4. Svefn-g-englar: Muzea Reykjavíku

Ostatni dzień w Reykjavíku. Przeznaczyłam cały na kulturę, czyli chodzenie po muzeach.

Może to dziwne, ale Islandia jak na tak mały kraj ma bardzo wiele muzeów i galerii sztuki współczesnej, gdzie promuje się lokalnych artystów. Sztuka islandzka prężnie rozwija się od XIX wieku, a od momentu otwarcia Listaháskóli Íslands, Islandzkiej Akademii Sztuk Pięknych, artyści ci mają szanse na kariery międzynarodowe.

Kraj artystów

Muzycy z Islandii już dawno to osiągnęli; w kraju o około 300 tys. mieszkańcach znajduje się aż 90 szkół muzycznych. Nie dziwne więc, że prawie każdy Islandczyk gra na jakimś instrumencie albo śpiewa w chórze, jest członkiem jakiegoś zespołu albo chociaż zna innego muzyka. Zresztą o to nietrudno, bo w Islandii popularne są otwarte koncerty, na przykład mające miejsce u kogoś w ogródku. Przychodzą wszyscy sąsiedzi i słuchają dobrej muzyki, bo lubią spędzać w ten sposób swój wolny czas. To dlatego na Islandii Eurowizja jest niemal świętem narodowym – tego dnia ulice są puste. Korzystne warunki do rozwoju ma także dziesiąta muza; Islandia kręci średnio 6 filmów rocznie (państwo ilością mieszkańców zbliżone do Radomia czy Białegostoku…), a część z nich dostaje się na międzynarodowe festiwale i zgarnia główne nagrody. To co jednak łączy te trzy dziedziny sztuki to fakt, że oddają klimat życia na wyspie. Ma się wrażenie, że somnambuliczny krajobraz Islandii jest tematem każdej smutnej piosenki, chłodnego obrazu czy pesymistycznego filmu.

Kraj malarzy

W samym Reykjavíku jest co zwiedzać. Bardzo blisko mojego hostelu znajduje się Hafnarhúsið, Dom Portu, a właściwie dawny magazyn portowy, w którym mieści się obecnie Listasafn Reykjavíkur – Miejskie Muzeum Sztuki. Dominantą kolekcji tej galerii jest twórczość trzech czołowych islandzkich artystów: Ásmundura Sveinssona, Johannesa Sveinssona Kjarvala oraz Erró. Pierwszy z nich to rzeźbiarz połowy XX wieku. W jego pracach widać echa kubizmu, inspirację Gustavem Vigelandem oraz Henrym Moore. Drugi tworzył w XIX wieku, jest znany przede wszystkim z pejzaży; malował je w zachwycie nad krajobrazem ojczyzny, tworząc kompozycje zarówno realistyczne, jak i metafizyczne, bliskie nieraz abstrakcji. Choć często krytykowano go za brak własnego stylu, a nawet kicz (chętnie malował elfy i trolle zamieszkujące tajemnicze doliny i lasy), stał się jednym z najznakomitszych przedstawicieli islandzkiej sztuki, o czym świadczy jego podobizna na banknocie 2000 koron islandzkich. Erró to wciąż tworzący artysta postmodernistyczny, którego twórczość łączy surrealizm z pop-artem. Jego dzieła są pełne sarkazmu i dotykają najbardziej współczesnych problemów w sposób bardzo kontrowersyjny, ale dzięki temu pozwalający na zwrócenie uwagi na podkreślane przez artystę tematy. W Hafnarhúsið znajduje się także Ljósmyndasafn Reykjavíkur, Miejskie Muzeum Fotografii, prezentujące dokonania lokalnych fotografów.

1. Safnahúsið, zdj własne.jpg

Saga, czyli historia

Niedaleko znajduje się Þjóðmenningarhúsið, czyli Dom Kultury. Nie jest to jednak instytucja bliska naszym standardom, a raczej publiczna biblioteka czy może wystawa książek. Znajdują się tu bowiem średniowieczne manuskrypty, można obejrzeć oryginalną wersję Éddy oraz innych sag islandzkich. Jeśli chcemy bliżej poznać Islandię poprzez jej historię, warto także wybrać się do Reykjavík 871 +/- 2, muzeum, które prezentuje znalezione podczas budowy hotelu fragmenty średniowiecznej zabudowy, najprawdopodobniej pierwszej farmy wybudowanej w mieście, którą datuje się na rok 871 z dokładnością do dwóch lat. W podobny sposób, bo prezentując dzieje Islandczyków od przybycia pierwszych osadników, przedstawia historię kraju Þjóðminjasafn Íslands, czyli Muzeum Narodowe. Pokrewne założenia ma także ekspozycja znajdująca się w Sagamuseum, Muzeum Sag. Zaskakuje w nim brak ksiąg, ale ich zilustrowanie – poprzez figury woskowe i średniowieczną scenografię opowiedziane są tutaj najważniejsze momenty z historii Islandii. Pójdę chyba jeszcze do Náttúrufræðistofnun Íslands, Muzeum Historii Naturalnej. Wiem, żeby nie spodziewać się skamielin, ale mają tam kolekcję wypchanych okazów fauny islandzkiej, a trudno mi przewidzieć, czy spotkam wszystkie zwierzęta na żywo, więc tak na wszelki wypadek zobaczę unieruchomionego maskonura…

Na popołudnie zostawiłam sobie Listasafn Íslands, Galerię Narodową. Można powiedzieć, że jest to główna, a na pewno największa kolekcja sztuki islandzkiej XIX i XX wieku. Ze względu na małą powierzchnię wystawową nie można podziwiać wszystkich zebranych dzieł, ale ciągle są jakieś czasowe wystawy prezentujące ciekawe rzeczy. Poza rodzimą sztuką mają tu nawet pojedyncze dzieła Picassa czy Muncha, co jak na tak niewielkie państwo jest niezłym osiągnięciem. Ale jak już mówiłam, Islandia w ostatnim czasie stała się może nie ośrodkiem, ale świadomym i wykwalifikowanym miejscem dla sztuki, dlatego jej wszechobecność cieszy i ujmuje.

5. Listasafn Íslands zdj. własne.jpg

Ludzie morza

A na koniec smaczki. W stolicy można odwiedzić Víkin Sjóminjasfnið í Reykjavík, czyli Muzeum Morza. Co prawda to, co można tam oglądać (sieci rybackie, modele trawlerów, harpuny) mało mnie zajmuje, ale to dobra okazja, żeby powiedzieć o Sjómnnadagur, Święcie Ludzi Morza, które obchodzi się w pierwszą niedzielę czerwca. Niestety, nie chodzi o jakieś fantastyczne postaci, po prostu o żeglarzy. A święto jest jednym wielkim festynem, organizowanym głównie w niewielkich nadmorskich miejscowościach. To trochę jak odpust, tylko że z przeciąganiem liny, zawodami pływackimi czy wioślarskimi. No i oczywiście dużo się pije, ale do tego Islandczycy szukać okazji specjalnie nie muszą.

Wyspa sztuki

Kolejny smaczek to Imagine Peace Tower, który Yoko Ono postawiła 9 października 2007 roku w rocznicę urodzin Johna Lennona. Jest to świetlna wieża, a raczej mocny strumień światła skierowany w niebo, która została zamontowana na wyspie Viðey. Miejsce to, którego nazwa znaczy dosłownie „leśna wyspa”, a jest tak naprawdę porośniętym wygasłym wulkanem. W XVIII wieku powstał tu pierwszy murowany dom w kraju. A na koniec trochę o innych żartach. Najpierw ten, że aby znaleźć na Islandii las, trzeba podnieść się z ziemi – ale na Islandii naprawdę są drzewa! Teraz inne. 10 km od Reykjavíku leży mała miejscowość Hafnarfjörður (trzecie co do wielkości miasto na Islandii), która uważana jest za stolicę elfów i innych bohaterów baśni, a przede wszystkim jest przedmiotem dowcipów wśród Islandczyków, tam samo jak nasz Wąchock. Najchętniej wyśmiewa się głupotę i powolność mieszkańców miasta. Na przykład: „W ostatnim roku najmądrzejszy mieszkaniec Hafnarfjörður przeprowadził się do Reykjavíku. Poziom IQ spadł w obu miejscach”.

IMG_20170528_201736_021.jpg

P.s. Moja podróż na Islandię odbyła się w wyobraźni, z przewodnikami w ręku i muzyką Sigur Rós na uszach. Wszelkie powielane tu stereotypy czy błędne wyobrażenia zamierzam zweryfikować podczas prawdziwej wyprawy na wyspę.

Tekst został opublikowany po raz pierwszy w 2014 roku, na łamach internetowego czasopisma Magazyn (już nieistniejącego), a rok później wraz z całym cyklem – dzięki uprzejmości Marcina Kozickiego na stronie Stacja Islandia. Resztę cyklu można znaleźć w kategorii „Zapiski z podróży nieodbytej” oraz na wspomnianej stronie Marcina.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *