Wielkie kino z małej wyspy

Wczoraj, w piątek 24 lutego mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniu promującym książkę dr. Jakuba Sebastiana Konefała “Kino Islandii. Tradycja i ponowoczesność”, którego gośćmi byli sam autor oraz znany już nam bardzo dobrze dr Przemysław Czarnecki.

16990722_767189276762717_1892478929_o

Spotkanie odbyło się w Księgarni Czarnego, w niewielkiej sali, którą nietrudno było wypełnić fanami kina islandzkiego. Punktem wyjścia do rozmowy o kinie islandzkim była oczywiście wspomniana książka, jednak dr Jakub Sebastian Konefał – skutecznie prowokowany przez dra Przemysława Czarneckiego oraz publiczność – opowiadał również o okolicznościach jej napisania oraz różnych anegdotach z udziałem islandzkich aktorów i reżyserów. Jednym z największych zaskoczeń podczas spotkania okazało się wyznanie, że Islandczycy niekoniecznie lubią swoje kino i nie dbają też o badania nad nim. Choć kino islandzkie zyskuje sobie fanów nie tylko w Polsce, a aktorzy i reżyserzy z Wyspy coraz śmielej stawiają pierwsze kroki w Hollywood, jak dotąd nie powstało żadne pełne kompendium wiedzy na temat islandzkiej kinematografii napisane przez Islandczyka. Tym samym pozycja dra Konefała jest pierwszym takim opracowaniem na świecie.

Zapytany o cechy wyróżniające kino islandzkie, dr Konefał użył sformułowania “nostalgiczna izolacja”. Z pewnością obeznani z filmami z Wyspy kinomani zdążyli już wyrobić sobie swego rodzaju przekonanie, że Islandczycy powielają kilka schematów, a mimo to – a być może właśnie dlatego – nie mają problemów z produkcją kilku obrazów rocznie. Za spisem treści książki “Kino Islandii…” moglibyśmy bowiem wyodrębnić w kinematografii islandzkiej produkcje związane z życiem na morzu, motyw Islandczyka zamieszkującego daleką wieś, “konflikt” między peryferią a stolicą lub między młodym a starym pokoleniem, oraz skutki amerykanizacji islandzkiego społeczeństwa. Na pytanie o to, jaka jest właściwie filmowa Islandia, gość odpowiedział, że z pewnością inna od tej prawdziwej. Realizatorzy z powodzeniem przedstawiają nam wyspę pełną desperatów i dziwaków na tle pięknych krajobrazów (nierzadko “sprzedawanych” hollywoodzkim scenografom, co w znacznym stopniu finansuje potem rodzime produkcje), ale czy Islandczycy są tacy na co dzień? Być może to, co łączy “prawdziwych” wyspiarzy od tych ze srebrnego ekranu, to czarny humor i umiejętność żartowania z siebie samych.

W jaki sposób powstawała książka? Dr Konefał to filmoznawca, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego. W 2010 roku udał się na pierwsze stypendium naukowe do Islandii, potem wielokrotnie tam wracał. Choć promotorzy i koledzy sceptycznie odnosili się do pomysłu napisania książki o kinie islandzkim (“A jakie oni niby filmy kręcą?”), a chaotyczne zbiory Filmoteki Islandzkiej nie ułatwiały pracy, kilkusetstronicowe dzieło końcowe jest imponujące i z pewnością wypełnia lukę w badaniach skandynawistycznych, a ze względu na przystępny język może stanowić lekturę dla mniej lub bardziej wtajemniczonego kinomana.

Po inspirującej rozmowie, w którą zaangażowała się również publiczność – głównie wypowiadając się na temat poszczególnych filmów – autor podpisywał książki wszystkim zainteresowanym. Członkowie Studenckiego Klubu Islandzkiego mieli okazję kontynuować rozmowę z gośćmi już po oficjalnym spotkaniu; w kameralnym gronie dr Konefał przywoływał jeszcze ciekawsze wspomnienia z pobytu na Wyspie i współpracy z przedstawicielami islandzkiej kinematografii.

Bardzo dziękujemy za znakomite spotkanie oraz miły wieczór!

Ta ten post został napisany dla strony Studenckiego Klubu Islandzkiego.

Jedna odpowiedź do “Wielkie kino z małej wyspy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *