O wikingach i ich smokach

Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego w sztuce wikińskiej tak często pojawiają się głowy smoków, mam dla Was odpowiedź. Wikingowie mieli kontakt ze smokami, udomowili je, ale postanowili ukryć je przed światem.

Tak przynajmniej przekonują nas animacje z serii “Jak wytresować smoka”. Z nich dowiadujemy się, że w świecie wikingów dzielni i wojowniczy przodkowie dzisiejszych Skandynawów walczyli nie tylko z obcymi plemionami, ale również z niebezpiecznymi latającymi bestiami. Pracownicy wytwórni Dreamworks chętnie czerpią z bogatego dziedzictwa wikingów, wykorzystują motywy i symbole powszechnie kojarzone z pradawnymi Skandynawami, ale powielają też wiele przykrych stereotypów, wprowadzając nieostrożnego widza w błąd. Przyjrzę się więc tej kinowej produkcji, opartej zresztą na powieściach Cressidy Cowell, żebyście mogli opowiedzieć swoim dzieciom, dlaczego ta historia nie wydarzyła się naprawdę.

“Miasto Berk”

Zacznijmy od początku, czyli od miasta Berk, którym otwiera się każda z trzech części “Jak wytresować smoka”. Oglądając filmy w wersji z dubbingiem byłam przekonana, że miasto nazywa się “Berg”. Wówczas brzmiało mi dość skandynawsko i byłam zadowolona  – “berg” to po islandzku “góra”, a wyimaginowane miasteczko znajduje się właśnie na szczycie górzystej wysepki na środku oceanu. Z wyglądu jest to wioska nad wyraz wikińska – architektura przypomina kościoły słupowe, a łodzie zwieńczone są charakterystycznymi smoczymi łbami jak każdy drakkar znany nam z muzeów i odkryć archeologicznych (jak smocze łby z Oseberg z kolekcji muzeum w Oslo).

Gdzie jest Berk? Albo: gdzie by było, gdyby istniało? W drugiej części trylogii matka Czkawki, Valka, rysuje mapę okolicy:

Nie wiem jak Wam, ale mi te kształty nie przypominają Arktyki, a nawet ten po prawej wygląda trochę jak zniekształcona Antarktyda.  I być może to jakaś autorska wędrówka kontynentów albo po prostu interpretacja własna tego, jak wyglądała Północ w tamtym czasie, ale wychodzi na to, że bohaterowie filmu tylko w teorii są wikingami. A przynajmniej jeśli przyjmiemy, że wikingami były ludy zamieszkujące Półwysep Skandynawski i podbijające arktyczne wyspy: z Islandią i Grenlandią na czele. Bohaterowie filmu mieszkają jednak gdzieś pomiędzy, na nieznanej nam wyspie, choć z pojawiających się w trylogii wrogów i stronników Berk możemy wnieść, że była to jednak Arktyka (przykładowo: łowcy smoków wyglądają i zachowują się jak Innuici).  Może to więc Wyspy Owcze? Może Svalbard? A może mityczna Ultima Thule? 😉

Mimo to miejsce wygląda znajomo. Według mnie krajobraz jest bardzo islandzki: wystarczy spojrzeć na kolumny bazaltowe, które pojawiają się w scenerii drugiej części. Są też wielopoziomowe, zapadające się wodospady, a także mnóstwo lodu, całe góry lodowe, które zgodnie z fabułą filmu są dziełem nadrzędnego samca alfa. Ów smok pluje lodem, dzięki czemu wejście do sekretnego domu smoków jest trudne do odnalezienia, co tylko podkreśla tajemniczość i niedostępność tej dalekiej od cywilizacji krainy, w której Czkawka odnajduje swoją na wpół dziką matkę żyjącą ze smokami. Jedno z pierwszych ujęć tego miejsca wygląda tak:

Scena od razu skojarzyła mi się z obrazem Caspara Davida Friedricha “Morze lodu” z 1824 roku (Kunsthalle w Hamburgu). Zbieżność jest nieprzypadkowa, bo Friedrich malując ten obraz miał na myśli właśnie Islandię, a raczej romantyczne wyobrażenie skutej lodem krainy, której nigdy nie widział na własne oczy. Dziełem tym przyczynił się jednak do popularnego w połowie XIX wieku wyobrażenia dalekiej, dzikiej Północy ukrytej pod śniegiem lub wiecznie ciemnej, gdzie nastrój budują blaski zorzy polarnej, a człowiek może odnaleźć tak ciszę i spokój utracony na ucywilizowanym kontynencie.

Znalezione obrazy dla zapytania friedrich iceberg

Wikingowie czyli kto?

Bohaterowie filmu to wikingowie, bo sami tak siebie nazywają, a do tego ich wygląd i stroje o tym świadczą. Mężczyźni są silni i noszą długie, rude brody, natomiast kobiety odważnie walczą przy ich boku. Od pierwszych chwil zauroczyły mnie te kostiumy, te pięknie odwzorowane detale sztuki wikińskiej na tarczach czy brązowych spinkach i brakteatach. Jednak czar prysł, kiedy dojrzałam rogate hełmy na głowach wikingów. W końcu od dawna już wiadomo, nawet w Hollywood i w telewizji, że wikingowie nie nosili takich hełmów. Mimo to twórcy animacji postanowili pozostać przy tym spopularyzowanym wyobrażeniu, puszczając wodze fantazji na temat kształtu i rozmiaru rogów (jedna postać ma hełm z rogami barana, co delikatnie informuje o umiejętnościach intelektualnych tego bohatera…).

Gdybym była bardzo radykalna, przewróciłabym pewnie oczami i wyłączyła film już po pierwszych kilku minutach. Rogate hełmy da się jednak wybaczyć, zważywszy na ich obecność w sklepach z pamiątkami i pokłosie XIX-wiecznych narracji o pogromcach mórz. To właśnie z fascynacji wikingami w romantyzmie i spopularyzowaniem obrazu wikinga w kulturze amerykańskiej XX wieku zrodził się hełm z rogami. Według niektórych badaczy, a mi jako historykowi sztuki podoba się ta teoria, rogaty hełm był wynikiem złego zinterpretowania sztuki wikińskiej (patrz: VI-wieczne przedstawienie berserka, reprodukcja poniżej). Choć odnaleziono przykłady rogatych hełmów z epoki brązu, np. hełmy z Veksø  (Muzeum Narodowe w Kopenhadze), traktuje się je raczej jako element ważny dla jednego z rytuałów pogańskich, niż codzienny strój wojenny wikinga.

Horned helmet Odin

Jak wiemy z sag islandzkich, wikingowie tylko przez niewielką część roku udawali się na wiking, resztę czasu poświęcali gospodarstwu domowemu i kontaktom handlowym. Mieszkańcy miasta Berk także trudnią się wyrobem różnych metalowych przedmiotów, hodowlą owiec, ale wyjeżdżają też na wojny, w tym wojny ze smokami. Ramię w ramię walczą tak mężczyźni, jak kobiety, które są odważne i niezależne (jak Valka lub Astrid), ale też stanowią podporę dla swoich mężów, którzy nie wstydzą się ukazywać swojej wrażliwości (Stoick) czy po prostu mniej walecznej natury (Czkawka). To ważny przekaz tego filmu, bo mimo stereotypu o brutalnych wikingach, wiemy też o istotnej roli ich kobiet, o tym, że musiały zajmować się gospodarstwem gdy mąż wyjeżdżał na wiking, że mogły decydować o sobie, a ich zdanie nierzadko było wysłuchiwane.

Wiara i rytuały

Bohaterowie trylogii to wikingowie sprzed przyjęcia chrześcijaństwa, bądź tacy, którzy wciąż jeszcze czczą dawnych bogów. Nie raz w dialogach padają wykrzyknienia “Na Odyna!” albo “Niech mnie Thor świśnie” (dla zainteresowanych językami dodam, że znany nam dunder to germańskie określenia pioruna, a przecież Thor władał piorunami, więc jest to wielki plus ode mnie dla twórców polskiego tłumaczenia). Choć bohaterowie nie składają im żadnych ofiar, w wiosce znajduje się babka (szamanka), której powierza się opiekę nad rannym lub zawierza przyszłość. Mimo to twórcy są niekonsekwentni – ostatnia część trylogii kończy się ślubem Astrid i Czkawki, a sama ceremonia wygląda bardzo po chrześcijańsku: panna młoda ma na sobie biały strój, a babka owija ręce młodych stułą. Można pokusić się o stwierdzenie, że w ten sposób sugeruje się widzowi przejście bohaterów na monoteizm, nie ma jednak o tym mowy w fabule.

Cała trylogia roi się bowiem od zwyczajów pogańskim. Kiedy w drugiej części umiera Stoick, ojciec Czkawki, bohaterowie urządzają mu wikiński pogrzeb. Kładą martwe ciało na łodzi, którą zgodnie z tradycją puszczano na wodę, i podpalają ją płonącymi strzałami, wypuszczanymi przez najbliższych zmarłego. Podpalona łódź płynie wgłąb morza, aby zmarły pogromca oceanów mógł na zawsze złączyć się z falami. Taka kremacja była tylko jednym z wielu rodzajów pochówków, raczej zarezerwowaną dla wodza – choć i tych chowano również w ziemi, na co wpływ miało także przyjęcie chrześcijaństwa. Znane są również pochówki w łodzi lub z kamieniami ułożonymi w jej kształt, jako że łódź miała symbolizować środek transportu do innego świata.

Po filmowym pogrzebie następuje jednak nieoczekiwana fuzja obyczajów. Wikingowie stawiali swoim wodzom kurhany lub skały runiczne, na których umieszczano krótką inskrypcję upamiętniającą zmarłego. W filmie jednak plemienni artyści wykuwają twarz Stoicka w skale (niczym na Górze Rushmore), a w ostatniej części trylogii znajdziemy ogromny kamienny pomnik Stoicka na środku osady. Wikingowie nie wykonywali rzeźbiarskich portretów, a jedyną znaną im formą pomnika były kamienie runiczne.

Podobny obraz

Może nie ma kamieni runicznych, ale często pojawiają się runy. Czkawka skrupulatnie notuje cechy wyglądu napotkanej Nocnej Furii futharkiem, natomiast podręcznik do nauki o smokach również napisany jest runami. Niby wszystko gra, bo przecież właśnie runami posługiwali się wikingowie (choć ten alfabet znany był również w innych kulturach), ale wydaje mi się, że jednak nie używali do tego papieru… Kształt run wynika między innymi z podłoża zapisków, czyli np. drewna, kamienia, w którym ryje się kreski. Jednak z uwagi nie możemy być pewni, że nie było zapisków runicznych na papierze, gdyż te nie miały szansy zachować się do naszych czasów. Natomiast w czasach spisywania sag używano już alfabetu łacińskiego, a i wtedy nie używano jeszcze papieru, ale skór zwierzęcych. Jedna z sag opowiada nawet o spodniach uszytych z dawnych manuskryptów…

No a smoki?

Wbrew pozorom nie ze względu na smoki macie mówić swoim dzieciom, że “Jak wytresować smoka” mija się z prawdą. Najbardziej rażące faktograficzne wpadki są opisane powyżej, jednak nikt chyba nie ma pewności co do samych smoków. Skoro wikingowie tak często umieszczali motyw smoka w swojej sztuce, może jednak istniały naprawdę? Znamy wiele logicznych wyjaśnień istnienia smoków w różnych mitologiach i kulturach, choćby to, że warany ziały zapachem zjadanej padliny, który był porażący jak ogień. Innym smoki kojarzą się z niedobitkami dinozaurów, szczególnie tych latających. Dla mnie fantazyjny atlas smoków przedstawionych w filmie jest niezwykły: mamy nie tylko gatunki pokrewne gadom, ale też ptakom (jak np. sowie), sam Szczerbatek z kolei najwięcej ma chyba z kota…

Największym plusem trylogii jest właśnie to, że w uroczy i pomysłowy sposób daje odpowiedź na to, skąd w sztuce wikingów tyle smoków.  Były, ale ukryły się, dlatego nikt nie może dowieść ich istnienia. Podobnie jak jednorożce, w których wiarę podtrzymywały w średniowieczu rogi narwali wysyłane do Europy z Islandii… “Jak wytresować smoka” to miła bajeczka dla dzieci i dorosłych, ale należy oglądać ją z przymrużeniem oka, bowiem nie daje nam pełnego obrazu wikingów. A szkoda, bo dzieciaki właśnie z bajek uczą się najwięcej i właśnie tutaj można byłoby przemycić im sporo interesujących faktów na temat wikingów. Szczęśliwie nasze pociechy wyjdą z kina z przekonaniem o wrażliwości serc niektórych wikingów, zrozumieniem dla niepełnosprawnych, przykładem silnych i dzielnych kobiet oraz nadzieją na ujrzenie Nocnych Furii w najmniej oczekiwanym momencie 😉

Wikingowie: fakty i mity

Brudny brutal z rogatym hełmem czy schludny mężczyzna z grzebieniem, okaz zdrowia, a do tego robiący pranie co sobotę – jaki był wiking? Uwaga: popkulturowe stereotypy podsuwają błędne podpowiedzi.

W kolejnym spotkaniu z cyklu Islandzkie Opowieści dla Dorosłych, we wtorek 17 lutego, rozprawiliśmy się z szeregiem mitów na temat wikingów. Na pytanie, kto ogląda popularny serial o tym tytule podniósł się las rąk, ale na szczęście nie wszyscy dali się nabrać na wymysły scenarzystów i popkulturową wersję realiów historycznych. Niektórzy goście na widowni wręcz zadziwili swoją znajomością faktów i odkryć, czym świetnie uzupełnili temat spotkania.

Przed spotkaniem w radiu Kampus Emiliana Konopka opowiedziała, że zainteresowanie wikingami wypłynęło z samej literatury i sag islandzkich, gdzie tradycja wikingów jest wciąż żywa. Trudno jednak powiedzieć, kim byli wikingowie. Do odpowiedzi na to pytanie przybliżyło nas znacznie poprowadzone przez Emilianę wieczorne spotkanie w bibliotece Przy Zawiszy.

spotkanie wikingowie

Czasy wikingów to okres, kiedy powstawały współczesne państwa, Dania, Norwegia, Szwecja, przyjmowano chrześcijaństwo i wznoszono pierwsze miasta. Samo określenie wiking ma aż cztery źródła: osoba walcząca na morzu (vikingr), wyprawa morska (viking), ogólne określenie Skandynawów czy klasa wyższa – wojownicy.

Znamy dobrze mit łupieżcy, który gwałcił i rabował mieszkańców zamorskich krajów. Rzeczywiście wikingowie często podróżowali, zresztą przysłużyli się rozwojowi podróży statkami, ale niewielu kradło i łupiło. Na co dzień zajmowali się rodziną i gospodarstwem, chodzili na thingi i grywali w gry planszowe. A wypływali także po to, aby się uczyć na królewskim dworze, sprzedawać towary, poznawać świat. Byli żądni przygody, ziemi i wolności. I pewnie gdyby nie te cechy, nie udałoby im się dopłynąć do Ameryki przez Kolumbem. W zależności od okoliczności udawali się na Zachód i Południe w celu sezonowych pirackich grabieży, czasem dla handlu i zakładania faktorii kupieckich, a czasem wikińscy hawdingowie stawali na czele armii, by rozszerzyć zasięg panowania.

5761_grabienie-nadmorskich-osad

Nie przypominali kreskówkowego Obelixa (może poza rudymi wąsami). Byli wysocy (średnio 170 cm, czyli niemało jak na tamte czasy), zgodnie z ówczesnym kanonem męskiego piękna rozjaśniali włosy i splatali je w staranny warkocz z tyłu głowy, której wcale nie przykrywali hełmem z rogami (tak naprawdę odnaleziono tylko jeden hełm tego rodzaju). W każdą sobotę robili pranie (na Islandii sobota do dziś nazywana jest dniem prania), byli zadbani, czyści i zdrowi, a nawet odporni na choroby, także te genetyczne.

Odznaczali się także szczególnymi przymiotami charakteru: byli bardzo honorowi, hojni, gościnni i za wszelką cenę starali się nie łamać przysiąg (oznaczało to utratę honoru!). Prowadzili z reguły spokojne życie, ale nie brakowało im odwagi, siły fizycznej i bohaterskiej zdolności do niezwykłych wyczynów. Kodeks postępowania z ery wikingów zawarty był w… poematach. Jedna z części Eddy, Havamal, czyli Pieśń Najwyższego (Odyn), przekazuje w aforystyczny sposób staroskandynawską etykę, której głównymi podmiotami są germańscy wojownicy.

Wikiński sposób prowadzenia wojen i walk, a także imanie się pewnych źle widzianych praktyk (jak handel niewolnikami i niewolnicami dla usług seksualnych), były powszechne w tamtym czasie. Za to wbrew powszechnym skojarzeniom wikingowie przyznawali wysoki status i pozycję kobietom, które mogły decydować o sobie w ważnych sprawach.

Kiedy zasiadali do stołu, aby palcami jeść zakonserwowane mięso, nie popijali z ludzkiej czaszki. Choć popić piwo, miód i wino lubili, podobnie jak bawić się przy śpiewach skaldów, występach kuglarzy i akrobatów. I, co może trudno sobie wyobrazić, jeździli także na nartach.

Prawdziwi wikingowie, mimo że odbiegają od popularnych stereotypów, pozostają barwnymi postaciami. Trudno się dziwić, że ich podkoloryzowane wyprawy są dobrym tematem filmów przygodowych. Na pewno nie nadaliby się na bohaterów tragedii ani komedii romantycznych – brakowało wielkich porywów serca i walk o tą jedną jedyną ukochaną. Będąc wikingiem, postępowało się rozważnie, a troski znosiło w milczeniu.

A tutaj można obejrzeć prezentację i samemu przekonać się, czy dobrze oceniacie “fakty” i “mity” dotyczące Wikingów 😉 wikingowie

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Elfy i krasnoludki

Za nami druga odsłona cyklu “Islandzkie Opowieści dla Dorosłych”. Tematem przewodnim spotkania 16 grudnia były stworzenia, bez których trudno byłoby wyobrazić sobie nie tylko islandzką kulturę – elfy i krasnoludy.  Choć dzieliła je z pewnością uroda (na korzyść tych pierwszych), to miały one ze sobą więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać… Po mitologicznym świecie elfów i krasnoludów oprowadziła słuchaczy Emiliana Konopka.

10846497_10152598759342635_4881875881561995509_n

Na początku wysłuchaliśmy fragmentu Völuspy wyśpiewanej w języku islandzkim przez Annę Czepiel, która sama ułożyła melodię do tekstu (!). W tej pieśni pojawia się cały szereg imion, z których zdecydowana większość należy do karłów.

10836511_423566711124977_867868443_n

Ale możemy też usłyszeć imiona takie jak Gandalfr czy Vindalfr, które budzą skojarzenia z Alfami, zwanymi częściej elfami. Oba te rodzaje stworzeń pojawiły się na świecie w podobnym czasie. Istnieje nawet prawdopodobieństwo, że krasnoludy to po prostu inny, “ciemny” rodzaj elfów, ale o tym za chwilę…

Imion pada dużo, bo i krasnoludów żyje spora gromada. Rody karle mieszkają we wnętrzach gór i skał. Choć sami do atrakcyjnych nie należą, to potrafią tworzyć rzeczy wyjątkowo piękne.  Dzięki ich talentowi rzemieślniczemu powstały nie tylko atrybuty bogów, np. młot Thora, ale też przedmioty czysto ozdobne, których moc wcale nie była mniejsza. Jak dowiedzieliśmy się z mitu przeczytanego przez Paulinę Wisz, przekonała się o tym bogini Freya, silnie oczarowana Brisingamenem – błyszczącym naszyjnikiem wykonanym przez karły.

10872164_423566737791641_886175547_n
Z mitu wyłonił się obraz karłów, które nie lubią dawać nikomu wykonanych przez siebie skarbów, a jeśli już to robią, to za naprawdę wysoką cenę.  Stworzone przez Asów, choć na pewno nie na ich podobieństwo, krasnoludy były brzydkie, niskie, czasem garbate, kulawe, nawet podobne do zwierząt. Nie ruszą palcem, o ile nie mają w tym interesu, nawet jeśli będzie odgrywał się przed nimi Ragnarok – bitwa ostateczna. Całkiem inaczej niż waleczne krasnoludy znane z Tolkiena, które nawet przyjaźniły się z elfami. Choć w obu “wcieleniach” trudniły się kowalstwem i górnictwem. Miłośnicy fantastyki znają więc karły od dużo lepszej strony, tylko czy… prawdziwej?

Ludzka wyobraźnia nadała też wiele nowych cech mitycznemu pierwowzorowi elfów. Małe stworzonka o szpiczastych uszach ze świątecznych dekoracji nie przypominają stojącego wysoko w hierarchii rodu wysokich, pięknych, świetlistych i dumnych Alfów.  Snori Sturluson, autor Eddy prozaicznej, podzielił elfy na jasne, wymieniane wśród bogów, i ciemne, mieszkające pod ziemią. Możliwe, że tymi czarnymi elfami były właśnie karły. To by wyjaśniało pojawienie się w Voluspie ich imion obok siebie. Zaś te wspomniane bajkowe małe postacie nawiązują do wizerunku elfów w podaniach ludowych, gdzie opisywane są one jeszcze inaczej – jako ukryci ludzie. Małe, ale całkiem charakterne duszki, które podobnie jak ludzie lubią zabawę i tańce. Wychodzą ze swoich kryjówek w nocy, a jeśli natkną się wtedy na człowieka, sprawią, że ślad po nim zaginie. Nagradzają prezentami za postępowanie zgodne z ich życzeniem, a za obrazę potrafią rzucić urok. Islandczycy wiedzą, że nie warto z elfami zadzierać, dlatego uważają na te magiczne siły nawet przy tak ziemskich sprawach jak budowanie dróg.

10445128_10152598760747635_4458288410909446411_n

Po raz kolejny chcielibyśmy podziękować wszystkim przybyłym za wypełnienie sali po brzegi!
Zapraszamy na spotkanie o olbrzymach i olbrzymkach już 30 stycznia o godzinie 18:00 w tym samym miejscu 😉

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Skąd się wzięły wilkołaki na Islandii?

skąd się wzięły wilkołaki na islandii2

W chłodny, ponuro-jesienny wieczór 28 listopada w bibliotece “Przy Zawiszy” zgasło światło, zapaliły się świece (w bezpiecznej odległości od książek!) i rozpoczęła się godzina w mrocznej krainie islandzkich mitów. Odbyło się pierwsze spotkanie z cyklu “Islandzkie opowieści dla dorosłych” – opowieść o wilkołakach i motywie wilka w dawnej kulturze islandzkiej.

Grupa aktorska Mimochodem wcieliła się w członków rodu Volsungów, bohaterów sagi, w której pełno jest przygód i przede wszystkim ludzkich namiętności, pożądania, zazdrości, zemsty i siły, zwłaszcza rodzinnych więzów. Poznajemy też pradawny motyw zyskiwania przez człowieka zwierzęcej odwagi i waleczności. Signy, siostra Sigmunda, wysmarowała jego twarz miodem, aby uchronić ostatniego z synów przed pożarciem przez wilki. Zajęte smakowaniem miodu zwierzę włożyło język do ust Sigmunda, który skorzystał z okazji i go odgryzł, a następnie zabił potwora. To był zaledwie początek opowieści o zmianie Sigmunda i jego przyszłego syna w wilkołaki… 

SONY DSC

Po przedstawieniu historię motywu wilkołaka w popkulturze, a na pewno to, co stanowiło silną inspirację  dzisiejszych filmów o ludziach zamieniających się w wilki, a nawet tolkienowskiego “Hobbita”, wyjaśniła krótko Emiliana Konopka. W rzeczywistości przywdziane wilczej skóry przez bohaterów sagi i ich budząca się zwierzęca siła były bardzo…. ludzkie. Chodziło bowiem o wyzwalanie okrucieństwa w samym człowieku, dochodzeniu do głosu jego skorej do gwałtu natury. Była też mowa o berserkach, niezwykle odważnych i niepokonanych wojaków Odyna, o których czytamy w sadze o Egilu czy sadze o Njalu. Ich szał bojowy (berserkgang) powodowany urokiem boskim lub po prostu substancjami halucynogennymi sprawiał, że wyli zwierzęcym głosem, gryźli własne tarcze i zabijali wszystko, co stawało im na drodze. Nierzadko walczyli właśnie w wilczych skórach, skąd już tylko krok do interpretacji, że byli islandzkimi wilkołakami…

W drugiej części spotkania Piotr Piotrowicz przeczytał fragment mitu z Eddy o dzieciach Lokiego z pewną olbrzymką: Fenrirze, Hel i wężu Jormungandzie.  Życiu i członkom rodzin w mitologii nordyckiej daleko było jednak do normalności. Dzieci Lokiego były tak naprawdę potworami. Sam Fenrir był ogromnym wilkiem, który rósł i stawał się coraz bardziej niebezpieczny, a bogowie chcąc uniknąć problemów w przyszłości postanowili go związać pod pozorem zabawy. Wilk nie był jednak naiwny i zażądał, by jeden z bogów, Tyr, zagwarantował, że może on ufać bogom i wsadził swoją rękę do jego pyska…  Cały zbeletryzowany mit możecie przeczytać na blogu Patrycji Strzeszkowskiej.

SONY DSC

Kiedy już zebrani nie mogli nadziwić się temu, jakich dziwacznych bohaterów i ich fantastycznych przygód pełna jest literatura staroislandzka, w końcowej części, skomplikowaną i tak naprawdę ludzką naturę bogów wyjaśniła Patrycja Strzeszkowska. Ich słabości, typowo ludzkie przywary, ale i namiętne okrucieństwo, nadnaturalne moce i fantastyczne wyczyny sprawiają, że nordyccy bogowie w niczym nie przypominają, tego co znamy z chrześcijańskiego charakteru boskości. Stanowią za to doskonałą kopalnię dzisiejszych historii i motywów popkulturowych. 

SONY DSC

Wszystkich tych oryginalnych, archetypicznych historii zgormadzona tłumnie publiczność z uwagą wysłuchała i nagrodziła gromkimi brawami. Po skromnym poczęstunku i zakupie toreb z maskonurem, w których się już powoli specjalizujemy, goście zniknęli w ciemnej nocy, rozchodząc się do swoich domostw. 

10730844_10152567560972635_7510687169499101122_n

SONY DSC

Zapraszamy na następne spotkanie z cyklu! Już 16 grudnia o godzinie 18:00 w tym samym miejscu będziemy opowiadać o elfach i krasnoludkach.

Ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.