Nigdy nie byłam w Belfaście

W knajpie, do której często chodzę na pizzę, puszczają różne rodzaje muzyki, ale głównie kawałki dość przewidywalne, modne. Dlatego zdziwiłam się, kiedy ostatnio z głośników popłynęło dobrze znane Underwear.

W roku 2019 to jednak dość naiwne dziwić się na islandzkie zespoły w polskim radiu. Jak każdy hipster roszczę sobie prawo do muzyki, którą uznaję za mało znaną i alternatywną, ale nie dopuszczam myśli, że to, co dla tysięcy hipsterów jest mało znane i alternatywne, staje się spowszedniałe. Wtedy zaczynam bronić się tym, że przecież nie jestem hipsterem. Do rzeczy: czy FM Belfast to zespół hipsterski?

Tak, jeśli nigdy o nim nie słyszałeś

Serio, nigdy nie słyszałeś o FM Belfast? No ale na pewno słyszałeś o Retro Stefson albo o Múm. Może o Borko? W każdym razie wyobraź sobie swoich ulubionych islandzkich muzyków i że właśnie postanowili grać razem. Tak właśnie powstało FM Belfast. Założone przez Lóę Hlín Hjálmtýsdóttir (wykonująca również muzykę dziecięcą) i Árniego Rúnara Hlöðverssona jako duet, nabrało rozpędu po dołączeniu się kolejnych muzyków związanych z innymi zespołami na Wyspie.  To zresztą częste zjawisko na Islandii. Gdy jedna grupa nie wystarcza, a grany dotąd rodzaj muzyki zaczyna nudzić, zakłada się po prostu kolejny kolektyw, często nie rezygnując z poprzedniego. Więc jeśli nie znasz jednego zespołu, na pewno kojarzysz jego członków. Nawet giganci islandzkiej sceny muzycznej:  Björk, Sigur Rós czy Ólafur Arnalds, rozpoznawalni z twórczości pod jednym szyldem, mają na swoim koncie wiele wyskoków, takich jak solowa kariera Jónsiego czy udział Ólafura w duecie Kiasmos. Ale najbardziej płodni są ci muzycy, którzy angażują się w wiele projektów na raz, tym samym nie można zidentyfikować ich z jednym rodzajem brzmienia, zaklasyfikować i jednoznacznie wypromować. Takim muzykiem jest chociażby mój ulubiony Örvar Þóreyjarson Smárason.

Tak, jeśli nie wiesz kim jest Örvar Þóreyjarson Smárason 

W angielskojęzycznej wersji artykułu Wikipedii o zespole FM Belfast Örvar Þóreyjarson Smárason to jedyny podlinkowany artysta. I słusznie, bo koleś ma naprawdę bogaty dorobek; był lub nadal jest częścią grup takich jak Benni Hemm Hemm, Singapore Sling, Slowblow, Andhéri, Skakkamanage czy FM Belfast, ale przede wszystkim to założyciel i tekściarz zespołu Múm.

Múm był jednym z pierwszych islandzkich zespołów, jakie odkryłam, pierwszym, którego płyty kupiłam za odłożone pieniądze, pierwszym, który widziałam na żywo. A że zawsze byłam kochliwą nastolatką, Örvar szybko skradł moje serce. Pamiętam ten zachwyt podczas koncertu w Fabrycie Trzciny, kiedy grał na dziwnych urządzeniach, których nazwy poznałam dopiero niedawno. Na potrzeby posta podzielę się nawet fanartem, który dekorował ściany mojego dziecięcego pokoju jeszcze do niedawna. Jeśli usprawiedliwi mnie fakt, że powstał około roku 2008, to może wybaczycie jego wszystkie wady:

Wracając do FM Belfast, byłam zakochana w Örvarze do tego stopnia, że nie mogłam sobie wybaczyć własnej głupoty związanej z Off Festiwalem w 2010 roku. Pamiętam, że nie poszłam na ich koncert, bo kolidował z występem innej grupy. Niezbyt dobrze znałam zresztą ich muzykę, a w opisie ze strony festiwalu wynikało, że może mi się nie spodobać, bo jest “inna” od “typowo islandzkiej”. Żaden muzyk ze zdjęcia nie wydawał się zresztą znajomy, jednak po jakimś czasie zaatakowała mnie informacja, że Örvar gra w FM Belfast. Wyrzucałam sobie przez kolejne miesiące, ale w sumie nie dowiedziałam się, czy mój ulubiony muzyk występował na deskach katowickiego festiwalu. Możecie rozwiać moje wątpliwości albo pozwolić mi tkwić w tej stresującej niepewności.

Nie, jeśli nie są “typowo islandzcy”

Na stronie Off Festiwalu czytamy:

grupa FM Belfast to na tamtej scenie wyjątek. Zamiast sennych, gitarowych dłużyzn – nowoczesna, taneczna elektronika. Zamiast dopieszczonych, eterycznych brzmień – szaleństwo instrumentów perkusyjnych.

Znając już dorobek zespołu mogę dodać, że na tamten moment grupę wyróżniało też śpiewanie wyłącznie po angielsku. Moja edukacja wyspiarskiej sceny muzycznej zaczęła się od poznawania zespołów preferujących islandzki, może dlatego FM Belfast nie wydawało się wcale jakieś godne uwagi. Faktem jest, że musiałam “dojrzeć” do tego, żeby docenić optymizm i entuzjazm płyty “How to make friends”, a przede wszystkim dowcip grupy (bo było to już w erze You Tube, a nie – jak wcześniej – na Chomikuj i Torrentach*).

Tak więc wszystkim, którzy muzykę islandzką utożsamiają z somnambuliczną nastrojowością Sigur Rós, polecam ten teledysk:

*Tak, kiedyś nie było Spotify, drogie dzieci.

Nie, jeśli znam tylko Underwear

No dobra, znam więcej piosenek niż Underwear, a jednak takich, które byłabym w stanie zaśpiewać z pamięci, mogę policzyć na palcach jednej ręki. FM Belfast to taki promienny, miły zespół robiący wakacyjną muzykę, ale jakoś nigdy nie zachwycił mnie na tyle, żeby choćby wybrać się na ich koncert. I cieszę się, że w końcu będzie okazja, bo zagrają na tegorocznej edycji Iceland to Poland. Pójdę z wielu powodów: głównym jest oczywiście Örvar (i nie wyprowadzajcie mnie z błędu, jeśli ma go na tym koncercie nie być!), ale przekonuje mnie też zajawka dotycząca zespołu na oficjalnej stronie Festiwalu Iceland to Poland:

This is a band nobody should ever miss live! EVER!

Wniosek? Nie może nas tam zabraknąć! Do zobaczenia w warszawskiej Progresji 🙂

Jedna odpowiedź do “Nigdy nie byłam w Belfaście”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *