Kobiece spojrzenie na Wyspę

Czy kobietom lepiej żyje się na Islandii? Trudno przeprowadzić obiektywne porównanie, chyba że zapytamy Polki, które od jakiegoś czasu mieszkają na Islandii.

We wrześniu Olga (Polka na Islandii) zaprosiła dziewięć dziewczyn mieszkających na Wyspie do udziału w projekcie Polki na Islandii. Celem przedsięwzięcie było nie tylko zaprezentowanie naszych rodaczek i ich kont w mediach społecznościowych, ale też pokazanie mniej oczywistych miejscowości w Islandii, z ich warunkami do życia i charakterystyką. Tak o projekcie pisze pomysłodawczyni, Olga:

#PolkiNaIslandii to projekt o życiu, możliwościach i dziewczynach z każdej części kraju. Każda z nich opisze swoje miejsce zamieszkania i opowie o swoim życiu z dala od stolicy.

Na początek jednak, ja przedstawię Wam moje życie w Reykjaviku, abyście mieli odniesienie. Agnieszka zaś opowie o życiu w stolicy północy, Akureyri, które pewnie nie odbiega bardzo od mojego życia. Jak żyje się w mniejszych miejscowościach i na islandzkiej wsi na końcu świata opowie Wam Paulina (Borgarnes), Paulina (Flúðir), Ewa (Þórshöfn), Zuza (Húsavík), Eliza (Þorlákshöfn), Ilona (Patreksfjörður), Emilia (Eskifjörður), Anonim (Blönduós).

Projekt zaowocował kolejnymi tekstami o każdej z dziewczyn i każdym z miejsc, w którym mieszkają, a także bogatym materiałem na kontach Instagram, szczególnie u Olgi. U niej zresztą zawsze znajdziecie mnóstwo interesujących informacji na temat życie na Wyspie, a jej blog podzielony jest na kategorie: Kobieta, Emigrantka, Matka, Islandka i myślę, że to świetnie podsumowuje, jak wielowątkowa jest jej opowieść i z ilu ciekawych perspektyw opisuje ona swoje życie na Islandii.

Postanowiłam jednak zadać uczestniczkom projektu własne pytania, przygotowując się do wystąpienia podczas XII Festiwalu Kultur Europy „Islandia jest (z) kobietą? – o sytuacji kobiet na wyspie”. Sporo już przeczytałam na temat obecnej sytuacji kobiet na Islandii, nawet co nieco już o tym napisałam, ale postanowiłam zapytać też konkretnie mieszkanki Wyspy o to, jak naprawdę czują się na Islandii na co dzień. Postanowiłam skupić się na aspektach, które podkreśla na swoim blogu Olga, czyli: jak to jest być na Islandii kobietą, matką, żoną? A wszystko to z podwójnej perspektywy: bycia wieloletnią insiderką i mając porównanie z Polską.

Kobieta

Zacznijmy od tego, co wspomina Olga w cytowanym tutaj wpisie na Instagramie: wyglądzie. Choć nikt nie chce tego mówić głośno i oficjalnie, w Polsce bardzo często ocenia się kobiety po wyglądzie, co wpływa nie tylko na ich życie prywatne, ale również zawodowe. Polki muszą dbać o swój wygląd, golić nogi, a największymi celebrytkami w kraju są fitnesstrenerki, które pod płaszczykiem “dbania o dobrą kondycję i lepsze samopoczucie” nakręcają poczucie winy, że nie mieścimy się w rozmiar S. Zdaniem Polek na Islandii sytuacja jest zupełnie inna:

Ilona: Tak, zdecydowanie. Czuję, że tutaj mniej ocenia się nie tylko kobiety, ale w ogóle wszystkich, po wyglądzie.

Agnieszka: Nie ma czegoś takiego jak większa tolerancja względem kobiecego wyglądu. Nikogo nie obchodzi jak wyglądasz, vide: baseny.

