Otwarcie festiwalu “Ultima Thule – na krańcu świata”

Rotunda warszawskiego Iluzjonu wypełniona wystawą multimedialną z przedstawieniami chłodnych krajobrazów, suszonych ryb i wody, w kinowym foyer wielu zniecierpliwionych gości, a z głośników kawiarni płyną znane dźwięki utworów Björk…

12837509_593777870770526_400616473_o

Warszawa wreszcie doczekała się swojej odsłony długo wyczekiwanego festiwalu Ultima Thule – na krańcu świata. Projekt, o którym Studencki Klub Islandzki wiedział od czasu jego przygotowania, został zrealizowany w czterech miastach: w Reykjaviku, Gdańsku, Poznaniu, a teraz rozpoczął się w Warszawie. Sednem całego festiwalu miała być “wymiana” narodowej kinematografii obu państw. Islandczycy zatem mogli w listopadzie ubiegłego roku oglądać klasyki polskiego kina w Reykjaviku, natomiast (co ucieszyło miłośników Islandii w naszym kraju najbardziej) – Polacy od ponad miesiąca mogą oglądać obrazy islandzkie w Polsce. I choć już od paru lat kinematografia wyspy staje się coraz popularniejsza w naszym kraju; m.in. dzięki dystrybutorowi Gutek Film możemy oglądać najnowsze produkcje, natomiast trzy lata temu starsze obrazy pokazywano na festiwalu w Katowicach, festiwal Ultima Thule to okazja do zapoznania się z szerokim spektrum kultury filmowej Islandii.

Steven Mayers, członek Icelandic Film Center i przewodniczący Akademii Filmowej w Reykjaviku, jeden z głównych gości otwartego dzisiaj w Warszawie festiwalu, powiedział, że przygotowany program daje okazję do zapoznania się z Islandią, nic bowiem tak nie oddaje obrazu danego kraju, jak kręcone w nim filmy. Warto zajrzeć do repertuaru, znajdziecie tam filmy z różnych lat (zaczynając od najstarszego chyba islandzkiego filmu z 1949 roku!), różnorodnych gatunków i o różnorodnej tematyce. Festiwalowi towarzyszą również spotkania dla dzieci, pokazy z muzyką na żywo i spotkania z islandzkimi twórcami (masterclassy, polecamy gorąco!)

Festiwal w Iluzjonie otworzył film Reynira Oddssona Mordsaga z 1977 roku. Christoph Wedmayer z Icelandic Film Center przedstawił widowni krótką historię powstawania tego filmu; został on zdigitalizowany w Londynie i pokolorowany w Reykjaviku stosunkowo niedawno, dzięki czemu odświeżono go, dodając nawet nowy podkład muzyczny (gra na pianinie). Film powstawał w bólach, gdyż jego reżyser i producent Reynir Oddsson nie mógł liczyć na dofinansowanie ze strony państwa – wówczas jeszcze takich funduszy po prostu nie było. Dlatego otrzymał tylko niewielką kwotę od Ministerstwa Kultury, a resztę pieniędzy potrzebnych do produkcji zainwestował z własnej kieszeni, pożyczając również od rodziny i znajomych. Anegdota głosi, że pewnego dnia spotkał na spacerze posła, z którym rozmawiał o swojej najnowszej produkcji. Żalił się, że gonią go terminy, a on nie ma z czego zapłacić aktorom, ekipie… Poseł powiedział mu, że jeśli zrealizowany już film odniesie sukces, on zrobi wszystko, aby stworzyć specjalny fundusz pomagający islandzkim filmowcom. Czy się udało? Niech odpowiedzią na to będzie data założenia Icelandic Film Fund – 1977 rok. Trzeba też oczywiście film obejrzeć, a my przygotowaliśmy już dla Was jego recenzję w dziale Film.

12822684_593777854103861_824074171_o

Publiczność oczekująca projekcji pierwszego seansu festiwalu, powoli niecierpliwiąca się z powodu przedłużającego się wstępu z udziałem wszystkich organizatorów i gości, bawiła się świetnie podczas odczytu kilku islandzkich nazwisk (klaskano nawet prelegentce brawo, choć czytała je niepoprawnie). Pewną nagrodą za cierpliwość był osobisty list od reżysera Oddssona, który został wygłoszony przez Wedmayera. W nim reżyser opowiada o swoich związkach z polską kinematografią, która sprowadza się do spotkania ze Zbigniewem Cybulskim w Sztokholmie. Jak twierdzi reżyser, uwielbiał naszego utalentowanego aktora, a jego gra w Popiele i diamencie, szczególnie poruszająca scena śmierci, to jedna z jego ulubionych scen śmierci w światowym kinie. Podobno Oddsson zaprosił Cybulskiego na imprezę do mieszkania, gdzie nasz rodak – lekko już wstawiony – pokazywał sztuczki z surowym jajkiem rozbijanym na czole. Gdy podano mu ręcznik kuchenny, aby się wytarł, miał owinąć się w nim jak w togę rzymską i deklamować ustępy po łacinie.

Miejmy nadzieję, że po zakończeniu festiwalu i całego projektu, stosunki polsko-islandzkie w kinematografii będą bardziej zacieśnione i zamienią się w poważniejszą współpracę.

Dodam tylko, że publiczność po seansie czekały miłe upominki!

12751760_593777917437188_1023396828_o

Do zobaczenia na festiwalu! Ultima Thule – na krańcu świata, 9 – 20.03.2016, kino Iluzjon

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Skandynawscy nobliści

22 lutego w ramach  cyklu Od dziewczynki z zapałkami do dziewczyny z tatuażem. Opowieści skandynawskie zajęliśmy się tematem skandynawskich noblistów w dziedzinie literatury (a mogliśmy wybierać spośród siedmiu Szwedów, trzech Norwegów i Duńczyków, jednego Fina i Islandczyka). W referacie Emiliany Konopki oczywiście na pierwszy ogień poszedł jednak sam fundator nagrody  – Szwed Alfred Nobel. Mimo że zasłynął w chemii, jeszcze w młodzieńczych latach pisał wiersze. Z literacką pasją wygrała jednak rada ojca, aby zająć się naukami ścisłymi. Żyłka wynalazcy i biznesmena doprowadziła do tego, że Nobel dorobił się fortuny, którą po śmierci przeznaczył na uhonorowanie tych, którzy przyczynili się dla dobra ludzkości i stworzyli najbardziej wyróżniające się dzieło w kierunku idealistycznym. Po kilkuletnich komplikacjach związanych z testamentem, od 1901 roku jego wola zaczęła się spełniać. Dowiedzieliśmy się też,  jak odbywa się przyznawanie nagrody i poznaliśmy krótką historię ceremonii. Dzięki dokumentowi z Wisławą Szymborską możemy się na przykład domyślać, że w dniu uroczystości już w hotelowym łóżku laureata wita chór św. Łucji ze świecami (zaledwie parę dni po ceremonii, 13 grudnia, obchodzony jest Dzień Świętej Łucji).

20160222_17583920160222_175238

W kolejnej części poznaliśmy sylwetki niektórych zdobywców Nobla  – wybranych ciekawych  skandynawskich prozaików.  Byli wśród nich autorzy lektur szkolnych, jak “poczciwa babunia literatury szwedzkiej” Selma Lagerlöf, piewcy życia na wsi, jak Norweg Knut Hamsun (z którego twórczością można kojarzyć “Chłopów” innego noblisty – Reymonta), życia w mieście, jak Norweżka Sigrid Undset – feministka, która nawiązywała do sag wskazywaniem rodowości bohaterów swoich naturalistycznych powieści), oraz tacy, którzy ze wsi przechodzili do miasta, jak Fin Frans Eemil Sillanpää, który początkowo poruszał tematy chłopskie i kontakt z przyrodą, aby potem zająć się “wypalonymi” artystami pozbawionymi nadziei oraz ludźmi z marginesu społecznego. Samego pisarza Agata Sutkowska porównała do personifikacji Finlandii z komiksu Scandinavia and the world (wspomnianego na ostatnim spotkaniu): ponury mruk. Swojego Nobla przyjął kameralnie podczas obiadu, ponieważ czasy wojny nie dały szansy na wielką fetę.

20160222_185925.jpg

12742397_1702341703312319_6536186690846813685_n

Szeroko opisany przez Emilianę został Par Lagerkvist, który czerpaniem z motywów biblijnych (Barabasz) i mitologii greckiej odstawał od wielu skandynawskich autorów inspirujących się sagami. Na deser pojawił się jedyny Noblista islandzki – Halldór Laxness. Swój pseudonim przejął od farmy, na której się wychował. Laxness, uważany za świętość narodową Islandii,  docenił kulturę i tradycję swojego kraju po pobycie w Ameryce. Sam opisał to tak: „W Ameryce uświadomiłem sobie swoją narodową odrębność i nauczyłem się cenić duchowe dziedzictwo mojego kraju, tak bogate i wartościowe w porównaniu z bezdziejowością i ubóstwem tradycji w USA”. Pisał o życiu islandzkich chłopów, za co krytycy zarzucali mu brak innowacyjności w temacie i formie (oraz brak uniwersalności). Jego twórczość wyróżniało jednak zręczne nawiązywanie do literatury staroskandynawskiej i silne kobiece bohaterki, jak chociażby w jego największym dziele “Dzwon Islandii” – powieści, która nawiązuje do autentycznej historii kradzieży dzwonu. Ciężkiego stylu Laxnessa bronił Iwaszkiewicz, tłumacząc, że tak pisano sagi, więc jest to celowy zabieg zaczerpnięty ze średniowiecza.

20160222_19155520160222_190822

Wreszcie padło pytanie o cechy wspólne opisanych noblistów. Na pewno można tu mówić o religijności i poruszaniu kwestii ontologicznych, nawiązaniu do literatury średniowiecznej i nacjonalizmu – podkreślaniu wyjątkowości własnego narodu. W ostatniej części szansę na wykazanie się dostała publiczność: Emiliana zorganizowała grę, o kim, spośród opisanych noblistów, traktuje przytoczony  cytat.  Pierwsza zagadka nie sprawiła kłopotu – chodziło o szwedkę Lagerlöf w wypowiedzi Iwaszkiewicza. Następnie zacytowano samego noblistę w momencie przyznania nagrody. Po krótkim zastanowieniu udało się trafić, że ironicznie miła przemowa należała do Hamsuna. Trzecią zagadkę stanowił fragment powieści, traktujący o bohaterze, który walcząc o życie, zakopał się w śniegu. To stanowiło największą trudność. W końcu publiczność odgadła, że autorem był Laxness (fragment pochodził z Niezależnych). Spotkanie zakończyło się przy ciastkach rozmowami o literaturze.

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Walka o turystów z naturą

Islandia nie narzeka na brak turystów. Większość z nich przyjeżdża na wyspę zwabiona jej egzotycznym pejzażem, szukając przygód w tym dzikim, ale jednak przecież czasem i niebezpiecznym, interiorze.

I choć turystyka staje się wiodąca dla gospodarki państwa, Anna Margret Guðjónsdóttir, przez wiele lat odpowiedzialna za rozwój tego sektora na Islandii, mówi o konieczności dalszego promowania wyspy. Tym razem turystów ma zwabiać bogata kultura kraju.

Jeszcze 20 lat temu Islandia leżała na marginesie turystycznej mapy Europy. Mimo to już od starożytności funkcjonowała w wyobraźni Europejczyków jako egzotyczne, odległe miejsce – Ultima Thule. W średniowieczu stanowiła pustelnię dla irlandzkich mnichów i miejsce schronienia norweskich banitów zanim na dobre ją zasiedlono. Wydawałoby się, że przez kolejne stulecia pozostawała w turystycznej próżni, mimo to zachowały się nowożytne relacje z podróży na odległą wyspę, choćby ta autorstwa czeskiego księdza Daniela Vettera z 1613, która jest jednocześnie najstarszym opisem wyspy w języku polskim. Dopiero w XIX i XX wieku zaczęli pojawiać się częściej w kręgu artystów szukających inspiracji w prostej sztuce ludowej (William Morris) czy fantastycznych sagach (CS Lewis i JRR Tolkien). Regularne przyjazdy większych grup obcokrajowców wiążą się dopiero z drugą połową XX wieku, kiedy stacjonujących w Keflaviku amerykańskich żołnierzy odwiedzały ich rodziny. Zwiększająca się liczba turystów zza oceanu wiązała się także z polityką linii lotniczych Loftleiðir, które w ramach lotów interkontynentalnych proponowały swoim klientom przystanek na Islandii.

Popularność Islandii zaczęła rosnąć dopiero w latach 90. i to za sprawą ekscentrycznej wokalistki Björk. Wkrótce i jej rodacy z zespołów Sigur RósGusGus czy múm przyczynili się do wzrastającej atrakcyjności wyspy jawiącej się jako magiczna, tajemnicza, baśniowa. Islandia staje się stolicą muzyki alternatywnej, w 1999 roku rusza pierwsza edycja Iceland Airwaves Festival. Sponsor imprezy może pochwalić się ogromnym sukcesem; w roku następnym po raz pierwszy w historii kraju liczba przyjezdnych przekracza liczbę mieszkańców wyspy. W każdym następnym rokiem liczba ta wzrasta. W 2002 roku jezioro Jökulsárlón staje się tłem dla przygód Jamesa Bonda. Przybiera turystów zauroczonych krajobrazami wyspy. W roku 2014 turystyczna bańka pęka.

W tym roku oczekujemy 1,2 mln turystów. Czujemy się przytłoczeni.” – mówi Anna Margret Guðjónsdóttir. Tegoroczny Iceland Airwaves Festival musiał zostać przesunięty na listopad – latem bowiem zjeżdżający na wyspę turyści by się na niej nie pomieścili. Mimo rozwijającej się branży hotelarskiej wciąż brakuje miejsc noclegowych. W tym roku liczba turystów 4-krotnie przekroczy populację kraju. Czy jednak faktycznie Islandczycy czują się przytłoczeni i mają prawo nienawidzić turystów?

Oczywiście dzięki nim gospodarka kraju ma się bardzo dobrze; dzięki rozwojowi tego sektoru wzrasta liczba miejsc pracy, turystyka jest też lekiem na kryzys z 2008 roku, który ściągnął nowe rzesze przybyszów, bowiem koszty podróży i pobytu znacznie potaniały. Mimo to ten niewielki kraj odnotowuje wiele wad wynikających z najazdów turystów. „Głównie cierpi na tym natura”, mówi Guðjónsdóttir. Turyści paradoksalnie niszczą to, co przyjechali oglądać. Śmiecą, zbaczają z ustalonych tras, rozkładają namioty w miejscach objętych ochroną, znane są również przypadki śmierci w wyniku nierozważnego chodzenia po zamarzniętych jeziorach. To także z winy turystów „zniszczono” Geysir, który pobudzano do częstszych eksplozji mydłem, przez co uzyskano odwrotny efekt.

Islandczycy nie planują jednak polityki „antyturystycznej”, nie są też oficjalnie wrogo nastawieni wobec swoich gości. Wręcz przeciwnie, Islandia przoduje na listach najbardziej przyjaznych destynacji turystycznych. Ale próbą wybrnięcia z kłopotliwej sytuacji może okazać się trend „ściągania” turystów z tzw. Golden Circle do miast. Jak mówi sama Guðjónsdóttir, w turystyce pojawiła się rywalizacja pomiędzy kulturą a naturą. Nie powinno jednak dziwić, że najbardziej pociągająca w Islandii jest właśnie możliwość ucieczki od miejskiego zgiełku.

W tegorocznym plebiscycie podróżniczego wydawnictwa Lonely Planet na najlepsze miasta w Europie zwyciężyło Akureyri, drugie największe miasto na wyspie, którego największą zaletą jest jego peryferyjność: „zielone pastwiska, osady rybackie, grzęzawiska, wodospady, trasy narciarskie i zatoki pełne wielorybów”. Dla porównania Reykjavík góruje na listach najlepszych miejsc do spędzania Sylwestra, lecz rozwijające się życie nocne stolicy jest jedną z głównych bolączek mieszkańców tego miasta.

Dlatego wartością miast ma być ich atrakcyjna oferta kulturowa. Reykjavík nie pretenduje jednak do statusu drugiego Londynu, Paryża czy Wiednia, zresztą nigdy takiego statusu nie uzyska. Nie może bowiem przyciągać turystów drogocennymi kolekcjami malarstwa europejskiego ani budowlami reprezentatywnymi dla którejkolwiek z budzących dech w piersiach epok historii architektury.

Islandia może jednak poszczycić się bogatą kulturą niematerialną i cenną dla tradycji europejskiej, a na pewno skandynawskiej, kolekcją manuskryptów sag islandzkich oraz zabytków epoki wikingów. Społeczeństwo tak dumne ze swojego dziedzictwa, na którym zbudowało silną tożsamość narodową i wypracowało odrębność również wobec innych państw skandynawskich, wychowane jest na etosie codziennego kontaktu z kulturą. Niemal każde islandzkie dziecko występuje lub występowało w szkolnym chórze. Statystyczny Islandczyk chodzi do teatru od dwóch do trzech razy w roku. Jeden na dziesięciu mieszkańców wyspy wydaje książkę. Każda miejscowość posiada bibliotekę.

Wielu Islandczyków zbiera się wieczorami przed odbiornikami radiowymi, by wysłuchać sag – historii spisanych w XIII wieku w języku, który dzięki niewielu modyfikacjom na przestrzeni wieków jest wciąż zrozumiały na dzisiejszego Islandczyka. To właśnie sagi są jedną z przyczyn ogromnej dumy Islandczyków; te średniowieczne teksty opisujące początki istnienia państwa są ewenementem na skalę światową i stanowią podwaliny literatury europejskiej. Nie dziwi więc, że zasłużyły na osobne muzeum. Dziwi jednak coś innego – że przy tak wysokiej świadomości o wartości tradycji i historii. Islandczycy nie chcą pogłębiać wiedzy na ten temat. Drogie inwestycje ostatnich lat, jakimi się nowoczesne muzea z interaktywnymi wystawami, świecą pustkami. Otwarta w 2011 Landnámssýningin, ekspozycja prezentująca historię osadnictwa na Islandii odnotowała, że tylko 2% (sic!) odwiedzających z ubiegłego roku stanowili Islandczycy. Reszta to turyści, którzy podbijają statystyki większości muzeów i galerii na wyspie, mogą bowiem liczyć na opisy i przewodniki w języku angielskim.

Kristín Scheving z Listasafn Íslands, Galerii Narodowej prezentującej XIX i XX-wieczne malarstwo islandzkie, mówi o konieczności promocji sztuki islandzkiej wśród samych Islandczyków. Sztuki plastyczne są wciąż niedoceniane przez opinię publiczną, co może wiązać się z krótką tradycją tej dziedziny sztuki na wyspie. Zupełnie inną popularnością cieszy się muzyka i śpiew, uprawiane już przez średniowiecznych skaldów, co skutkuje ogromną muzykalnością Islandczyków.

Sukces Wystawy Osadnictwa wśród turystów wynika z rozwijającej się na wyspie polityki uprawiania dobrego muzealnictwa. Wystawa ta została przygotowana z wielką starannością oraz dbałością o jej edukacyjny charakter. Przy jej tworzeniu zaangażowani byli nie tylko historycy i archeologowie, ale także przewodnicy, nauczyciele oraz edukatorzy. Jak podkreśla Sigrun Kristjánsdóttir, dyrektor od spraw wystaw Muzeum Miasta Reykjavík, „muzea powinny umacniać swój wizerunek jako instytucji o funkcji przede wszystkim edukacyjnej.” Z kolei Anna Margret Guðjónsdóttir przypomina, że dostęp do kultury jest na Islandii jednym z podstawowych praw człowieka i wyrównywanie szans uczestniczenia w życiu kulturalnym, również poprzez edukację, jest obowiązkiem islandzkiego muzealnictwa (zgodnie z prawem grupy szkolne mają wstęp wolny do muzeów).

Stąd też szereg inicjatyw lokalnych i prób wyjścia ze sztuką do ludzi, takich jak organizowane od 1996 roku Reykjavík Culture Nights czy koordynowane przez Kristín Scheving akcje w mniejszych miejscowościach, jak chociażby stworzenie domu kultury w starej rzeźni czy festiwale łączące różne dziedziny sztuki od video-art po design i cyrk. Te liczne przedsięwzięcia miały na celu pobudzenie nieoswojonej ze sztuką publiczności.

Inwestycja państwa w edukację kulturalną, a co za tym idzie tworzenie kolejnych galerii sztuki i muzeów tematycznych, a także cykliczne festiwale i imprezy mają zatem ściągać również zagranicznych turystów, co już się w dużym stopniu udaje. Na przykład pomysł Kristín Scheving na festiwal video-art 700 IS Hreindýralandpoczątkowo organizowany na Wschodnim Wybrzeżu stał się ściągnął międzynarodową publiczność.

Islandia staje się interesującą propozycją dla wielu artystów współczesnych, choć wciąż ich islandzcy koledzy decydują się na karierę poza granicami kraju (ErróOlafur Eliasson). Choć Reykjavík nie może konkurować ze stolicami Europy kontynentalnej pod względem sztuki dawnej, ma duże szanse na stworzenie ośrodka sztuki współczesnej. Stoi tam już ultranowoczesny budynek sali koncertowej, Harpa, wyspa Viðey zaś od wielu lat gromadzi fanów Johna Lennona wokół Imagine Peace Tower, instalacji Yoko Ono. W Galerii Narodowej powstał Vasulka Chamber, jedna z największych w Europie kolekcji zdigitalizowanych prac artystów amerykańskich przekazanej Muzeum przez Steinę i Woody’ego Vasulka, islandzko-czeską parę artystów aktywnych twórczo w Stanach Zjednoczonych późnych lat 60. i 70.

Na koniec wreszcie Islandia nie tylko daje przykład w inwestowaniu w rozwój kultury własnej, ale od wielu lat finansuje projekty istotne dla rozwoju dziedzictwa kulturowego innych krajów. Wspiera chociażby wiele inicjatyw w Polsce; jedną z najświeższych jest budowa nowego oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie, Pawilonu Józefa Czapskiego.

Czy zatem za kilka lat Islandia stanie się destynacją atrakcyjną również dla miłośników kultury i sztuki?

Zważywszy na historię turystyki na wyspie, to właśnie kultura ściągała pierwszych poważnych gości. Rozkoszując się malowniczymi widokówkami z Krainy Ognia i Lodu warto mieć na uwadze, że obraz tej utęsknionej, tajemniczej, spowitej mgłą wyspy pięknych krajobrazów został wykreowany właśnie przez dzieła kultury, baśniową literaturę i elficzną muzykę Islandii.

******

Artykuł powstał w oparciu o wizytę studyjną Anny Margret GudjonsdóttirSigrun Kristjánsdóttir oraz Kristín Scheving w Muzeum Narodowym w Krakowie w dniach 29.09-1.10.2015. Muzeum Narodowe w Krakowie w partnerstwie z Evris Foundation ses. z Islandii realizuje projekt „Dobre praktyki edukacyjne w pracy ze społecznością lokalną – wizyty studyjne i warsztaty w ramach współpracy polsko-islandzkiej„.

Projekt dofinansowano z Funduszu Współpracy Dwustronnej – część „b” dla Programu „Konserwacja i rewitalizacja dziedzictwa kulturowego” w ramach Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Norweskiego Mechanizmu Finansowego na lata 2009-2014.

Wsparcie zostało udzielone ze środków pochodzących z Islandii, Liechtensteinu i Norwegii oraz ze środków budżetu państwa. Kwota dofinansowania: 165 591 zł

Więcej informacji:
http://mnk.pl/artykul/dobre-praktyki-edukacyjne-w-pracy-ze-spolecznoscia-lokalna

Pierwsza publikacja tekstu na łamach Stacja Islandia.

Goście z Islandii w Krakowie

W dniach 28 września – 1 października Muzeum Narodowe w Krakowie gościło trzy panie z Islandii związane z promocją kultury lub pracujące w instytucjach kultury na wyspie. Na zorganizowanych przez Muzeum warsztatach i wspólnych spotkaniach uczestniczyła nasza członkini Emiliana Konopka. Szczególnie ostatni dzień sesji, podczas którego to goście opowiadali o swoich zadaniach i celach, okazał się bardzo interesującym źródłem informacji o Islandii i samych Islandczykach.

Koordynatorka całej wymiany ze strony islandzkiej, Anna Marget Guðjónsdóttir, która reprezentowała przede wszystkim Fundację EVRIS, opowiadała o współpracy fundacji, a tym samym całej Islandii, z Europą i Unią Europejską.Ta fundacja non-profit zajmuje się przede wszystkim pomocą w pozyskiwaniu funduszy unijnych i krajów norweskich. Wiele z tych funduszy wzbogaca rozwój kultury, a pieniądze z EEA Grants (Islandia, Norwegia i Liechtenstein) nierzadko wykorzystywane są przez polskie placówki i instytucje kulturalne, np. na rok 2016 planowane jest otwarcie nowego oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie – Pawilon Józefa Czapskiego, który ma szansę zaistnieć właściwie głównie dzięki temu funduszowi.

Co do promocji kultury na samej Islandii, Margret mówiła, że jest to jedno z jej podstawowych zadań. Wieloletnia dyrektor od spraw turystyki miasta Reykjavik, opowiadała o tym, że jeśli mówimy o promocji kultury na wyspie, to właściwie mówimy głównie o stolicy, bo tam koncentruje się większość jej mieszkańców. Ale nie tylko Islandczycy są beneficjentami projektów i strategii obmyślanych przez osoby zajmujące się kulturą. To także, a jak się okazuje – przede wszystkim – turyści, których liczba zwiększa się z roku na rok i w lecie 2016 Islandia spodziewa się ich aż 1, 2 miliona! I choć większość z nich wciąż przyciąga przede wszystkim natura wyspy, celem osób takich jak Margret jest zainteresowanie ich również islandzką kulturą.

12067398_543802792434701_1576532613_n

Jak to zrobić? Choć trudno w to uwierzyć, jeszcze 20 lat temu Islandia opracowywała ogólne strategie “zwabiania” turystów na wyspę. Były to, jeśli chodzi o sektor kultury, wydarzenia i imprezy, takie jak Reykjavik Culture Night, którą zainicjowano w sierpniu 1996, zatem w sezonie turystycznie najatrakcyjniejszym. Choć impreza ta, przypominająca niejako europejską Noc Muzeów, ale opierająca się raczej na wychodzeniu sztuki do człowieka niż człowieka do sztuki, była planowana także z myślą o społeczeństwie miasta, które miało czuć się jednocześnie gośćmi jak i współorganizatorami tej wielkiej imprezy. Margret opowiedziała także o pewnej pułapce, w jaką zaplątali się Islandczycy, co wyjaśniła na przykładzie festiwalu Iceland Airwaves, przeniesionego na listopad z uwagi na zbyt dużą ilość przyjezdnych w sezonie letnim. Islandia, a szczególnie Reykjavik, pozostaje jednak krajem o ograniczonych możliwościach, szczególnie kwaterunkowych, dlatego czasem zbyt duża ilość turystów Islandczyków po prostu przytłacza.

Druga prelegentka, Sigrun Kristjánsdóttir, wypowiadała się natomiast o samej edukacji kulturalnej w Islandii. Jako osoba odpowiedzialna za organizację wystaw i różnych wydarzeń w Muzeum Miasta Reykjavik, przedstawiała ten problem od strony nauczania historii. Muzeum posiada pięć oddziałów: Muzeum na otwartym powietrzu (skansen) Árbær, Muzeum Osadnictwa, Muzeum Morskie, Muzeum Fotografii oraz wyspę Viðey. Już samo zróżnicowanie i specyfika oddziałów pokazują jak inne spojrzenie na muzealnictwo spotykamy w Islandii. Duże zainteresowanie ekosystemem wyspy oraz ochroną środowiska, a także dbałość o pamięć i pielęgnowanie wspomnień “wspólnoty” to aspekty brane pod uwagę w szerokim programie edukacyjnym na ciekawych wystawach. Na przykład na wystawie “Consumption” uczniowie klas gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych poznają historię znanych im rzeczy, chociażby dżinsów – dowiadują się, czego potrzeba do ich produkcji, w jaki sposób dostają się do sklepów, a także co można z nimi zrobić kiedy nie nadają się już do użytku. Zresztą oferta edukacyjna, jak i nierzadko same wystawy, powstaje we współudziale nauczycieli i innych osób, które mogą mieć twórczy wkład w jej jakość. Ważna jest także sama rola i opinia odwiedzającego – aby ułatwić mu dostęp do tej edukacji, Muzeum przygotowało zestawy dla szkół, a także “memory boxes” wysyłane do ludzi starszych, którym trudno dotrzeć fizycznie do placówki. Te pudełka pamięci pełne są przedmiotów zmuszających do refleksji i wspomnień, a także rozmów o wspólnej przeszłości.

12092664_543802775768036_636477899_n

Z kolei trzeci gość, Kristín Scheving, to absolwentka Akademii Sztuk Pięknych i aktywna artystka w obszarze video-art, a także pracowniczka Galerii Narodowej. Znaczące jest to, że o samej placówce, która jest najstarszą galerią sztuki na wyspie (130 lat działa, około 11 tysięcy obiektów), Kristin mówiła niewiele. Opowiadała natomiast o potrzebie dygitalizacji dzieł sztuki, a także wszelkiego rodzaju dokonań artystów zapisanych na taśmach filmowych, kliszach, czy w ich komputerach. Idąc tym tropem sama “odtworzyła” koordynowane przez siebie przedsięwzięcia, takie jak przetworzenie dawnej rzeźni na dom kultury w małej miejscowości na wschodnim wybrzeżu i organizację pierwszego festiwalu video-art na świecie. Opowiadała też o angażowaniu lokalnych społeczności we wszelkiego rodzaju imprezy czy wydarzenia kulturalne, a także oswajanie ich ze sztuką. Jak sama przyznaje, wielu z okolicznych przychodniów miało po raz pierwszy do czynienia ze sztuką właśnie za pośrednictwem jej działań w domu kultury, a były to pierwsze spotkania dosyć mocne, bo związane właśnie z zupełnie nietradycyjnym video-artem.

12047397_543802725768041_455912501_n

Do wniosków  z odbytej wizyty studyjnej należały przede wszystkim istotne różnice wynikające z rozmiarów, a także specyfiki instytucji kultury w Polsce i w Islandii. Goście z uśmiechem zwrócili uwagę na “zwariowaną” polską biurokrację i zwróciły uwagę, jak ważne jest pytanie ludzi o ich opinie i analizowanie tych opinii, uczenie się na nich. Mamy nadzieję na wykorzystanie tych cennych kontaktów i powtórne spotkanie.

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

O magii i runach

Za nami ostatnie (przynajmniej w tym sezonie!) spotkanie cyklu Islandzkie Opowieści dla Dorosłych. 26 czerwca w półmroku, przy dźwięku stukającego o szyby deszczu, rozmawialiśmy o magii i runach. I to w całkiem licznym gronie, bo oprócz pełnej sali towarzyszyli nam jeszcze goście – swoją głęboką wiedzą o mitologii i tradycji staroskandynawskiej i germańskiej podzielili się Marcin i Magda z Asatru Polska, portalu internetowego zrzeszającego wyznawców i sympatyków germańskiego politeizmu.

20150626_181736

20150626_181159

Słowo runa znaczy “tajemnica”, co całkiem pasuje do tego, że była to popularna, ale nie wszystkim znana sztuka. Runy to alfabet używany do zapisu przez ludy germańskie i w tym znaczeniu nie miały wiele do czynienia z magią, za to znajdywały zastosowanie zwyczajne i prozaiczne. Kupcy używali ich na targu, by oznaczyć swoim imieniem towar, ci, którzy nauczyli się pisać, ryli je na pamiątkę (“to napisałem ja na pamiątkę, że nauczyłem się pisać”), były też np. zapisem dialogu małżeńskiego. Przypominają współczesne pisanie uczniów na ławkach, zresztą żłobiono je  często właśnie w drewnie, bo było to dużo prostsze niż rycie w kamieniu. Teksty były krótkie, bo staronordycka kultura miała charakter mówiony, wiele rzeczy przechowywano w pamięci.

20150626_18455520150626_184749

20150626_184744

Ale runy były też stosowane do magicznych celów. I tu sprawa staje się bardziej skomplikowana… Zaproszeni specjaliści  asystowali prowadzącej Emilianie i na bieżąco wyjaśniali wszelkie nieścisłości, np. skąd runy dostali bogowie, a skąd ludzie? Goście przypomnieli genezę run, a więc opowieść o tym, jak Odyn wisiał na drzewie 9 światów (Yggdrasil). Magda zaznaczyła, że ludzie dostali od Odyna swój komplet run, a np. krasnale swój. Z kolei Marcin podkreślił, że run używano do wróżenia, ale bogowie mieli w odróżnieniu od ludzi do tego też bardziej specjalistyczne metody. Runy służyły różnym celom magicznym, sprawdzały się nie tylko jako rzucanie przekleństw, lecz także i miłosnego uroku.  Saga o Egilu mówi o fatalnej pomyłce w stosowaniu run: wyryte na tabliczce sprowadziły na dziewczynę chorobę zamiast miłości. Egil po zdrapaniu run wypowiedział morał historii: run nie powinien ryć ten, kto ich nie umie czytać, można bowiem zrobić nimi szkodę, a to trudne do opanowania narzędzie.

O obyczajach związanych ze stosowaniem run jako magicznych formuł dowiadujemy się z saga i poezji skaldycznej. Utwory te mówią o efektach rozmaitych run, np. wyryte na wewnętrznej stornie tarczy miały pomagać w walce albo służyły do tego, by wygłaszać piękne przemowy. Uczestnicy próbowali zgadnąć, jak można spotęgować działanie run. Powtórzenie danej runy dodawało mocy zaklęciu, stąd inskrypcje magiczne mają powtarzane litery czy zlepki run jako symbole mocy, a nie słowa. Jeżeli sprawa była ważna sprawa, to na kamień należało natrzeć krew tego, który pisał (w innych wypadkach krew ofiarnego zwierzęcia).

20150626_185717 20150626_184616 20150626_185900

Zgodnie z założeniem Islandzkich Opowieści, skupiliśmy się na tym, jak runy wykorzystywano w popkulturze. Ku zdumieniu słuchaczy od run pochodzi np. nazistowski znak SS albo znaczek bluetooth, który stanowi połączenie dwóch run (słowo bluetooth nawiązuje do Haralda Sinozębego, skandynawskiego władcy czasów średniowiecza). Współcześnie runy stosuje się jako tatuaże (np. imiona bogów), we wróżbiarstwie i ezoteryce (czy ogólnie mówiąc paranauce). Niektóre przypadki pojmowania run i kart runicznych bywają absurdalne i uproszczone do tego stopnia, że nie mają wiele wspólnego z tradycją germańską, i tak mamy np. runy na dobry związek i internetowe wróżby runiczne. W praktykach miesza się też systemy runiczne i inne kultury czy filozofie, np. dalekowschodnie (powstała nawet joga runiczna). Typowo XX-wiecznym wynalazkiem jest też historia “pustej runy”, z którą wiążą się względy czysto ekonomiczne.

A jak runy wykorzystują asatryjczycy? Wspólnota asatryjska nie ma swojej świętej księgi, w związku z czym każda grupa wyznaje własne zasady i pomysły. Marcin i Magda przyznali, że nie posługują się magią i runami, ale popularne bywają runy na talizmanach i prezentach czy stosowane jako ornamenty. W ich społeczności można przyjąć podział na grupy, z których jedna z run wróży, chce się dowiedzieć tego, co będzie, a druga stosuje je jako zaklęcia, czyli po to, by wpłynąć na to, co tu i teraz. Większość ludzi z kręgu asatryjczyków przejawia jednak zdroworozsądkowe podejście do run i magii, hołdując bardziej tradycyjnej skandynawskiej zasadzie mówiącej o tym, że trzeba być samowystarczalnym. Odczytywanie i układanie run wykorzystuje się więc po prostu do przemyśleń, zastanowienia się nad czymś z innej strony.

Zresztą w interpretacji układów runicznych występują niemałe problemy. Jedna runa bowiem ma wielość znaczeń i odniesień do pojęć. Runę rozumie się także jako dźwięk do wypowiadania, w magii wybrzmiewają jako technika wprowadzenia w trans. Tu mogliśmy wysłuchać zespołu z Norwegii, którego twórczość nawiązuje do staroislandzkiej pieśni i który w jednym z utworów prezentuje owo galdrowanie.

20150626_193148

20150626_19320120150626_19323020150626_193226

Na spotkaniu wielokrotnie podkreślaliśmy, że wróżenie z run to nie taka prosta sprawa. Także na koniec znów pojawiła się przestroga: lepiej run nie stosować, jeśli się nie wie, jak to robić.

A odczytywać runy uczyliśmy się na koniec, kiedy jako deser na stół wjechały ciasteczka runiczne. Każdy, przed zjedzeniem, mógł poznać bogate znaczenie swojej lukrowanej runy i aby to zrobić, do Marcina i Magdy ustawiła się bardzo długa kolejka… miłośników magii i łakoci 😉

20150626_193323 20150626_194105

20150626_19334120150626_19382720150626_194017

20150626_193134

Następne spotkanie z Klubem zapowiedziały poduszkowe maskonury i torby, których nieco więcej będzie można nabyć w niedzielę 28 czerwca  w warszawskim Balbarze, gdzie będziemy świętować swoje dziesiąte urodziny!

20150626_194421

20150626_194631

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

O runach w radiu Kampus

18 czerwca po godzinie 14 na antenie radia Kampus Emiliana Konopka opowiedziała o nadchodzącym spotkaniu z serii Islandzkich Opowieści dla Dorosłych poświęconym magii i runom. Dobrze się stało, bo – na co zwrócił uwagę dziennikarz – dla wielu ludzi to dość ogólna i nie do końca jasna tematyka, a problemów nastręcza odróżnienie magii od religii. – Akurat tu magia wiąże się z religią – rozpoczęła wyjaśnienia Emiliana – Runy były związane z religią, bo według wierzeń staroskandynawskich zostały podarowane ludziom przez Odyna. Odyn, by móc to zrobić, ukrzyżował się na Yggdrasil, jesionie będącym kosmogonicznym centrum wszechświata skandynawskiego. Przez 9 dni wisiał, potem mógł poznać runy i przekazać je ludziom.

Emiliana zaznaczyła, że runy w pierwszej kolejności służyły do magii, zaklęć i funkcji uzdrowicielskich, ale w drugiej jako zwykle litery, pismo. Znaki runiczne były pisane na drewnie lub skałach. Po wyryciu napisu trzeba było go pokryć krwią  zwierząt ofiarnych, a w późniejszych czasach – po prostu czymś czerwonym symbolizującym krew. Z run bogowie dowiedzieli się np. o końcu świata – Ragnaroku.

Autor run musiał je samodzielnie pisać, czytać i brać za to, co wyryte, odpowiedzialność – słowność miała niebagatelne znacznie wśród cnót w skandynawskiej kulturze! Za osiągnięcie uważano, jeśli tym autorem była… kobieta.

Możliwe też, że runy pojawiały się na drzwiach domostw, by nałożyć klątwę, krążą nawet opowieści o fatalnych w skutkach błędach. Myląc się w pisaniu, można było spowodować inny efekt od zamierzonego, np. zamiast miłości sprowadzić chorobę. Oprócz podstawowej funkcji magicznej  run, popularny był także “nurt miłosny”, ale dawały one także możliwość zapisania różnych spraw codziennych.

Co działo się z nimi później? – W czasach nazistowskich, kiedy wracano do tradycji kultury skandynawskiej, wykorzystywano runy jako symbole nie znając ich właściwości, stąd mogą się kojarzyć negatywnie – opowiadała Emiliana – Teraz ludzie robią sobie z nimi tatuaże, także nie wiedząc, co one znaczą. Pojawiły się strony internetowe i książki z zakresu paranauki o tym, jak dziś wykorzystywać runy w ezoteryce.

A czy magiczne praktyki znajdziemy w odnowionych pogańskich wierzeniach politeistycznych? Domysły na temat magii w pogaństwie zestawią z rzeczywistością zaproszeni goście spotkania – praktykujący eksperci od mitologii i bogów nordyckich… Warto przekonać się o kim mowa i stawić się na odcinku zamykającym Islandzkie Opowieści 26 czerwca.

https://www.facebook.com/profile.php?id=498404513653207&fref=ts

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Wikingowie: fakty i mity

Brudny brutal z rogatym hełmem czy schludny mężczyzna z grzebieniem, okaz zdrowia, a do tego robiący pranie co sobotę – jaki był wiking? Uwaga: popkulturowe stereotypy podsuwają błędne podpowiedzi.

W kolejnym spotkaniu z cyklu Islandzkie Opowieści dla Dorosłych, we wtorek 17 lutego, rozprawiliśmy się z szeregiem mitów na temat wikingów. Na pytanie, kto ogląda popularny serial o tym tytule podniósł się las rąk, ale na szczęście nie wszyscy dali się nabrać na wymysły scenarzystów i popkulturową wersję realiów historycznych. Niektórzy goście na widowni wręcz zadziwili swoją znajomością faktów i odkryć, czym świetnie uzupełnili temat spotkania.

Przed spotkaniem w radiu Kampus Emiliana Konopka opowiedziała, że zainteresowanie wikingami wypłynęło z samej literatury i sag islandzkich, gdzie tradycja wikingów jest wciąż żywa. Trudno jednak powiedzieć, kim byli wikingowie. Do odpowiedzi na to pytanie przybliżyło nas znacznie poprowadzone przez Emilianę wieczorne spotkanie w bibliotece Przy Zawiszy.

spotkanie wikingowie

Czasy wikingów to okres, kiedy powstawały współczesne państwa, Dania, Norwegia, Szwecja, przyjmowano chrześcijaństwo i wznoszono pierwsze miasta. Samo określenie wiking ma aż cztery źródła: osoba walcząca na morzu (vikingr), wyprawa morska (viking), ogólne określenie Skandynawów czy klasa wyższa – wojownicy.

Znamy dobrze mit łupieżcy, który gwałcił i rabował mieszkańców zamorskich krajów. Rzeczywiście wikingowie często podróżowali, zresztą przysłużyli się rozwojowi podróży statkami, ale niewielu kradło i łupiło. Na co dzień zajmowali się rodziną i gospodarstwem, chodzili na thingi i grywali w gry planszowe. A wypływali także po to, aby się uczyć na królewskim dworze, sprzedawać towary, poznawać świat. Byli żądni przygody, ziemi i wolności. I pewnie gdyby nie te cechy, nie udałoby im się dopłynąć do Ameryki przez Kolumbem. W zależności od okoliczności udawali się na Zachód i Południe w celu sezonowych pirackich grabieży, czasem dla handlu i zakładania faktorii kupieckich, a czasem wikińscy hawdingowie stawali na czele armii, by rozszerzyć zasięg panowania.

5761_grabienie-nadmorskich-osad

Nie przypominali kreskówkowego Obelixa (może poza rudymi wąsami). Byli wysocy (średnio 170 cm, czyli niemało jak na tamte czasy), zgodnie z ówczesnym kanonem męskiego piękna rozjaśniali włosy i splatali je w staranny warkocz z tyłu głowy, której wcale nie przykrywali hełmem z rogami (tak naprawdę odnaleziono tylko jeden hełm tego rodzaju). W każdą sobotę robili pranie (na Islandii sobota do dziś nazywana jest dniem prania), byli zadbani, czyści i zdrowi, a nawet odporni na choroby, także te genetyczne.

Odznaczali się także szczególnymi przymiotami charakteru: byli bardzo honorowi, hojni, gościnni i za wszelką cenę starali się nie łamać przysiąg (oznaczało to utratę honoru!). Prowadzili z reguły spokojne życie, ale nie brakowało im odwagi, siły fizycznej i bohaterskiej zdolności do niezwykłych wyczynów. Kodeks postępowania z ery wikingów zawarty był w… poematach. Jedna z części Eddy, Havamal, czyli Pieśń Najwyższego (Odyn), przekazuje w aforystyczny sposób staroskandynawską etykę, której głównymi podmiotami są germańscy wojownicy.

Wikiński sposób prowadzenia wojen i walk, a także imanie się pewnych źle widzianych praktyk (jak handel niewolnikami i niewolnicami dla usług seksualnych), były powszechne w tamtym czasie. Za to wbrew powszechnym skojarzeniom wikingowie przyznawali wysoki status i pozycję kobietom, które mogły decydować o sobie w ważnych sprawach.

Kiedy zasiadali do stołu, aby palcami jeść zakonserwowane mięso, nie popijali z ludzkiej czaszki. Choć popić piwo, miód i wino lubili, podobnie jak bawić się przy śpiewach skaldów, występach kuglarzy i akrobatów. I, co może trudno sobie wyobrazić, jeździli także na nartach.

Prawdziwi wikingowie, mimo że odbiegają od popularnych stereotypów, pozostają barwnymi postaciami. Trudno się dziwić, że ich podkoloryzowane wyprawy są dobrym tematem filmów przygodowych. Na pewno nie nadaliby się na bohaterów tragedii ani komedii romantycznych – brakowało wielkich porywów serca i walk o tą jedną jedyną ukochaną. Będąc wikingiem, postępowało się rozważnie, a troski znosiło w milczeniu.

A tutaj można obejrzeć prezentację i samemu przekonać się, czy dobrze oceniacie “fakty” i “mity” dotyczące Wikingów 😉 wikingowie

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Elfy i krasnoludki

Za nami druga odsłona cyklu “Islandzkie Opowieści dla Dorosłych”. Tematem przewodnim spotkania 16 grudnia były stworzenia, bez których trudno byłoby wyobrazić sobie nie tylko islandzką kulturę – elfy i krasnoludy.  Choć dzieliła je z pewnością uroda (na korzyść tych pierwszych), to miały one ze sobą więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać… Po mitologicznym świecie elfów i krasnoludów oprowadziła słuchaczy Emiliana Konopka.

10846497_10152598759342635_4881875881561995509_n

Na początku wysłuchaliśmy fragmentu Völuspy wyśpiewanej w języku islandzkim przez Annę Czepiel, która sama ułożyła melodię do tekstu (!). W tej pieśni pojawia się cały szereg imion, z których zdecydowana większość należy do karłów.

10836511_423566711124977_867868443_n

Ale możemy też usłyszeć imiona takie jak Gandalfr czy Vindalfr, które budzą skojarzenia z Alfami, zwanymi częściej elfami. Oba te rodzaje stworzeń pojawiły się na świecie w podobnym czasie. Istnieje nawet prawdopodobieństwo, że krasnoludy to po prostu inny, “ciemny” rodzaj elfów, ale o tym za chwilę…

Imion pada dużo, bo i krasnoludów żyje spora gromada. Rody karle mieszkają we wnętrzach gór i skał. Choć sami do atrakcyjnych nie należą, to potrafią tworzyć rzeczy wyjątkowo piękne.  Dzięki ich talentowi rzemieślniczemu powstały nie tylko atrybuty bogów, np. młot Thora, ale też przedmioty czysto ozdobne, których moc wcale nie była mniejsza. Jak dowiedzieliśmy się z mitu przeczytanego przez Paulinę Wisz, przekonała się o tym bogini Freya, silnie oczarowana Brisingamenem – błyszczącym naszyjnikiem wykonanym przez karły.

10872164_423566737791641_886175547_n
Z mitu wyłonił się obraz karłów, które nie lubią dawać nikomu wykonanych przez siebie skarbów, a jeśli już to robią, to za naprawdę wysoką cenę.  Stworzone przez Asów, choć na pewno nie na ich podobieństwo, krasnoludy były brzydkie, niskie, czasem garbate, kulawe, nawet podobne do zwierząt. Nie ruszą palcem, o ile nie mają w tym interesu, nawet jeśli będzie odgrywał się przed nimi Ragnarok – bitwa ostateczna. Całkiem inaczej niż waleczne krasnoludy znane z Tolkiena, które nawet przyjaźniły się z elfami. Choć w obu “wcieleniach” trudniły się kowalstwem i górnictwem. Miłośnicy fantastyki znają więc karły od dużo lepszej strony, tylko czy… prawdziwej?

Ludzka wyobraźnia nadała też wiele nowych cech mitycznemu pierwowzorowi elfów. Małe stworzonka o szpiczastych uszach ze świątecznych dekoracji nie przypominają stojącego wysoko w hierarchii rodu wysokich, pięknych, świetlistych i dumnych Alfów.  Snori Sturluson, autor Eddy prozaicznej, podzielił elfy na jasne, wymieniane wśród bogów, i ciemne, mieszkające pod ziemią. Możliwe, że tymi czarnymi elfami były właśnie karły. To by wyjaśniało pojawienie się w Voluspie ich imion obok siebie. Zaś te wspomniane bajkowe małe postacie nawiązują do wizerunku elfów w podaniach ludowych, gdzie opisywane są one jeszcze inaczej – jako ukryci ludzie. Małe, ale całkiem charakterne duszki, które podobnie jak ludzie lubią zabawę i tańce. Wychodzą ze swoich kryjówek w nocy, a jeśli natkną się wtedy na człowieka, sprawią, że ślad po nim zaginie. Nagradzają prezentami za postępowanie zgodne z ich życzeniem, a za obrazę potrafią rzucić urok. Islandczycy wiedzą, że nie warto z elfami zadzierać, dlatego uważają na te magiczne siły nawet przy tak ziemskich sprawach jak budowanie dróg.

10445128_10152598760747635_4458288410909446411_n

Po raz kolejny chcielibyśmy podziękować wszystkim przybyłym za wypełnienie sali po brzegi!
Zapraszamy na spotkanie o olbrzymach i olbrzymkach już 30 stycznia o godzinie 18:00 w tym samym miejscu 😉

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Skąd się wzięły wilkołaki na Islandii?

skąd się wzięły wilkołaki na islandii2

W chłodny, ponuro-jesienny wieczór 28 listopada w bibliotece “Przy Zawiszy” zgasło światło, zapaliły się świece (w bezpiecznej odległości od książek!) i rozpoczęła się godzina w mrocznej krainie islandzkich mitów. Odbyło się pierwsze spotkanie z cyklu “Islandzkie opowieści dla dorosłych” – opowieść o wilkołakach i motywie wilka w dawnej kulturze islandzkiej.

Grupa aktorska Mimochodem wcieliła się w członków rodu Volsungów, bohaterów sagi, w której pełno jest przygód i przede wszystkim ludzkich namiętności, pożądania, zazdrości, zemsty i siły, zwłaszcza rodzinnych więzów. Poznajemy też pradawny motyw zyskiwania przez człowieka zwierzęcej odwagi i waleczności. Signy, siostra Sigmunda, wysmarowała jego twarz miodem, aby uchronić ostatniego z synów przed pożarciem przez wilki. Zajęte smakowaniem miodu zwierzę włożyło język do ust Sigmunda, który skorzystał z okazji i go odgryzł, a następnie zabił potwora. To był zaledwie początek opowieści o zmianie Sigmunda i jego przyszłego syna w wilkołaki… 

SONY DSC

Po przedstawieniu historię motywu wilkołaka w popkulturze, a na pewno to, co stanowiło silną inspirację  dzisiejszych filmów o ludziach zamieniających się w wilki, a nawet tolkienowskiego “Hobbita”, wyjaśniła krótko Emiliana Konopka. W rzeczywistości przywdziane wilczej skóry przez bohaterów sagi i ich budząca się zwierzęca siła były bardzo…. ludzkie. Chodziło bowiem o wyzwalanie okrucieństwa w samym człowieku, dochodzeniu do głosu jego skorej do gwałtu natury. Była też mowa o berserkach, niezwykle odważnych i niepokonanych wojaków Odyna, o których czytamy w sadze o Egilu czy sadze o Njalu. Ich szał bojowy (berserkgang) powodowany urokiem boskim lub po prostu substancjami halucynogennymi sprawiał, że wyli zwierzęcym głosem, gryźli własne tarcze i zabijali wszystko, co stawało im na drodze. Nierzadko walczyli właśnie w wilczych skórach, skąd już tylko krok do interpretacji, że byli islandzkimi wilkołakami…

W drugiej części spotkania Piotr Piotrowicz przeczytał fragment mitu z Eddy o dzieciach Lokiego z pewną olbrzymką: Fenrirze, Hel i wężu Jormungandzie.  Życiu i członkom rodzin w mitologii nordyckiej daleko było jednak do normalności. Dzieci Lokiego były tak naprawdę potworami. Sam Fenrir był ogromnym wilkiem, który rósł i stawał się coraz bardziej niebezpieczny, a bogowie chcąc uniknąć problemów w przyszłości postanowili go związać pod pozorem zabawy. Wilk nie był jednak naiwny i zażądał, by jeden z bogów, Tyr, zagwarantował, że może on ufać bogom i wsadził swoją rękę do jego pyska…  Cały zbeletryzowany mit możecie przeczytać na blogu Patrycji Strzeszkowskiej.

SONY DSC

Kiedy już zebrani nie mogli nadziwić się temu, jakich dziwacznych bohaterów i ich fantastycznych przygód pełna jest literatura staroislandzka, w końcowej części, skomplikowaną i tak naprawdę ludzką naturę bogów wyjaśniła Patrycja Strzeszkowska. Ich słabości, typowo ludzkie przywary, ale i namiętne okrucieństwo, nadnaturalne moce i fantastyczne wyczyny sprawiają, że nordyccy bogowie w niczym nie przypominają, tego co znamy z chrześcijańskiego charakteru boskości. Stanowią za to doskonałą kopalnię dzisiejszych historii i motywów popkulturowych. 

SONY DSC

Wszystkich tych oryginalnych, archetypicznych historii zgormadzona tłumnie publiczność z uwagą wysłuchała i nagrodziła gromkimi brawami. Po skromnym poczęstunku i zakupie toreb z maskonurem, w których się już powoli specjalizujemy, goście zniknęli w ciemnej nocy, rozchodząc się do swoich domostw. 

10730844_10152567560972635_7510687169499101122_n

SONY DSC

Zapraszamy na następne spotkanie z cyklu! Już 16 grudnia o godzinie 18:00 w tym samym miejscu będziemy opowiadać o elfach i krasnoludkach.

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Nordyccy bogowie i my. Spotkanie z Asatru

Asatru, czyli wierni Asom, to politeistyczna religia oparta na wierzeniach zawartych w mitologii nordyckiej, zaliczana do neopogańskich ruchów religijnych.

nordyccy bogowie i my

Baraba Granops, Marcin Kozłowski i Grzegorz Gortakiewicz (na zdjęciu od prawej), Przedstawiciele polskiego Stowarzyszenia Asatryjskiego Midgard (http://midgard.org.pl/), opowiedzieli nam o bogach z rodu Asów, opisali święta i przybliżyli swoją wiarę. Spotkanie odbyło się 19 listopada w kawiarni “O obrotach ciał niebieskich” (dzisiejsza Kuchnia Sąsiedzka) na ul. Leszczyńskiej 4 w Warszawie.

20141119_191130

Asatru – z czym to się je?

Neopoganie to jak się okazuje temat, który wzbudza szerokie zainteresowanie. Publiczność w różnym wieku dopisała, a my ze swojej strony możemy tylko przeprosić za brak wystarczającej liczby krzesełek 🙂  Choć rozmowa trwała ponad dwie godziny, zebrani odprowadzili gości pod same drzwi wyjściowe, zadając kolejne pytania. Dowiedzieliśmy się, jak dziś praktykuje się wiarę w wielu bogów (np. na czym polega Blot), jak jest system wartości Asatryjczyka oraz jak wygląda sam boski świat, czyli na przykład co wyprawiał Loki, kim jest i jak wygląda Hel i przed kim Thor broni świat ziemski, wywołując burze swoim młotem.

20141119_192246

Neopoganizm czy po prostu poganizm

Nie lubią być nazywani neopoganami, bo, jak twierdzą, ten system wierzeń nigdy nie stracił ciągłości. Poganie mają ponad dziesięć okazji do świętowania w ciągu roku, ale jako święto traktowane są także osobiste wydarzenia w życiu. Panteon bogów to dla nich jak wielka rodzina. Marcin Kozłowski tłumaczył, że tak jak nie z każdą ciotką ma się tak samo dobry kontakt, tak i jednych bogów preferuje się bardziej od innych. Rodzinne, bliskie relacje panują także wśród współwierzących. Do pogan może dołączyć każdy, kto czuje, że ta wiara jest mu bliska. Nie są zhierarchizowaną strukturą, nie mają swojego “papieża”, a moment inicjacji może być dla każdego inny, na przykład pierwsze samodzielnie zorganizowane święto. Zapraszamy do pogłębiania wiedzy o nordyckiej mitologii i bogach na stronie asatru.com.pl

20141119_192001 20141119_19225220141119_194216

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.