szale, podczas której byli niepokonani i siali spustoszenie wśród wrogów.  Tacy berserkowie wydawali się niepokonani, jak np.  islandzki berserk Otrygg znany z Sagi o Njalu, który potrafił  bez szwanku przejść przez dwa płonące ogniska (podczas próby chrystianizacji Islandii).

Z kolei w Sadze o Egilu poznajemy wielu berserków. Pierwszym jest dziadek tytułowego bohatera, Kwedulf:

“Opowiadają, że z tymi, którzy się przemieniają w wilki albo dostają berserkowego szału, sprawa tak się ma, że póki owa przemiana trwa, są tak mocni, że nikt i nic nie jest w stanie im się przeciwstawić, lecz skoro minie, wówczas są zupełnie wyczerpani i bez siły. Tak też było teraz z Kweldulfem” [2].

Jednak według sagi, bycie berserkiem to przypadłość dziedziczone. Po Kwedulfie podobne cechy będzie miał jego syn Skalla-Grím, o którym król Harald powiedział: “Kiedym miał przed sobą ten wielki, łysy łeb, zobaczyłem, że mu wilkiem z oczu patrzy. Skoro się tylko dorwie, pozabija mi moich najlepszych ludzi” [3]. Cechy te miał też przejąć jego syn, a wnuk Kwedulfa – Egil, który nie grzeszył wdziękiem, ale za to był potężny, silny i świetnie się bił, zarówno za młodu, kiedy jako kilkulatek był w stanie ubić starszego od siebie, jak i później. Z końcowego fragmentu sagi dowiadujemy się, że nawet czaszka Egila była niezniszczalna: “Opowiadają starzy, że są to kości Egila. Wtedy to duszpasterzem był Skapti Thorarinsson (…), wziął on czaszkę Egila i pochował ją na cmentarzu. Czaszka była przeolbrzymia, ale jeszcze bardziej nieprawdopodobny był jej ciężar. (…) Skapti chciał wtedy przekonać się, jak gruba była kość. Wziął duszy topór, zamierzył się z całą siłą i rąbnął obuchem, chcąc ją rozłupać. Tam gdzie obuch trafił, kość zbielała, lecz nie wklęsła ani nie pękła” [4].

Saga o Egilu, tłum. Apolonia Załuska-Strömberg, Wydawnictwo Poznańskie, 1974, ilustracje: MARIA HISZPAŃSKA-NEUMANN, copyright: spadkobiercy autorki

 

Skąd berserkowie mieli taką siłę? Czy był to wynik inicjacji, magiczna rola wilczej lub niedźwiedziej skóry, a może coś więcej? Patronem berserków był Odyn i to on miał wprawiać ich w szał bojowy, tzw. berserkgang. Zgodnie z sagami wojownik w szale był odporny na broń, gryzł tarczę i potrafił zabić wszystkich, którzy stawali na jego drodze i wierzono, że to sam Odyn daje swoim wojownikom taką nadludzką moc. A jednak współcześni badacze uważają, że przyczyną szału walki mogły być jakieś szczególne substancje. Z pierwszego cytatu z Sagi o Egilu dowiadujemy się, po berserkgangu Kwedulf był wyczerpany i bez sił. To świadectwo pozwoliło badaczom na domysły, że szał bojowy był w istocie efektem środków halucynogennych, np. grzybów czy innych substancji, z których warzono specjalne napoje, pite przez wojowników przed walką. Podobno według przekazów wojownik musiał nie tyle odpocząć, co przeczekać kilka dni, był bowiem na szaleńczym kacu i unikał kontaktu z innymi.  Bardzo prawdopodobne, że doprowadzanie się do takiego stanu miało związek z rytuałami religijnymi, a więc odurzanie się mogło mieć na celu przypodobanie się Odynowi.

Czy berserkowie byli wilkołakami? Często łączono berserków z wilkołakami, choć trudno stawiać pomiędzy tymi pojęciami znak równości. Głównym argumentem jest brak całkowitej zmiany wyglądu;  włożenie wilczej skóry nie jest równoznaczne z przemianą człowieka w wilka pod względem jego wyglądu. „Wilkołacy”, których poznajemy w sagach, choć ubrani w wilcze skóry, raczej zachowują się jak dzikie zwierzęta  niż wyglądają tak jak one. Ale czy rzeczywiście nie dochodziło do żadnej przemiany wyglądu?  Dziki temperament miał wpływ na wygląd zewnętrzny berserka, jak w przypadku wspomnianego już Skalla-Gríma, któremu „wilkiem mu z oczu patrzyło”. Z kolei o najstarszym berserku z rodu mówiono: „kiedy się miało ku wieczorowi [Ulf – imię znaczące] stawał się zły, tak że ludzie nie mieli odwagi zbliżyć się do niego, stawał się senny i opowiadano, że przyoblekał się w inną postać. Dano mu miano Kweldulf, Wilk Nocny”.  Jeśli oprzeć się wyłącznie na tym opisie, Skalla-Gríma miał cechy wilkołacze, a dzikość i szał berserków (bez opamiętania) mógł zainspirować wierzenia ludowe na temat wilkołaków.

Bibliografia:

[1] Saga o Völsungach, tłum. Renara Leśniakiewicz, wyd. Armoryka, Sandomierz 2009, s. 16
[2] Saga o Egilu, tłum. Apolonia Załuska-Strömberg, Wydawnictwo Poznańskie, 1974, s. 55-56.
[3] Ibidem, s. 51.
[4] Ibidem, s. 212.

Berserkowie czy wilkołacy? [w:] Leszek Paweł Słupecki, „Wilkołactwo”, Warszawa 1987
Berserkowie czy wilkołaki? [w:] Leszek Paweł Słupecki „Wojownicy i wilkołaki”, Warszawa 1994
Wojownicy Odyna [w:] Erberto Petoia, „Wampiry i wilkołaki. Źródła, historia, legendy od antyku do współczesności, Kraków
Wikingowie, Wilkołaki i Halucynogeny, dr Jerzy Tomasz Bąbel, dostępne on-line: http://www.etniczni.pl/jerzy-t-babel/wikingowie-wilkolaki-i-halucynogeny

Elfy i krasnoludy

O „huldufólk”, ukrytych ludziach, a także o tym, skąd wziął się Gandalf w powieściach Tolkiena.

Z wprowadzającej pieśni Eddy starszej, Völuspy, możemy poznać imiona pewnych fantastycznych stworzeń mitologii nordyckiej  – karłów. Długa lista imion, począwszy od tych związanych z czterema kierunkami świata (Norðri, Suðri, Austri, Vestri), którzy zgodnie z mitologią podtrzymują sklepienie wykonane z czaszki Ymira, określa również zajęcia i profesje innych karłów. Ale wśród tych imion znajdziemy takie, które pozwoliły badaczom domyślać się, że być może stworzenia te nie były do końca karłami, czyli krasnoludami. Imiona takie jak „Gandalfr” czy „Vindalfr” sugerują przynależność do zupełnie innej grupy stworzeń mitologicznych – Alfów, których określa się czasem mianem elfów. Zatem elfy i krasnoludy mają ze sobą wiele wspólnego. Z mitu o początku świata wiemy, że stworzenia te powstały mniej więcej w tym samym czasie. Nordycki świat podzielony jest na dziewięć światów, z czego dwa odrębne należą do omawianych tu stworzeń: Alfheim  – Świat Alfów oraz Nidavellir – Świat Krasnoludów.

Krasnoludy, karły czy krasnoludki

Karły zostały stworzone przez Asów, bogów, z kości po olbrzymie Ymirze. Asowie stworzyli Praojców – Módsognira i Durina, którzy otrzymali możliwość ulepienia swoich współbraci z gliny. Gdy ród karli pomnożył się, zamieszkali oni pod ziemią, we wnętrzach gór i skał. Wraz z zejściem pod ziemię upodobali sobie ciemność i mrok, do tego stopnia, że światło słoneczne jest dla nich zabójcze. Z mitologii wiemy o karłach przede wszystkim to, że są to stworzenia bardzo mądre – nauczyły się pisania run i dzięki temu potrafią posługiwać się magią, która pozwala im na tworzenie pięknych przedmiotów.

Z mitu o Alwisie, Wszechwiedzącym karle dowiadujemy się, co spotyka karła, który nie schowa się przed świtem w swojej pieczarze. Alwis był karłem wyjątkowo mądrym i zdolnym; za wykonanie dla bogów wspaniałej broni miał otrzymać adekwatną zapłatę – córkę Thora. Bóg grzmotów nie wiedział jednak o tym układzie i kiedy Alwis pojawił się u jego progu prosząc o rękę jego córki, zezłościł się i nie miał zamiaru spełnić obietnicy. Nie mógł jednak zerwać świętej przysięgi, dlatego postanowił przechytrzyć karła – zaczął testować jego wiedzę, zadając mu pytania o nazwy wielu rzeczy na świecie. Alwis, skupiony na popisywaniu się swoją wiedzą, nie zwrócił uwagi na nadchodzący wschód słońca. Gdy tylko pierwsze promienie padły na jego głowę, zamienił się w kamień. W taki sposób Thor pozbył się niegodnego absztyfikanta swojej córki.

źródło ilustracji: http://germanicmythology.com/

Ale to, co w mitologii najważniejsze, jeśli chodzi o krasnoludy, to ich talenty rzemieślnicze. Sami Asowie nauczyli karłów sztuki górnictwa, kowalstwa i jubilerstwa, aby zamawiać u nich piękne przedmioty. Mieszkające w górach karły wynajdowały najpiękniejsze surowce do swoich dzieł. To one wykonały atrybuty bogów, czy to młot Thora, czy magiczne przedmioty, np. magiczny łańcuch do związania wilka Fenrira. Poza bronią i przydatnymi rzeczami, krasnoludy wykonywały też piękną biżuterię. W mitologii znajdziemy opowieść o tym, co piękna bogini Freya zrobiła dla błyszczącego naszyjnika. Z historii tej dowiadujemy się o tym, jak bardzo w dziele własnych rąk potrafią zakochać się karły. Nie chcą i nie potrafią się dzielić pięknymi przedmiotami, są też bardzo chciwi. Do tego wiemy, że byli nieatrakcyjni dla kobiet. Są to stworzenia niskie, przez Asów uważane za brzydkie, nierzadko garbate, kulawe lub podobne do zwierząt. Najczęściej mają długie brody, a z czasem pojawiają się na ich głowach kaptury i czapki. Przez ukrywanie się w jaskiniach nie darzą innych ras szczególnym zaufaniem i są bardzo zdystansowani do innych, nawet bogów. Są bardzo interesowni, wszystko oceniają przez pryzmat tego, co mogą mieć z pomocy bogom. Podobno karły nie staną do walki podczas ostatecznej bitwy w Ragnarok – będą stały z boku i obserwowały walczących. Nie wiemy też, czy po końcu świata ich ród się odrodzi.

Stanowi to całkowite przeciwieństwo krasnoludów, których przedstawił w sześcioksięgu John Ronald Reuel Tolkien. Stworzone przez Tolkiena postacie, które wiele mają w sobie ze skandynawskich karłów, są to waleczni, mężni i niezłomni wojownicy. Nie są też tak obcy dla innych stworzeń, wiemy przecież o przyjaźni Gimlego z Legolasem. W powieściach Tolkiena znajdziemy jednak wiele cech wspólnych – jego krasnoludy także trudzą się górnictwem i kowalstwem, z wyglądu przypominają swoje nordyckie pierwowzory, mówią własnym językiem (a o innych języku karłów możemy dowiedzieć się z mitu o Alwisie) i potrafią dla skarbu rzucić na kogoś zły urok, a nawet zabić.

Elfy czy Alfowie?

obraz: Nils Blommér, Elfy łąkowe (Ängsälvor), 1850

U Tolkiena pojawiają się także elfowie. Są to stworzenia piękne, wdzięczne, wysokie, świetliste, o delikatnym głosie i jasnych włosach. W świecie Tolkienowskim Przebudziły się jeszcze przed karłami. Ale wbrew pozorom mają z nimi kilka cech wspólnych. Niektórzy elfowie zajmują się kowalstwem, a przede wszystkim stworzenia te mają swój własny język. Tolkien podzielił elfów na różne grupy, np. Legolas należał do elfów leśnych. Ten podział z pewnością także zapożyczył z Eddy i mitologii skandynawskiej.

W samej Eddzie elfy, a raczej Alfy, narodziły się w tym samym czasie co karły. Są to jednak w hierarchii stworzenia o wiele ważniejsze od karłów. Niewiele wiemy na ich temat z Eddy, gdyż nie pojawiają się żadni konkretni bohaterowie zamieszkujący Alfhaim, czyli krainę Alfów. Wielokrotnie jednak ród ten jest wymieniany wraz z Asami i Wanami, co świadczyłoby o tym, że byli bardzo ważni. Niektórzy nawet uważają, że Alfy były tożsame z Wanami, rodem, z którego wywodził się Frey i Freya, bogowie płodności.

Autor Eddy prozaicznej, Snorri Sturluson wyszczególnił dwie grupy elfów, czyli alfrów (słowo to wiąże się ze światłem, świetlistością). Według podziału Sturlusona istnieją elfy jasne, czyli świetliste (ljósalfrar), które należałoby wiązać z wysokimi, pięknymi, dumnymi postaciami wymienianymi wśród bogów, a także elfy ciemne (dokkalfar), czy nawet czarne (svartalfar), które zamieszkały pod ziemią. Czyż ta druga grupa elfów to karły? Kiedy wrócimy do imion karłów wymienionych w Völuspie, podobieństwo tych rodów staje się możliwie. Vindalf czy Gandalf to może właśnie elfowie-karły. U Tolkiena Gandalf staje się istotą poza tymi dwiema rasami, jest przecież czarodziejem. Ale i to ma uzasadnienie w Eddzie; imię Gandalfa można przetłumaczyć jako „elfa z różdżką”.

Warto jednak nie mylić Alfów, ani nawet Tolkienowskich elfów z wróżkami, które znamy z bajek. Stwory te pochodzą nie z mitologii, ale podań ludowych, które popularne są na Islandii do dzisiaj. W wierzeniach ludu elfy dalekie są już od dumnych i potężnych bogów-Alfów, ale stają się właśnie małymi istotkami zamieszkującymi polany i głazy, stają się duszkami opiekuńczymi. Podobnie jak kobule, karły, które zamieszkują stajnie i obory, mają zajmować się domem, w którym wybrały sobie zamieszkać.

Ilustracje: Arthur Rackham, John Bauer.

Elfy w wierzeniach ludowych występują jako „huldufólk” – ukryci ludzie. Ze spisu podań ludowych opracowanych przez Jóna Anarsona dowiadujemy się, że duszki te potrafią być nieobliczalne. Podobne są do ludzi; organizują się w małe społeczności, lubią spędzać czas na zabawie i tańcach. Unikają jednak ludzi i wychodzą ze swoich kryjówek tylko nocą. Jeśli jednak jakiś śmiertelnik zobaczy ich, to ślad po nim zaginie. Ukryci mężczyźni i ukryte kobiety potrafią uprowadzić piękne dziewczęta lub młodzieńców. Są też mściwe i bezlitosne, jeśli ktoś z ludzi okaże się ślepy na ich wdzięki i odrzuci ich zaloty. Potrafią być urocze, wabić swoim pięknem, ale też odrażające – ponoć piękni z przodu przerażają swoimi wydrążonymi plecami. Jeśli ludzie są im posłuszni i robią co karzą, obdarzają ich prezentami. Jeśli jednak ludzie ich czymś obrażą, potrafią rzucać uroki. Wiara w to jest na Islandii żywa do dziś, chociażby istnienie elfów może zaszkodzić budowie drogi czy innym przedsięwzięciom.

Bo wiara w te istoty nie ustała po wprowadzeniu chrześcijaństwa. Udało się nawet wypracować kompromis co do istnienia takich istot. Już sam Snorri Sturluson, który pisał Eddę młodszą z perspektywy chrześcijanina, podzielił elfy na jasne i ciemne, sugerując podział na anioły – świetliste, oraz diabły – mieszkające pod ziemią. Niektóre podania mówią o tym, że ukryci ludzie to nieumyte dzieci Adama i Ewy. Kiedy Bóg przyszedł do nich w odwiedziny , Ewa ukryła te dzieci, których nie zdążyła umyć. Bóg wiedział jednak o ich istnieniu i powiedział: “Niech wszystko to, co ukryte przede mną, zostanie ukryte przed ludźmi”. Obecność elfów nie przeszkadza również w obchodzeniu chrześcijańskich świąt – np. podczas Wigilii zostawia im się smakołyki, a wracając z pasterki można odnaleźć w kominku ślady małych stópek. Wigilia to też dzień, w którym można zobaczyć ukrytych ludzi – jeśli stanie się na skrzyżowaniu, w którym na końcu każdej ulicy widać kościół, można zobaczyć elfy wracające z podarunkami do domów. Być może ta tradycja sprawiła, że świątecznym dekoracjom często towarzyszą te małe stworzonka o szpiczastych uszach.

W Eddach młodszej i starszej możemy wyczytać znacznie więcej o wierzeniach dawnych Skandynawów. Bogowie i inne postaci z mitologii nordyckiej opisane są w tych ważnych księgach, będących dla nas znakomitym źródłem wiedzy na temat Islandii (i nie tylko) sprzed wieków. Zapraszam do obejrzenia live’a z gościnnym udziałem doktora hab. Jakuba Morawca na profilu Utulę Thule w czwartek 26.03.2020 o godzinie 14:00. 

Bilden kan innehålla: 2 personer, text