Najczęściej przywoływanym argumentem jest właśnie regulamin każdego basenu miejskiego. Tutaj regułą jest rozbieranie się do naga i prezentowanie się pod prysznicem w stroju Ewy, i jak wynika z relacji wielu dziewczyn mieszkających czy odwiedzających Islandię – nie trzeba martwić się o oceniające spojrzenia współtowarzyszek. A skoro kobiety mniej porównują się do siebie, to i mają lepszy kontakt z własnym ciałem i mniej stresu związanego z tym, jak powinny wyglądać. Tak wygląda według mnie świat idealny, i znaleźć go można na islandzkich basenach.

A jak wyglądają relacje damsko-męskie?

Agnieszka: Normalnie. Nikt nie przepuszcza mnie w drzwiach, nie całuje w ręce, całe szczęście! Jak niosę coś cięższego, to również nikt do mnie nie podskakuje z pomocą, ale udzielą ją, jeśli poproszę, a nie mam z tym problemu. Większy miałabym w Polsce.

Ilona: Gesty w Polsce uważane za szarmanckie czy kulturalne – przepuszczanie w drzwiach, wkładanie płaszcza – tu się raczej nie zdarzają.

Jedni powiedzą więc, że Islandia to jedno z głównych gniazd wyklucia trującego feminizmu, który stopniowo kastruje mężczyzn, inni – że to raj dla równości płci. Jeśli jednak faktem jest spostrzeżenie, że kobieta nie oczekuje pomocy, ale może na nią liczyć, jeśli poprosi, to możemy przekonać się, że islandzkie społeczeństwo dąży ku idealnej równowadze i sprawiedliwości płci, z zachowaniem zrozumienia i szacunku dla różnic wynikających z biologii, nie przykuwając jednak wagi do tradycyjnych, kulturowych stereotypów.

Żona

Skoro na Islandii łatwiej o równouprawnienie kobiet na rynku pracy i w sferze publicznej, łatwiej też o to samo w sferze prywatnej: czyli w związku małżeńskim oraz w domu. Tutaj również panuje nowy model podziału obowiązków i praw, który – na szczęście – nie jest też już aż taki obcy na polskim podwórku. Niemniej jednak skoro pytane przeze mnie dziewczyny zdecydowały się to podkreślić, różnica ta musi wciąż robić wrażenie, a z pewnością skala par/małżeństw wymieniających się obowiązkami, również opieką nad domem i dziećmi.

Agnieszka: Mój mąż jest Islandczykiem i nie oczekuje ode mnie absolutnie niczego, naturalnie nie tyle co dzielimy się obowiązkami (bo nie musieliśmy nigdy podpisywać żadnej umowy czy porozumienia) dostosowujemy się do sytuacji. Często prace domowe wykonuje osoba, której się… chce.

Gotowanie, pranie, sprzątanie to zadania dotąd przypisywane kobietom, a przejmowanie ich przez mężczyzn stanowi o powolnym wyrównywaniu różnic, które przez lata spowalniały kobiety na rynku pracy. Czy są jednak aktywności tradycyjne przypisane mężczyznom, które na Islandii coraz częściej wykonują również kobiety?

Agnieszka: Może to, że kobiety często prowadzą samochód nawet będąc z pasażerem płci męskiej/mężem/partnerem.

Ilona: Prawie równie często widzę tu Islandkę z wiertarką albo wałkiem do malowania, co Islandczyka.

Może dziwić, że takie widoki mogą dziwić. A jednak to, co dla Islandczyków może wydawać się normalne, z polskiej perspektywy wciąż może mieć charakter sensacji.

Matka

Podobnie jak progresywne podejście do antykoncepcji, aborcji, leczenia niepłodności oraz ciąży. Nawet jeśli kobieta ma tę “wyższość” nad mężczyzną, że może rodzić dzieci, to jest w Islandii pewna swoich praw, również związanych z decydowaniem o swoim ciele i podjęciu decyzji o tym kiedy i czy w ogóle zajdzie w ciążę. Tym, które decydują się na dziecko, państwo idzie bardzo na rękę:

Eliza: Piękne jest to, że kiedy dzieci są chore, nie muszę się stresować ze nie idę do pracy. Po pierwsze klienci są 300% bardziej wyrozumiali, po drugie jak nie idę nawet tydzień do pracy to nie muszę się martwic o pieniądze, a w Polsce to by była ogromna tragedia z wielkim uszczerbkiem na finansach rodzinnych.

Do ważnych benefitów socjalnych pytane przeze mnie dziewczyny zaliczają również długi w skali europejskiej urlop tacierzyński, a także opieka w trakcie ciąży i pierwszych dniach życia dziecka (o czym poczytacie również u Dobry poród). Kobiety ciężarne i matki na pewno mogą liczyć na wyrozumiałość ze strony zatrudniającego i rynku pracy, ale z drugiej strony nie są “dyskryminowane” przez swój stan i według pytanych przeze mnie dziewczyn pozostają w pracy stosunkowo długo:

Ilona: Czasami samopoczucie kobiety w ciąży jest lekceważone, lekarz na niektóre dolegliwości odpowiada “ciąża to nie choroba”. Jasne, ale to nie jest normalny stan dla organizmu, a tu na Islandii panuje jakiś kult pracy do końca ciąży.

Mogłoby się więc wydawać, że jeśli od kobiety ciężarnej oczekuje się pełnej gotowości do pracy przed urodzeniem, to po urodzeniu Islandki przyjmują funkcję super-matek, które idealnie łączą życie zawodowe z macierzyństwem. Tymczasem Islandczycy dalecy są od idealizowania kobiety-matki, przynajmniej w kontekście społecznym. Co to znaczy? Że matka może popełniać błędy, zaniedbać swoje obowiązki, a społeczeństwo jej za to nie zlinczuje.

Ilona: Kilka razy spotkałam się z tym, że mama pisze na Facebooku: „Czy ktoś wie gdzie jest mój syn? Nie przyszedł po lekcjach do domu”, a ktoś jej na spokojnie odpisuje: “Jest u nas z moim synem”, „widziałam go przed chwilą w sklepie” itp. Nigdy za to nie słyszałam o tym, żeby ktoś o takiej mamie wypowiadał się źle: że nie pilnuje swojego dziecka itp. Islandzkie mamy bez obaw o dziecko i swoją reputację zostawiają półroczne dziecko z babcią i wyjeżdżają na kilka dni na city break. Chcesz karmić piersią czy butelką? Nikt nie będzie cię próbował przekonać do jedynej słusznej wersji.

Dodajmy do tego jeszcze mitologizowane w polskiej narracji nordyckie zostawianie dzieci w wózkach pod sklepem czy przed kawiarnią. Motyw ten często powtarzalny jest w literaturze faktu czy wspomnieniach emigrantów, surowo jednak oceniany z pozycji polskiego ideału matki-Polki. Dobrze skomentowano to w scenie Złotokapu, w którym polska imigrantka uspokaja obce dziecko znalezione w centrum handlowym, a pojawiająca się w końcu matka nie dziękuje jej za pomoc i troskę, ale wyzywa od szalonych, które dotykają nieswoje dzieci.

Imigrantka

Historie przyjazdu dziewczyn na Islandię i pierwszych kroków na Wyspie, a także udomowiania się na obczyźnie, poznawania kultury, obyczajów, nauki języka oraz szukania pracy w wybranych punktach Islandii poczytacie w tekstach z serii #PolkinaIslandii na blogu Olgi.

Bardzo dziękuję Oldze, Ilonie, Agnieszce i Elizie na poświęcony mi czas, a pozostałym uczestniczkom projekty #PolkinaIslandii dziękuję za pokazanie swojej wizji Islandii w swoich treściach na mediach społecznościowych. Jeśli macie ochotę zmierzyć subiektywne doświadczenia Polek mieszkających na Islandii z ogólną sytuacją kobiet w społeczeństwie islandzkim, podaną w liczbach i według konkretnych fenomenów społeczno-kulturowych ostatnich lat, zapraszam Was 21 października (środa) na mój wykład on-line w ramach XII Festiwalu Kultur Europy w Dom Bretanii: „Islandia jest (z) kobietą? – o sytuacji kobiet na wyspie”, godz. 18:00.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *